My kobiety najczęściej mamy naturalny talent do wicia gniazda, urządzania się, dobierania tego z tamtym, a na tle tamtego ustawiania jeszcze innego czegoś. Chociaż znam i męskie przypadki takiego talentu. Z kolei ja każdemu miejscu nadaję swój szczególny charakter, remontując je i przystosowując jak najlepiej do swoich potrzeb. Widzę też, że to coraz częściej spotykany trend, podziwiam wiele stron, gdzie pokazuje się, jak urządzane są polskie wnętrza i czuję dumę, że mamy tak dobry gust.
Jeśli chodzi o mnie, w domu lubię się regenerować, celebrować moje małe przyjemności, odpoczywać i być u siebie.
Nie cieszą mnie nawet najlepsze wakacje w pięknym miejscu, jeśli z tych wakacji musiałabym wracać do brzydkiego, nieprzytulnego mieszkania, nie pasującego do mojego stylu życia i odbierającego mi chęć do życia.
Znam wielu ludzi, którzy wolą wyjeżdżać co roku na bogato na wakacje, niż zainwestować w swój dom. W porządku, jeśli takie mają priorytety. Ale moje są inne.
Na wakacjach niepotrzebne mi są luksusy. Już same wakacje są luksusem, w obecnych czasach wybranie sobie pięknego lokum za niewygórowaną cenę nie jest już trudne.
Poza tym udawanie przez tydzień czy dwa królewny, a potem powrót do smutnej rzeczywistości nie leży jakoś w moim systemie wartości.
Dlatego wybieram takie miejsca, które pozwalają mi wygodnie odpocząć, coś zwiedzić lub nacieszyć się wolnością.
A najważniejsze i tak zawsze pozostaje miejsce, w którym mieszkam, bo to tam zawsze wracam, żeby poczuć siłę i naładować akumulatory.
Wracając do mieszkania. Nie od pierwszej chwili zachwyciła mnie perspektywa zamieszkania w tym miejscu, szukałam nawet domu do wynajęcia, ale dla jednej osoby to naprawdę zbytek. Postanowiłam więc nie marudzić i przystosować się do tego, co wybrałam.
Od pewnego czasu staram się nie uprzedzać z góry. Robię swoje, odczekuję. Próbuję zrobić co się da, żeby poczuć się dobrze w nowym miejscu.
To mieszkanie przekonało mnie swoim położeniem i rozkładem pomieszczeń.
Poczułam tam też od razu dobrą energię.
A po odnowieniu ścian jest już znacznie bardziej moje.
Po raz pierwszy od przyjazdu do Niemiec na regale w pokoju dziennym stanął mój słoń na szczęście podarowany przez przyjaciółkę kilka lat temu.
Co najważniejsze, my obie, i ja i kicia, zaakceptowałyśmy to mieszkanie.
Na zdjęciu powyżej widzicie odprężonego kota śpiącego na swoim stałym miejscu na znanej mu wersalce, którą pamięta z naszego poprzedniego domu.
Posiadaczom fejsbuka pokazałam już kilka motywów z kotkiem, ale nie wszyscy używają, więc podzielę się z Wami paroma zdjęciami, które widzieliście też na fejsie.
Albo i zupełnie nowymi, bo chwilowo nie pamiętam, co gdzie już było. Najwyżej przeskrolujcie dalej. :)Kicia świetnie się odnajduje na balkonie z siatką. Nie próbuje jej pokonywać. Siatka jest dość kiepsko umocowana u dołu, więc w planach mam wymianę, póki co nie było odpowiedniej w sklepie, muszę dokupić i zamocować. Ale i ta spełnia swoją funkcję.
Tutaj widać, że opiera się głównie o poręcz fotela. Czasem nawet na niej staje.
Dodam, że Mozart bardzo mi pomagała w rozpakowywaniu.
Tylko chwilami była rozczarowana, że nie dostawała nic do miski na wyższym piętrze.
Co do mnie cieszy mnie już porządek w kuchni i to, że mam gdzie ustawić mój ekspres do kawy. Bo z kuchni i sypialni człowiek w sumie najwięcej korzysta.
To miłe uczucie, kiedy ma się to jakoś poukładane.
Cieszy mnie też, że tuż obok mam takie widoki.
