Blog

Przystanek spokój

29 sierpnia 2018
W jednej sprawie nic się u mnie nie zmieniło.
Chodzi o ten mój wymarzony spokój, do którego dążyłam i dążę już od paru lat i który zamierzam świadomie kultywować moim w życiu i na mój sposób.
Spokój to dla mnie:

1) Równowaga emocjonalna
Czyli emocjonalne wyważenie i obserwacja życia z dystansu, z pozycji spokoju, który mogę sobie zapewnić i zapewniam.

2) Własny porządek rzeczy
Czyli to, że wiem, gdzie co mam.
W tej chwili jeszcze daleko mi do pełnego spokoju pod tym względem, bo w dwóch pokojach nadal jeszcze stoją kartony, w dodatku nie mam rozpakowanego do końca biura, czyli wielu rzeczy nadal szukam. Ale to kwestia czasu i nowego porządku. Mam wprawdzie te same meble, ale zupełnie inaczej ustawione, więc również rzeczy chcę sobie teraz ustawić bardziej praktycznie.
Ale zaczyna być przejrzyście, czyli tak jak lubię.
3) Równowaga finansowa
Po tych wszystkich wielkich wydatkach z ostatnich miesięcy zaczęłam odtwarzyć moją równowagę finansową, bo póki co jej nie mam.
Zatem nie szaleję, tylko wydaję teraz tylko na to, co konieczne. Muszę opanować opłaty, wysłać wszędzie pisma związane z nowym mieszkaniem, podpisanymi nowymi umowami na dostawę prądu i gazu, punktualnie płacić czynsz itp.
Tym bardziej, że brak mi tu jeszcze paru drobiazgów do organizacji przestrzeni, jak kosz na śmieci, dodatkowa szafka bądź dwie do kuchni na skorupy, jeszcze jedna patelnia (chyba, że znajdę w piwnicy tę, którą tu zabrałam jeszcze z poprzedniego domu – ale pobuszować i poszukać trzeba).
Tak czy siak trzeba będzie paru miesięcy, jeśli nie roku, żeby odtworzyć ten spokój, który miałam poprzednio. Ale tak już musi być.
Póki co zauważam z zadowoleniem, że pieniądze zaczęły do mnie wracać, a to US postanowił mi zwrócić nadpłacony podatek, a to dostanę zwrot za część wydatków na remont mieszkania, a to wpadają mi nagle fajne dodatkowe zlecenia, dzięki którym też mogę się odkuć. Oby tak dalej.

