SPOKÓJ, PRZESTRZEŃ I RADOŚĆ ŻYCIA
Spokój to dla mnie taki stan umysłu, do którego nieustannie dążę od ładnych paru lat. Od kiedy uświadomiłam sobie, że wszelkie porywy i wzloty uczuciowe nie są dla mnie warte aż tyle (choć w odmiennych stanach świadomości człowiek mówi różne rzeczy), ile życiowa baza i spokój właśnie. Moje oczekiwania do porywów uczuciowych też są z reguły takie, że jeśli już, to chcę być z Osobą, która wzbogaca mój świat i sprawia, że uśmiecham się za każdym razem, kiedy o tej Osobie pomyślę. A nie że wzdycham na każde wspomnienie, co też mnie znów od tej osoby spotkało. A bywało już, oj bywało.
Dojście do takich wniosków i do spokoju trwało u mnie wiele lat, ale Tobie życzę, żebyś szybciej do tego doszła i nie marnowała lat, zajmując się głównie innymi i spełnianiem ich pragnień, zaspokajaniem ich potrzeb. Bo w tej pogoni tak łatwo zagubić siebie.
W którymś momencie uświadamiasz sobie, że na przykład minęło półtora roku od przeprowadzki, a ty nadal ani razu nie posłuchałaś ani jednej ze swoich ulubionych płyt… Że nawet rok temu kupiłaś sobie dobrej jakości sprzęt HiFi, który stoi w sypialni, ale nawet nie bardzo wiesz, gdzie są twoje ulubione płyty. Że zamiast patrzeć codziennie wieczorem w ramach relaksu na harmonię i od czasu do czasu posłuchać ulubionej muzy do snu, albo w ciągu dnia, odwracasz wzrok, bo nie chce Ci się nawet myśleć o rozpakowywaniu tego wszystkiego, co tam stoi na regale pod telewizorem, nadal zapakowane w pudła po shakerze czy po butach.
I wreszcie następuje TEN DZIEŃ, kiedy zaczynasz działać
U mnie na pierwszy ogień poszła skrzynka z plastikowymi pudłami. Ustawiłam je jakoś tak na początku w kuchni pod stołem, kiedy uznałam, że w szafkach w kuchni nie ma na nie miejsca. I tak sobie stały i stały, a ja ciągle kopałam o nie nogami, kopałam… Mozartowi nie przeszkadzały, bo to w końcu kot. Dają tam jeść, to niech sobie stoi, co chce.
I nagle: bum! Pewnego dnia jakieś dwa czy trzy tygodnie temu powykładałam wszystkie pojemniki spod stołu, w ciągu pół godziny poznajdowałam dla nich miejsca w szafkach i kosz zniknął! Po 1,5 roku po przeprowadzce!
WYZWALACZ
Kiedy wreszcie pozbyłam się kosza z plastikowymi pudełkami spod stołu, poczułam jakby zwolniła się blokada maszyny – tyle, że nie losującej, a sprzątającej. Poczułam, jakbym obudziła się z powrotem i wróciła do siebie. Wracam zatem do mojego lubianego wcielenia „pani porządnicka”, co po niemiecku brzmi znacznie lepiej, „Frau Ordentlich”.
Od bardzo dawna życzyłam sobie stworzenia swojego miejsca na ziemi, takiego, w którym będę się czuła dobrze, bezpiecznie i w którym będzie „po mojemu”. I zaczęłam od kuchni. W sumie kuchnia jest najważniejsza, tu się zaczyna życie, posiłki, tu się kończy jedzenie zmywaniem i sprzątaniem.
MUZYKA jest dla mnie bardzo ważna, słucham jej niemal bez przerwy całą dobę. Włączam radio jadąc samochodem, słucham jej na YT, bywa nawet że w łazience. To dlaczego w takim razie dotąd nie wypakowałam i nie ustawiłam na regale swoich płyt i filmów na DVD?
Tak, to jest bardzo nienowoczesne w dobie Netflixa, którego nadal jeszcze nie mam i nie czuję potrzeby wejścia w świat kinowych seriali (trochę się obawiam uzależnienia), ale nazbierało się tych płyt kilkadziesiąt co najmniej.
No więc dlaczego zapadając się na kanapie włączałam tylko telewizję, ewentualnie uruchamiałam na laptopie YT i to by było na tyle? Odpowiedź brzmi: bo przez te miesiące nie wystarczało mi na to siły i energii. Wolałam codziennie lub prawie co dzień po pracy od razu zmienić ciuchy, wsiąść na rower albo pognać na spacer nad morzem. I tak tygodniami i miesiącami. Nazbierałam w trakcie tych spacerów z aparatem lub smartfonem przepięknych zdjęć.
