Blog

Moje codzienne rytuały

3 września 2016
Każdy z nas ma własny układ dnia. Ja nie chodzę do pracy, jak większość z Was, ponieważ pracuję jako tłumacz na wolnym rynku. Tłumacz, jak większość freelancerów, sam sobie musi zaplanować program dnia tak, żeby popracować i załatwić też wszystkie inne niezbędne do życia sprawy. Żeby jednak solidnie i bezpiecznie utrzymać się z tego, co robi, musi mieć dobrze zorganizowany czas.
Inaczej grozi mu posypanie się na rachunkach i opłatach, a w efekcie będzie zmuszony zakończyć działalność na własny rachunek. A ja ostatnio po raz kolejny stwierdzam, że bardzo cenię sobie komfort w mojej pracy, pozwalający mi chociażby na chodzenie sobie rano w dni robocze na spacery z psem czy przyrządzanie sobie w przerwach w pracy świeżych posiłków w ciągu dnia.

Wstając rano od ok. dwóch miesięcy ok. 7 zaczynam dzień od porannych ćwiczeń. Takich na rozgrzanie, rozciągnięcie, po rozgrzaniu włączam trochę siłowych, potem na najważniejsze partie ciała, na koniec rozciąganie. Zamierzam im zresztą poświęcić osobny wpis, ale to innym razem. Po takim lekkim ale skutecznym treningu idę się wykąpać. Czasem, kiedy się gdzieś spieszę lub choruję, albo mam dzień regeneracji, odpuszczam ćwiczenia.

Uwielbiam iść do łazienki wcześnie rano, kiedy do mojego okna w łazience wchodzi tyle światła!

Moje codzienne rytuały obejmują od dawna oprócz własnych czynności fizjologicznych. i pielęgnacyjnych także oporządzenie zwierzaków.
A dokładnie: 
(obligatoryjnie)
– poranny spacer z psem
– poranne podanie leków psu
– wieczorny spacer z psem
– wieczorna micha dla psa
– wieczorne podanie leków psu. 
– w ciągu dnia podaję też jedzenie na żądanie kotu.
(fakultatywnie)
– mizianie koteczki
– mizianie piesia
To i moje posiłki co 3-4 godziny stanowią podstawę schematu organizacji mojego dnia. Dopiero do tych punktów muszę dopasować moją pracę i czas wolny.
Jest to program absolutne minimum, do którego dopasowuję pozostałe obowiązki.
Kiedy muszę zrobić zakupy, wybieram najczęściej rower. Fajnie, kiedy uda mi się pojechać przez las.
Gdzieś tam w międzyczasie, którego nie ma, robię pranie, zdejmuję i składam pranie oraz chowam do szafy.
Na obiad robię na przykład zdrowe naleśniki (z mieszaniny mąki gryczano-ryżowej) z serem z miodem, i dla złamania smaku sosem z malin i aronii z maminej działki.
Kiedy mam zamiar popracować, staram się najpierw uporządkować wszystko, co może mi w tym przeszkodzić. I wyspać się w nocy, żeby mieć siłę na pracę następnego dnia. I zaliczyć trochę porządnej aktywności, bo inaczej też niewiele ze mnie pożytku i wyglądam oraz zachowuję się jak On:

Bywa jednak, że tydzień pracy i aktywności tak mi się da we znaki, że w nocy spać nie mogę, bo ciało wprawdzie było totalnie zmęczone, ale głowa ciągle jeszcze w pracy – planuje, rozważa, rozmyśla.

Na koniec pochwalę się, że podawany od ponad tygodnia pieskowi preparat na wzmocnienie stawów zaczął chyba działać. Piesio lepiej sobie radzi z nogami na spacerach, mniej pociąga nogą. A dwa razy nawet sam wszedł i zszedł po śliskich drewnianych schodach w domu.
Poza tym Piesio stopniowo coraz lepiej chodzi, ma więcej siły. A wchodzenie po schodach w domu ostatnio w ogóle nie wchodziło w grę. Od paru miesięcy zawsze go wprowadzam i sprowadzam, trzymając za uprząż.
Poza tym przeglądam katalog IKEI i ciągle bym wykupiła większość do nowego domu. Ale najpierw muszę pozwolić odejść mojemu obecnemu domowi.
Od wczoraj do najnowszych rytuałów należy robienie koktajli z warzyw i owoców. Mój nowy blender niesamowicie mnie ucieszył, pierwszy koktajl zaprezentowałam Wam już wczoraj na moim blogu kulinarnym. Od wczoraj zrobiłam ich już 3, wszystkie opiszę i pokażę na iw-kulinarnie.

A to mój dzisiejszy koktajl poranny.

Czas uciekać spać i życzyć Wam wspaniałego weekendu!
Subscribe
Powiadom o
guest
11 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Basia

Och, Iw! jak Ty potrafisz zmotywować! Dzięki i także wspaniałego weekendu życzę!

Iwona Zmyslona

Efekty ćwiczeń widać na Twojej sylwetce, szczupłej żeby nie powiedzieć chudej. No ale trudno oczekiwać "pulchności" kiedy jada się tak zdrowe sałatki. Zawodu tłumacza zazdroszczę, bo nie dosyć, że można wykonywać go w domu, to jeszcze niesie ze sobą różne ciekawe wyzwania. Ukłony.

Marchevka _

Podziwiam osoby pracujące w takim trybie jak Ty czy moja przyjaciółka. Własna działalność daje pewną dowolność, ale wymaga także spięcia i ogromnej dyscypliny, a tego – bez bata nad sobą – bardzo mi brak. Dlatego względnie stałe godziny pracy i ustalony z góry rozkład dnia bardzo mi pasują, bo do samodzielnego zagospodarowania zostaje mi tylko popołudnie i wieczór, a z tym już sobie jakoś radzę 😀 😀
Pozdrawiam 🙂

pkanalia

tak się właśnie zastanawiam, czy mizianie domowej zwierzyny jest obligatoryjne, czy fakultatywne?… to chyba jest tak, że software dokładnie tego nie określa… jest zwierzak w zasięgu ręki, to się mizia i żaden timetable nie jest konieczny…
Caniviton, czyli glukozamina plus chondroityna… rozumiem już, o co chodzi… wymiziaj Piesia od wujka Piotra please, obligatoryjnie i fakultatywnie /w sumie na jedno wychodzi/… no, i Kocurnicę też, tak przy okazji…
pozdrawiać jzns :)…

Annette ;-)

No proszę, jaki piękny przykład zdyscyplinowania godny naśladowania 🙂

Annette ;-)

Coś o tym wiem, zwłaszcza że ostatnio często mi się zdarza z rytmu wypadać. Dziś na przykład też, ale wzięłam się w garść i cosobotnie sprzątnie już prawie na finiszu.

11
0
Would love your thoughts, please comment.x