Dziś przejechałam się trasą z Warszawy do Częstochowy.
Niby wyjechałam wprost na autostradę, ale zaraz potem moja nawigacja (na wszelki wypadek miałam włączonego jeszcze mojego garmina, bo ta samochodowa nie jest dostatecznie aktualna) poniosła mnie na trasę numer 8, z której żeby dojechać do S8, trzeba się było remontowaną jednopasmówką przesuwać w tempie 60-80 km/h.
Namęczyłam się i nadenerwowałam, zawracałam chyba dwa razy, bo nie byłam pewna, czy jadę w dobrą stronę. Kierowcom, którzy mnie otrąbili za to, że jadę wolno, bo próbowałam jednocześnie na postojach przed światłami uruchomić mapę google, żeby mieć dodatkowe wsparcie, bardzo dziękuję za uwagę. Mam Was gdzieś. Było ciemno, nieznana trasa i ja – kompletnie zagubiona gdzieś w galimatiasie zupełnie nie wyglądających na autostrady szos.
Nic nie poradzę, że ten etap był dodatkowo fatalnie oświetlony.
Na szczęście po około 30 km jazdy tuż przy pachołkach lub tuż przy murku, jak to na remontowanej drodze, udało się wyjechać na dwupasmówkę. I dojechać tak w miarę spokojnie, chociaż w deszczu, aż do Częstochowy. Na szczęście przy moich zwyczajowych trasach po tysiąc kilometrów ciurkiem w jedną stronę ta dzisiejsza wydała mi się zwykłym spacerkiem.
Jak widać remonty mnie prześladują: jak nie w mieszkaniu, to na drogach.
Żegnam się z Wami dziś z częstochowskiego hotelu IBIS.
Śniadanie dziś rano jadłam dzięki mojej przyjaciółce wzbogacone o foccacio, jej własnej roboty.
A i do kolacji miałam mleczną bułeczkę, też upieczoną przez przyjaciółkę.
Zgodnie z moją dewizą, której zaczynam się trzymać już od początku tego wyjazdu: jeśli tylko mogę zrobić sobie jedzenie samodzielnie z dostępnych produktów, to tak robię.
Powód? Zdrowsze i wiem, co mam tam w środku.
W ten deseń usmażyłam sobie dziś na przykład kotleciki mielone z warzywami i zjadłam na obiad przed wyjazdem z dodatkiem brązowego ryżu.
Mięso na te kotleciki pani na stoisku zmieliła mi z wybranego kawałka wołowiny.
Od jutra wczesna pobudka i dużo ciekawej pracy. A już dziś przygotowania do pracy i przyjemności, czyli udało mi się zajrzeć na kilka blogów.
W głowie właśnie powstaje mi dość ryzykowna zmiana formuły bloga, głównie pod względem wizualnym, ale to wpłynie na całość, także na teksty. Chcę ją wprowadzić, żeby się znów zmotywować do pisania i zamieszczania więcej postów.
Powoli już ją wprowadzam, ciekawe, czy zauważyliście. 🙂
Wieki całe nie jechałam w tamtym kierunku ale chyba część tej drogi pokonywałam tzw. "gierkówką". Zabij mnie, ale nie zauważyłam. No może to, że zdjęcia są większe i rozdzielają treść.Mnie osobiście do pisania mobilizują głównie same wydarzenia a nie strona wizualna mego bloga. Wiem, że nie jest zbyt interesująca,ale jakoś nie mam ochoty czegoś zmieniać – ciągle coś się zmienia w moim otoczeniu i taka mała stabilizacja jak wciąż ten sam wygląd bloga dobrze na mnie wpływa.Nie lubię jeść w drodze, nie lubię nawet robić postojów. Kolega, były "tirowiec", śmieje się ze mnie że nadaję się na kierowcę TIRa bo… Czytaj więcej »
Podczas jazdy 1000 km czasem też nie czuję się zmęczona od razu. Ale dla równowagi i pilnowania mojej formy jednak wolę się zatrzymać do 200 – 300 km, żeby trochę odetchnąć. Bo chyba Ty nie jeździsz za kierownicą, tylko mąż?
Ja całą trasę pokonuję sama. I czasem jestem zmęczona, daję więc odpocząć oczom i natężonej uwadze. Daje to dobre efekty.
U mnie też ciągle mnóstwo zmian, a na blogu też jednak od czasu do czasu lubię coś zmienić.
