Blog

Pusta kartka

10 czerwca 2024

Wcale nie zazdroszczę ludziom, którzy żyją z pisania. A może trochę zazdroszczę tylu światów, które mają w głowie i potrafią je opisać i wypuścić na wolność, dać życie tylu bohaterom, obdarzyć ich odrębnym charakterem, wyglądem i finezyjnie opisać ich strój, szczegółowo wymyśleć wnętrza domów, wymyśleć całe światy i kreować siły Dobra i Zła, Światła i Ciemności, walczące ze sobą i na tym tle borykających się z dylematami moralnymi bohaterów.

Najgorsze, co może spotkać Autora/Autorkę to zanik weny. Aczkolwiek pisanie to warsztat. A pisarz czy pisarka to rzemieślnicy. Nie mogą sobie pozwolić na zakurzenie się klawiatury… A, no właśnie. Bo większość pisarzy pisze jeszcze notatki odręczne, ma piękne notatniki, które noszą ze sobą cały czas i zapisują w nich swoje przemyślenia, sceny, bohaterów, dialogi. A ja umiem pisać tylko na klawiaturze. Nie cierpię swojego stylu pisania odręcznie i bardzo rzadko umiem się przyłożyć na tyle, że podoba mi się to, co napisałam. Jeśli już piszę, to piszę bardzo szybko, właściwie bazgrzę. Sama potem często mam problem z odczytaniem tego chaotycznego pisma.

Nie, nie zamierzam tego zmienić. Może przekonam się do dyktowania, ale to też jakoś spłaszcza mi tekst, przynajmniej, kiedy dyktuję do aplikacji na komputerze. Może czas zacząć dyktować do dyktafonu. Leży obok biurka w domu już ze dwa lata. Użyłam go tylko do testów.

Podobnie aktualnie odstawiłam na bok nagrywanie czy to filmików, czy podcastów. No nie wyrabiam się z bieżącymi sprawami, chociaż nie będę pisać o szczegółach, żeby się nie namnożyło przy tym złej energii. Już i tak dość mam z tym stresów. 🙂 Nauczyłam się jednak ich nie gromadzić tylko radzić sobie z nimi w większości na bieżąco. A to wyjeżdżę na rowerze, a to wyspaceruję, a to wykrzyczę śpiewając podczas jazdy razem z ulubionymi wykonawcami. Dobrze mi z tym i pomaga mi to oczyścić myśli.

I to jest wszystko, co mi dziś powiedziała pusta kartka.

Nie dodam nic więcej, bo energię mam jeszcze tylko na odrobinę ćwiczeń, które utrzymują moje ciało w formie. Miała być siłownia, ale przełożyłam na jutro a może pojutrze, diabli wiedzą.

A może aniołowie. Taki Anioł Stróż by się dziś przydał, a może i nawet się przydał w ostatnich dniach, w sumie to dzięki Panie Anioł :), bo chyba mi pomogłeś posłuchać swojej intuicji i podjąć szybko ważną dla mnie decyzję. A że nie wszystkie decyzje oznaczają wyłącznie radość i przyjemności, to tak już jest w życiu. Ważne, kiedy czujesz, że jesteś w zgodzie z ich skutkami.

Moja pusta kartka się zapełniła niezauważalnie, mówi mi jednak, żebym się już nie rozgadywała. Posłucham jej tym razem :).

Dobranocki 🙂

Subscribe
Powiadom o
guest
24 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Nitager

Oj, jak ja to dobrze znam! Chciałoby się pisać, pisać, pisać… I ni czorta nie ma o czym! Królestwo za pomysł!

Jotka

Systematyczność obiecywałam sobie w wielu dziedzinach, a wychodziło różnie, kiedyś przez dwa lata nie czytałam książek, nie miałam siły…
W szkole jeszcze chciałam być pisarką,ale widać los zrządził inaczej,a może nie mam tego czegoś.
Praca zawodowa na etacie jednak wysysa energię i siły, może kiedyś wrócę do pisania innego niż blog 😉

Jacek

„…ale też rozliczyć się samodzielnie co miesiąc z urzędem, z księgową, z klientami, poddostawcami, i pilnować, żeby się to wszystko zamykało na plus.”

Naprawdę co miesiąc??? To okropne, współczuję. W Kanadzie generalnie robi się takie rozliczenia raz w roku, a w trakcie co najwyżej wysyła się zaliczki. Nawet księgowa nie jest potrzebna do tego!

MaB

Wydaje mi się, że pisanie to ciężki kawałek chleba. Ja traktuję je wyłącznie hobbistycznie. Myślę że, prócz doskonałego warszatu, trzeba coś jeszcze przeżyć, zebrać materiały, stworzyć plan… Nie mówiąc już o systematyczności. Może kiedyś przyjdzie czas, żeby wszystkie te elementy złożyły się na raz?
Póki co trzeba korzystać z pogody. Każdego dnia najlepiej być na świeżym powietrzu. To dobrze robi na wszystko.
I dobrze mieć Anioła Stróża, a najlepiej kilku. 😉 Dobrego tygodnia Iwonko.🤗