A jeszcze odrobinę dalej takie. Tu akurat dobija do brzegu prom z Nordenham.
W porcie, kilometr czy półtora dalej słońce zachodzi na tle tutejszego znaku rozpoznawczego.
Otwieram właśnie nową kartę mojego losu, nie wiem jeszcze, co będzie dalej.
Wkładam dużo energii w to, żeby rozwinąć skrzydła, nie uronić tej szansy i żebym potem nie żałowała, że ją zmarnowałam.
Wiem, zalatuje Coehlo, ale tak to właśnie czuję.
Jeśli macie ochotę, napiszcie mi, co dla Was jest ważne, jeśli musicie wybierać? Dom, czy lepiej wakacje w pięknych albo egzotycznych miejscach? A może obie rzeczy, ale jedna jednak ma priorytet?
Iwona, juz starozytni zauwazyli, ze "de gustibus non est disputandum" i kazdy wije swoje gniazdo na swoj wlasny sposob, a nie wedlug zurnali mieszkaniowych. Przede wszystkim zas wedlug swoich mozliwosci finansowych, o czym zdajesz sie zapominac. Pewnie, ze lepiej bym sie czula na przestrzeni co najmniej dwa razy wiekszej niz mam do dyspozycji, ale mnie na to nie stac. Wakacje? A co to jest? Nie stac mnie na wyjazdy, a poza tym mam zwierzeta, ktore trzeba brac pod uwage albo ze soba. Pozostaje wiec w swoim niewielkim i ciasnym mieszkanku, ktore urzadzilam wedlug potrzeb i mozliwosci, nie wyjezdzajac na urlopy.… Czytaj więcej »
Dzień dobry Aniu, nie ma to jak wstać rano i przeczytać pełen pouczających słów komentarz od koleżanki blogowej znanej od lat. Ale dobrze, w końcu nie musimy sobie tylko kadzić, czasem odrobina różnicy zdań nie zaszkodzi.Nie będę narzekać, że po ostatnich wydarzeniach mam sczyszczone konto, bo taki był mój wybór a jednocześnie jedyna możliwość.Nie będę narzekać, że nie mam tu żadnych znajomych, ani że moi znajomi w Polsce też nie mogli mi pomóc wydatnie przy noszeniu kartonów i przeprowadzce międzynarodowej, bo to było po prosto niewykonalne. Jeśli myślisz inaczej, to napisz, jak pomagali Tobie znajomi z Polski, bo chyba przeoczyłam… Czytaj więcej »
No wlasnie, ja zas czulam sie niejako pouczana, jak robic remonty, organizowac przeprowadzki, kupowac/wynajmowac mieszkania i takie tam. Zupelnie nie biorac pod uwage, ze sa ludzie, ktorzy latami zyja na odkupionych meblach albo odziedziczonych po prababci starociach, choc chcieliby miec nowe, ale zarabiaja niewiele/maja dzieci/zobowiazania kredytowe/czy co tam jeszcze, a na urlopie nie byli nie od dwoch, a od kilkunastu lat. Ich na pewno nie stac na Panawiesia, sami zakasuja rekawy i robia sami jak umieja, lepiej lub gorzej. I potem tam mieszkaja, sa na swoj sposob szczesliwi, choc mieszkanie pozostawia wiele do zyczenia. I nawet jesli wieszaja na krzywo… Czytaj więcej »
Aniu, chyba jeszcze nie było sytuacji, żebym wpadła do Ciebie na Twojego bloga, żeby Cię pouczać, jak robić cokolwiek.Jestem jak najbardziej za urządzaniem się według swoich możliwości, a nie na kredyt. I cieszenia się z tego, że się ma dach nad głową, wieszania kiczowatych makatek czy układania bukietów ze sztucznych kwiatków. I nigdzie z moich tekstów nie wynika, żebym kogoś pouczała.Podobnie jak nie wymagam od kogokolwiek, żeby jeździł lub nie jeździł na remonty. Ale muszę przyznać, że Twoja postawa pełna oburzenia, że ktoś może, a Ty nie możesz daje do myślenia. I wcale się nie dziwię uwagom poniżej o frustracji.Dziwię… Czytaj więcej »
Oczywiście nie jeździł na remonty, tylko na wakacje, a robił remonty.