Jasne, że zawartość regału mnie denerwowała i wkurzała, ale zdawałam sobie sprawę, że taka drobnica oznacza mnóstwo pracy, a ja nie miałam nawet pomysłu, co z tymi płytami zrobić. Więc sobie leżały skrzętnie i głęboko zapakowane w pudła. Chociaż się nie kurzyło. A że wyglądało to tak nieinstagramowo, to już trudno. Szczerze? Nie widziałam tego, omijałam wzrokiem, oswoiłam się z widokiem pudeł, każde z innej parafii. I naprawdę przerastało mnie wypakowanie tego wszystkiego. Tak czasem jest. Aż do niedawna, kiedy uznałam, że przestało mi się podobać w moim mieszkaniu. Jak pamiętacie może miałam nawet pomysły o kolejnej przeprowadzce.
PRZERASTAŁO MNIE NIE TYLKO TO
Całe moje materialne życie stało sobie obok spakowane i posegregowane w meblach, które podążają za mną od dwudziestu, a niektóre trzydziestu lat. Nowa jest jedynie szafa i łóżko, bo swoje zostawiłam w domu w Polsce… (i dobrze, że chociaż to, chociaż tu kupiłam nowe dokładnie tego samego typu, tyle że białe, bądź pochwalona IKEA!). I jakoś tak od myśli „czy mi to odpowiada” przeszłam do stwierdzenia „dość tego”! Możesz już pozbyć się starych rzeczy i czas na to. Kup sobie wreszcie coś nowego, co Ci się spodoba, ale najpierw zrób miejsce na nowe!
Zawsze lubiłam porządkowanie otoczenia. Ale tutaj zebrało się chyba za dużo porządków na raz jak na jedną osobę i za mało przyjemności, żeby to jakoś zrównoważyć. Moje siły życiowe i energię podkopały potężne wstrząsy w ubiegłych trzech latach, więc tym razem postanowiłam postawić się na nogi inną drogą. Porządki zaczęłam od środka, czyli moich emocji i uczuć. I nie powiem, na tej drodze odniosłam już sporo sukcesów, chociaż oczywiście pracuję nad sobą od lat i ciągle jeszcze odnajduję fascynująco zaniedbane miejsca w tym moim tajemniczym ogrodzie. 🙂 Nic to, pracuję sobie dalej i to się nigdy nie skończy, bo taka już ludzka natura. Ale życie mam tylko jedno i to, czego w nim nie zrobię teraz, czy jak tylko o tym pomyślę, tego nie zrobię wcale.
Cieszę się jednak, że to całe moje materialne życie spakowane w przypadkowe meble i kartony wreszcie okazało się mniej ważne ode mnie, jak widać poczekało. Ale teraz już nadszedł czas na ład w domu i zagrodzie i dobrze mi robi każdy etap tych porządków.
Zaczęłam od planowania, co powiesić na moich pustych ścianach w tym mieszkaniu. Chciałabym wybrać kilka czy nawet kilkanaście zdjęć, wywołać i oprawić w ramki. Albo może znajdę jakieś ciekawe grafiki. Byłam już raz w IKEI obejrzeć, jakie tam mają ramki, dwie udało mi się kupić na ostatnich zakupach, bo całkiem ładne i cena przyzwoita.
Ale nie miałam pojęcia od czego zacząć. W takich chwilach najlepiej zacząć od planowanie. Obfotografowałam te moje pomieszczenia i już w trakcie robienia zdjęć mieszkania, zobaczyłam, jaki tu panuje natłok wszystkiego. Udało mi się poukładać rzeczy w kuchni, bo jedzenie szykuję codziennie, no i w biurze, bo nie byłabym w stanie tak pracować. Ale inne pomieszczenia to zbiorowisko rzeczy, co do niektórych nawet trudno mi było uświadomić sobie, gdzie są.
Już w trakcie przeglądania mieszkania podjęłam decyzję, że pozbywam się kilku mebli.
Ale tu pojawił się problem logistyczny: co zrobić z tymi meblami, które nie są mi potrzebne?
Sprzedaż ich oznacza: zrobienie dobrych fotografii (to łatwizna, zrobiłam), sporządzenie opisu każdego mebla i wstawienie ogłoszenia na bezpłatny portal e-bay Kleinanzeigen, a potem odbieranie telefonów i delegacji obcych ludzi w moim domu… Sprawdziłam, ile mogłabym wziąć za stół przy kanapie w salonie – zdecydowanie za duży do tego mieszkania.
