Ostatnio postanowiłam nareszcie urządzić się do końca, bo mieszkam w nowym mieszkaniu już parę miesięcy, a nadal nie miałam na przykład lamp w otwartym pokoju, zwanym na własny użytek pokojem kotka (bo do niedawna stały tam zabawki Mozarta) w odróżnieniu od mojego salonu (o którym będzie może innym razem, bo tam bez zmian, kanapa, regał rtv, tv i dwie lampy, plus zepsuty orbitrek).
Wracając do salonu położonego w centralnym miejscu wieczorami oświetlenie zapewniają tu wprawdzie oświetlone jednostki stojące na wodzie, ale mimo wszystko w domu też człowiek chciałby coś czasem zobaczyć.
Do zamontowania była lampa centralna i trzy małe lampki. Długo szukałam, ale albo wygląd dostępnych lamp był zbyt banalny, albo cena nieadekwatna moim zdaniem do jakości i wyglądu lampy. Wreszcie udało mi się wykupić z wystawy Poco ostatnią sztukę (nie bez znaczenia była też cena niższa o 20%!) i trzy mniejsze kinkiety.
I tak oto zawisła sobie w centralnym salonie ona, lampa centralna i trzy mniejsze kinkiety. W dodatku okazało się, że do każdej z nich, tj. do lampy pośrodku, do dwóch kinkietów po bokach i do kinkietu w korytarzu są oddzielne włączniki.
A tak wygląda całość, czyli wszystkie cztery lampy:
I oczywiście zrobiłam też zdjęcia wieczorem:
Oprócz aspektu wizualnego liczy się dla mnie też, że wszystkie lampy są LED-owe, czyli zużywają bardzo mało energii.
Ale nie samymi lampami człowiek żyje. Powieszone zostało też lustro w sypialni.
Żeby wykorzystać tak piękny ciepły weekend po wszystkich montażach wybrałam się jeszcze na rowerowy spacer.
Skorzystałam z zaproszenia kumpla, czyli mojego eks i podjechałam na jego działkę, którą właśnie wydzierżawił.
Resztę niedzieli pojeździłam jeszcze trochę na rowerze po okolicy.
Sobotę spędziliśmy z moim nowym przyjacielem częściowo na moim pięknym balkonie z widokiem na wodę, a potem pojechaliśmy do starego portu do restauracji. Byliśmy tam świadkami koncertu w stylu lat 60-tych, wykonawca śpiewał przeboje z Dirty Dancing, ale że stał do nas tyłem, na początku nie zauważyliśmy go i zastanawialiśmy się, skąd ta muzyka, w sumie pysznie i miło było. W restauracji nad samym portem zjedliśmy pyszną rybę, nazwa niemiecka to Wildbarsch, czyli Okoń (moronowaty), jeśli Wikipedia mnie nie myli.
Przy porcie rybackim (Fischereihafen) jest też urządzone malutkie miasteczko, składa się z domków krytych strzechą, trochę w stylu średniowiecznego rynku, gdzie w dni handlowe otwiera się różne stoiska, gdzie możesz kupić wisiorek z Bremerhaven, niczym wprawdzie nie różniący się od tego z Bremen, a przepraszam napisem, dalej z klatkami z papugą na drążku, ciekawymi kamieniami i innym typowo pamiątkarskim asortymentem.
Jednym z najciekawszych tam widoków jest rzeźba stadka świń (kiedyś pokażę Wam – jeśli chcecie – knura od tyłu, mówię Wam, widok jego wielkich knurowych narządów powala!):
Pod wieczór na rowerze zawędrowałam, jak zwykle nad morze. I takie widoki mnie zastały.
I taki oto za mną weekend. Co do mnie – jestem nadal zachwycona moimi lampami, wyprawą rowerową i już się cieszę na meble, które sobie upatrzyłam. Jeden regał przyjedzie w czwartek, inne dwa muszę sama kupić i przywieźć.
Podobają mi się te świetliki sufitowe. A ośmiorniczka fajnista, ale o tym to już Ci mówiłam. A dlaczego te świniaki są uwiecznione w postaci rzeźb? Czy wiąże się z tym jakaś miejscowa legenda? Porobiłaś piekne zdjęcia, podoba mi się „miedziane morze”
Serdeczności;)
Też uwielbiam te świetliki i moją nową ośmiornicę. 🙂
Nie znam legendy związanej ze świniami, jeśli poszukam i coś znajdę, to się podzielę.
