ZMĘCZENIE
Jestem ostatnio ogromnie zmęczona. Jestem na etapie wymyślania, jak uniknąć pewnych obciążeń i wrócić do równowagi, ale to nie jest takie łatwe.
Jedną z metod, które stosowałam przez ostatni rok, było odsuwanie w czasie nieuniknionej walki z wynajmującym o wyremontowanie tarasu, z którego wilgoć, a wraz z nią pleśń już od roku zaczęły mi przechodzić z murów do mieszkania. Nie będę tu (przynajmniej teraz) opisywała całej sprawy, ale nareszcie jestem na etapie, że coś się ruszyło, przy domu stanęły rusztowania i zaczął się remont. Zgodnie z tym, co usłyszałam rok temu, zacząć musieli od naprawy tarasu z góry. Potem po kolei będą naprawiane kolejne, czyli mój i sąsiada, a przez zaniedbanie stanu budynku, niewykluczone, że trzeba będzie remontować większą część fasady. Kiedyś opowiem. Póki co czekam na rozwój wypadków.
Dla unaocznienia, że nie przesadzam kilka zdjęć z pola walki. Myślę, że zdjęcia nie wymagają za bardzo opisów.
*Żeby zobaczyć zdjęcia w całości, kliknij na dowolne zdjęcie, potem przewijaj.
ODPUSZCZANIE CZY WALKA?
I tu przechodzę do meritum: co sądzicie o odpuszczaniu i czy zawsze warto? Czy jednak warto się zebrać w sobie i mimo tego, że wiemy, ile stresu i energii coś będzie kosztowało, to zająć się tym, bo i tak od tego nie unikniemy. Ja jestem zwolenniczką drugiego rozwiązania. Bo samo się nie zrobi!
Gdybym przycisnęła prawnikiem wynajmującego już w zeszłym roku (a już wtedy mogłam skorzystać z mojego ubezpieczenia prawnego), pewnie wszystko zaczęłoby się już wtedy. Kiedy jednak człowiek ma tyle obciążeń i chce się jeszcze choć trochę nacieszyć czasem wolnym, zdarza mu się czasem odpuścić.
No i przecież wszyscy kołcze co chwila nam mówią bez końca: no ale naucz się odpuszczać, odpuść itd.
O ile ta zasada czsem sprawdza się w relacjach z ludźmi (ale te odpuszczone sprawy moim zdaniem i tak wracają, tyle że bardziej obciążone), to ja jednak uważam, że o niektóre sprawy w życiu trzeba stanąć i zawalczyć.
To była właśnie taka sprawa. Kosztowała mnie mnóstwo energii, nieprzespanych nocy ze stresu, a szczególnie od stycznia, kiedy zaczęłam coś robić, ale wszystko szło nie tak, jak powinno. Tego stresu i straty energii nikomu nie życzę! I o ile tylko się da, zawsze raczej polecam ich unikanie. Ale w tym przypadku nic by się nie zmieniło bez mojej zdecydowanej postawy. Moi sąsiedzi zresztą też ruszyli upominać się o swoje. I dopiero wtedy wynajmujący zdecydował się zacząć jakieś działania.
Na koniec powiem, że walczę o zmniejszenie czynszu z tytułu tych niedogodności, do czasu usunięcia ich wszystkich.
STAN NA DZIŚ
Zaczęłam znów lepiej sypiać, od dnia, kiedy wyszło nareszcie odpowiednie pismo od (drugiego, bo pierwszy się nie sprawdził) prawnika, ale to dopiero dwa tygodnie temu.
Pewnie dlatego codziennie zdarza mi się, że chciałabym przespać ciurkiem miesiąc lub dwa. Moje ciało komunikuje mi zmęczenie regularnie nakłaniając do popołudniowych drzemek, potrafię zasypiać na zajęciach.
Na szczęście zaczyna mi wracać równowaga i trzeźwość oraz jasność umysłu, które są mi bardzo potrzebne do dalszej nauki. Ale cały ten proces mocno mnie naruszył.