Iwona, mnie naprawde niczego nie brakuje, wbrew temu, co Ci sie wydaje. Nie punktuje Twoich wydatkow, rozumiem, ze nie mialas specjalnie innego wyjscia. Nie zazdroszcze, zeby byla jasnosc, a ciesze sie razem z Toba, choc pewnie trudno Ci w to uwierzyc. Jedyne, co mnie upija to to, ze zatrudnianie firm do remontow czy przeprowadzki uwazasz za cos tak normalnego, bylas nawet zdziwiona, kiedy pisalam, ze nam pomagali znajomi i nie chcieli za to nic wzamian. Chcialam Ci tylko uswiadomic, ze sa ludzie, dla ktorych nie sa to rzeczy zrozumiale same przez sie. Jesli z tego wszystkiego wysnulas jeden jedyny wniosek,… Czytaj więcej »
Jakoś ta radość razem ze mną nie przebija z Twoich wypowiedzi. Za to przebija szukanie różnic, zamiast podobieństw. Fajnie, że masz znajomych, którzy Ci pomagają, fajnie, że masz rodzinę, z którą możesz spędzać czas – ja tak wyrażam moją radość z tego, co Ty masz. Może dlatego trudno mi zrozumieć, że się nie rozumiemy, ale jak widać język nie zawsze jest tak giętki. A ja nie muszę wszystkiego rozumieć, nawet tego, że wydaje Ci się, że wiesz lepiej, jak ja pojmuję świat, wiesz, kto się mieści w moim świecie i pojmowaniu świata i parę innych wypowiedzi. Na tym zakończę przynajmniej… Czytaj więcej »
Bardzo ważne rzeczy piszesz. Drobiazgi i rytuały stanowią o klimacie domu, nawet lekki bałagan, który robimy ma znaczenie, bo to nasz bałagan.
Byłam u koleżanki, która jest minimalistka i zrobiła remont ze zmiana mebli. Ładnie, ale czułam sie jak na wystawie w Ikei, a nawet gorzej, bo aranżacje w Ikei są bardziej przytulne.
Podróże czy dom, pytasz. Gdybym miała dość kasy, to jedno i drugie, ale gdybym miała wybrać, to najpierw przytulne gniazdko, potem podróże, ale znam ludzi, którzy wynajmują byle co, a podróżują kilka razy w roku,inni inwestują w coraz droższe auta i mieszkają kątem u rodziców – ich wybór.
Właśnie tak, drobiazgi tworzą nasze życie. Przynajmniej ja też tak mam.W pierwszych dwóch dniach w tym mieszkaniu, kiedy jeszcze wszędzie stały wyłącznie kartony, najchętniej siedziałam na balkonie, bo tylko tam nie stało nic i mogłam zebrać myśli oraz ogarnąć zabałaganioną rzeczywistość.Nie bardzo lubię bibeloty, bo za dużo odkurzania, a ja jestem praktyczna, poza tym nie lubię latać ze ściereczką i ściągać kurz. Ale jeden czy dwa drobiazgi ożywiają wnętrze i sprawiają, że staje się domostwem. Chyba każdy ma inną potrzebę zapełniania otoczenia przedmiotami. Widać ta koleżanka dobrze się czuje tylko w takich niezastawionych wnętrzach. Nota bene bardzo lubię IKEĘ, mam… Czytaj więcej »
Kolejny etap to pozytyw, choćby za tym stały przepłakane godziny i trudne kompromisy. Odrobina nadziei, której na szczęście Ci nie brakuje, odrobina szczęścia, która gdzieś tam przecież się z Tobą odnajdzie i będzie dobrze! Przecież musi być dobrze, nawet jeśli po drodze jakoś się jeszcze pozmienia. A miejsce swoje warto mieć, takie najswojsze! Choćby po to, aby do niego wracać.
Co do pytania – dom ma u mnie pierwszeństwo, ale urlop od czasu do czasu jest mi potrzebny i mojej rodzinie także. Na luksusowe hotele mnie nie stać, ale staramy się, aby urlop był jakoś dla nas szczególny.
