Blog

Przystanek stabilność

12 września 2018
Dziś jest zwykły dzień tygodnia, taka sobie normalna środa. Za oknem pada, ja pracuję, ostatni dzień w moim home office, bo od jutra już wreszcie mogę całą działalność przenieść do biura, w którym naprawiono zamek w drzwiach i w którym od wczoraj działa internet. I to właśnie dziś postanowiłam w moich przemyśleniach udać się niespiesznie na Przystanek  stabilność
Będzie tego trochę. Czytelniku. Jeśli nie masz czasu, przyjdź później, kiedy go znajdziesz na przeczytanie całości, a nie tylko podtytułów.
Właśnie siedzę sobie i podsumowuję, ile mi się udało załatwić w ciągu ostatnich miesięcy, od początku roku, a nawet od początku mojego stałego pobytu w Niemczech. Całkiem nieźle to wygląda, jak tak na to spojrzeć z perspektywy ostatnich miesięcy, a właściwie od początku roku, kiedy okazało się, że będę tu dalej pracować, a więc muszę też gdzieś mieszkać.
Najlepiej mi przyglądać się temu z perspektywy jak już udało mi się trochę zapomnieć, jak strasznie chwilami było trudno.

1. Nowa firma

Dzięki mojej pomocy oraz znajomości języka niemieckiego udało się założyć w Niemczech firmę handlową mojego kontrahenta z Polski. 
2. Umowa o pracę
Od paru miesięcy jestem w tej firmie zatrudniona na stałą umowę i ubezpieczona w Niemczech. Prowadzę bieżącą działalność handlową, załatwiam zaświadczenia, wypełniam setki różnych dokumentów handlowych i finansowych. Nieźle już opanowałam popularny niemiecki program księgowy (moja księgowa korzysta z szerszej wersji), ogarniam faktury, rachunkowość i bank, robię też tłumaczenia, ale to niewielki wycinek mojej pracy.
3. Stała praca
Po raz pierwszy od lat mam stałą pracę, którą wykonuję chętnie i właściwie oprócz mojego biura mogę też działać z każdego miejsca w Niemczech, a korespondencję prowadzić nawet z Polski, czyli nie przeszkadzają w niej nawet za bardzo moje wyjazdy, o ile tylko mam dostęp do łącza i telefonu.
Czyli udało mi się stworzyć najważniejsze kamienie milowe stabilizacji bytowej: stałą pracę, stały dochód i ubezpieczenie, czyli w razie potrzeby opiekę zdrowotną. I wygodne biuro, choć trochę trwało jego przygotowanie do pracy, ale już teraz jest tam wszystko, czego potrzeba i mogę zaczynać. Do tej pory cały czas pracowałam w moim home-office, stąd konieczność posiadania gabinetu w każdym z moich miejsc zamieszkania.

4. Własne (wynajmowane) mieszkanie
W tym samym czasie, kiedy załatwiałam sprawy zawodowe, udało mi się ustabilizować też moje prywatne miejsce do życia, czyli udało mi się znaleźć mieszkanie blisko centrum, odnowić je i przeprowadzić się do niego.