PORADNICTWO
I oczywiście akurat wtedy nie mogłam się opędzić od ludzi, którzy lepiej ode mnie wiedzieli, co mi jest potrzebne i że mam się akurat wtedy zająć odpuszczaniem, wyjazdami na urlopy itede. Na szczęście były to pojedyncze przypadki, ale te najbardziej namolne wymagały też jakiejś energii do udzielania odpowiedzi. Bo ja to wszystko wiem. Ale czasem po prostu się nie da. I trzeba sobie robić mikro-wypoczynki, jak codzienny spacer nad rzeką (wyrabiam zawsze te moje 10 tys. kroków), albo spacery po parku czy nad wodą w weekendy. Już sama myśl o dłuższym wyjeździe mnie męczy i nie mam ani chęci, ani radości w obmyślaniu takich wyjazdów teraz. Za dużo ich było służbowo w ubiegłych latach i jeszcze ich mnie sporo czeka z uwagi na moją sytuację.
Wszystkim życzę udanych wyjazdów, ale ja dziękuję :).
Spa to ja mogę sobie urządzić w domu: pojadę na rower, to mam sport. Wyleżę się w wannie z olejkiem, a potem owinę w ręcznik i kocyk i poleżę na własnej kanapie, i czuję się najlepiej zadbana. Nie, proszę mnie nie wysyłać na wycieczki, wyjazdy, urlopy do miejsc, do których musiałabym najpierw trzy dni się pakować, a potem jechać czy lecieć dłużej niż dwie godziny! Mnie tu całkiem dobrze, mam swoją muzykę, swoje ulubione miejsca i wolę poczytać i posłuchać muzyki we własnych czterech kątach niż włóczyć się teraz po świecie.
Jeszcze kiedyś może zapragnę, to sobie powyjeżdżam, ale na ten moment moja chęć i motywacja wyjazdowa jest zerowa albo ujemna. No dobrze, podzieliłam się tym nietypowym wyznaniem. Lepiej mi 🙂
Oczywiście życzę wszystkim, którzy o tym marzą, pięknych wyjazdów, urlopów i wszystkiego, co się z tym wiąże, ale ja mam na ten moment wszystko, czego potrzebuję, na wyciągnięcie ręki. A jeśli chcę się zobaczyć z kimś, za kim tęsknię, to mam jak. Córcię mam o dwie godziny stąd, a do przyjaciół to ja częściej jeżdżę niż oni do mnie.
CISZA I SPOKÓJ
W ostatnich tygodniach zrozumiałam, dlaczego czasem niektórzy ludzie odcinają się kompletnie od reszty świata, wyłączają telefony, wiadomości i social media, żeby wyciszyć i uspokoić się w środku. Jeszcze tego nie umiem, ale umiem już na kilka godzin się odciąć. Pracuję nad tym, żeby przedłużać czas przeznaczony tylko dla mnie.
To oznacza między innymi, że chwilami nawet mocne postanowienia odnośnie pisania, podcastów i mediów społecznościowych, na które naprawdę miałam chęć, przesuwam i przestaję się nimi zajmować. Bo uspokojenie mojego rozkołatanego systemu nerwowego, czyli moje zdrowie jest dla mnie priorytetem. I to jest też nowa umiejętność, której dopiero się uczę.
Kiedyś a właściwie przez większość życia zawsze dawałam radę. Zawsze, w każdych warunkach, choć było ciężko, szłam według planu i niewiele mogło mnie powstrzymać, najwyżej czasem opóźniałam niektóre działania lub zmieniałam plany.
ZMIANA PODEJŚCIA
Teraz dłużej mi zajmuje przyglądanie się z dystansu i analiza oraz planowanie. Czyli działania, których nie widać na zewnątrz, ale które są najważniejsze w tym procesie.
Uczę się mądrzej dysponować moją energią i zasobami. A kiedy popełniam błędy, uczę się je wyłapywać już na etapie popełniania, albo zaraz po. A czasem na etapie planowania działań – i z tych jestem najbardziej dumna. To jest ta praca nad sobą, której kompletnie nie widać, ale o której opowiadam potem z przejęciem moim przyjaciołom, którzy znają mnie od lat i wiedzą, ile mnie kosztowało nie zrobić czegoś… Albo poczekać, aż ktoś inny coś zrobi pierwszy.
No mówię wam – najwięcej kosztuje skierowanie uwagi na swoje sprawy zamiast zajmowania się tym, co powinni robić inni, albo szukanie wyjaśnienia ich zachowań. Już wiem, że to nie moja praca, tylko ich.