4) Dobre zdrowie
Zdrowie, to coś nie do przecenienia. Nie da się cieszyć życiem w chorym ciele. Dlatego cieszę się, że mimo tej całej zawieruchy przeprowadzkowej udało mi się przetrwać w miarę w zdrowiu i nie ulec chorobom.
Pewnie nie bez znaczenia pozostaje fakt, że od początku tego zamieszania biorę dużo suplementów, indywidualnie dobrałam do swoich braków.
A to na paznokcie, a to witaminy czy tran z wątroby rekina na odporność, a to inne preparaty. Przyszedł czas, że nie zaczynam dnia bez garści pigułek. Ale one jednak chyba działają, bo czuję poprawę, więc wolę brać niż nie brać.
Nie mówiąc o tym, że było kilka takich sytuacji, że tylko dzięki pigułkom przeciwzapalnym nie rozłożyłam się znów na kręgosłup.
5) Ruch, aktywność
Ważnym aspektem życia jest dla mnie ruch, najlepiej na świeżym powietrzu. Od dnia powrotu z gór codziennie jeżdżę na rowerze.
Wczoraj znów wyszło w sumie z 18 km. Podjechaliśmy do portu, gdzie przybił wielki kilkupiętrowy wycieczkowiec TUI.
Ludzie na samej górze, te przecinki, wyglądali jak mrówki.
Można sobie wyobrazić, ile tysięcy ludzi na pokład takiego potwora morskiego wchodzi.
Ruch też pomaga mi pozostać w formie.
Znów bywa, że wybieramy się na rower z M., on zna tu wiele ciekawych zakątków. Sama pewnie bym się tam niekoniecznie wybrała, ale we dwójkę jest całkiem bezpiecznie, a ja nie obawiam się, czy dam radę wrócić.
6) Nowe zasady funkcjonowania w życiu
Przez ostatnie lata byłam nastawiona na wspólne życie z kimś. W parze. Bardzo tego chciałam i to wydawało mi się realizacją moich marzeń.
W praktyce nie przyniosło to spokoju, raczej odwrotnie. Spotkanie dwóch bardzo różnych światów to trudne wyzwanie, nie doceniłam przeszkód. Kto zresztą umie docenić czy przewidzieć, prawie nikt.
Teraz już od kilkunastu dni mieszkam nie tylko sama, a raczej z kotem, ale jestem znów zupełnie samodzielna i znów wszystko jest tylko na mojej głowie.
I przyjemnie lekko, ale czasem i trochę strasznie się czuję znów taka wolna.
Muszę przyznać, że ta wolność robienia, czego się chce i kiedy się chce dobrze mi robi. 
Ograniczeniami jest jedynie cisza nocna w mieszkaniu oraz to, że nie jest moje, a więc nie wszystko mogłam zrobić po mojemu. 
Poza tym oddczuwam wyraźne zadowolenie, że jestem już w tym miejscu gdzie jestem i jakoś udało mi się przeżyć kolejny bardzo aktywny i trudny moment w moim krętym życiu.
Na kolejne kroki będę gotowa mam nadzieję już niedługo.
Teraz mam potrzebę rozpakowania i rozparcelowania wszystkiego. Mozart bardzo mi we wszystkim pomaga.
Z tej samej potrzeby porządku wczoraj umyłam okna, udało mi się kupić w promocji ostatni egz. myjki do okien, już wczoraj poszalałam i pomyłam okna od środka. A w weekend zamierzam umyć je od zewnątrz. Wyglądają koszmarnie, i choć mam pod tym względem dość duży margines akceptacji, to te okna są po prostu straszliwie ubrudzone. W weekend się chcę tym zająć, o ile pogoda pozwoli.
W naszym mieście ostatnio zamiast upałów mamy letnie przyjemne temperatury, albo nawet chłodek, nocami temperatura spada do zaledwie 7 stopni powyżej zera.
W gniazdku w ścianie po aktualizacji programów zmaterializowało mi się raptem jakieś ponad 400 programów, na dniach wysyłam zgłoszenie opłaty radiowo-telewizyjnej. I mam się w co pogapić na wypadek nudy lub potrzeby odmóżdżenia. Czasem też wpadnie jakiś fajny film.
Wypakowałam już moje dwa zestawy HiFi i mam muzykę w salonie i w gabinecie. 
Zostało mi do powieszenia parę zegarów i obrazki. Te ostatnie to dla mnie ważna sprawa, bo dzięki nim mieszkanie stanie się tak naprawdę moje. Na razie nie mam ich za wiele, ale te najważniejsze chcę powiesić w biurze i sypialni.
Póki co w sypialni stoi obrazek namalowany mi przez córkę jeszcze w moim poprzednim domu w kolorach pomarańczy. Jeszcze nie rozpakowany, ale na pewno tam jest jego miejsce.
W kuchni (a może w przedpokoju) na pewno nie zabraknie miejsca na ten obrazek kawowy.
I to tyle na temat mojego spokoju. To pierwsza potrzeba, o zaspokojeniu której pomyślałam, kiedy zadałam sobie pytanie, czego mi teraz w życiu potrzeba najbardziej. Właśnie tego. c.d.n.
Subscribe
Powiadom o
guest
26 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
jotka

Całą niemal rozprawę o szczęściu napisałaś i niezwykłe ciepło z tejże rozprawy wyziera, widać, że stan obecny bardzo Ci służy.
W sumie mam podobne priorytety, bo chyba to jest w życiu najważniejsze.

anabell

Spokój i szczęście to rzeczy względne i każdy ma jakąś własną wizję spokoju i szczęścia.
Najważniejsze to mieć do wszystkiego dystans – wtedy nie wpada się w dołki rozpaczy i nie ma się napadów euforii.
Niektórzy sądzą, że wtedy jest nudno, ale to nieprawda. Nudno jest wtedy gdy
wyłączamy opcję myślenia.
Buziaczki;)

Margarithes

Czyli osiągasz równowagę we wszystkim… spokojnie, lubienie siebie pomaga w życiu w pojedynkę. Dasz radę, bo kto, jak nie ty 🙂

marigold

Wolnosc, wewnetrzny spokoj to takie wazne, z latwoscia przyszlo mi to osiagnac od kiedy jestem sama, w mojej naturze jest cos takiego ze mam potrzebe dogadzac osobie ktora jest ze mna, dbac bardziej o tego drugiego niz o siebie, teraz ja jestem najwazniejsza, i tylko ja i to mi daje poczucie luzu, ze moge sobie duzo odpuscic.
Wiem ze ten spokoj wewnetrzny tylko ja sama moge dac sobie, wiem tez ze w mojej sytuacji duzo musze sobie odpusic ze wzgledu na brak zdrowia, wiec jak wiem ze czegos nie moge to przyjmuje ze spokojem i znajduje zastepstwa.

