Blog

Potrzeba wolności i rozwoju

22 lutego 2023

Twórca to taki twór (*hehe), czy też taki człek, któremu zawsze brak tworzenia, jeśli na jakiś czas od niego odejdzie. Wprawdzie w piramidzie Potrzeb Maslowa potrzeby z grupy rozwoju znajdują się na samym szczycie tejże, ale w moim odczuciu nawet w najtrudniejszych czasach wychodziły one przed człowieka i wołały o realizację.

Podobnie jak potrzeba wolności i tożsamości. Oglądamy z moim Naj ostatnio pewien amerykański serial i współczesnych mścicielach żydowskiego Holocoustu (HUNTERS). Dla podkreślenia dramatu tamtych wojennych czasów pokazywane tam są fabularyzowane sceny z obozów koncentracyjnych. Ostatnio scena w której zimą, stojąc na śniegu w Oświęcimiu wychudzeni więźniowie w pasiakach (wyobrażam sobie zawsze, jak im tam strasznie było zimno) grają zamówione przez swoich prześladowców utwory na kilku instrumentach. Jakoś tutaj Żydzi nie wydawali się okupantom wszawym i mniej wartościowym odpadem ludzkości, zasługującym jedynie na utylizację, bo potrafili obudzić ich potrzeby artystyczne…

Wracając do powyższej sceny: jeden z zespołu rzuca przed siebie: teraz albo nigdy i zaczynają grać Nagila Hava …. oczywiście nadzorujący ich niemiecki strażnik wpada we wściekłość i zakazuje im wrzaskiem, żeby przestali grać tę parszywą żydowską muzykę. W odpowiedzi nadal rozbrzmiewa Hava Nagila, drwiąco patrząc prosto w oczy śmiertelnemu wrogiwi wszyscy po kolei umierają od strzału pośrodku głowy, ale nie przerywają grać swojej melodii…. Zresztą przepiękne to granie.

A kiedy pada ostatni muzyk i wydaje się, że teraz już tylko śmierć – przechodzący obok pochód kolejnych więźniów zaczyna nucić Hava Nagila Hava ….

Tak więc czasem potrzeba tworzenia i potrzeba kultury idzie przed innymi potrzebami, ratując w ludziach i człowieczeństwo, nawet wbrew śmierci czy w jej towarzyszeniu.

Warto obrzejrzeć serial / nie tylko dla tej sceny. Ja mam dostęp przez niemiecki Prime, ale może znajdziecie ten serial gdzie indziej.

Przeczytałam przy okazji, że serial ten firmowany przez legendarnego Ala Pacino wzburzył Muzeum Oświęcimskie na tyle, że nazwali go „szkodliwą karykaturą” (link do artykułu) tamtych przeokropnych pełnych bólu i cierpienia czasów. Nie zgodzę się z tą opinią, uważam, że nawet w formie fikcji warto przybliżać współczesnym formy tego, co się wówczas działo na oczach całego świata. Czy dostrzegamy tę dyskretną aluzję do obecnej sytuacji i wojny w Ukrainie? Ja widzę. Najgorzej, kiedy propaganda danego kraju jest tak skuteczna, że wszyscy nadal uznają za właściwe prowadzenie handlu źródłami energii z tym krajem, nie bacząc na okropieństwa, których się dopuszcza prowadząc jednocześnie wyniszczającą wojnę tuż obok nas, niszcząc, gwałcąc i mordując ludzi w kraju tuż obok nas, niwecząc lata pokojowych starań o przywrócenie pokoju na świecie.

Ale wracając do przesłania. Skoro nawet w tak krańcowych warunkach dla ludzi ważniejsza okazała się potrzeba stworzenia aktu symbolicznego oporu, swego rodzaju niezwykle tragicznego happeningu artystycznego, to nie dziwi mnie potrzeba wyrażania swojej własnej twórczości przez nam współczesnych twórców.

Nawet jeśli są nimi tacy twórcy jak my – blogerzy.

I żeby nie wchodzić bardziej w ton patetyczny, bo nie jest on potrzebny, za to polecenie serialu już i owszem, powiem Wam, że bardzo mi brakuje pisania i kontaktu z moim blogowym światem.

Tak się składa, że dzieląc się tutaj wyrywkami mojego życia, staram się zawsze opowiadać głównie o pozytywnych stronach, bo wychodzę z założenia, że jęczenie w sieci na przeciwności losu jedynie przedłuża ich trwanie i przenosi się na innych, czyli moich ulubionych czytelników.

Ale czasem trzeba też może mówić o tym, że nie wszystko, co posiadamy i robimy przychodzi nam tak łatwo, jakby się to mogło niektórym z zewnątrz wydawać.

