Blog

Speckenbütteler Park na rowerze

9 kwietnia 2018
Jak rok temu, tak i tym razem na pierwszą dłuższą wycieczkę wybrałam się w minioną niedzielę do Speckenbütteler Park. Tym razem pojechałam sama i dzięki temu mogłam jeździć i zatrzymywać się oraz cykać fotki gdzie tylko chciałam i nikt mi nie marudził, że za wolno jadę czy za często się zatrzymuję. Ma to wiele zalet. 🙂
Zabrałam też ze sobą aparat fotograficzny, bo wiedziałam, że takiej okazji nie można przepuścić. I faktycznie, narobiłam dziś ponad 300 zdjęć. Ale nie obawiajcie się, nie wrzucę ich tu teraz wszystkich na raz. Pokażę Wam tylko parę miejsc i kilka dzisiejszych wypatrzonych co ciekawszych motywów.
Pierwszym na co dziś trafiłam po pokonaniu imponującej dla mnie trasy ok. 11 km do parku był wprawdzie mecz piłki nożnej, ale nie miałam tam wstępu ani dostępu, więc zdjęć z tego wydarzenia nie będzie. Dotarłam od strony ogrodu różanego, w którym obecnie panuje jeszcze sen zimowy. Minęłam go więc dość szybko i przejechałam do restauracji połączonej z wynajmem łodzi tzw. Bootshaus.
W sezonie, czyli już teraz, można tam wynajmować łodzie, żeby przepłynąć się po pięknym dużym stawie, będącym największą chyba atrakcją w tym parku. A oto kilka zdjęć tego obiektu.

Z bliska:

Na terenie wypożyczalni funkcjonuje kafejka i pole chyba do mini-golfa.
 
Oczywiście następnie obejrzałam go sobie od drugiej strony jeziora (tłumaczenie dosłowne to staw).
Dla mnie ten zbiornik wodny to całkiem spore jeziorko i aż się prosi, żeby się wokół niego zbierać, opalać, moczyć nogi, a kiedy jest cieplej to i kąpać.
I z całą pewnością można wokół niego przejechać rowerem czy się przespacerować.
Można też na nim spotkać jednostki pływające.
Ta okazała się jednostką zdalnie sterowaną.
Wypatrzyłam ją najpierw z drugiej strony jeziora. A potem podjechałam tam i udało mi się sfotografować kilka jej manewrów.
Wreszcie podpłynęła bardzo blisko 
Wtedy usłyszałam, jak właściciel mówi, że musi wyciągnąć żaglówkę z wody, bo akumulator się kończy. Okazało się, że wystarcza na ok. godzinę pływania. Właścicielem okazał się miły pan, jak się okazało w wieku, który nazwał poważnym. Dlatego jak powiedział, musiał się przerzucić z dużego żaglowca na mały.
 
Udało mi się nawet sfilmować jej rejs, ale nie wiem, czy uda mi się tu wstawić film. Tutaj się nie udało, ale na Instagramie poszło, chętnych zapraszam na mój profil instagramowy.
A tu póki co łatwiej będzie pokazać ją na zdjęciach.
Pożegnałam się z miłym panem i pojechałam dalej wzdłuż brzegu jeziora.
Przejechałam prze mostek, przy którym oczywiście się zatrzymałam do zdjęć.
Następnie spotkałam panią z sunią mieszanką wyżła w dość zaawansowanym wieku, która tego akurat dnia postanowiła skorzystać z kąpieli w jednym z małych odnóg jeziorka. Niestety uwieczniłam ją dopiero wychodzącą z wody.
Jej pani była wyraźnie zaskoczona, że piesia zachciała się kąpać na stare lata.
Wspominałam na początku ogród różany, oto on.
 
