Blog

Mozart zwiedza świat: Bremen

4 stycznia 2024

A w mojej głowie … Mozart

Większość rzeczy, czy to dobrych, czy tych złych, zaczyna i kręci się w ludzkiej głowie.

I tak oto ta nasza głowa może się stać zarówno naszą odskocznią, oazą spokoju i miejscem bezpiecznym, jak i miejscem, gdzie toczą się wojny, trwają rozgrywki wszelkich dyscyplin sportu i niesportowych.

Tu pozwolę sobie przytoczyć jedną z moich ulubionych piosenek Anety Lipnickiej Mosty:

Piosenka piękna, no i oddaje to wszystko, co się potrafi dziać w człowieku. Kiedyś w trudnych momentach życiowych bardzo często jej słuchałam, nie tylko dlatego, że piękna. W piosence takie słowa: … a w mojej głowie wojna…

Walczymy przez większość życia głównie ze sobą.

Ale też walczymy o siebie, dla siebie i dla bliskich.

Właściwie my wszyscy, to dlatego mówi się czasem: nie oceniaj człowieka, nie wiesz, jaką walkę toczy (lub stoczył).

Nauki dzień pierwszy

W przeddzień pierwszego dnia w nowej grupie, w starej uczelni, jeszcze w zawieszeniu, też miałam w głowie jedną wojnę za drugą. Jedną jeszcze z powodu niewygaszonych emocji wynikających z ostatnich przeżyć. Drugą o to, jak pójść dalej w kierunku, w którym chcę. W pewnym momencie po prostu zapaliłam światło, wzięłam z półki książkę i zaczęłam czytać o pierwszym języku programowania, który wiedziałam, że będę miała następnego dnia w szkole.

Z mojego zegarna rano wyczytałam, że spałam dokładnie 2 godz. 44 minuty. Nie mam pojęcia, jak wstałam i przeżyłam ten pierwszy dzień: ucząc się, zapisując wszystko i wykonując ćwiczenia, a w przerwach chodząc do sekretariatu załatwiać wszystkie sprawy formalne.

Na szczęście umowy, które dostałam z podpisem, potwierdziły wszystko, co miałam przed nowym rokiem potwierdzone ustnie.

Dzięki temu następnego dnia już mogłam spokojnie iść spać.

Dzień pierwszy Mozarta w Bremen

Chociaż to też nie był łatwy dzień, bo po zajęciach wróciłam najpierw do Bremerhaven, a potem zebrałam ostatnie rzeczy i kota w jego Transport-Box i pojechałyśmy.

I tak oto wczoraj koło 20 Kicia po raz pierwszy przyjechała ze mną do mojego pokoiku w Bremen.

Oczywiście najpierw była wystraszona i onieśmielona: nowe miejsce, tyle nowych zapachów, kątów, ale o dziwo wszędzie już stały jej drapaki, jej kocyki, jej zabawki, kuweta i miseczki (tu akurat musiałam kupić nowe, bo starych zapomniałam zabrać, ale nieważne).

Tak więc pierwszą godzinę i potem coraz częściej kot siedział pod łóżkiem. Tym bardziej, że położyłam jej tam jej łóżeczko. Kiedy pierwszy raz wychodziła sprawdzić, co z jedzeniem i piciem, odetchnęłam z ulgą.

A potem wybrała sobie ulubione miejsce na fotelu, na swoim starym dobrym kocyku. I siedziała tam na przemian z moimi kolanami.

Dzień drugi Mozarta w Bremen

Dziś już Mozart zachowuje się swobodniej. Kiedy mnie nie ma, spędza dzień pod kołdrą. Zostawiam jej termoforek ze świeżo ugotowaną wodą, żeby jej było cieplutko.

Jak widać kicia normalnie jada posiłki, wędruje po pokoju, siada w swoich ulubionych miejscach, w tym głównie blisko na moich kolankach.

Inne potrzeby też załatwia i nie wygląda, jakby jej czegoś bardzo brakowało. Wprawdzie spędziła dziś cały dzień pod kołdrą, ale to samo robi w domu, kiedy mnie nie ma. Aż najemczyni, która akurat jest w domu, pytała, czy przypadkiem nie zabrałam kotka ze sobą na zajęcia, bo tak była cicha. Na chwilę tylko wcześnie rano wybiegła na korytarz i zamiauczała bardzo zawodząc, ale w pokoju już siedzi spokojnie.

