Blog

Na stancji u wujka Konrada

1 maja 2017
Wiedząc, że sama mam gdzie mieszkać, a kici też znalazłam bezpieczną stancję, jechałam do Polski już o wiele spokojniejsza. 
Do Polski jechałam we wtorek. Po przejechaniu 1000 km pojechałam z koteczką zgodnie z opowieścią podróżną prosto na stancję do wujka Konrada. Dotarłam około 23 w nocy, wnieśliśmy wszystkie rzeczy kotka na górę (3 piętro bez windy) po czym wypuściliśmy Mozarta z kontenerka.
I tu przeżyłam wielkie pozytywne zaskoczenie. Kicia poczuła się w jego kawalerce jak u siebie! Nie mogłam się nacieszyć, jak szybko rzuciła się do jedzenia, wody, a po chwili już ocierała się o jego nogę.

Niedługo, tak jakby wiedziała, że będę ją musiała tam zostawić, zaczęła zajmować się obczajaniem kątów i parapetów.
Zostawiłam razem z kicią też całe jej wyposażenie, jedzenie kuwetę, jej posłanie i kocie miski.
Nie mogłam jednak zostać tam z nią za długo, bo następnego dnia wszyscy musieli iść do pracy: Konrad, ja i moja przyjaciółka, do której jeszcze musiałam pojechać.
Zebrałam się więc tuż po północy, kicia ledwo się odwróciła za mną i grzecznie została u wujka Konrada.
Do przyjaciółki dotarłam późno w nocy, niestety wyciągnęłam z łóżka ją i jej partnera, który pomagał mi wnosić rzeczy. Spotkanie po długich miesiącach niewidzenia nie mogło więc zakończyć się pogaduchami. Na te przyszło nam jeszcze trochę poczekać.
Następnego dnia, czyli w środę, musiałam iść na zlecenie. 
Od Konrada przez cały czas pobytu dostawałam na bieżąco zdjęcia koteczki, żebym wiedziała, że wszystko u niej dobrze.
Wyglądało na to, że kicia dobrze się zaaklimatyzowała, była zadowolona, spokojna, jadła i załatwiała prawidłowo swoje wszystkie potrzeby fizjologiczne.
W następne dni nie zawsze wszystko było tak dobrze, skakała na ogon, groziło, że sobie zrobi krzywdę, więc wędrowała w kaftan bezpieczeństwa, czyli dostawała kołnierz. I tak doczekała do kolejnego punktu programu, czyli wizyty lekarskiej.
W czwartek czekała nas wyprawa do naszej pani dermatolog, ale temu poświęcę osobny wpis.
W piątek 28 kwietnia musiałam odebrać kicię od wujka Konrada. Minęły dwa tygodnie, a on spędza majówkę ze swoją dziewczyną i w tym czasie nie mogłam go więcej obciążać koteczką. Zresztą już bardzo za nią tęskniłam, w ubiegłą niedzielę nawet byłam u nich, czyli u wujka Konrada i kici w odwiedzinach. Ależ była radość!
Konrad, jeszcze raz wielkie dzięki za wszystko!!!

c.d.n. zapewne jeszcze dziś późnym wieczorem, jak szaleć to szaleć!
Subscribe
Powiadom o
guest
6 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Anna Maria P.

No faktycznie, poszlas po calosci, po bandzie i bez trzymanki.
Czekam na ciag dalszy.

Annette ;-)

Najważniejsze, że wujek Konrad przypadł kici do gustu.

Margarithes

Odrobiłam wszystkie zaległości w czytaniu postów, kiss kiss i głaski dla Mozarta i ucałowania dla Ciebie Iw 🙂

6
0
Would love your thoughts, please comment.x