Ostatni wpis z poprzedniego bloga jak najbardziej z Waszymi komentarzami zagościł oczywiście również w nowym miejscu, czyli tutaj. 🙂
Przeprowadzka zwykle kojarzy się z bałaganem, mnóstwem drobiazgów, wielkim wysiłkiem przy pakowaniu i rozmieszczaniu rzeczy, szarymi pudłami, taśmą klejącą, spinającą w jednolitą całość wszystkie te różnego kształtu przedmioty oraz kurzem wznoszącym się pod sufit nad pobojowiskiem rzeczy minionych i często wielokrotnie zapomnianych. Tak też było i tym razem, choć kartony i kurz były głównie wirtualne.
Tym razem jest to zapowiadana przeze mnie jakiż czas temu przeprowadzka pod nowy adres blogowy.
A nowe lokum mogłam przed przeprowadzką urządzić, czyli pomalować i ukształtować tak, jak mi się podobało. Jedynym czynnikiem hamującym były ograniczenia przestrzeni, czyli wybór dwóch wymiarów. Sieć jeszcze nadal funkcjonuje w dwóch wymiarach, nawet jeśli dodatkowo używamy oprócz słowa pisanego i zdjęć też wszystkich innych multimediów i social mediów. Nadal pozbawiona jest też zapachów, choć są już nakładki na komórki, przenoszące na tysiące kilometrów dotyk, w tym mięsiste i prawdziwie, odciśnięte na nakładce z tworzywa sztucznego podłączonego do komputera, a możliwe do odbioru po drugiej stronie też za pomocą komputera i nakładki całusy i muśnięcia języka kochanków. Zamykając oczy można całując zobaczyć ukochanego. I poczuć odzwierciedlenie jego dotyku tak, jakby był z Tobą na miejscu. Czy to możliwe? Nie mam pojęcia, bo nie próbowałam tego wynalazku, ale podobno jest on dość popularny w Japonii.
Wracając od przeżyć cielesnych i namiastki tych ściśle cielesnych na platformę wirtualną wspomnę tylko, że budując swoje nowe miejsce w sieci, zapragnęłam przytulić wszystkie moje wpisy ze wszystkich poprzednich blogów w jednych ramionach, a raczej na jednej domenie.
Co się zmieniło?
Zawartość.
Ano postanowiłam odejść od powszechnego w tej chwili w całych internetach motywowania. Po czasie doszłam do wniosku, że jeśli ktoś ma się zmotywować, to zrobi to czy sam, czy z iw, ale zrobi niechybnie. Czasem wystarczy mu lekkie pchnięcie, żeby wyszedł przed szereg i zrobił coś, na co miał ochotę od dawna. A czasem można go zalizać tą motywacją od góry do dołu, a i tak zrobi krok do tyłu. Od dziś to już nie mój problem, tylko każdego z osobna.
A ja nareszcie postanowiłam zająć się tym, na czym znam się najlepiej, czyli sobą i moim najbliższym otoczeniem.
Jeśli udało mi się zmotywować pozytywnie choć jedną osobą na poprzednim blogu iw-motywacja, to tym bardziej mam satysfakcję.
Nie chcę już jednak dłużej ograniczać się etykietką motywacyjną, tym bardziej, że trend couchingowy już jest zdecydowanie przereklamowany i bierze się za niego kto żyw, z różnym skutkiem jednakowoż.
Mnie natomiast coraz bardziej cieszą, bawią, skłaniają do refleksji lub powodują kolejne zdziwienia własne i podpatrzone obserwacje rzeczywistości – tak oczywiście, że z mojej perspektywy, bo mimo całej empatii do reszty świata mam odbiór głównie własny.
I tak do końca jeszcze sama nie jestem pewna, czym się będę zajmować. Ale przecież szukanie swojej drogi to też ciekawe zajęcie.
W każdym razie, żeby choć trochę naprowadzić Was na pomysły, które mnie prowadzą, coraz ciekawsze wydaje mi się też, co dzieje się pod powierzchnią tego, co widoczne u mnie czy u innych ludzi.
Na dziś dość już gadania, ale cóż, nie umiem krótko, tak więc na koniec tego przydługiego wstępu zapraszam Was na mój nowy blog pod adresem IWNOWA.COM.
Mój nick IWNOWA, czasem wymiennie z IW pozostanie ze mną jako mój znak firmowy.
Mam jeszcze trochę porządkowania moich fanpejdży, które powstawały w połączeniu z poprzednimi blogami, chciałabym istniejące połączyć z innymi, może mi się uda, jeśli nie, to się będę martwić później.
A teraz już nareszcie zapraszam Was na parapetówkę!