5. Urządzanie się
Nadal jeszcze się urządzam, bo brakuje mi tu paru rzeczy, na przykład nie mam dostatecznie dużo szafek w kuchni, i kiedy sobie kupiłam kilka kubeczków, to już mi miejsca zabrakło. Ale na to już znalazłam sposób, czyli używaną (przeszkloną) witrynę, którą kupiłam w ub. sobotę. M. mi ją załadował na samochód i przewiózł do domu, teraz szuka odpowiednich mocnych i długich wkrętów i jutro mamy ją zawiesić. Będę w niej mogła przechowywać cały drobiazg kuchenny, kubki, miseczki i inne ładne i nie za duże rzeczy, bo jest dość wąska, w środku ma 20 cm.
W urządzaniu pomaga mi nadal M. Wiesza zegary, szafki czy obrazki. Wziął sobie za punkt honoru, żeby mi tu pomóc na rozruch i nie odpuszcza. W zamian dostaje dobrą kawę z ekspresu, czasem coś ugotuję. W sumie zjeść razem jest przyjemniej, niż osobno. Szczególnie, że niesnaski zostały za drzwiami starego domu i za klamrą zamykającą nasz dotychczasowy rozdział.
6. Rozpakowywanie
Udało mi się w nowym mieszkaniu rozpakować już wszystkie duże kartony, kilka małych jeszcze stoi i czeka na odwiezienie do Warszawy, bo tam jest ich miejsce. Kilka kartonów z książkami i innym drobiazgiem wylądowało w piwnicy, mam zamiar zacząć się ich pozbywać, bo skoro nie zaglądałam do nich już prawie dwa lata, to znaczy, że mogę żyć bez ich zawartości. Poza tym piwnica nie jest z gumy, już  jest cała zapełniona, a ja nie zamierzam targać za sobą resztek minionego życia i chcę mieć miejsce na nowe rzeczy. Czas zacząć patrzeć w przyszłość.
7. Możliwość zakupów
Zrobiłam już rozpoznanie okolicy, w pobliżu domu mam jedno spore centrum handlowe (Netto, Edeka, Tacco, Tedi, Aldi), a moją ulubioną piekarnię (Engelbrecht) mam teraz w centrum, kilka kroków może ok. kilometr stąd. Żaden problem przynieść stamtąd małe zakupy na piechotę czy przywieźć nieco większe rowerem. Samochód będzie mi tu potrzebny znacznie rzadziej, niż w Warszawie, głównie na większe tygodniowe zakupy. No chyba, że przy takiej pogodzie jak dziś, kiedy siąpi, leje i pada na przemian i kiedy nawet do pracy jednak wolę jeździć samochodem. 
Kiedy nie pada, przejechanie ok. 3 km w jedną stronę na rowerze to pestka. Kiedy pada, to jednak wolę wygodę i samochód. Bilety na autobusy w Niemczech są dość drogie, więc mieć samochód i dodadtkowo jeździć autobusem jest bez sensu, bo koszty na samochód ponosi się i tak, a do tego jeszcze na bilety. Ale w taki dzień to tylko samochodem.
8. Genius locci
Poczułam się w nowym miejscu dobrze, spółdzielnia wywiązuje się ze swoich zobowiązań, m.in. dostałam już zwrot na konto kosztów remontu, oczywiście nie moich pełnych kosztów, tylko takich, które mi przysługują (czyli które mi przyznał dozorca ze swojego funduszu) z racji odnowienia mieszkania spółdzielczego. Dobre i to, bo każde Euro, które tu włożyłam jest raczej nie do odzyskania w sensie finansowym. Za to ja cieszę się mieszkając w takich warunkach, jakie sobie zapewniłam i nie odczuwam specjalnego dyskomfortu z powodu przeprowadzki z fajnie urządzonego domu do mieszkania w bloku. Moi sąsiedzi są OK, spółdzielnia też. Póki co wszystko jest dobrze.
9. Powolne stabilizowanie finansów
Największe wydatki poniosłam na remont i przeprowadzkę i zakup paru dużych, niezbędnych rzeczy, jak szafa, łóżko, wieszak do przedpokoju, pralka i lodówka. Mimo okazyjnych zakupów (większość z rabatem) wyszło na to całkiem sporo kasy. Na szczęście do tego kroku przygotowywałam się od dawna. Nie musiałam więc wyjąć tych pieniędzy na raz z kieszeni, tylko przez parę poprzednich miesięcy oszczędzałam, odkładałam, czekałam, wiedząc, że mnie taka konieczność czeka.
Wreszcie zaczynam zamiast ciągle wydawać, trochę oszczędzać. To pierwszy taki miesiąc od dawna, więc cieszy nagle nieco wyższy stan na koncie i świadomość, że mogę wreszcie spać spokojnie, bo mam nie na jeden czynsz i podstawowe koszty z wyprzedzeniem, tylko stać mnie na nieco więcej, np. na waciki i różne przydatne domowe sprzęty.
I oczywiście na chrupki dla Kici.