Wszędzie są eleganckie podpisy, jakie róże tu rosną.
Spotkała mnie tu zresztą niemiła przygoda. I to zaraz na początku zwiedzania. Pod bluzkę z tyłu coś mi wleciało, bo poczułam, że mi coś łazi pod bluzką na wysokości biustonosza. Nie wiem jak, ale dostała mi się tam osa. Próbowałam ją jakoś wypuścić, podwijając bluzkę (dobrze, że w parku o tej porze było jeszcze niewielu ludzi), ale w tym czasie trochę ją widać ścisnęłam w palcach, bo odwzajemniła mi się porządnym ukąszeniem w lewy kciuk. Rozbolało koszmarnie.
Po jakimś czasie szczęśliwie mi przeszło. Ale czuję to ukąszenie jeszcze wieczorem, kładąc się do łóżka.
Nie da się opowiedzieć o Speckenbütteler Park nie mówiąc o tym, że jest to jedno z najpopularniejszych miejsc do rekreacji dla rodzin z dziećmi i grupek przyjaciół. W taki dzień jak dziś wylegają tam prawdziwe tłumy, przesiadują na trawie, grillują, chillują. Jeżdżą na rowerach, biegają.
Na różnych rowerach zresztą.
To są istne tysiące ludzi.
Te masy ludzkie są na szczęście rozproszone po bardzo dużym terenie oraz krążą po różnych ścieżkach, a i tak jest ich zauważalnie bardzo dużo. Szczególnie przy takiej pogodzie.
Tu bawią się dzieci, a miejsce nazywa się Baumhaus, czyli Dom z Drzew, a mieści się na tzw. Smoczym Placu Zabaw.
Niektórzy wybrali sobie na miejsce spotkań plac przy wiatraku. 
 
To tam wypatruję pierwsze krokusy i żonkile.
Próbuję fotografować, ale są stratowane, albo zmarznięte, bo marne jakieś takie. Jestem trochę zawiedziona, liczyłam na więcej kwiatów.
 
Ale park niedługo mi to wynagrodzi. Bo oto kilkaset metrów dalej zauważam prawdziwą łąkę pokrytą kwiatami! Oczywiście rzucam się łapać je w obiektyw.
I nie żałuję, są piękne.
Uwielbiam te kwiaty, chyba o wiele bardziej od róż czy innych rzekomo szlachetniejszych odmian.
Czyż nie są prześliczne?!
Krokusy są zachwycające. Kiedyś zawsze miałam je na wiosnę. W tym sezonie nie kupiłam dość wcześnie cebulek i mogę je tylko podziwiać w parkach.
Kolejną ozdobą parku oprócz wody, bo tam jest nie tylko to większe jeziorko, ale i mniejsze zalewy, są wysokie drzewa i utworzone z nich cieniste alejki.
Ta alejka wiedzie do bramy otwierającej w zasadzie park, którą pokazałam Wam rok temu.
Przypomnę tylko Parktor, czyli Bramę Parkową.
Aha, przez nią normalnie wjeżdżają samochody i inne pojazdy.
Gdybym kiedyś mogła wybrać sobie wymarzone miejsce do zamieszkania, chciałabym zamieszkać w którymś z domów przylegających do tego parku.
 
Ten dom natomiast leży w samym sercu parku i na pewno jest jakimś budynkiem historycznym. Mieści się tuż przy Ogrodzie Różanym.
Jeszcze ciekawostka, to są budki lęgowe dla różnego rodzaju ptaków, pokazano wzory, żeby ludzie wiedzieli, co gdzie świergoli, kiedy spacerują po parku. A świergoliło tego naprawdę całe mnóstwo!
I jedna z najdziwniejszych rzeczy, które dziś zobaczyłam, taki oto kolorowy rowerek ktoś zatknął na samym szczycie słupa. Po co? Nie mam pojęcia! Może to jakieś oznakowanie ścieżki rowerowej?
 
W każdym razie przy pierwszym rzucie tego nie zauważyłam, a może zwyczajnie inwencja twórcza jednego z budowniczych parku.
Mam nadzieję, że dostarczyłam Wam dość atrakcji, jak na jeden wpis i nie przesadziłam z ilością zdjęć.
Na koniec mua.
Po czym żegnam się z Państwem.
W zaokrągleniu przejechałam dziś 25 km, nie wiem ile, bo jak wiecie licznik mi wysiadł, a na komórce miałam włączoną nawigację, sama bym tam jeszcze nie trafiła. 
Nie byłabym sobą, gdybym na koniec takiego dnia nie ugotowała pysznego makaronu spaghetti z sosem pomidorowym. To było ukoronowanie popołudnia!