Ja wiem, że to banał i napisano o tym już całe kilometry książek i artykułów oraz nakręcono setki tysięcy godzin wywiadów i filmów. Ale czasem warto mimo wszystko o tym przypomnieć, bazując na własnych doświadczeniach.

W życiu rzadko kiedy coś NAPRAWDĘ WARTOŚCIOWEGO przychodzi łatwo i szybko. Bywa i tak, ale wtedy często człowiek na to nie przygotowany, traci te dary losu, bo albo przechodzą mu niezauważone, albo wychodzą bokiem, bo nie umie o nie zadbać.

Do czego zmierzam? Ano do tego, że jest mi od jakiegoś czasu cholernie ciężko, bo uczęszczam na studia (choć formalna nazwa to kurs doskonalenia zawodowego) w zakresie IT. Materiał z trzech lat zwykłych studiów musiał się w tym przypadku zmieścić w dwóch latach, z czego pół roku pod koniec szkolenia to praktyka zawodowa w jakiejś firmie. Jak na razie za mną sześć miesięcy intensywnej nauki. W tym czasie jestem w bliskim kontakcie jedynie z moimi bliskimi przyjaciółmi, mamą i córką. Po prostu na coś więcej nie wystarcza czasu.

Za to od razu z góry przepraszam moich przyjaciół i znajomych: wiecie i rozumiecie, dlaczego mam tego czasu tyle, co kot napłakał i dlaczego odzywam się tak rzadko.

Tęsknię za Wami. Tęsknię też za tworzeniem tekstów i oczywiście też za Wami, moimi Czytelnikami i bracią blogową, znaną mi już ponad 14 lat!

Fakty są takie: Nie mam czasu na nic. Ledwo co na jako takie funkcjonowanie na co dzień. Cała energia idzie (ile tylko sił!) w naukę. I wprawdzie IT było od zawsze moim hobby i w wielu rzeczach dawałam sobie nieźle radę, to to jest zupełnie inny poziom nauki. Wybrałam już nawet specjalizację, ale nadal boję się o tym pisać i mówić głośno, bo mam ciągle obawy, czy dam radę.

Ale w tym drżącym z emocji poście już nie będę ukrywać, że teraz już nie ma odwrotu i uczę się na mój pierwszy cząstkowy egzamin, który będzie na dniach.

Sądząc z poprzednich egzaminów mogę mieć albo potwornego pecha, albo szczęście. W zależności od wyboru tematów mam szansę albo na jakieś 75% albo na poniżej 40% punktów. I te wszystkie punkty już się będą liczyły do egzaminu końcowego, i przed którym drżymy wszyscy, nawet ci którzy są naprawdę o wiele lepsi ode mnie. Cała procedura niestety nie jest prosta, bo nadal na egzaminach końcowych bywają pytania, których w ogóle nie było na kursie, ot taki kaprys komisji. Bywają też wyjątkowo wredne zadania i podchwytliwe pytania. Nie mówiąc o człoknach komisji, bo to przecież tylko ludzie.

To teraz wiecie, gdzie jestem, co się ze mną dzieje, kiedy znikam i jak się przeważnie miewam. Generalnie przeważnie każda konfrontacja z tematami, których jeszcze nie opanowałam, wywołuje we mnie silny stres i nieodparte wrażenie: nożeszkur….jasiętegoprzecieżnigdynienauczę!!!!!

Po czym siadam do materiałów, książek, artykułów i videłów na Jutubie i wciągam tę wiedzę na wszelkie możliwe sposoby.

Żałuję, ale na ten moment nie mam żadnej pewności, że mi się to wszystko uda. Chociaż mogę potwierdzić, że jakoś mi to jednak idzie i powoli większośc pojęć przestaje być dla mnie tajemniczymi niezrozumiałymi skrótami angielskimi a jest już pojęciami będącymi elementami pewnej całości.

Ale wiecie, jak to jest, im głębiej w las, tym więcej drzew. A o wszelkich zjawiskach w zakresie IT można tylko powiedzieć, że są niesamowicie szybko aktualizowane.  Wystarczy popatrzeć na niesamowity rozwój gier, sztucznej inteligencji i praktycznie przejścia z papieru na elektroniczne dane niemal we wszystkich dziedzinach życia. I w tym procesie jeszcze intensywniej będziemy jako ludzkość brali udział w kolejnych latach. A ja chcę w tym uczestniczyć aktywnie, a nie tylko jako użytkownik.

To chyba dość na dziś, bo Was nie chcę przerażać jeszcze bardziej, ani zanudzać, a post już wyszedł bardzo długi.

W każdym razie życzę wszystkim, którzy się w tym wieku uczą, niezłomnej wiary i mnóstwa energii, bo tego ta nauka wymaga i bez tego ani rusz. A Was proszę o kciuków trzymanie, chociaż jak wiadomo nic to nie pomoże, jak sama się nie wezmę za cztery litery i nie nauczę tego, co trzeba na egzamin i do pracy.