10. Więcej czasu dla siebie
Powoli wprowadzam tu wszędzie własne porządki, uczę się korzystać z suszarni, od dawna z powodzeniem korzystam z piwnicy i schowka na rowery. Dzięki temu różne przydasie, narzędzia i rower nie zawalają mieszkania. Chcę jeszcze tylko dokupić małą suszarkę na kaloryfer, w Polsce są za grosze tutaj nie znalazłam żadnej. Nie wszystkim chcę prezentować moją bieliznę, susząc pranie w ogólnej suszarni. A porządek to rzecz, która pozwala mi nie tracić czasu na ciągłe szukanie rzeczy. Czyli dzięki temu szybciej wywiązuję się z obowiązków i mam więcej czasu wolnego.
11. Zdrowy kot
Uratowałam Kicię od … wolę nawet nie wypowiadać od czego. W czasie tego całego zamieszania i wcześniej, jak pamiętacie, chorowała mi Mozart. Od lat miała te problemy z ogonem, a tu w Niemczech problemy się nasiliły. Jak się okazało i oby się nie zmieniło (tfu, tfu!), problem jednak był w ogonie. Ogon amputowano jej w Polsce, w czasie moich największych problemów, pakowania, tutejszego remontu i przeprowadzki przebywała u Mamy. A tuż po operacji byłam z nią w Polsce. I od wygojenia ogonka kicia już cały czas jest tu ze mną. Też zaakceptowała to nowe mieszjanie, uwielbia przesiadywać w domu i na balkonie (zabezpieczonym siatką), czuje się tu jak ryba w wodzie i panuje nad otoczeniem. Ale o kici napiszę więcej innym razem.

12. Pierwszy Gość
Oczekuję mojego pierwszgo Gościa. Moja przyjaciółka Lila bardzo mi pomagała w tym trudnym dla mnie okresie. Mogłam na nią liczyć w sytuacjach dla mnie krytycznych w Warszawie. Bardzo się ucieszyłam, kiedy okazało się, że skorzysta z mojego zaproszenia i tydzień urlopu spędzi za kilka dni u mnie. Czekam i już zacieram ręce, jak nam tu będzie fajnie. Dobrze, że udało mi się wysprzątać wszystkie kartony, dzięki temu odstąpię jej na czas pobytu moje biuro, bo stoi tu rozkładana wersalka.

13. Aktywność, odżywianie, zdrowie
Powoli odzyskuję siły, kiedy tylko pogoda pozwala jeżdzę dużo na rowerze po okolicy. Dużo sama, czasem w dalsze trasy z M.
Wracam też do zdrowego odżywiania, bo wreszcie mam więcej czasu, żeby pójść na miejscowy targ (w soboty i środy), a tam kupić warzywa, zdrowe pieczywo i jajka.
Gotowanie i szykowanie jedzenia ze świeżych produktów to dla mnie część mojego zen, odzyskuję przy tym spokój, wyciszam się, a potem smakuję, nasycam się i mam rachodę, że coś dobrego i w dodatku zdrowego zrobiłam.
Podsumowanie:
Kiedy teraz już na spokojnie, a nie w ferworze zajęć, patrzę na to, co udało mi się w tym czasie osiągnąć, chwilami łapię się za głowę, ile tego było.
Na pytanie, jak sobie z tym wszystkim poradziłam odpowiadam: sama nie wiem. Trzeba było.
Zaczynam się ostrożnie poklepywać po ramieniu za to, co już udało mi się przeprowadzić. I życzę sobie tej stabilności przynajmniej przez jakiś czas, żeby odbudować siły i poczuć moc do dalszej walki, do życia, do nowych wyzwań, których życie z całą pewnością mi nie oszczędzi, podobnie jak większości z nas. Dobrze się teraz czuję i mam nadzieję, że ten stan potrwa długo, długo, długo. Już wiem, co lubię, mam świadomość, co jest mi potrzebne do spokojnego życia, a więc robię wszystko, żeby takie właśnie życie sobie budować.
METODA
W nagrodę dla tych, którzy przebrnęli przez całość mojego podsumowania, mam pewien sposób radzenia sobie z rzeczywistością, który jest za darmo i jest prosty w zastosowaniu, a który, przynajmniej u mnie, zadziałał.
Otóż zamiast powtarzać sobie przed dokonaniem czegoś, co powszechnie jest uważane za trudne, staraj się odganiać od siebie myśli typu: trudne, nieosiągalne, stresujące, czasochłonne. Zamiast tego nabierz powietrza w płuca, spójrz odważnie na sprawę do załatwienia i powiedz sobie, że wszystko jest dla ludzi i że to akurat przyjdzie Ci łatwo.
Nie wiem jak, ale to DZIAŁA.
Może spróbujecie i napiszecie mi, czy u Was też. Chętnie przeczytam. Potrzeba trochę czasu, żeby odważyć się i spróbować, więc poczekam nawet dłużej. 🙂
Możecie mi napisać o swoich mniejszych i większych sukcesach pod wpływem tej metody zawsze! A potem stworzymy post złożony z Waszych wpisów!
Subscribe
Powiadom o
guest
41 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Valski