Dziś umiem już tego typu rozkminy odsuwać na boczny tor i wracać do zajmowania się swoim życiem. Moja nadaktywność i pięć pomysłów na minutę nie opuściły mnie tym samym, ale zostały przekierowane na zmiany w moim własnym życiu. 🙂
Właśnie dzięki temu poświęciłam w ostatnim miesiącu każdy weekend na przestawianie mebli i robienie miejsca na nową kanapę (a właściwie to na nową energię). Ale dziś jeszcze nie będzie o kanapie. O tym w następnym wpisie. Obiecuję, że opublikuję go niebawem 🙂
PODSUMOWANIE
Kiedy zaczynasz pracować nad sobą, wreszcie poświęcasz czas na przyjrzenie się z bliska wszystkim relacjom w swoim życiu, a nie tylko tej ostatniej, która (znowu) nie wyszła. Czasem są to bardzo trudne spotkania z samą sobą. Jeśli uda się nie wycofać, tylko doprowadzić do takiego wewnętrznego spotkania, niemal zawsze dotykasz spraw ważnych, które wszelkimi metodami, odpychałaś * łeś od siebie przez całe życie. I to dopiero tu zaczyna się prawdziwa przygoda.
Niektórzy nie widzą powodu, żeby podążać tą ścieżką. Nikomu niczego nie narzucam, ale daje to jednak potężny arsenał metod i sposobów radzenia sobie z życiem na dalsze lata. A że zamierzam ich tu spędzić jeszcze całkiem dużo, to nie żałuję ani chwili, włożonej w to, żeby poznać lepiej samą siebie. Aż do krańca, aż do dna.
walczyć, czy odpuścić?… problem stary, jak świat… strategia „zawsze walczyć” jest do bani, strategia „zawsze odpuszczać” też jest do bani… optymalny jest jakiś złoty środek, tylko nie istnieje taki uniwersalny dla wszystkiego, każdą sprawę trzeba przepracować osobno, indywidualnie… ktoś może powiedzieć „przepracować, czyli przemyśleć”, ale to również jest słabe, bo ludzie mają skłonność do myślenia za dużo tworząc sobie problemy z niczego, a tracą zdolność do czucia, a to właśnie to czucie jest kluczowe w przepracowywaniu każdego tematu… czyli zaczynamy od siebie: oczyścić umysł ze zbędnych myśli, wtedy zaczniemy lepiej czuć… technik na to jest sporo, każdy może coś wybrać… Czytaj więcej »
Witaj Piotr, do tej analizy, jak to napisałam, należy też właśnie poświęcenie czasu na odczuwanie tego, co się stało. Długo odpychałam tę część i starałam opierać się wyłącznie na faktach. Ale nie słuchając własnego ciała łatwo przegapia się najważniejsze sygnały, że coś jest OK albo że nie jest. Myślenie za dużo – ja chyba o tym napiszę. Bo skoro tak się dzieje, to najwyraźniej spełnia to jakąś ważną funkcję u ludzi. A czyszczenie umysłu ze zbędnych myśli najczęściej zajmuje lata pracy, a nie chwilkę na medytację. Sama wiem, bo od lat próbuję i nadal jestem na etapie czyszczenia, a nie… Czytaj więcej »
moim skromnym zdaniem myślenie /rozumowanie racjonalne/ pojawiło się jako odpowiedź na potrzebę lepszej komunikacji i to wszystko fajnie współgrało z czuciem /rozumowaniem intuicyjnym/, ale w pewnym momencie nastąpił jakiś defekt i zaburzenie tej równowagi, efektem czego całe mnóstwo ludzi zaczęło za dużo myśleć /nawet ci pozornie „bezmyślni”/ i tworzyć sobie problemy z niczego, co zaczęło się przekładać na realne kłopoty… od medytacji wolę siedzieć zen /co popularnie, choć mylnie też nazywane jest „medytacją”/, co mi pozwala zbliżyć się do realu, takiego, jakim on jest, aczkolwiek od jakiegoś czasu wszedłem już w taki etap, że mało siedzę fizycznie, dosłownie, tylko praktykuję… Czytaj więcej »
Jeśli przez myślenie za dużo masz na myśli tworzenie sobie samemu problemów, to pełna zgoda. Faktycznie podczas niektórych rozmów orientuję się, że ktoś mieli w kółko tygodniami / miesiącami albo i latami jakieś przykre emocje i zupełnie nie umie z tego nadmuchiwania problemów wyjść. Kiedy mnie dopada czasem nadmiar aktywności fal mózgowych i np. nie mogę zasnąć, staram się od pewnego czasu mimo wszystko położyć, zamknąć oczy i odpocząć. Natrętne myśli miewałam zwykle, kiedy miałam do czynienia z niedojrzałymi i bardzo obciążającymi jednostkami. Zen w postaci pełnego skupiania się na danej czynności uprawiam już od lat, bo jednak wolę działanie… Czytaj więcej »
