NIEDZIENNIK
Nie wypada mi tego wpisu nazwać dziennikiem, bo dziennik wymaga codziennych wpisów. Mam chęć do tego wrócić, ale póki co napawam się życiem offline, w całym tego słowa znaczeniu. Jest real – jest życie. Bardziej uchwytne, prawdziwe, napełnione widokami, zapachami, odczuciami i emocjami bardziej, niż jakikolwiek wirtualny hologram!
MÓJ CZAS
Czuję wiatr we włosach jeżdżąc na rowerze, albo spacerując nad morzem. Sunę po szosach, przeskakuję po korzeniach na leśnych ścieżkach, albo przenoszę rower przez przewrócone drzewa. Czuję życie, słońce, wiatr i słyszę las, ptaki i szum drzew. Nic mnie nie zatrzymuje oprócz własnej siły mięśni i pragnienia wody. Napełniam regularnie bidon i jadę dalej. Podziwiam albo po prostu rejestruję widoki. Czasem przysiadam, robię zdjęcia, pykam foty czy jak to chcesz nazwać.
Na razie byłam w Toruniu i Trójmieście, czyli w Gdańsku i Sopocie i było pięknie w obu. Także moje miasto Warszawę przemierzam szlakami rowerowymi i ścieżkami spacerowymi.
NA CO NIE TRACĘ CZASU
Nie mam czasu na gotowanie, chodzę na gotowe. W domu jestem tylko po to, żeby zrobić pranie i się zregenerować, przepakować i jechać dalej. Nauczyłam się demontować i zakładać z powrotem przednie koło, ale na przyszłość jednak będę montować bagażnik rowerowy z tyłu, bo te demontaże powodują jednak czasem, że nie wszystko w rowerze jest do końca spasowane.
SERWIS ROWEROWY I NIE TYLKO
Dobrze, że obok mam świetny serwis rowerowy. Rozmawiam sobie często na różne tematy z Panem z serwisu. Czasem po prostu o życiu, o stylu życia. Jest teraz w ketozie, dużo schudł i czuje się świetnie, poleca mi podcasty na ten temat…. Kto wie, poczytam, posłucham, obejrzę. Bez przygotowania nie zmieniam stylu życia.
A mój styl życia jak na razie bardzo mi się podoba.
O Toruniu, Gdańsku i Sopocie jeszcze będzie. Dziś pokażę Wam tylko wybrane z setek zdjęcia z Instagrama.
Z Torunia, gdzie zwiedziliśmy Zamek Krzyżacki.
Z Gdańska, tu akurat przepiękna ściana z winami. I to, które piłam jako drink powitalny: białe wytrawne, jak zwykle.
A tu próbowałam uchwycić najlepiej jak się dało fasadę Teatru Baj, niesamowita drewniana płaszczyzna niby teatru kukiełkowego w dużym formacie. I ten zegar z boku budynku… Warto to zobaczyć na żywo, wygląda jeszcze sto razy lepiej niż na zdjęciach!
A taki piękny zakątek (Oczko wodne) powstał w Mazowieckim Parku Krajobrazowym koło mnie w Warszawie. Bywałam nad tym oczkiem w czasach, kiedy brzegi były dzikie. Teraz są ładnie zagospodarowane, powstały pomosty, mostki, ścieżki i domki oraz ławeczki i inne formacje, żeby można było wygodnie sobie usiąść. Z jednej strony dojazd wygodny, łatwo tam dotrzeć nawet starszym i mniej sprawnym osobom.
Przede mną kolejne miejsca, a więcej o tym, co zobaczyłam w Toruniu i Trójmieście wkrótce.
Może jeszcze jeden motyw z Torunia na zakończenie, auto stało sobie przed tutejszym sex-shopem ze znaczącym hasłem życiowym: NEVER GIVE UP!
Miłych wakacji! Trzymaj się tam Człowieku, niezależnie od tego, jak jest dziś. Nawet jeśli to nie jest najlepszy z Twoich dni, to pamiętaj, nadejdzie jeszcze dzień, w którym to, co teraz czujesz odejdzie w niepamięć i będziesz się czuł/-a cudownie i niesamowicie, wypoczęta, zadowolona, szczęśliwa!
A może już teraz tak się czujesz. Jeśli tak, rozkoszuj się tym pięknem, zapisz je w sobie, żeby mieć do czego wracać w gorsze dni. Tak jak ja to teraz robię.
O, kochana, czerpiesz pełnymi garściami, więc blogowisko zostaw na deszczowe dni.
W Toruniu też niedawno byliśmy:-)
Odliczam dni do emerytury, a potem wieczne wakacje!
udanego zwiedzania!!!
Blogi są dobrym miejscem do czytania, kiedy na dworze pada, ale przy takiej pogodzie i tylu wycieczkach jakoś mnie wcale faktycznie nie ciągnęło do komputera 🙂
Fajna musi być świadomość oczekiwania na moment, że teraz to już tylko wakacje! :))
Dobry czas – to mało powiedziane.