W trakcie kiedy płaczę, nie bardzo umiem pisać. Na emocjach jestem roztrzęsiona jak galaretka, poza tym przez łzy nic nie widzę. 🙂 Dlatego pisze, jak już dojdę do siebie i przestaję się trząść. Może dlatego moje wpisy wyglądają, jakbym była robotem do urządzania. A ja jestem człowiekiem z normalnym wrażliwym sercem i duszą, która ma swoje potrzeby. A że najpierw chcę mieć zrealizowane potrzeby podstawowe, jak dach nad głową, to już taka jestem.Bardzo się bałam, jaka to będzie z tym swoim miejscem, teraz już tylko swoim z Mozartem. Tak się bałam, że o tym nawet nie napisałam.Cieszy mnie, kiedy wracam… Czytaj więcej »
Zdecydowanie dom (mieszkanie), zawsze tak bylo, teraz to juz dom nawet koniecznosc bo zdrowia brak na podroze, ale tak jak piszesz wracac z podrozy do domu musi byc przyjemnie i tak bylo w przeszlosci ze bardzo lubilam powroty do wlasnego lozka, w moja ukochana posciel.Mysle ze masz teraz bardzo fajny etap urzadzania sie na nowym i z tym nie musisz sie spieszyc, nawet cala przyjemnosc moze byc w tym robieniu tylko troche kazdego dnia.Poza tym masz wszystkie potrzebne meble a szczegolu to takie drobiazgi ktore powinny cieszyc i niewiele kosztuja. Baw sie urzadzaniem, ciesz, niech Ci sie mieszka kochanie, przytulnie,… Czytaj więcej »
Marigold, ja się tym wszystkim cieszę, naprawdę każdym odrapanym meblem, bo jest mój. I każdym nowym drobiazgiem, bo mogłam (musiałam) go sobie teraz kupić.
Urządzanie mnie będzie cieszyć na dalszym etapie i zamierzam się w tym rozsmakować, w tych wszystkich domowych drobiazgach. Za to teraz mam wyścig z czasem, żeby rozpakować wszystkie rzeczy, konieczne do życia na co dzień.
I tak, wiem, że cała reszta przyjdzie z czasem. 🙂
Podczytuje sobie czasami Twój blog.Po raz pierwszy napiszę.Kiedy przeczytałam,że kolejny raz remontujesz to zupełnie inaczej jak inni komentujący, pomyślałam o kurcze, znowu..I nie uważam,że kolejny raz urządzać mieszkanie to jest fajnie.Tylko nie napiszesz,że jest Ci źle,ciężko zaczynać od początku bo..trzeba zabierać się do pracy a nie do rozczulania się nad sobą.Pomyślałam,kiedy to już się skończą te przymusowe remonty.Zaczęłam czytać Twój blog gdzieś w okolicach wyjazdów do Niemiec i był M.Coś tam poczytałam,że kiedyś był dom,chyba w Warszawie.I zupełnie inaczej jak Anna Maria odebrałam Twój wpis.Po pierwsze -żadna firma przeprowadzkowa nie da tego,co znajomi i rodzina.Tak,nie da nam- żartów,śmiechu czasami wkurzenia… Czytaj więcej »
Witaj na moim blogu Gosiu. Zawsze mnie cieszy, kiedy ujawniają się tacy cisi czytelnicy, o których nie miałam pojęcia, ale których energię wyczuwam czasem :). Dobrze jest wiedzieć, że czyta mnie ktoś podobny do mnie, który mimo że tego nie napisałam, odczytuje właściwie moją sytuację. Bardzo Ci dziękuję, że to napisałaś.Tak, kiedy dotarło do mnie, że czeka mnie kolejny remont, nie podskoczyłam do góry z radości i nie zakrzyknęła hurra, tylko raczej przeklęłam szpetnie. Ale co mi da, że się będę rozczulać. Pana Wiesia znam od tylu lat, że teraz to on mi właściwie zastępuje rodzinę, w tylu sytuacjach już… Czytaj więcej »
Wyczuwam u Ciebie frustrację i negatywne emocje. Każdy ma swoje życie i swoje problemy, swój los. Owszem, można i pewnie trzeba porównywać swoje życie z życiem innych. I ja to robię, to jest normalne.Ale robię to bez frustracji, że ktoś ma większe mieszkanie czy lepszy samochód.