Zaczął mi tym bardziej przeszkadzać, od kiedy wróciłam do ćwiczeń i zaczęłam układać się na ziemi do ćwiczeń w parterze. Stolik na e-bayu kosztowałby grosze, może dostałabym za niego z 15 EUR. Ucieszyłam się więc bardzo, kiedy znalazł się wśród znajomych student, który na moje pytanie: chcesz? odpowiedział: chcę, biorę, bardzo chętnie, och, dziękuję bardzo! Zaoferowałam się nawet z dowozem, w zamian za co zostałam zaproszona na obiad i obiad i herbatę, herbatę wypiłam :). Kiedy zobaczyłam jak mieszka, dołożyłam mu już bez pytania rzeczy pościelowe (zapasowa kołdra plus dwie zmiany pościeli, poduszki, poszewki), których nie potrzebowałam, a też miałam za dużo. I jakaś mniejsza szafka, której też ani razu tu nie użyłam. Korzyść jest podwójna: u mnie zwolniła się przestrzeń, a komuś ułatwiłam życie.
I jak do tej pory czułam się przytłoczona moimi meblami, ich nadmiarem i całą ciągnącą się za mną wraz z nimi historią, tak teraz od oddania pierwszego stolika poczułam radość i ulgę. Miłe jest też to, że rzeczy zmieniły właściciela na fajnego człowieka, który ich bardziej potrzebuje, a do tego jest szczerze wdzięczny i dla którego akurat w tej chwili stanowią one znaczne wzbogacenie w jego skromnych warunkach mieszkaniowych. Kiedy się zarabia niedużo, tyle co na jedzenie i podstawowe utrzymanie, w dodatku jest się studentem z innego kraju, to każdy taki używany przedmiot się przyda, szczególnie w dobrym stanie.
PROJEKT ŁAD I PORZĄDEK, ZERO WASTE
Podsumowując PROJEKT „ład i porządek” u mnie trwa, zwalniam powoli miejsce na nowe. A za każdym oddanym przedmiotem i rzeczą podąża moja wdzięczność i radość, że nie musiałam tego wystawić na ulicę, bo rzeczy są w dobrym stanie. W dodatku utrzymuję się w modnym obecnie nurcie zero waste :). Trochę mnie bawi ten trend jako nowość, bo u mnie w rodzinie i wśród moich znajomych była to norma już w latach mojej młodości.
Wymieniałyśmy się ciuchami z przyjaciółką, która akurat wtedy częściej wyjeżdżała na zachód i miała tam rodzinę, więc często dostawałam od niej fajne, bardzo trwałe ciuchy. Bywało, że nawet ja je trochę ponosiłam i przekazywałam dalej. A już ciuchy dziecięce krążyły od jednego bachorka do drugiego, nosiło je kilka pokoleń bobasów, i to była nasza norma.
Każdy się cieszył, że nie musiał co dwa miesiące kupować nowych rzeczy i brał używane z pocałowaniem ręki. Albo od razu mówiło się: daj komuś innemu, to akurat nie dla mnie.
A wracając do przestrzeni wokół mnie. Lubiłam przez wiele lat te swoje meble, ale zauważyłam, że jeśli się nie pozbędę ich nadmiaru, to coś mnie ciągle hamuje i nie mogę ruszyć z miejsca. Za dużo gadżetów, przedmiotów wiąże niepotrzebnie energię. Bo człowiek zamiast zająć się swoim życiem chodzi i ogarnia ciągle ten swój stan posiadania: odkurza, pielęgnuje itd. No więc zaczynam się pozbywać rzeczy.
Tu małe przedtem-potem.
Przedtem:
Potem:
A co z drugą ścianą? No cóż, było tak:
Jak widać kot miał używanie, ja głównie widok na pudełka, ale nie był to porządek docelowy. I właśnie zaczął mi przeszkadzać. I poczułam tęsknotę za posłuchaniem swoich płyt bez szukania muzyki na You Tube.
I tak już od ponad dwóch tygodni metodycznie sprzątam to wszystko … i w weekend znalazłam swoje wszystkie płyty. A przynajmniej myślałam, że odnalazłam i ustawiłam wszystkie na regale.
Jaka ja zadowolona byłam. Aż tu nagle dostrzegłam, że jeszcze jedno pudło ukryło się pod ławą po lewej.