Twoje mielone pozdrawiają moje mielone! 🙂 Bo też już robiłam w takich wersjach z warzywami. 🙂
Ty to się najeździsz ….Mnie by się już tak nie chciała, ale młoda jesteś to i masz siły 🙂
Pozdrawiam poniedziałkowo 😉
Większość podróży jest przyjemna i miła. Siły mam, ale też czasem kiedy tej jazdy jest za dużo, muszę się pozbierać, żeby mieć chęci.
Dzięki, aż taka młoda hmmmm to ja chyba nie jestem, ale miło słyszeć 🙂
Nic nie zauwazylam, jakas niekumata chyba jestem 😉
Już niedługo napiszę, a może jeszcze dalej podpytam, czy coś widać. 🙂
Noc, nieznana trasa, roboty drogowe to zmora.
Jedzonko wyglada ciekawie, tez wole takie wlasnej roboty.
Dziś rano w drodze powrotnej pojechałam lepszą trasą, a nie tą podrzędną i było znacznie lepiej.
Mnie takie i lepiej smakuje i lepiej się po nim czuję.
Pozdrowienia
Stale jeżdżę ta trasą, istotnie chwilowo kopią :). A z częstochowskim Ibisem …hm… mam wspomnienia…. hm…
Dziś jechałam lepszą trasą, jakimś cudem mi się udało. 🙂
Ibis w Częstochowie był w porządku, spałam dobrze, byłam krótko, więc to wszystko. 🙂
Takie śniadanko to ja rozumiem. I aż zazdroszczę. A kierowców, przepraszam za słowo, olewaj.
Ano staram się jak najzdrowiej.
Dziś z powrotem jechałam podwójną trasę, prawie 400 km (z Cieszyna) i instynktownie nie zjechałam na Radom, tylko pojechałam lepszą odnogą, czyli dłużej jechałam trasą wyższej klasy chyba, bo oceniam tę podróż jako znacznie bardziej komfortową.
Kierowcy to skomplikowany naród, najczęściej robię to, co mówisz 🙂
Zmiany? Czekamy, czekamy, bo zabrzmiało intrygująco!
Widzę, że nic nie widać, ale może to i dobrze 🙂
Drogi polskie sprawiają, że trzymam się z dala od kółka. Za granicom nie boję się współużytkowników drogi, wiem, że nikt mnie nie strąbi. Kultura i cierpliwość inne.
Zmiany są dobre. Regularnie zmieniam u siebie grafikę, żeby mi się na nowo blog podobał 🙂
Polacy teraz już i tak jeżdżą znacznie lepiej, niż ileś lat temu, ale nasze dwupasmówki zawsze są gorsze od niemieckich trójpasmówek. Tam niemal zawsze jest lewy wolny dla najszybciej jadących. U nas każda wyprzedzająca ciężarówka to problem polegający na zatrzymaniu ruchu kilkunastu pojazdów jadących tym najszybszym pasem na długie minuty, zanim ta ciężarówka wyprzedzi inną ciężarówkę, albo nawet kilka. Jak ja tego nie lubię! 🙂
Grafika na razie zostanie, ale moje podejście do własnych zdjęć nieco się zmieniło.
Uściski 🙂
Ale foccacio nie robi się z fok? Są pod ochroną!
Zapewniam solennie! Żadna foka nie ucierpiała przy pieczeniu tego foccacio! 🙂
Ojojć, te remonty ciągle Ciebie prześladują. Jeździj bezpiecznie po tych drogach a kierowcami się nie przejmuj. Ładne tło, które od razu rzuciło się mi w oko.
Pozdrawiam serdecznie.
Ale ja lubię remonty, potem jest w końcu ładniej. Tyle, że ich zbyt wielkie nagromadzenie na jednostkę, w tym na jednostkę czasu i przestrzeni może być nieco uciążliwe :).
O tym, co zamierzam zmienić, piszę w najnowszym wpisie, zapraszam, jeśli masz ochotę 🙂
Hmmm… Zabij, ale nie widzę, żeby blog się zmienił. Co do nawigacji wszelkiego rodzaju, to czasem potrafią nieźle wyprowadzić w pole.
Blog sam w sobie się nie zmienił, ale ja już nie wymagam od siebie idealnych, dopracowanych zdjęć. W życiu mało co jest idealne 🙂