Doskonały! :)))
Ty sama wiesz, ile daje błąkanie się po drogach, bezdrożach, zwiedzanie, zbieranie wrażeń na żywo! 🙂
Oczywiście. 🙂
Toruń zawsze „przelatywałam” w drodze, poza jednym razem, gdy dostaliśmy wiadomość, że właśnie tam mamy odebrać samochód. A Trójmiasto przez kilka dobrych lat (chyba z 10) było miejscem moich każdych wakacji. Mieszkałam wtedy w Gdyni, ale całe Trójmiasto „miałam obcykane”. Zwiedzaj, zwiedzaj, tego co zobaczymy nikt nam nie odbierze! Serdeczności posyłam;)
Ja byłam w Toruniu wiele lat temu, prawie już nie pamiętałam, jak tam ładnie 🙂
Trójmiasto natomiast uwielbiam, znam głównie Gdańsk, tym razem odwiedziliśmy Sopot i Gdańsk. Na Gdynię przyjdzie czas może innym razem.
Zwiedzam, bo tych wrażeń nikt mi nie zabierze!
Całusy Anabell
czyli jesteś w kraju tutejszym, czy byłaś ?? no i powiedz czy z boku na wakacjach nie wygląda on miło, wygodnie ?? i kto by pomyślał, że tu taka chujoza … zrobiłaś sobie wolne? miniwakacje?? ech, fajnie masz. Zachiwanie mieszkania w Warszawie, to dobry pomysł, choć pewnie utrzymanie kłopotliwe, masz bazę wypadową. Na razie na słowo dieta reaguje wymiotami 😉 ściskam fajne zdjęcia a Ty jak bywalczyni siłowni wyglądasz )) znaczy silnie, zdrowo i seksownie.
Jestem w kraju tutejszym, w Warszawie, tak w moim mieszkaniu, które nadal mam. Utrzymanie go wcale nie jest kłopotliwe, od kiedy je wykończyłam i zawsze mogę tu przyjechać, bo mam tu wszystko co niezbędne plus rzeczy osobiste. Trochę kosztuje, ale więcej by mnie kosztował wynajem hotelu za każdym razem i większy to byłby kłopot. Chociaż za jakiś czas pewnie zmienię na coś w Niemczech. Ale póki co jest mi tu dobrze i wygodnie. 🙂 Słowo dieta generalnie wywołuje emocje, kiedy myślimy o tym jako o jakimś etapie wyrzeczeń. Jeśli myślimy o tym, jako o stylu życia, a jak już tak… Czytaj więcej »
Ależ pełen radości życia wpis – trzymaj tak dalej. Urzekł mnie teatr Baj i jego zegar. Pozdrawiam 🙂
Mam nadzieję, że energia się udziela! 🙂
A Teatr Baj faktycznie niesamowity – nieporównywalny do niczego, co widziałam wcześniej.
Też Cię pozdrawiam i serdeczności przesyłam Annette! 🙂
to jest wspaniałe i ja to suportuję, ale muszę zapytać…
zresztą wiesz, o kogo…
rzecz jasna wiem, że ma wszystko zabezpieczone, ale powiedzmy, że mnie to ciekawi, tak kontrolnie…
p.jzns 🙂
Bardzo mi miło, że suportujesz Piotr :)))
A Mozarta pięknie się miewa, doskonale funkcjonuje czy to u mnie, czy u Mamy, gdzie bywa podczas moich wyjazdów.
Dziś zaliczony poranny rozruch, leżenie na stoliczku na balkonie. Teraz tradycyjnie, jak to po śniadaniu myk i leżenie pod kocykiem przez następne kilka godzin.
I dobrze jej z tym :))))
Pozdrowienia serdeczne!
Iwonko,miło się na Ciebie patrzy i super się czyta,oczywiście.Też jestem fanką roweru,więc bardzo rozumiem tę przyjemność.I też nie myślę o sposobie odżywiania się jako o diecie,a raczej o stylu życia.Żyjemy w kulturze wszechobecnego jedzenia i na początek może trochę trzeba wlozyć wysiłku w to,by się od tych niezdrowych nawyków odczepić:)) Ale da się:)) Pozdrawiam serdecznie.
Witaj Ewo,
masz rację, że to wymaga czasem trochę wysiłku i pracy myślowej, żeby odczepić się czy też nie ulegać kulturze wszechobecnego nawet nie jedzenia żeby utrzymać zdrowie i dobre samopoczucie, tylko żarcia, żeby zaspokoić absolutnie każdą zachciankę.
Ale nie tylko da się, ale potem też kiedy już się człowiek nauczy inaczej, to chce się żyć czując się dobrze, zdrowo, a nie mając ciągle jakieś problemy.
Rower to moja radość – w tej chwili codzienna! 🙂
Pozdrowienia serdeczne!
Trzeba sobie zafundować offline od czasu do czasu. To zdrowe!
Oj dobrze mi z tym aż tak, że chwilowo kompletnie nie mam weny na pisanie Nitagerze :)))