Powiało optymizmem 🙂 Niech ci tak trwa!:)

Basia

Iw! wiem, jak cudnie smakuje stabilność po okresie zawirowań!Jak błogo zasypiać w spokoju, bez kołowrotu trudnych myśli:)Ja w trudnych chwilach działam zadaniowo- widzę tylko to, co na zaraz…co konieczne, nie myślę, co potem, tylko "odfajkowuję" kolejne zadania …i nagle – wstecz-O! udało się wszystko:)

A tak w ogóle- to ten słonik na szczęście tak Ci we wszystkim pomógł!

Iva Pas Photography

Z przyjemnością przeczytałam, dużo słów, bo dużo treści 🙂 Ogromnie się cieszę, że jesteś zadowolona ze swoich dokonań, że masz satysfakcje z tego, że dałaś radę wszystkim przeciwnościom. Cieszę się także, że dogadujesz się z M. i masz w nim oparcie w potrzebie, bo wg mnie to ważne zwłaszcza, gdy jest się daleko od najbliższych. Jesteś świetnym przykładem dla tych wszystkich, którzy są niedowiarkami, widzą przyszłość w ciemnych barwach. Optymizm jest dobry na wszystko. Trzeba zdać sobie sprawę, że tak naprawde poznajemy siebe dopiero w sytuacjach ekstremalnych i warto zawsze w siebie wierzyć. Trzymam kciuki za przyszłość. Mam nadzieję, że… Czytaj więcej »

Iva Pas Photography

Zatem czekam na kilka słów o spotkaniu po spotkaniu😊

Iva Pas Photography

😊😊😊👌

jotka

Bardzo energetycznie Ci to wyszła, znaczy napisałaś tak, ze człowiek zaraz ma ochotę wziąć sie za jakiś remont!
Moje doświadczenie nauczyło mnie, że zawsze sprawdza się maksyma, którą zapożyczyłam od koleżanki z pracy – nie patrzeć za siebie, omijać toksycznych ludzi, a na problemy znaleźć sposób zamiast wymówki. Narzekanie nic nie daje, a tylko pozbawia motywacji do działania, więc jeśli ktoś zaczyna sabotować pomysł lub narzekać, mówię – nie chcesz, nie rób, ale nie przeszkadzaj innym:-)
Brawo Ty, słychać między wierszami, że jesteś u siebie i masz dobry czas:-)

ja-Ewa

Bardzo mnie ucieszył ten wpis,bo ja lubię jak się ludziom dobrze wiedzie.Ja w ogóle przez większą część życia szukam dowodów na to,ze nie ma w życiu sytuacji beznadziejnych,że wszystko jest możliwe.I zawsze znajduję liczne potwierdzenia tej tezy:)Oczywiście mnóstwo razy mnie samej się nie powiodło,nie wyszło,a nawet jak to się popularnie mówi " sytuacja mnie całkowicie przerosła".:)I zawsze,gdy się tylko jakoś podniosłam,otrzepałam kurz,to zaczynałam od nowa..Mam na myśli sytuacje zawodowe,ale nie tylko.Bardzo często nie doceniamy ogromnej siły,ktora w nas drzemie.Jesteś przykładem na to,że nie trzeba się bać nowych wyzwań,ze wszystko jest możliwe.Oczywiście,nic nie przychodzi samo,trzeba włożyć w to mnóstwo pracy,energii ,a… Czytaj więcej »