i prawidłowo, odruch spania jest czymś naturalnym w pozycji leżącej… dlatego też mistrzowie, czy nauczyciele zen choć z jednej strony twierdzą, że „siedzieć” zen można w każdej pozycji, to nie zalecają leżącej, gdyż stosunkowo trudniej jest być wtedy obecnym…
p.s. swego czasu, gdy jeszcze oglądałem telewizję, to mnóstwo wieczornych filmów nie udawało mi się obejrzeć do końca, zwłaszcza tych nadawanych na Polsacie ze względu na długie przerwy reklamowe… zamiast wtedy zająć się czymś aktywniejszym relaksowałem się na leżąco, a wtedy zmęczony, mniej lub bardziej, całym dniem po prostu zasypiałem 🙂
Często w nawale spraw zapomina się czynności i umiejętności, które już się ma opanowane.
Właśnie sobie przypomniałam, że kiedyś lata całe korzystałam z metody treningu autogennego, żeby się rozluźnić i odjechać w spanko.
Ostatnie sprawy jakoś mocno mnie dopadły i o tym zapomniałam, a przecież to takie naturalne odprężenie w sumie można osiągnąć paroma oddechami i ćwiczeniami odprężania mięśni. 🙂
Zasypianie w przerwach reklamowych jest jak najbardziej naturalnym odruchem :))))
Mam taką naturę, ze pewnie odpuściłabym, choć w tej sytuacji problem byłby groźny dla zdrowia, ta pleśń itd.
my lubimy wyjeżdżać, zwiedzać, ale z wiekiem staje się to bardziej meczące, po intensywnym dniu, następny dzień musi być lżejszy, bo organizm domaga się odpoczynku.
najpierw na emeryturze chciałam wszystko, żal mi było wolnego czasu, teraz cieszę się nawet lenistwem, tym bardzie, ze po kliku dniach u wnuka musze się zregenerować:-)
To jak w znanym porzekadle – chciałaby dusza do raju, ale grzechy nie dają!
Moja waleczna natura od razu poinformowała wynajmującego o problemie, ale potem byłam zbywana przez nich tyle razy, że w pewnym momencie po prostu nie miałam siły na walkę i kolejne idiotyczne tłumaczenia, więc na długo odpuściłam. Niestety wiadomo było, że temat wróci, a gdybym nie zaczęła działań, to jeszcze mogliby mnie w przyszłości obwinić za to, że nie poinformowałam ich o pogorszeniu jakości lokalu. I to by dopiero była historia, bo mogliby mnie za to jeszcze obciążyć kosztami! Więc sama rozumiesz, że to nie była łatwa sytuacja. A płacenie niepełnego czynszu, kiedy adwokat zwleka z pismem i nie mam nawet… Czytaj więcej »
Czasem odpuszczam, czasem walczę. Nie umiem powiedzieć, kiedy bardziej warto jedno, a kiedy bardziej drugie. To kwestia instynktu, poza tym, jeśli się pomylę w ocenie, to dodatkową bezcenną umiejętnością jest przestać nad tym ciućkać i iść dalej. Pamiętam, że kiedyś pisałaś o zasadzie wzajemności w socjalach. A te przemyślenia bazują właśnie na nadmiernym skupianiu się na innych — „bo ja dałam pięć serduszek i chcę też pięć serduszek”, „bo ja napisałam smsa i dlaczego ktoś mi nie odpisuje w ciągu pięciu minut, teraz, natychmiast?”. Zostawiam serduszko, jak ktoś odpowie to fajnie, jak nie odpowie, mogę tego nawet nie zauważyć, bo… Czytaj więcej »
Czyli też dążysz ścieżką gdzieś pośrodku. Umiejętność nie rozciumkiwania (fajne słówko 🙂 tematu, kiedy już się podjęło decyzję jest niezwykle ważna, bo obejmuje wybaczenie sobie pomyłki. Z tym jeszcze czasami mi nie idzie za dobrze, bo przecież jak to, jaaaaa??!!! Przecież ja umiem ocenić sytuację, dlaczego akurat tu mi się nie udało, jak to się mogło stać!!! Co do zasady wzajemności w socjalach: ja nie mówię o tym, że ktoś czasem nie ogarnia i nie ma kompletnie czasu, i potem przychodzi i nadrabia, kiedy już ten czas się znajdzie, bo to dla mnie normalne. Sama tak robię często. Ja mówię… Czytaj więcej »
Różnie z tym u mnie bywa, niekiedy odpuszczam, ale jak czuję, że moje zdanie jest słuszne, to nie odpuszczam.