Te widoki mam tu codziennie, czarujące są moim zdaniem.
pozdrowienia
Lampa bardzo mi się podoba, ostatnio tez zmienialiśmy na ledowe z regulacją barwy.
Światła robią dobrą robotę we wnętrzach.
Pięknie tam masz, także na zewnątrz, nic tylko spacerować!
takie drobiazgi codzienności umilają życie…
Też oglądałam takie wielkie prostokątne plafony z regulacją i zmianą kolorów światła, ale w tej lampie zakochałam się od razu.
Też bardzo lubię moją okolicę, pod względem widokowym jest najlepsza od lat!
pozdrowienia
Eleganckie te lampy, nowoczesny, dość wysublimowany styl.
I muszę Cię pochwalić za zdjęcia, bardzo ostre, ładne kolory.
Widzę, że masz ten sam problem co ja – dostrojenie ostrości przy zdjęciach wieczornych. ;P
Dziękuję, miło mi, że Tobie też podobają się lampy.
Co do tych zdjęć wieczornych, te akurat były robione komórką i dopiero przy wyższej rozdzielczości zauważyłam, że słabo wyszła ostrość. Ostatnio nie chciało mi się dźwigać ze sobą aparatu, ale fakt, powinnam zamieszczać lepszej jakości zdjęcia. 🙂
pozdrowienia Aniu
Zaskoczyłaś mnie, nie wpadłam na to, że to telefon. ;D
Dojrzewam do zakupu takiego małego Idiotenapparatu, żeby nosić ze sobą także na rower, bo dużego z całym plecakiem mi się najczęściej nie chce nosić kiedy jadę na przejażdżkę rowerem.
A tak w ogóle ostatnio coraz więcej chłonę oczami, i coraz rzadziej sięgam po aparat, jakikolwiek. Taka faza
p.s. po zmniejszeniu teraz chyba te ostatnie zdjęcia dają radę. 🙂
Na rower rzadko biorę aparat, bo wtedy muszę brać plecak, a tak to mam nerkę na same najpotrzebniejsze rzeczy. Właściwie aparat zabieram tylko wtedy kiedy jadę gdzieś turystycznie, albo na rekonesans terenu. 😀
p.s. Tak, jako mniejsze zdjęcia, prezetntują się ładniej.
świnie piękne jak to w Bremie, juz ci pisałam, że mam z Bremą cudowne wspomnienia, dokładnie z Schlachthofem …ech. Chałupa jeszcze nie gotowa na tip top jeszcze szkło w kuchni wisi nam nad głową. Ściskam
W sumie w Bremie jest pięknie, bo Bremerhaven leży w landzie Brema. 🙂
Czy chodzi Ci o Kulturzentrum Schlachthof e. V.?
W tej chwili jest ono zamknięte.
Moja chałupa też jeszcze wymaga domeblowania, ale wszystko powoli, w końcu ktoś najpierw musi na to zapracować, a potem wyszukać i zamontować. 🙂
Dom buduje się latami, a nie w kilka chwil, z katalogu. Tylko taki budowany, tworzony mozolnie, z pojedynczych elementów, naprawdę sprawia głęboką radość.
Ośmiornica jest rewelacyjna, świnki zresztą też, o zachodzie słońca nie mówiąc 🙂
Cieszę się, że Ci się też podobają. Rodowód świnek zamierzam sprawdzić, chociaż mnie wystarczy, że one są. 🙂
Fotki świńskiej rodziny skradły moje serce 😀 Super, że tak pozytywnie spędzasz czas i nowy przyjaciel też się pojawił. W tym tygodniu mam postanowienie spacerów przedpołudniowych, będzie u nas chyba sprzyjająca pogoda. Myślę też o zmianie diety na mniej mięsną, się okaże jak mi pójdzie.