marigold

Gratuluje sukcesu zawodowego w nowej firmie, ktora pomoglas zalozyc, wazne ze masz ubezpieczenie i z tym zwiazane leczenie jak bedzie koniecznosc. Nowe biuro bardzo wazne, a to domowe wyglada super na zdjeciach i za jednym zamachem dzieki wersalce masz pokoj goscinny.
Oczywiscie ze osiagnelas bardzo duzo, remont tego mieszkania uwazam ze wypadl rewelacyjnie, masz bardzo ladne nowiutkie mieszkanie, nawet masz ciekawa rosline w donicy a jaka duza, swietnie pasuje i upieksza wnetrze.
No i masz cudne mieszkanie w Warszawie w pieknej okolicy, zreszta to tutaj tez ma swietna lokalizacje.
Taka stabilnosc mieszkaniowa i finansowa jest podstawa czucia sie dobrze.

Iwona B.

Jaki ladny slonik! Moja maksyma zyciowa, chyba od zawsze, jest nieopisana slowami, ale w sumie chodzi dokladnie o to, co napisalas na koncu. U mnie nigdy nie bylo, ze cos sie uda czy nie uda, ja po prostu nie mysle takimi kategoriami. Jak chce cos zrobic, to nie zastanawiam sie czy to trudne czy niemozliwe, po prostu to robie i ewentualnie dostosowuje do rzeczywistosci. Oczywiscie, wiaze sie to z druga, ciemniejsza strona. Kiedy cos rzeczywiscie nie wychodzilo, jak na odpadniecie z konkursu recytatorskiego w konkursie krajowym, to przezywalam to bardzo. Do tego stopnie ze nie potrafilamn sie podniesc z lozka… Czytaj więcej »

anabell

Stara zasada ZEN głosi, że nie mów "trzeba iść, tylko po prostu idz".
A druga "wszystko co nas spotyka jest po to, żebyśmy z tego wyciągnęli naukę".
A ja mówię: życie nie jest romansem, niestety.
Buziaki;)

Nika

iwuś …. Od jakiegoś czasu stosuję podobną metodę i moja też działa. Przed każdym wyzwaniem mówię sobie:" nie będzie łatwo, ale nikt nie dał mi gwarancji, że życie ma być lekkie łatwe i przyjemne". Tak już jest, wyzwania należy podejmować, i nie ma sensu buntować się albo chować głowę w piasek metodą na strusia:) Zresztą każde osiągnięcie, każde nasze zwycięstwo, im jest trudniejsze w realizacji tym bardziej satysfakcjonujące.:)
A Ty osiągnęłaś bardzo wiele.:))) buziaki:)

Ania O.

Stabilizacja u mnie jest uważana w taki sposób – mam do czego wracać. Pod tym kątem patrze na dwie inne lokalizacje, bo jak tu nie wyjdzie, wracam do ojczyzny. A póki co, jestem gdzie jestem.Praca powolutku się rozwija, choć więcej przynosi mi finansowych wydatków, niżeli korzyści, ale na korzyści potrzeba czasu w mojej branży. Czasem bardzo dużo czasu.Stabilizacja jest dla cierpliwych i spokojnych – bo tymi terminami można określić ogarnięte życie, niekoniecznie materialne.Dla mnie stabilizacja duchowa jest dużo ważniejsza od wyglądu mieszkania.Nawiasem mówiąc, bardzo przytulnie się urządziłaś 🙂 I widać na zdjęciach, że jesteście z Mozartem szczęśliwe 🙂Ja mam taka… Czytaj więcej »

v

ja nie myślę czy łatwe czy trudne czy się uda czy nie ROBIĘ
ale nie polecam tej metody wszystkim 😉
czasami się właduje w coś takiego, że japierdzielę w trakcie sobie przysięgam, że to ostatni razzz…