Do ciebie życie też się uśmiecha , trzeba to tylko zauważyć i … oduśmiechnąć się 🙂
Jak zauważyłam Ania odpowiedziała w komentarzu do mnie na Twój komentarz, a zatem go przeczytała.
Ja się chętnie uśmiecham do losu i zauważam wszystkie jego uśmiechy. A jak się czasem zrobię jęcząca i narzekająca, to potem z radością z tego stanu wychodzę. 🙂
Coś poszło nie tak. Po pierwsze , mniej ważne, po wejsciu na blog nie widziałem komentarzy innych osób. Pewnie po temu , że otworzyłem blog z linka ze dwie godziny wcześniej i dałem w zakładki do przeczytania później. A po drugie bardziej ważne, mój komentarz przeznaczony był dla Anny Marii P. a nie dla Autorki. A co do meritum, wszystko dobre aby w miarę. I zwiedzanie, i remont domu. Przeprowadzałem się średnio co dwa – trzy lata, zawsze w inne miejsce, czasem w egzotyczne. Efekt jest taki, że nigdzie nie mamy korzeni mam na myśli znajomych i zasiedziane, ulubione miejsca.Gdybym… Czytaj więcej »
Wydaje mi się, że tych wyborów dokonujemy przez całe życie. Czasem ryzykując poczucie bezpieczeństwa i stabilność, przenosząc się w zupełnie inne miejsce.
Właśnie tak sobie kiedyś wyobrażałam swoje życie, tyle że w jego pierwszej połowie miałam jeszcze dziecko do wychowania, stąd może wybór bardziej stabilnego miejsca do życia. Teraz zaczynam dostrzegać, że wcale nie muszę przez całe życie mieszkać i być w jednym miejscu. Bo dlaczego by nie zmieniać tych miejsc, jeśli zmieni się sytuacja życiowa! :))
Dziękuję za Twoje komentarze, dobrze jest wiedzieć, że czytasz 🙂
Co kraj to obyczaj, co człowiek, to inne potrzeby. Z powodu kalectwa nigdy nie podróżowałam samodzielnie. Jako dziecko i osoba młoda byłam na urlopy dowożona przez opiekunów. Zawsze jednak marzyłam o własnym choćby najmniejszym kącie, gdzie byłabym u siebie. Oczywiście chciałabym ten kąt urządzić po swojemu, według własnych potrzeb, ale muszę brać pod uwagę możliwości finansowe. Wyznaję zasadę "dom jest dla mnie, nie ja dla domu", i to pozwala mi pogodzić się z jednej strony, że nie stać mnie na pewne rzeczy, a z drugiej znosić niedoskonałość posiadanego lokum. Najważniejsze żebyś Ty i Mozart dobrze się czuli w nowym mieszkaniu,… Czytaj więcej »
Zawsze się właśnie zastanawiałam, mijając czasem ludzi na wózkach, jak oni sobie radzą z wyjazdami. I ile to wymaga logistyki i wsparcia od strony rodziny, żeby osoba z inwalidztwem mogła gdzieś wyjechać, coś zobaczyć, ruszyć się z domu.Ostatnio podczas remontu mojego warszawskiego mieszkania pomieszkiwałam w mieszkaniu po starszej pani, gdzie wisiały różne wyszywane obrazki tej pani i jej opiekunki (która mieszkała razem z nią). To też miało swoisty urok. Nie uważam, że w mieszkaniu nie może być miło i ładnie, jeśli jest skromnie. Ważne, żeby było schludnie i wygodnie samym mieszkańcom, to ma priorytet.My z Mozartem dobrze się czujemy na… Czytaj więcej »
Ja akurat jestem w takiej sytuacji, że muszę się całkiem pogodzić z tym, iż mieszkanie jest kompletnie nie w moim stylu, nie te kolory, nie to na półkach itd. Już się przyzwyczaiłam, w końcu 4 lata tam mieszkam. Z wakacjami mam zupełnie inaczej, znajomi się śmieją, że lubię sobie na ten czas pogorszyć warunki. Chodzi o to, że spartańskie wakacje sprawiają, że jestem szczęśliwa. Wyjeżdżam zwykle bez elektroniki (mam tylko aparat), z najpotrzebniejszymi rzeczami w plecaku i to wszystko. A pokój ma mi gwarantować sen i prysznic. Jestem chyba najmniej wymagającym gościem na świecie. ^_^ Widziałam raz czy dwa dom… Czytaj więcej »
Aniu, Ty jesteś takim wagabundą, jakim ja chciałam być… Dość długo. Ale potem urodziłam córkę i mi się przestawiły priorytety. Jakoś tak samo z siebie ważne się stało, żeby córka miała stabilnie, ten sam dom przez wiele lat, bo świeże powietrze i las niedaleko. I kawałek własnego ogrodu.U mnie stoi niewiele zbieraczy kurzu, bo nie przepadam za lataniem ze ściereczką.Ale kilka ważnych dla mnie rzeczy lubię mieć przy sobie.Tak jak ten słonik :).Tak częste wyjazdu dla mnie nie są możliwe, bo mam kicię, i na razie jeszcze nie zorganizowałam się aż tak, żeby móc z nią wyjeżdżać wszędzie. Ale w… Czytaj więcej »
Też nie przepadam za lataniem ze ściereczką i uznałam, że nie będę tego robić, mimo iż jakieś tam rzeczy stoją. Nie chciałam, nie moje.