PKanalia

z pewnością nie żyję, w sensie zarabiania na rachunki, czy chlebuś do masełka z tworzenia postów blogowych, choć kiedyś na początku mojej kariery(???) sprzedałem parę tekstów, trafił się bojek, a u mnie akurat było słabo z dutkami… ale to był jakiś pojedynczy przypadek, kwantowa fluktuacja lokalna… piszę „tworzenia (postów)”, bo dla mnie to nie tylko pisanie, ale zrobienie całej kompozycji: tekst, fotka, jakiś klip muzyczny /tych ostatnich zresztą prawie nikt nie słucha i nie ogląda, bo w za trudnym dla wielu ludzi rodzaju muzy gustuję/, ale to tworzenie nie jest moją pasją, tylko kaliber niżej, czyli zwykłe hobby… kwestia weny,… Czytaj więcej »

PKanalia

kiedyś dorabiałem tłumaczeniami, jednemu panu tłumaczyłem jego teksty na angielski, drugiemu cudze angielskie na polski, jednak to było jakoś tam kulawe, bo mój angielski zawsze był jakoś tam kulawy, jednak takie były czasy, wszyscy byli zadowoleni, a o to to w sumie zawsze chodzi… ambicje literackie… hm… krótkie formy, jakieś tam opowiadanka, czy nawet serialiki, które zresztą znasz… okay… ale na tym chyba się to wszystko u mnie kończy kończy… dużej książki nie popełnię /choć never say never/ i to nie ma znaczenia, czy nie chcę, nie lubię, czy nie umiem… a może mnie wystarczy, gdy na przykład Ty się… Czytaj więcej »

teatralna

nie mam problemu z pisaniem, jeśli nie pisze,to znaczy nie mam czasu…nie zmuszam sie a wręcz przeciwnie. lubię pisać. opowiadać historii Pisałam zawodowo, to były recenzje teatralne 🙂 ale nigdy nie utrzymywałam się tylko z tego.
ciesze się, ze u ciebie dobrze. bo piszesz tak rzadko 😛

Ania

Dzień dobry Iwonko 🙂 Świetnie to ujęłaś! Pisanie to faktycznie sztuka i rzemiosło w jednym, a tworzenie całych światów to coś niesamowitego. Co do ręcznego pisania, mam to samo – moje bazgroły są często nieczytelne nawet dla mnie! 😄 Dyktowanie brzmi ciekawie, może faktycznie warto spróbować tego dyktafonu? Fajnie, że znalazłaś sposób na radzenie sobie ze stresem – rower, spacery i śpiewanie to super metody. Trzymam kciuki za wszystkie Twoje plany, nawet jeśli siłownia musi poczekać! I dzięki Aniołowi Stróżowi za wsparcie w decyzjach. Pozdrawiam ciepło!

Jacek

Podziwiam ludzi, którzy rzeczywiście żyją z pisania jako „freelancer”. Kilkanaście lat temu czytałem wywiad z „freelancer”. Jego praca była całkiem stabilna, pisał różne artykuły, które kupowały i drukowały różne magazyny i całkiem dobrze się z tego utrzymywał. Wszystko zmieniło się, gdy pojawiły się blogi. Często wydawnictwa, zamiast płacić jemu tysiące dolarów, po prostu znajdowały interesujący ich blog, kupowały go po bardzo niskiej cenie, edytowały dla swoich potrzeb i w ten sposób eliminowały „freelancera”. Około 2015 roku osobiście otrzymałem ofertę w wysokości kilku tysięcy dolarów na kupno moich blogów (nowa firma tworzyła strony turystyczne i moje blogi miałyby być tam zamieszczone),… Czytaj więcej »

Jacek

Jasne, że automatyczny tłumacz to nie człowiek, ale już od lat bez problemu czytam wiele interesujących mnie artykułów, szczególnie w języku hiszpańskim na temat Kuby i tłumaczenia Google są dla moich potrzeb w 98% wystarczające. I pewnie jest to jeden z powodów, że coraz mniej mam chęci, aby nauczyć się tego języka.   Chociaż nie posiadam żadnego wykształcenia czy nieformalnych kursów tłumacza, od kilkudziesięciu lat „na boku” robię tłumaczenia, głównie dokumentów, ale też listów, odwołań i personalnej korespondencji. Swego czasu wykonałem kilka nawet dość ambitnych tłumaczeń medycznych, przy DUŻEJ pomocy specjalistycznych słowników—ale większość z takich tłumaczeń po prostu nie dało… Czytaj więcej »

Jacek

 Hej Iwona, Dziękuję za komentarz. Zazwyczaj nie mam czasu na porównywanie oryginału i tłumaczenia, ale kilka razy czytałem książki w dwóch językach. Ogólnie tłumaczenia mi się podobały (nigdy nie potrafiłbym im dorównać) i od razu rzuca się w oczy profesjonalizm, jednakże sporadycznie znajdowałem pewne błędy lub nieścisłości. W jednej z książek Johna Grishama ktoś tam „miał pójść do lekarza w Podunk, Louisiana.” Tłumacz przetłumaczył na polski „Podunk” w oryginalnej pisowni, tak, jakby to było jakieś miasteczko „Podunk” w stanie Louisiana. Tymczasem Podunk oznacza „pipidówkę, zadupie, dziurę.” Również problematyczne jest dosłowne tłumaczenie przezwiska „Pumpkin” (Dynia). Nie wyobrażam sobie, aby w języku… Czytaj więcej »

Annette ;-)

Pisarzy podziwiam. Skąd oni biorą pomysły na te historie? Sami to wszystko przeżyli, inspirują się historiami innych, czy jak? Pozdrawiam 🙂

24
0
Would love your thoughts, please comment.x