Margarithes

Z czasem zawsze jest tylko lepiej, jeżeli się pracuje, nie tylko nad dobrami materialnymi. Ty to wszystko połączyłaś, spięłaś. Jesteś dzielna. Głaski dla koci bez ogonka :* ślicznej Mozart 🙂

marigold

Wrocilam jeszcze raz, bo mialam potrzebe wrocic do troche starszego Twojego wpisu, bede tajemnicza dlaczego, no ale jeszcze raz przeczytalam i ten post i widze ze nic nie napisalam o moich sukcesach i porazkach.Najtrudniej mi bylo ponad 10 lat temu, kiedy zostalam diagnoze powaznej choroby, troche mi czasu zajelo zeby pogodzic sie z tym i nauczyc sie zyc z ta choroba, od tamtego czasu wszystko inne stalo sie latwe i jakby niewazne. Zyje z dnia na dzien i ciesza mnie najzwyczajniejsze rzeczy, ciagle mam swoje rozne przyjemnosci, chociazby ksiazki. Nigdy nie przywiazywalam wagi do pieniedzy, ale teraz wiem ze mi… Czytaj więcej »

Gosia

A masz czasami podsumowania negatywne?
Czyli co mi nie wyszło?
Ja miałam.Nie chowam głowy w piasek przed sobą i nie udaję -sama przed sobą,że wszystko mi wyszło.
Ale…teraz,po całkiem długim czasie, już to potrafię- bez płaczu czy żalu nad sobą.
po prostu dałam sobie kiedyś prawo do błędu.I wiem,że te porażki małe i duże czegoś mnie też nauczyły.
Gośka

Gosia

Druga wiadomość.
Dwa tygodnie temu, jechaliśmy ok.100km od Twojego niemieckiego domu ..jechaliśmy do Amsterdamu.
Po kanałach tez popłynęliśmy.Trudno wysyłać pozdrowienia do nieznajomej ale miło było pomyśleć, że prawie"za rogiem" mieszka znajoma.
Gośka

iwonakmita.pl

Wielkie gratulacje, naprawdę ogarnęłaś mnóstwo. Nie wiem, czy ja dałabym radę, ale skoro piszesz o swojej metodzie – to pewnie bym dała radę, korzystając z niej. Zresztą, my kobiety nawet same nie wiemy, ile możemy zrobić, znieść, dźwigać itd. Bardzo mi się podoba to twoje mieszkanko. Oby ci się dobrze mieszkało. Pozdrawiam cieplutko:)

Annette ;-)

Krótko mówiąc osiągnęłaś swoją małą prywatną stabilizację – i tak trzymaj 🙂

Ken.G

Kiedy zobaczyłam zdjęcie numer 4, złapałam się na myśli: masz firankę w literki? A potem: pewnie to po prostu jakieś naklejki na szybie 🙂 Co do pomagania M, przyznam, że nigdy nie mogłam tego zrozumieć (i trochę podziwiam), że ktoś po rozstaniu dalej utrzymuje kontakt z eks. Ale może to dlatego, że zawistna jestem, poza tym nie mam doświadczenia. Były był jeden, ale tak, jakby go nie było, więc po prawdzie to nie wiem co by było, gdyby. Suszarka na kaloryfer? (strzyże uszami) Strasznie Ci zazdroszczę tego targu. Gdyby koło nas był jakiś, chodziłabym regularnie. Niby jest jeden warzywniak, ale… Czytaj więcej »

Anna

Twoją metodę stosuję często do spraw drobnych, raczej powszednich i prawie zawsze działa. Do życiowych ogromnych kamieni milowych jakoś się nie odważyłam. Chociaż… sama nie wiem, bo też się u mnie bardzo dużo pozmieniało i też wymagało odwagi. Ta czy inna metoda, a może nawet "bezmetoda" – ważne, że się udało. I po wszystkim człowiek taki zdumiony, że jak to? Było trudne, niemożliwe, a tu … już oo wszystkim?Wtedy chwilowo można odpocząć. I super jest, spokój, stabilizacja. Aż człowiekowi znowu się coś pozmienia i konicznym stanie się wymyślanie nowych sposobów na nowe życie.I w sumie to tak właśnie jest fajnie… Czytaj więcej »

41
0
Would love your thoughts, please comment.x