Jestem pełna optymizmu, że przynajmniej tę przeprwawę i nowy rozdział przygotowałam na tyle dobrze, że teraz pójdzie z górki. W przerwach obiadowych chodzę na długie spacery i napawam się krajobrazami nadrzecznymi.

Już udaje mi się spać spokojnie, przesypiam bez problemu noce.

Idzie nowe. Trudne, intensywne, ale czuję się coraz silniejsza i liczę, że to ogarnę.

Subscribe
Powiadom o
guest
24 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
MaB

Czemu kicia ma na imię Mozart? Czy to Twój ulubiony kompozytor?
Pozdrawiam cieplutko.

Annette ;-)

To nie kobiety noszą imię samochodu, tylko samochód został nazwany imieniem kobiety, ale pewnie to wiesz.

Merceda – imię żeńskie, pochodzi od wyrażenia [Maria] de las Mercedes (po polsku łaski pełna, a chodzi o Matkę Boską). Od imienia Mercédès Jellinek, córki Emila Jellinka, generalnego przedstawiciela firmy Daimler, pochodzi nazwa marki samochodów Mercedes.

Pozdrawiam 🙂

anabell

Dasz radę!!!! A Mozart się szybko przyzwyczai. Odporna kiciula, nawet mnie wytrzymała.

jotka

Pewnie, że dasz radę, skoro już lepiej śpisz, to jest dobry znak, a Mozart Ci kibicuje i daje przykład, że wszystko i wszędzie można!
Powodzenia we wszystkim!

Jael

Obie dajecie radę.
Podoba mi się ta nadrzeczna zabudowa.

Jael

Pomyślane… Jak u nas paraliżują miasto jakimiś wydarzeniami, pracodawca nie ma litości, jak nie możesz przyjechać do pracy, bo to fizycznie niemożliwe, chyba że samolotem… Dwa razy miałam sytuację (gdzie indziej wtedy pracowałam), zamknęli całe moje osiedle i całe centrum, nie mogłam się wydostać. Udało się jakoś obwodnicą dojechać, ale dwa razy dłużej jechałam. Gdybym nie miała samochodu, to nie wiem jak, chyba pieszo.

Nitager

Pozazdrościć. Silna osoba z Ciebie. Ja przy każdej większej zmianie mam po dwie depresje, trzy załamania nerwowe cały czas przewiduję wszystko, co najgorsze. Wystarczy niespodziewana delegacja, a ja już zabieram się za pisanie testamentu.

Teatralna

O kurcze Iw a byłam pewna że zostawiłam komentarz. Też myślę że bardzo dobrze sobie radzisz sama z Mozartem😀 aż za dobrze kochana. Kotek już pewnie się oswoił i z górki. A Ty zapewne wpadniesz w dobrze znane ci koleiny i …zapomnisz. zajmiesz się swoimi sprawami które cię interesują i …dobrze że śpisz. W razie co polecam melatoninę. Ściskam

PKanalia

przecież to podróżniczka, więc świetnie się wszędzie adaptuje, wszędzie szybko staje się „tutejsza”, więc luz…
a za to ja teraz wyjeżdżam, ale koty zostają pod opieką swoich, więc też luz, choć dwa (Kudłaty i Czarny) może trochę potęsknią, bo są akurat do mnie centralnie przywiązane, tylko zanim się z tym rozkręcą, to będę z powrotem, to tylko tydzień, a biorąc pod uwagę, że zima i dużo śpią w domu, to jeszcze krócej im zejdzie…
p.jzns 🙂

Piotr

Koty są ostroźne ale za to się szybko dostosowywują. Ja też mam takiego mruczącego „pingwinka” i nazywa się Filo. Ciekawi mnie jaki był ten jeżyk programowania i przy okazji Dzięki za komentarz do Social Algorytmy

Ania

Wspaniale, że podjęłaś te nowe wyzwania, zarówno w sferze nauki, jak i w życiu z Kicią. To fascynujące śledzić Twoje doświadczenia z pierwszymi dniami Mozarta 🙂 Twoje umiejętności opowiadania sprawiają, że każdy moment nabiera głębokiego znaczenia. Trzymam kciuki za pomyślność i harmonię w nowym rozdziale Twojego życia 🙂 pozdrawiam serdecznie i cieplutko choć u mnie okropne mrozy 😉

Marta

Świetne imię dla kocura. Moje mają na imiona: Cactus i Smudge (dziewucha). Kiedyś odwiedzę Bremen, bo jest tam wiatrak, ale nie tylko dlatego. Wiem, ze to piękne miasto.

24
0
Would love your thoughts, please comment.x