Te świnki są moją ulubioną rodziną znajomych w Bremerhaven. 🙂 Staram się wygospodarować tyle czasu, ile mogę. No i co tu dużo mówić, też mnie cieszy, że się pojawił. Przedpołudniowo to ja w biurze, ale jak tylko mogę wyjść i po zakończeniu innych obowiązków z radością przemierzam tutejsze deptaki, jak widzisz, warto! Mam za sobą próbę przejścia na wege, trudne to było, bo ja wtedy nie miałam pojęcia, co w ogóle jeść zamiast mięsa. Warto się do tego dobrze przygotować, jest teraz mnóstwo blogów na ten temat. Ja od dość dawna jem naprawdę mało mięsa, warzywa potrafię jeść przez cały… Czytaj więcej »
Ech, Ty po prostu masz za dużo czasu! Kto to widział tak ciągle coś zmieniać w mieszkaniu. Jak tu się przyzwyczaić do miejsca i je w końcu pokochać, gdy wciąż się coś zmienia? No i ja bym nie chciał, żeby u mnie świeciła ośmiornica. Ja jestem tradycjonalistą – gdyby to było możliwe, wróciłbym do świec. Uwielbiałem jako dzieciak, gdy elektrownia ogłaszała 20. stopień zasilania. Nawet, jeśli nie było dobranocki.
Też mam u siebie sporo świec, bo uwielbiam to ich ciepłe nienachalne światło :)! Chociaż utrata zasilania w ostatnich latach, a często się to zdarzało jeszcze w domu w Polsce, nie należała do moich ulubionych faz.
Co do mieszkania, to lubię mieć je dostosowane do własnych wymagań, dopieszczone, mieć gdzie schować rzeczy, bo nie znoszę, jak mi się za dużo pałęta na wierzchu.
Co do ośmiornicy – daje naprawdę miłe ciepłe zbliżone do dziennego światło :))) Więc myślę, że nawet Ciebie by (na żywo hehe) przekonała :))
Klik dobry:)
Podziwiam Ciebie, Iw, za te ciągłe zmiany. Ja bym tak nie potrafiła. Pęknięty klosz w lampie, który mój Tato sklejał. W nogach od stołu dziurki po kornikach, z którymi walczyłam 40 lat temu, wstrzykując w każdą dziurkę jakąś żywicę, Klamka wydająca podczas otwierania drzwi ten sam odgłos, który słyszałam, gdy Mama wracała z pracy… itd… itp… To są moje klimaty…
Pozdrawiam serdecznie.
Dzień dobry AlEllu, kiedyś też myślałam, że mój dom w Warszawie będzie moim jedynym i ostatnim miejscem na ziemi. Ale życie pędzi, stale się zmienia, i siłą rzeczy zmieniają się też miejsca, w których się mieszka. Tak to się u mnie wydarzyło, chociaż naprawdę tego nie szukałam z założenia. A meble też ciągnę za sobą od lat te same. I podejrzewam, że mogą być ze mną na zawsze, wszystko zależy od mojej sytuacji, jeśli miałabym się jeszcze raz gdzieś przeprowadzić.
Lubię i cenię swojskie klimaty, ale lubię też zmiany. I dobrze mi z tym. 🙂
Piękna okolica tam u Ciebie, brak mi takiej wody. A ta lampa ciekawa bardzo, lubię takie „inne”
Dziękuję za komplementy, okolica w zasadzie wybrała mnie, decyzje które podjęłam w przeszłości mnie tu przywiodły i zostałam. 🙂
Lampkę polubiłam i bardzo się cieszę, że ją wybrałam. Teraz już nie wyobrażam sobie tego pomieszczenia bez niej. 🙂
Ale wyczesana ta ośmiornica! 🙂 Bardzo nietypowa. Robi klimacik 🙂 Co do mebli, to fajnie mieć kanapę – ja się nie mogę zdecydować, a jak mi się jakaś podoba to albo już nie ma białej, albo nigdy nie było białej, albo nie dostarczają białej. W tym tempie to ja jesień i zimę spędzę na leżaczku balkonowym z kocykiem na środku salonu. Co do rowerkowania, fajna rzecz – ostatnio wróciłam do tego bo zaczęłam rowerem dojeżdżać do pracy. Tak więc przejażdżka dwa razy dziennie. Całkiem mi się to podoba. Sympatyczne te świnki <3