No i pozamiatane. Nie mam więcej stojaków na płyty, a kupować teraz nowe regały, żeby mi się pomieściły wszystkie, podczas gdy przeszukiwanie wykazało, że co najmniej połowa już mnie zupełnie nie interesuje i się zastanawiam, co mam z nimi zrobić, nie ma większego sensu. Może zwolnię na te płyty (które zachowam) jeszcze jakieś miejsce na regałach, bo miejsce mam na pewno).
Czyli sprzątanie mojej muzyki trwa, czyli jest w procesie. Okazało się, że nawet w aucie mam płyty, których nigdy do tej pory nie słuchałam, w tym długie składanki na MP3, będzie na długą trasę do Warszawy już niebawem. Fajnie mi się słucha własnej muzyki w samochodzie. Nawet do pracy chętniej jeżdżę :).
Czekam jeszcze, aż ktoś odbierze ode mnie tę pustą już ławę (wczoraj dałam ogłoszenie na e-bayu) i już szukam fajnych zdjęć na ściany. Dokupiłam też jedno spore lustro i powiesiłam w przedpokoju, na szczęście udało się bez wiercenia, poprzednie wkręty na mniejsze (i dużo cięższe) lustro wystarczyły. Wreszcie mogę się w całości przejrzeć, kiedy się ubieram i gdzieś wychodzę.
Bardzo bym się chciała jeszcze pozbyć tej ławy, bo teraz mi ona nie jest do niczego potrzebna:
Takie zdjęcie z wymiarami umieściłam na e-bay kleinanzeigen, może się znajdzie ktoś z okolicy zainteresowany. Jak się nie znajdzie za pieniądze, to pomyślę o obniżeniu ceny. Zobaczę, co z tego wyjdzie.
Mam nadzieję, że moje zero waste was nie znudziło? A jak tam u Was? Też się lubicie pozbywać rzeczy?
Może nie tyle zdarza mi się pozbywać rzeczy i mebli, co ich nie kupować, Kiedy zaczynałam budowanie swojego życia od dwóch walizek na angielskiej ziemi, nad każdym mebelkiem, kuchennym sprzętem czy sztuką ubrania zastanawiałam się kilkanaście razy. Raz, że nie chciałam za dużo wydawać pieniędzy, a dwa, że pierwsze londyńskie mieszkanie było małe i każda rzecz musiała być pasująca do innych i spełniać kilka funkcji. Po pięciu latach mam umeblowany i wyposazony duży dom, w którym mam wszystko 🙂 I dalej nad każdą rzeczą najpierw zastanowię się kilka razy, czy mi to na pewno potrzebne. Zwykle nie jest 🙂 Doskonale… Czytaj więcej »
Witaj Różo, Twoja droga była o tyle trudna, co pod względem rzeczy i ich zbieractwa chyba łatwiejsza. Bo mając niewiele i mało miejsca do zagospodarowania naprawdę trzeba się dobrze zastanowić, w co to swoje mieszkanie wyposażyć. A ja w Polsce likwidowałam mój dom (w sumie to dwa, ale z letniskowego nie wzięłam praktycznie nic, wszystko zostawiłam nowym właścicielom, a i oni porozdawali rzeczy i zaczęli od nowa). I tak zostawiłam tam mnóstwo rzeczy, których nazbierałam przez 15 lat, mieszkając tam z córką, goszcząc na stałe dość często mamę, czyli praktycznie w trzy osoby. Nie chciałam zostawiać wszystkiego wiedząc, że na… Czytaj więcej »
Świetny post! 👍💪
Przeprowadzka, pakowanie, rozpakowywanie, urządzanie w nowym miejscu… Skąd ja to znam?
W ostatnich 6 latach przeprowadzałem się kilka razy.
Temat zdjęć jak u ciebie-puste ramki.
Płyty przez cały czas nie rozpakowane, w pudle. Nie wiem jeszcze czy ujrzą światło dzienne. Winne moje lenistwo oraz… postęp technologiczny: YouTube, Spotify, muzyka w laptopie i na dysku przenośnym.