Kończę dzisiejszy wpis. Oby więcej takich dni, bo świetnie mi ten rower i te spacery zrobiły.
Wprawdzie organizm jest trochę w szoku, bo z 5-7 stopni w ciągu jednego dnia temperatura skoczyła do 19-21, a nawet teraz nocą jest 17 stopni, ale ostatnią rzeczą, która mi przychodzi do głowy byłoby narzekanie na ten stan. Uwielbiam, kiedy jest ciepło, wieje ciepły wiatr i mogę chodzić w letnich ciuchach. I nie mam nic przeciwko, żeby ten stan się utrzymał.
Tym bardziej, że już naprawdę czas na tę wiosnę!

Subscribe
Powiadom o
guest
25 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Iwona Zmyslona

Jeszcze dwa lata temu marzyłam o kupnie takiego trzykołowego roweru, jaki uwieczniłaś na jednym ze zdjęć, ale byłby problem z przechowywaniem, więc nic z tego nie wyszło. Park przy moim bloku jest znacznie mniejszy, ale też fajnie byłoby się przejechać jego alejkami. Pozdrawiam serdecznie, życząc żebyś mogła odbywać jak najwięcej tak miłych przejażdżek.

Anna Maria P.

Cos mi z rowerem nie po drodze, odkad mamy Toyke, bo jesli jest fajna rowerowa pogoda, to wole isc z psem, zeby i ona miala troche frajdy, a nie tylko ja.

Frau Be

Mnie z rowerem nigdy nie po drodze, nienawidzę tego, ponieważ zawsze (niezależnie od wieku, dystansu, marki roweru i rodzaju siodełka) boli mnie dupa

Frau Be

Kiedy własnie chodzi o to, że moja nie współpracuje. Boli za każdym razem. Są rzeczy, do których mój organizm nie jest w stanie się przyzwyczaić – rower, wczesne wstawanie. Nie współpracuje i koniec. Być może dlatego nie jestem typem nałogowca, bo szanowny organizm bardzo trudno poddaje się uzależnieniom.To samo ma mój tato.

Frau Be

Ojezuuuniuuu…

Basia

Popieram Frau Be: Ojezuuuuuniuuu….. moja dupa zniesie moze 5 km!!!!

Iwona A.

Ale tam fajnie! I pogoda na krotki rekaw, nie to co u nas.
Moj rower stoi w garazu. Nie wiem, kiedy na niego wsiade 🙁

marigold

Park jest ogromny, ta laka pelna kwiatow jak marzenie, bardzo wiosenna, krokusy to taki zwiastun wiosny. Ludzi tak duzo, bo nie mogli sie juz doczekac, ciepla, slonca, wiosna w Europie jest piekna.

Nitager

Urokliwe miejsce. Ale i tak najbardziej podobał mi się zdalnie sterowany model. To świetna zabawa. Widziałem kiedyś zawody takich modeli w Wągrowcu – wyglądało to jak prawdziwe regaty.

Annette ;-)

Bardzo fajny spacer i kwiaty jakie piękne 🙂 Takie temperatury to w naszym klimacie już lato i podobnie jak Ty, nie mam nic przeciwko, żeby takie były zawsze.

Ania O.

I dlatego ja wole sama chodzić po górach – bo mamy z mężem różne tempo i inne potrzeby. I zamiast normalnie mnie traktować, to się wnerwia kiedy ja staję 😛

Bardzo ładne miejsca i ten wiatrak piękny i żaglówka, super sprawa. Osy Ci współczuję, wiem jak to boli, dość często na mnie polują. Dosłownie tak to wygląda.
Niestety ja po czymś takim ląduję u lekarza na zastrzyku.

akular

Cudną wycieczkę sobie zrobiłaś. Ja gdybym umiała (a nie umiem) urządzić sobie taką wycieczkę to i tak nie mam szans bo wiosna u mnie wyjątkowo deszczowa. Jak nie leje, to siąpi, pada, mży…już mnie szlag trafia bo ogród czeka.
Uściski Iwuś!

Ken.G

Wspaniałe miejsce ten park. Oglądając pierwsze zdjęcia, myślałam sobie jakie to niesamowite (dziwne?), że tak mnie uszczęśliwia widok wody, a przecież nie umiem pływać. Zainspirowałaś mnie do niedzielnego spaceru. Mam motywację, żeby wstać wcześnie, popracować, a później z czystym sumieniem pójść na spacer 🙂

25
0
Would love your thoughts, please comment.x