Własnie między innymi dlatego też, nie zamierzam mieć zwierząt. Mąż chce psa i wielki dom…
Wywołać zdjęcia to bym chciała. Takie wielki album ze zdjęciami papierowymi mieć. Ale mam tego tak dużo, że poległabym w kosztach.
A teraz uciekam, Wagabunda leci dalej w trasę 😉
Obie rzeczy, bo obu nie mam 🙂 Mało podróżowałam, więc mi tęskno do nieznanych miejsc, ale z drugiej strony chciałabym mieć swoje wymarzone, swoje wychuchane gniazdko. Kiedy już będę je mieć, będzie problem z podróżowaniem, bo może z kotem nie jest to trudne, ale chciałabym też mieć Okruszka (albo dwa). A jednak z psami, zwłaszcza takimi, nie wszędzie przyjmą. Tak że jest co rozkminiać 🙂
W sytuacji, kiedy posiada się zwierzęta, faktycznie trudno jest wyjeżdżać, chociaż to już się zmienia, są kwatery przystosowane dla posiadaczy zwierząt. Wystarczy poszukać, podzwonić. Życzę Ci przede wszystkim tego wymarzonego domku, bo wiem jak na niego czekasz, ale i wyjazdy są bardzo budujące.
Ja się już tyle najeździłam, że powinnam mieć dość, a i tak dalej lubię popatrzeć na nieznane tereny, pozwiedzać i pooglądać 🙂
Ja sie sklaniam ku powiedzeniu: Jak sie nie ma co sie lubi, to sie lubi co sie ma.Lubie stalosc. Nie lubie remontow. Wole cos zupelnie nowego jak juz maja byc zmiany. Mam na mysli juz cos gotowego. Lubie podrozowac i urlopy tez lubie spedzac gdzies tam. Z wiekiem jednak zaczynam bardziej doceniac to, co mam w zasiegu reki i dlugo sie zastanawiam czy wybrac sie za morze czy za ocean. Waze plusy i minusy bardzo dokladnie. Do drobnostek w gniazdku tez zaczynam podchodzic inaczej niz jakies 10 lat temu. Po co mi to? Moge funkconowac zupelnie wygodnie bez tych pierdulek,… Czytaj więcej »
Dodatek.Czytam jeszcze raz zarowno wpis jak i komentarze. Wychodzi mi na to, ze i ten wpis, Iw, jest tez takim komentarzem do tego co obecnie robisz czyli urzadzasz na nowo mieszkania-domy. Wg mnie mieszkanie moze byc 'domem', nawet pokoj w hotelu moze spelniac chwilowa funkcje domu. To cos gdzie czlowiek moze wrocic z ulicy, moze poczuc cieplo, sytosc, bezpieczny sen. Reszta do tylko dodatki.I tutaj cos mi sie nie zgadza. W krotkim czasie robisz wiele remontow i tworzysz 'dom' po swojemu. Dlaczego robisz to tak ciagle. Nie wierze, ze to lubisz czy robisz remonty przed sprzedaza. Raczej to okolicznosci zycia… Czytaj więcej »
Mój telewizor w nowym mieszkaniu w Niemczech też stoi i zbiera kurz, bo na razie nie odbieram żadnych programów. Chyba jest przestarzały albo jakiś dekoder muszę mu dokupić. Jakoś mi się tylko nie spieszy. Wystarcza mi radio i muzyka na razie.Z czasem coś pewnie sobie zorganizuję. Polskiej telewizji mi na przykład zupełnie nie brakuje. No ale niemiecką warto by czasem pooglądać, żeby mieć orientację, co się dzieje. Z czasem pewnie wykupię abonament.Nowinki techniczne cieszą max. tydzień – miesiąc, masz rację.Przy okazji przeprowadzki i tej, i poprzedniej, nie miałam czasu na redukcję swoich rzeczy, bo tak się życie ułożyło. Ale teraz… Czytaj więcej »
Przed południem zaczęłam wpisywać komentarz i… szlag trafił Internet. A chciałam dać wyraz zachwytowi nad balkonowym stoliczkiem mozaikowym w cudnej kolorystyce.