Lubię też odciąć się od świata i być we własnej „bańce informacyjnej”, w swoim świecie bez TV, iPhona i internetu.
Niedawno wirus na FB wywalił mi znajomych i jeszcze zablokował zapraszanie mnie… I wiesz – jakoś mi to pasuje. 😀 Lubię ze sobą być, patrzeć na siebie jakby z boku i analizować wiele sytuacji. Nie pozwalam też żeby ludzie wchodzili mi na głowę, zaczęłam być asertywna. 🙂 Dobrego!
Powoli dochodzę do wniosku, że odpuszczanie jest pewną funkcją, którą jedni mają opanowaną w sposób naturalny, a inni z uwagi na taką a nie inną historię, muszą się dopiero uczyć. No ale właśnie, często jednak nie powinno się odpuszczać, chociaż zawsze trzeba na to patrzeć z szerszej perspektywy. Pobycie w swoim świecie bez TV, smartfona i internetu to rzadki przypadek dziś, ja właśnie dochodzę do punktu, że chcę się tego nauczyć, bo mi te niby wspomagacze zaczęły zabierać zbyt wiele życia i mnie mocno rozpraszają. Takie wyrzucenie znajomych z automatu to niezłe zagranie :), miewam pomysły, żeby wszystkich wyrzucić, ale… Czytaj więcej »
Witaj!
Nie odpuszczaj. Jeśli Ci na czymś zależy, to walcz o to. Odpuścić można mniej ważne rzeczy.
Fajnie mieć czas dla siebie, relaksować się na łonie natury, móc realizować swoje pasje, odciąć się od toksyków, ale jeszcze fajniej jest móc się tym z kimś podzielić.
Są sprawy, o które trzeba walczyć, na szczęście w tym przypadku walka okazała się skuteczna, wynajmujący nareszcie zaczęli remontować cały budynek, bo się okazało, że problemy i zacieku są już praktycznie wszędzie. Ja się tylko zastanawiam, czy to zawsze ja muszę oddawać ten pierwszy strzał, czemu nie inni :))). Od toksyków odcinam się od lat i praktycznie nie miewam już takowych w otoczeniu, a kiedy ktoś zaczyna sączyć jad, to się odsuwam i dalej zajmuję sobą. W naturze to świetnie wychodzi, bo skupiam się na otoczeniu, nie muszę zajmować się tymi, których ze mną nie ma. 🙂 Nie zawsze są… Czytaj więcej »
Po pierwsze stan tarasu by mi spać nie dawał. Serio. w przypadku mojego domu to zawsze jest priorytet no ale u nas dbanie, rozkłada sie na dwoje. decyzje podejmujemy razem i działamy razem. także finansowo. w twoim przypadku jest dużo trudniej. Opowiem ci o sobie: Ja od pewnego czasu wyznaję zasadę: przewróciło sie niech leży. jeśli to akurat nie moja działka w domu. kiedyś zasuwałam za nas oboje, bo wiadomo facet sprzątać nie umie…dziś uważam, że owszem umie, lepiej gorzej, trudno. nie poprawiam, jak mam gorszy dzień, to pokazuje palcem. i egzekwuje. Domowe sprawy do załatwienia czekają bo wiadomo, facet… Czytaj więcej »
i na koniec, dodam, że odpuściłam sobie teatralne szaleństwa, podróże warsztaty spektakle… takie jakimi żyłam przez większość życia i wydawało i sie że żyć nie potrafię. owszem pracuje sobie ale na dużo mniejszą skalę i owszem będę jeździć na festiwale ale może już jako juror jedynie… ALE podróży sobie nie odpuszczam, bo kocham 🙂 i znajdę siły zawsze, zresztą na czworaka pojadę. sie czołgać będę :-)))) żartuję, oczywiście podróże można organizować rozmaite. i wypoczynkowe też. co miało miejsce na wyspach zielonego przylądka. mamy siły i ochote to biegmy po muzeach, ruinach do upadłego a nie mamy to patrzymy godzinami na… Czytaj więcej »
i jeszcze muszę ci napisać, ze dla mnie podróże to ogromny odsap dla mojej głowy !!! do tego stopnia, ze nic mnie nie boli podczas wyjazdów 😉 a zaczyna od razu po powrocie…
Ja Cię doskonale rozumiem, bo też uwielbiam ten moment, kiedy już docieram do miejsca przeznaczenia, i mogę się poświęcić napawaniu się tym, co tam na mnie czeka.