W nowym miejscu jeszcze pachnie świeżą farbą, może będzie trzeba posiedzieć na stołkach zamiast w wygodnych fotelach, ale już dziś chcę się z Wami zacząć urządzać właśnie tam.
Na IWNOWA.COM
Chodźcie, chodźcie (IW przebiera nogami z podniecenia).
Zapraszam na pierwszy wpis, jest TUTAJ. Parapetówa!!!
Niniejszym ogłaszam, że bufet został otwarty, zapraszam. 🙂
A historia? Poprzednie miejsca, gdzie pisałam? Już piszę, moje wszystkie poprzednie blogi ulegną zamknięciu w ciągu max. pół roku od dziś.
A to mój słoń pożegnalny na szczęście.
Czy odczuwam smutek odchodząc z tej platformy? Nie bardzo. Raczej radość, że zaczynam coś nowego.
Już od teraz będziecie mnie mogli nadal znaleźć na moim fanpejdżu na fejsbuku, pod adresem IWNOWA. To właśnie tam zawsze lub przeważnie znajdzie się aktualna zajawka o nowym wpisie, ciekawostki, przyjemności, zdjęcia, story i inne rzeczy. Więc jeśli chcesz być ze mną bardziej, warto polubić tę stronę i dołączyć do obecnych tam już ponad 160 Osób, przy okazji bardzo Wam dziękuję. 🙂
Iw lecimy za Tobą! 🙂
I super! Zapraszam :)))
Myślałam o własnej domenie, ale to gryzie się z moimi zasadami, bo nie zamierzam do blogowania dodawać ani grosza. Lecę na Twe nowe włości. 😀
A o tej kwestii napiszę za jakiś czas. Oczywiście, że zapraszam, chodź!!!!
Już lecę, a szampan będzie?
Jasne, jak to tak bez szampana! 🙂
Gdzieę się wpisałam, ale jakoś tego nie widzę. Kurczę, tyłek obtłukłam a mózg mi wysiada! Naczynia połączone czy jak????
Wpisałaś się na nowym blogu pod Migawką 🙂 Na razie nie wiem, jak wyłączyć moderację komentarzy, ale spokojnie nauczę się. A tu jeszcze raz odnośnik do nowego wpisu tam: http://iwnowa.com/witajcie-na-blogu-iwnowa/
Wiercipięta!
Dobra, idę…
Nie byłbyś sobą, jakbyś nie pomarudził, ale to dobrze, znaczy, że nadal jesteś 🙂
OK, podsuń tylko bliżej mnie to ciastko czekoladowe
Dla Ciebie czekoladowe – to z lewej i jeszcze to większe z prawe, o proszszsz
Juz tam lece! Dla mnie sernik i jablecznik poprosze 🙂
Czym chata bogata, zajrzyj, co tam jest na stole! 🙂
Oooo, lecę! 😁
Zapraszam! Jeszcze nie umiem publikować od razu komentarzy, ale tylko te pierwsze się ukrywają, potem już będzie bez problemu od razu widoczny. 🙂
Czy to nie jest skomplikowane? no lece.
Mam nadzieję, że nie będzie skomplikowane 🙂
Niewiele rzeczy przyprawia mnie o wściekłość i niezrozumienie ale jedna z nich jest zapraszanie na zjedzenie ciastka z monitora. Nie należę do zbyt lotnych intelektualnie kobiet ale nawet znane mi kobiety z tytułami naukowymi , pukały się w czoło zapraszane na ciastko z obrazka.
Czy uważasz, że takie ciastko z monitora to okrucieństwo?
…umrę jedząc takie ciastka dlatego tak ich nienawidzę… Pani…myśli, pani ,że mamy dość czasu by poznać się na tyle bym zwróciła się do pani na ty ? Czy mamy jakikolwiek czas ?
Nie przywykłam do mówienia w sieci na Pani, ale jeśli tak ma być? Czasu jest cała masa, wszystko zależy od intencji i tego, na co ten czas się spożytkuje.
Czasu cała masa ale dany nam nie tylko lub nade wszystko nie na wszystko a jedynie na wybrane elementy układanki. Wszystko winno mieć swoja kolejność. Miejsce, Czas. Nie buduje się domu od dachu i nie buduje relacji od pójścia z kimś do łóżka. Nie rozumiem tego mówienia na ty…. Wielu innych rzeczy też nie rozumiem i zrozumieć nie zdążę, bo by pojąć, muszę przeżyć. Przeczytać , to tyle co oszukać siebie..
Dany tutaj czas to czas wirtualny, po co dodatkowo komplikować?
Z łóżkiem to prawda, ale nie porównywałabym tego z bezpośredniością w internecie, bo na żywo każda relacja nawet ta niby na ty i tak musi przejść mentalny poziom na Pan/Pani.