Szkoda, bo więcej bym chętnie poczytała od Ciebie. 🙂
A stoliczek pokochałam błyskawiczną miłością i jak jeszcze zobaczyłam, że jest w promocji, wyszłam z nim od razu ze sklepu jeszcze w czasie trwania remontu. I też nie przestaję się zachwycać. 🙂
p.s. U Ciebie na blogu dość dużo jest takiej ceramiki z Marakeszu i innych miejsc, a ja od dawna sobie marzyłam, że kiedyś taki okrągły stoliczek na balkon kupię. No więc teraz znalazłam 🙂
Każde nowe miejsce zamieszkania należy oswoić. Pamiętasz mniej więcej mój pokój w Warszawie. Tu przyjechał z nami tylko pokój męża, ja zostałam przesadzona na nową grządkę. Mieszkanie przez 3 tygodnie na pudłach sprawiło,że było mi już wszystko jedno jakie meble mi tu wstawiła córka, byle się nie potykać o pudła i przestać wszystkiego ciągle szukać. Oswoiłam tę ascetyczna wielce przestrzeń wieszając swoje ulubione obrazy, ustawiając kilka swoich wazonów, robiąc mini galerię swoich prac w "spacerniaku"(przedpokoju, a nawet zdobyłam się na ozdobienie w moim stylu małej "ikejowskiej" szafeczki. Widziałam to Twoje mieszkanie nim się wprowadziłaś i wiesz dobrze co napisałam-jest OK!I… Czytaj więcej »
Doskonale pamiętam, jak przyjechałaś do Niemiec, nie zabierając ze sobą nic z mebli. Powiem Ci, że też bym taka mogła pod warunkiem, że na miejscu ktoś by mi te meble kupił oraz że nie musiałabym tam pracować, a tylko musiałabym jakoś doczekać na możliwość wypakowania się.Czasem się zastanawiam, dlaczego wyglądam na taką zorganizowaną, szczególnie wtedy, kiedy mi się sypią wszystkie terminy i zapominam o różnych rzeczach. Ale może w przeciętnej ląduję nie najgorzej. 🙂Staram się dostrzegać zamiast problemów wyzwania. I nie boję się stawiać im czoła. Może niektórzy odbierają to jako poczucie absolutnej pewności siebie i braku wątpliwości, ale ja… Czytaj więcej »
Annabell, widzę, że wiele przegapiłam. Nie wiedziałam, że nie mieszkasz już w Warszawie. Przyznam jednak, że wiele razy myślałam co u Ciebie słychać. Nieśmiało wracam do prowadzenia bloga, to mam nadzieję, że będę na bieżąco 🙂
Przeczytałam post, przeczytałam komentarze i więcej nic do powiedzenia nie mam. Może to, że należę do grona osób, które w mieszkanie nie inwestują, ale mam nadzieję, że jest to stan przejściowy.
Każdego zajmują inne rzeczy, inne sprawy. Zapewne gdybym była w innej sytuacji, też bym nie urządzała domu czy mieszkania. Życzę zatem, żeby to był u Ciebie stan przejściowy.