Ośmiornica nadal cieszy me oczy, małe punktowe oświetlenia też, chociażby dlatego, że wreszcie jest coś ładnego zamiast kabli sterczących z sufitu. Na dziś zamówiłam tego samego człowieka do składania mebli, regałów, które już kupiłam. Niestety dziś nie dotarł i mamy składać jutro. Trochę mi smutno, bo jutro chciałam już sobie wysprzątać papiery, ale cóż, nie mam wyjścia trzeba poczekać. Na duży regał do salonu też w sumie czekałam o tydzień dłużej na transport. A dziś cały zapał mi opadł, kiedy się okazało, że dziś nici z tego … Ale co robić, trzeba to przeżyć i działać dalej. Najbardziej mi żal,… Czytaj więcej »
lampa faktycznie Ci się trafiła znakomita, po prostu czad!…
tylko nie bardzo rozumiem, o co chodzi z tym pokojem kotka, chyba nie uległ dekotyfikacji?…
trochę pogmatwane z tym okoniem jest, bo całe mnóstwo ryb ma w swojej (polskiej) nazwie słowo „okoń”, ale ten „klasyczny”, pasiasty to nie jest moronowaty… ale mniejsza z tym, ważne żeby smakował 🙂
narządy knura podobno są też niezłe, jak dobrze przyrządzić, ale najczęściej idą do salcesonu, tak więc nie zawsze wiadomo, czy się je akurat spożywa, czy np. świńskie ucho…
p.jzns 🙂
Jakby Ci to opowiedzieć, nie wysyłając planu mieszkania. Ono ma plan otwarty z wyjątkiem sypialni i gabinetu, do których są drzwi. A reszta pomieszczeń jest otwarta, z przedpokoju wchodzi się do salonu kotka (to ten pośrodku, gdzie zawisły lampy), z niego natomiast na lewo do kuchni, a na prawo do mojego salonu :), czyli tego z kanapą i regałem rtv. Kotka przez ostatni miesiąc faktycznie nie było, przeczekuje u mamy, aż po nią pojadę. Tak się mi ostatnio z tymi podróżami ułożyło, że nie mogłam jej zabrać ze sobą. Ja też czasem nie daję już rady pojechać jednego dnia 1000… Czytaj więcej »
Przeczytałam pierwsze zdanie i odruchowo spojrzałam w górę, uświadamiając sobie, że moją kuchnię oświetla wisząca z sufitu żarówka, choć mieszkam tu już trochę dłużej niż kilka miesięcy 😀 Zdążyłam już o tym zapomnieć, ale chyba najwyższy czas ogarnąć jakieś porządne oświetlenie.
Bardzo podobają mi się te zdjęcia nad wodą 🙂
Akurat oświetlenie do kuchni zabrałam z poprzedniego mieszkania, więc tu nie było problemu. U mnie jest tak, że długo mogę z takimi żarówkami czy inną prowizorką całkiem nieźle funkcjonować, ale kiedy przychodzi TEN MOMENT, to natychmiast muszę coś zmienić, zamontować, uporządkować, ustawić itd. Miałam w ostatnim miesiącu z tym trochę perypetii, ale powoli wychodzę na prostą, niedługo pewnie pokażę, co i jak udało mi się zorganizować. 🙂
Ciekawe oświetlenie, podoba mi się ta zmiana 🙂
Dziękuję bardzo, ja poczułam się tutaj dobrze dopiero z oświetleniem. 🙂
teraz i ja na etapie REMONT REAKTYWACJA . Ale do lamp to mik jak stąd do kosmosu
Najpierw robi się ściany, podłogi, dachy i łazienki :), a lampy to faktycznie na koniec. 🙂
Moim skromnym zdaniem dopiero wieczorem widać w pełnej krasie urodę tej lampy 🙂
Świniaczki przeurocze, aż mi się zachciało poszukać więcej informacji na ich temat.
Dziękuję, faktycznie wieczorem lampę dopiero porządnie widać. Obserwowałam ją ostatnio z deptaka poniżej, bo stamtąd z powodu braku zasłon, widać bardzo dużo. Stanowi ona dużą ozdobę mieszkania. 🙂 A o świniaczkach może też dla Was coś znajdę, póki co byłam zajęta innymi tematami!
Pozdrowienia