Pozdrowionka moja droga Blogowa Braci!

A tym czasem będę się jednak od czasu do czasu odzywać, ale w oczekiwaniu pełnego zrozumienia dla sytuacji 🙂

Na szczęście moje Centrum Szkolenia znajduje się w samym centrum Bremy, a w ciągu dnia mam jedną długą przerwę i mogę wychodzić na spacer w kierunku Schlachte, jednej z najładniejszych dzielnic miasta, wielkiego deptaka nad samą Wezerą. Stamtąd pochodzi większość moich zdjęć publikowanych od czasu do czasu na IG lub FB.

*Tytułowy obrazek pochodzi z filmu Matrix, link do źródła TUTAJ

Subscribe
Powiadom o
guest
13 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
anabell

Kochana -to co aktualnie robisz jest bezwzględnie sprawą priorytetową – prawdziwi przyjaciele i życzliwi znajomi nie odwrócą się od Ciebie tylko dlatego, że masz zajęć po końcówki włosów na głowie- wszystko inne jest teraz naprawdę dużo mniej ważne. Podziwiam Cię za to, że zdecydowalaś się na ten super kurs i za to, że wiesz co do Ciebie mówią i co Ci tłumaczą. Trzymaj się nadal tak dzielnie- to PRIORYTET- ten kurs. Trzymam za Ciebie kciuki!!!

Nitager

Poczekamy. Nie przejmuj się nami, są sprawy ważne i ważniejsze. I duperele też są – i te lubię najbardziej.

Co do opisanej przez Ciebie sceny, mnie się wydaje, że nie tyle potrzeba sztuki urosła, co wartość życia w takim miejscu zmalała na tyle, że sztuka stała się od niego cenniejsza.

Annette ;-)

No oczywiście że dasz radę ze zgłębianiem tajemnic IT, bo jak nie Ty, to kto?

Dokładnie rok temu, z wiadomych przyczyn, z obawy, żeby ta „zaraza” do nas nie przyszła, przestałam czytać o II WŚ, ale dziś się złamałam i obejrzałam udostępnioną przez Ciebie scenę. Trochę to było ryzykowne, bo obejrzałam ją w czasie przerwy w pracy i istniało duże prawdopodobieństwo, że podczas oglądania oczy mi się spocą i na dodatek akurat w tym momencie, ktoś wejdzie do mojego pokoju, ale udało się na sucho, przetrwałam, mimo że scena poruszająca. Pozdrawiam i… czekam 🙂

PKanalia

chyba najwięcej twórców zajmuje się tworzeniem problemów z niczego, ale jakoś trudno tą dziedzinę zaliczyć do grupy „rozwój” 🙂 co do filmu, to nie widziałem, więc oczywiste jest (przynajmniej dla mnie), że mi to zamyka dziób na jego temat… ale nie zamyka na temat zjawiska, jakim są od czasu do czasu fochy niektórych ludzi, nawet zbiorowe, w reakcji na jakiś film, książkę, czy inny produkt artystyczny… można to jeszcze zrozumieć, gdyby to miał być dokument, jednak jako ekspresja artystyczna to nic innego, jak iluzja autora na temat danej kwestii… nawet gdy jest to dzieło z założenia prześmiewcze, to TYLKO film… Czytaj więcej »

jotka

Wiem o czym mówisz, bo choć jestem na emeryturze, to przebywam u syna, gdyż synowa wróciła do pracy, a wnuk chorował i zaproponowałam pomoc. Pięć tygodni to spore wyzwanie, bo siły już nie te. Ale za tydzień kończę i tym bardziej doceniam moją wolność i ulubione zajęcia!
Wytrwałości i cierpliwości:-)

Ultra

Wstrząsnął mną kadr filmu, pomyślałam, jak okrutny potrafi być człowiek, gdy pozwoli mu się na wszystko, bo w czasie wojny prawa nie działają.
Nie masz pojęcia, jak cieszę się, że studiujesz tak trudną wiedzę. Pisz teraz krótsze posty, te tak nie absorbują.
Zasyłam serdeczności

teatralna

O tak twórca musi tworzyć. Dzięki za polecenie serialu, mam Prima i chętnie znajdę czas. U mnie dokładnie odwrotnie, ja wyszarpuję czas dla siebie. bezwzględnie wyszarpuję. I dla przyjemności wyszarpuje. na wyjazdy, na spotkania z przyjaciółkami, książki, filmy, spektakle, a odpuszczam robotę 😉 trzymam kciuki za egzaminy wszystkie i za miłość !!!

13
0
Would love your thoughts, please comment.x