Pozdrowienia
Dom ! zdecydowanie:) A oswajam każde miejsce, w którym się zatrzymuję choć na chwilę- hotel,nawet ,jak wspomniała mi koleżanka, z którą sto lat temu jechałam do Bułgarii pociągiem, miałyśmy sypialny dla siebie i podobno ja zrobiłam z niego dom- bo serwetki, ładnie nakryte..hmm nie pamiętam:). Na III roku studiów miałam obóz językowy i mieszkałyśmy w akademiku. Mój pokój stał się ulubionym dla innych, bo było "tak domowo". Tak niewiele czasem trzeba, żeby oswoić przestrzeń.Niezmiennie podziwiam Cię za podejmowanie kolejnych wyzwań remontowych! i chwała Bogu, że angażujesz ludzi do pomocy, bo kręgosłup! Iw, zawsze mnie martwi, że nadwyrężasz go długogodzinną jazdą… Czytaj więcej »
Basiu, to wielki dar umieć urządzić dom w akademiku czy w pociągu, do tego trzeba dobrej ręki.
Ja się czasem sama zastanawiam, jak to się dzieje, że inni mają jakoś tak spokojniej, a nie ciągle zmiany. Ale mnie się akurat tak układa, więc nie narzekam, tylko staram się sprostać wyzwaniom, które mi stawia życie, zamiast poddać się i paść. Też sobie życzę powodzenia w pracy i przyjaciół! 🙂 Więc bardzo dziękuję
Dom jest dla mnie ważniejszy chociaż podróżować też uwielbiam. Jestem pełna podziwu dla Ciebie, że tak sobie poradziłaś ze wszystkim, w dodatku będąc przecież w wielkim stresie… Dziwię się niektórym komentarzom… Tak jak Ci kiedyś pisałam, dobre jest to, że nie musisz już martwić się o Mozart, nikt jej nie napada, jest bezpieczna. A wracając do dyskusji o remontach to ja w tej kwestii dałam plamę. Dwa lata temu remontowałam swoje mieszkanie i mój Pansławek absolutnie nie okazał się tak solidny jak Pan Wiesiek, remont trwał dwa razy dłużej i kosztował dwa razy więcej niż powinien. Jedyne co mnie tłumaczy… Czytaj więcej »
Nie miej do siebie pretensji, zrobiłaś co mogłaś i jak mogłaś najlepiej. Mnie przez wiele lat zawodzili poszczególni majstrowie. Właściwie nie powinnam pozwolić pisać w tak lekceważący sposób o Panu Wiesiu, który za swoje zasługi został właściwie włączony do rodziny. Wszyscy inni mieli w nosie, ile wydam i ile stracę, oraz na jak długo mi wystarczy ten remont. On jeden naprawdę się przejął i jak pracuje, to całym sobą. A ja takich ludzi, a nie tylko ich pracę bardzo doceniam. Sama wiesz, ile Cię nerwów i kasy kosztowało zaufanie do ludzi, którzy Cię zawiedli. Też mam nadzieję, że Twój remont… Czytaj więcej »
Ale śmiesznie wyszło, chciałam napisać, że mam nadzieję, że remont mi starczy na długie lata a nie mąż!
Zrozumiałam dobrze, chociaż mąż też lepiej, żeby wystarczył na dłużej :)))
Tworzenie domu to jedna z przyjemniejszych wg mnie rzeczy 🙂 Póki co dom mam, ale na pewno, będę jeszcze tworzyła inny, a może dwa. Kto to wie… Mam nadzieję, że będę zaglądała częściej, bo jak wspomniałam w komentarzu do Anabell, wróciłam do blogowania, tak przynajmniej mi się zdaję 🙂 Wystartowałam dziś https://czaisiewnas.blogspot.com/. Pozdrawiam
Zawsze z radością zaglądałam na Twoje blogi, bo jesteś obdarzona doskonałym okiem i dostrzegasz piękno w drobiazgach, które umiesz zatrzymywać. Z przyjemnością zajrzę do Ciebie, już wpisuję na listę. Ostatnio nie zawsze mam czas zaglądać do Was, robię to mniej regularnie z uwagi na zabieganie, ale jak wracam, to zawsze staram się nadrabiać to, co przeoczyłam. 🙂 Uściski!
i ja się cieszę 🙂 Dzięki