I mogę sobie na to pozwolić już teraz finansowo, ale nie czuję teraz dostatecznej motywacji, męczą mnie przygotowania i dlatego odsuwam to w czasie, ale nie rezygnuję na zawsze. Po prostu to nie ten etap. :)))
Uściski i serdeczności!!! I niech Ci się dalej dobrze dzieje i fajnie, że coraz lepiej dbasz o siebie!!!
Lata wyjazdów i organizowania się przed, po i w trakcie, mnie też mocno naruszyły i pewnie dlatego w tej chwili, a w zasadzie już od kilku lat nie czuję pociągu do wyjazdów gdzieś dalej, bo zwyczajnie mnie to męczy.
Wiem, że to minie, bo lubię wyjazdy, nowe miejsca i widoki, nowe wrażenia. Ale póki co wybieram te, gdzie mogę ograniczyć czas przejazdów. Intensywna nauka to mozolna część przygotowania się do mojej nowej pracy, i to jej poświęcam większość czasu i energii. Nawet jeśli jest to wypoczynek przed kolejną partią nauki, bo regenergować też się właśnie uczę. 🙂
Widzę Kochana, że już bardzo dużo pracy i energii włożyłaś w siebie, czyli najważniejszą Osobę w Twoim życiu :))). To się chwali, bo niektórzy nigdy nie dochodzą do tych wniosków, co Ty i żyją coraz bardziej sfrustrowani i coraz bardziej chorzy, obarczając w dodatku tym wszystkim całe swoje otoczenie, bo jak nie oni, to przecież ktoś musi być winny. Ja też się dopiero w ostatnich latach powoli dogrzebuję do tego, czego potrzebuję i też idzie mi coraz lepiej, ale nadal sporo pracy przede mną. Gospodarowanie własną energią to faktycznie najlepsza rzecz, jakiej warto się z biegiem lat, im wcześniej tym… Czytaj więcej »
Wow, rozumiem, że masz ostatnio sporo na głowie i to, co dzieje się z tarasem, naprawdę musi być męczące. Też czasami mam tak jak Ty… zastanawiam sie czy walczyc czy odpuścic.. Walka o swoje zawsze wymaga energii, ale warto, żeby poprawić swoje warunki życia. Trzymam kciuki za pomyślne zakończenie remontu i trochę spokoju dla Ciebie!
Pozdrawiam serdecznie…
Dziękuję za kciuki, na szczęście prace remontowe już się rozpoczęły i objęły cały budynek, bo nie tylko ou mnie są problemy.
Dlatego mogłam przekierować energię na inne, ważniejsze dla mnie bieżące tematy.
Trochę to jednak trwało i przede wszystkim wyłonił się niepotrzebny w sumie konflikt. Gdyby prace rozpoczęły się kiedy to zgłosiłam czyli w ub. roku, już byłoby po wszystkim.
Dzięki temu pewnie jednak pomieszkam tu dłużej. 🙂
Pozdrowienia!
Nie wiedzieć czemu dzieje się czasem tak, że odpuszczamy sprawy ważne, a upieramy się przy błahych. Pozdrawiam 🙂