Skoro zgadzamy się co do „egzaminu” z relacji na ty na pani to dlaczego ów sobie mamy serwować. Nie jest prościej i łatwiej mieć jedną rzeczywistość ?
Ok…. Jesu, czuje sie tak staro, nie wiem jak sie za to wszystko zabrac. Wszystko tu nowe.
Dla mnie też Iwonko, też dopiero się rozglądam i obwąchuję tu każdy kąt, ale mam nadzieję, że wszyscy poczujemy się tu dobrze. 🙂
Jestem ponownie 🙂
Witaj Annette, jeśli byłyby medale za wytrwałość i lojalność, to na pewno ode mnie dostałabyś taki właśnie medal. Może kiedyś o tym napiszę 🙂
To co napisałaś jest dla mnie medalem.
🙂 Wpinam więc w klapę! I dzięki, że jesteś!
Iwonko nie za bardzo rozeznaję się na FB, więc tam raczej nie bedę Cie szukała. Natomiast z przyjemnością jak dotychczas będę wpadała do Twojej „chałupki”. Pozdrawiam.
Tu zawsze jest miejsce dla Ciebie. :))
za kawkę dziękuję, poproszę o herbatkę /masz zieloną?/, ciacho chętnie przyswoję, ale to jest w sumie mało istotne., przynajmniej na początku imprezy… teraz skupiam się na bazowym pytaniu: GDZIE JEST MOZART?…
czyli mnie chwilowo nawet stołek niepotrzebny, moszczę się na glebie i się rozglądam…
p.jzns :)…
Ostatnio częstuję senchą, pasuje?
Mozart akurat leży mi na kolanach, w ogóle od dwóch dni oblega mnie niemal całodobowo, bo śmiałam wyjechać w delegację i nie wrócić na wieczór a dopiero następnego dnia rano, muszę więc teraz odpracować głaski i przytulaski, rozumiem, że mam napisać znów coś o Mozarcie? Jeśli tak, to bardzo chętnie, już się zbieram. 🙂
się zastanawiałam gdzie Ty jesteś, co się dzieje, że mi nie wyskakujesz z postami??? i wreszcie nareszcie cię mam))
ładne miejsce Iw
Ano teraz będę tutaj wyskakiwać, bo na 10-lecie blogowania czas zacząć coś nowego. :)! Zapraszam jak zwykle cieplutko!
O, jak na przeprowadzkę to już masz ładny porządek, wiadomo co i jak. No i te ciasteczka… hm, wieczór już ciemny, grzech brać słodycze o tej porze. No ale co to za życie byłoby bez słodyczy. Zatem częstuję się i siadam na stołku, czekając pokornie na wygodniejszy fotel 🙂
Myślę, że już niedługo będzie i sofa i wygodne fotele, póki co piszę w cichości parę nowych tekstów. Rozgość się na dłużej. 🙂
No, to ja się cieszę kochana, że motywacje puściłaś z torbami. Ja dostaję nerwowej wysypki na samo słowo coach. I to bez względu co i kogo on „kołczuje”. To ja się teraz rozejrzę:-)
Może nie z torbami, bo mi samej pomogła wejść na nieco inny stopień, czyli przynajmniej jednej osobie się opłaciła, mnie samej. Natomiast couchowanie innych rozumiem tak, że jeśli szukam specjalisty z jakiejś dziedziny, żeby mnie czegoś nauczył, to idę do niego, płacę i odbieram wiedzę. A jeśli nie szukam, to nie chcę, żeby mi te „poradypożalsiępotworzespaghetti” wciskami wszystkimi kanałami i otworami ciała. 🙂 Rozglądaj się, bo w nowym lokum już zaczęłam się czuć jak u siebie i za chwileczkę i momencik … To znaczy już piszę, ale jeszcze nic nowego nie opublikowałam, bo jakoś sporo rozpoczętych tekstów, ale nie umiem… Czytaj więcej »
Jestemmmm 🙂 To się trochę porozglądam, profesjonalnie tu u Ciebie. Powodzenia!
Ciekawy nick. Mrs. Hyde… a gdzie zostawiłaś Mrs. (Dr.) Jekyll? I czy ten nick ma takie znaczenie, jak w literaturze, czy tylko przewrotne, takie na dzień dobry i na postrach?
Oficjalnie jestem drem Jekyll, ale jako Mrs. Hyde mi lepiej, bo po mojemu. Nic strasznego, tylko ludzie czasami boją się inności… 😉
Ja zawsze próbuję zrozumieć, a dopiero jeśli to jest faktycznie ZUO, nie boję się nadać mu pierwszej kosmicznej z buta 🙂
Żadne ZUO, samo dobro, tylko w innym, niż norma zakłada, wydaniu 🙂