Iwona Zmyslona

Bardzo mnie cieszy ten optymistyczny post. Obrazek z kawą bardzo pasuje do kuchni, a w przedpokoju może zdjęcie Ciebie na rowerze? Bardzo energetyczny dzięki kolorom obrazek córki powiesiłabym(gdybym takowy miała) w sypialni, by chciało mi się wstawać każdego dnia. Niczego oczywiście nie narzucam, bo to Twoja życiowa przestrzeń. Dzielę się tylko spostrzeżeniami i skojarzeniami, jakie mi się nasunęły w czasie lektury notki. Trzymam kciuki za Twój spokój i szczęście. Uściski.

Iwona B.

Wiem o czym piszesz, taki spokoj osiagnelam uczac sie zyc sama i udalo sie go przeniesc na wspolne zycie z Chlopem. Duzo tu jego zaslugi, bo ja nie jestem tak ukladna jak on, on mnie po prostu rozbraja, z tym czlowiekiem nie da sie klocic 🙂
Mam taka sama sciane w sypialni (fioletowa), tylko po stronie lozka. Nie ma tam jeszcze zadnych dekoracji, bo co chwile zmieniamy zdanie, pewnie jeszcze nie natrafilismy na TO. Twoj pomaranczowy obrazek wspolgra z sypialnia, bedzie sie tam na pewno czul dobrze 🙂

Ania O.

Zatrzymam się przy jednym punkcie – ilekroć zakańczałam jakiś związek, odczuwałam taką ulgę, że nawet nie wiem z czym to da się porównać. I co z tego, że znów wszystko było na mojej głowie, skoro ja to lubię? Wybory, decyzje etc… multum rzeczy, które w parze mnie denerwowały, w pojedynkę nagle przestawały mieć większe znaczenie. Wolność i ulga – z tym kojarzę życie singla.Teraz jest nieco inaczej, jest sporo zależności choćby (a może głównie…) ze względu na to, że nie zaaklimatyzowałam się na emigracji i mąż jest mi nieocenioną pomocą.Mam jednak wrażenie, że po tych latach stabilizacji, nadal nie mogę… Czytaj więcej »

Ania O.

Normalnie, ale nie nudno. To miałam na myśli 😉 Będzie dobrze!

Annette ;-)

Nie potrafię powiedzieć, co zrobiło na mnie większe wrażenie – wycieczkowiec TUI, czy Twoje suplementy, bo ogrom jednego i drugiego dech zapiera. Nie, nie czepiam się, bo sama do śniadania i kolacji łykam po kilka tabletek (bo muszę) i z tego powodu psychicznie czuję się jak moja babcia, która ma lat 95, więc nie wyobrażam sobie, żebym mogła to robić z własnej woli.

Annette ;-)

No to rano bierzemy tyle samo, chociaż nie – endokrynolog zalecił mi jeszcze stałe przyjmowanie witaminy D3, więc biorę sześć i cztery do kolacji plus od czasu do czasu jedną do obiadu. Pilnuję się, żeby nie chorować, bo każda dodatkowa tabletka czy syrop psuje mi humor.

Valski

Moja opinia o suplementach jest taka, że nie chce autorki denerwować:)
Zwłaszcza skoro pomagają.
Tran z wątroby rekina jednak mnie na tyle rozbawia, że nie mogę się powstrzymać i daję temu wyraz:)

Echo

Volski :DDD. Mam tak bardzo podobne zdanie do Twojego (choc nawet nie wyraziles tego pisemnie) na ten temat. Wybacz Iw!
Iw, czy ten tran z watroby rekina to na poprawe humoru dziala? Ja chce cos takiego! 😀
Udanej drogi a potem stalosci w tej wolnosci absolutnej. Tylko powiedziec: Trawaj chwilo, jestes piekna! Pozdrowienia.

Sikoreczka

Masz domek, swoje kąciki. Ważne że towarzyszy ciągle Mozart. Pasuje Tobie w tych włoskach.
Życzę szybkiego uporania się z przeprowadzką, z wypakowaniem i rozpakowaniem kartonów.

Sikoreczka

O to super. Nie znam smaku przeprowadzki jako takiej, bo przez całe życie mieszkam w domu rodzinnym.
Nawet jak w Katowicach przez parę lat mieszkałam to i tak wszystko było tu na miejscu, a tak kilka rzeczy, tych najważniejszych.

Antares

Życie w pojedynkę mnie się kojarzy głównie ze świętym spokojem. A że przez całe moje życie tylko świętego spokoju poszukuję… to jakoś tak niewiele mi brak 😉 I Tobie też życzę tego radosnego spokoju i spokojnej radości!

26
0
Would love your thoughts, please comment.x