Szczególnie w twoim poście spodobały mi się dwa rewelacyjne moim zdaniem określenia: ” w odmiennych stanach świadomości”,”ciągle jeszcze odnajduję fascynująco zaniedbane miejsca w tym moim tajemniczym ogrodzie”. Czy udzielisz mi nieodpłatnej licencji na ich stosowanie? 😆
Pozdrawiam serdecznie
Dzięki Rafał! 🙂 Faktycznie – kto jak kto, ale Ty i Wy macie w temacie przeprowadzek chyba jeszcze o wiele więcej do powiedzenia ode mnie. Przyznam szczerze, że z przeprowadzek za najtrudniejsze uważam właśnie pakowanie drobiazgów i układanie ich w nowych miejscach. Widzę, że nie tylko mnie jest trudno dojść do przeniesienia moich zdjęć do ramek na ścianach. 🙂 Nie wiem dlaczego to właśnie płyty najczęściej są skazane na pudła. Oczywiście, że dobrze się korzysta z YT i Spotify, ale jednak dobry sprzęt grający i płyta to o wiele lepsza jakość. Od paru dni dzięki temu znowu słucham mojej muzyki… Czytaj więcej »
Tyle ciekawej treści a ja na początku przyczepię się kota, ponieważ jestem kociarą, a dopiero od lipca mam kota w domu. Jest bardzo podobnie umaszczony jak Twój Mozart i ma na imię Horacy 😀 Jakie sławne imiona wybrałyśmy swoim kotom. W czerwcu zaliczyłam wielka przeprowadzkę na drugi koniec Polski i wiem, ze nic tak nie czyści naszych domów z nieużywanych i niepotrzebnych przedmiotów jak własnie przeprowadzka. Masz zamówiony samochód i musisz się zmieścić. Wyrzuciłam połowę i przysięgłam sobie, że już nigdy więcej nie zagracę domu. Taką myśl kiedyś przeczytałam: Jak przestać ciągle sprzątać? – Wyrzucić niepotrzebne przedmioty.
Witaj Bożeno z kotem Horacym 🙂 Dobrze jest oczywiście oczyścić swój dom i dobytek z niepotrzebnych przedmiotów już przed przeprowadzką. Częściowo to zrobiłam, ale miałam na pakowanie całego domu około dwóch tygodni i wszystko przygotowywałam sama, więc na zastanawianie się, z którymi rzeczami mam się rozstać, ze zmęczenia już po prostu nie miałam siły. Na pewnym poziomie zmęczenia chciałam zostawić połowę rzeczy, bo było mi już wszystko jedno. Potem tych kilku sprzętów mi jednak brakowało…. A kupowanie nowych rzeczy, kiedy miało się stare i nie wzięło „bo tak” (jak taka na przykład deska do prasowania) odczuwa się potem jak dość… Czytaj więcej »
„Redukcję wyrazów podobnych” zrobiłam jeszcze przed wyjazdem z Polski- nawet nie masz pojęcia ilu rzeczy się pozbyłam i tych „mieszkaniowych i ubraniowych i kuchennych.Wiedziałam, że 60m kwadratowych to jest zmyłkowa wielkość mieszkania, a zaoferowane mi mebla wcale a wcale nie będą pojemne. I miałam rację. Przy okazji podjęłam jedną ważną decyzję- tylko wtedy mogę coś nowego kupić, jeżeli pozbędę się tej samej rzeczy już zużytej. Tym sposobem mieszczę się bez trudu w dwudrzwiowej szafie i dwóch komódkach ikejowskich. Cud nad Sprewą, no nie? Jak wrzucisz ogłoszenie, że lawę dasz darmo pod warunkiem,że chętny sam ją sobie zabierze to pójdzie migiem-… Czytaj więcej »
Zazdroszczę wszystkim, którzy przed przeprowadzką mieli na to wystarczająco dużo czasu i energii. Mnie się niestety nie udało, ale to nie szkodzi. Teraz mam dobry czas na porządkowanie. Koniec roku sprzyja czyszczeniu starych złogów i wymiataniu wszystkich zapomnianych kątów. 🙂 Co do ogłoszenia o „oddam za darmo” – mam wrażenie, że niestety zapominasz, że Bremerhaven to nie Berlin. Tu nie ma aż tylu chętnych nawet na rzeczy do wzięcia za darmo. Chociaż oczywiście, jeśli ława się nie sprzeda, będę próbować w ten sposób się jej pozbyć. Póki co w każdym razie żadnego odzewu na moje ogłoszenie. Kuchnię zawsze lubiłam mieć… Czytaj więcej »
Taaaa, w ramach tej kontroli „zgubiłam” wczoraj w domu smartfon, właśnie w ramach porządkowania przestrzeni wokół siebie. Byłam pewna, ze go zostawiłam u córki. Tak to jest gdy się coś robi machinalnie, nie myśląc o tym co się robi.
A już mi się wydawało, że opanowałam do perfekcji myślenie o tym co w danej chwili robię. No nic, może to po prostu skleroza a nie wynik mojej tępoty.
My przed przeprowadzka mieliśmy jednak kilka miesięcy „luzu” na przemyślenie co wziąć a czego się zdecydowanie pozbyć. U Ciebie jednak decyzja zmiany mieszkania wypłynęła dość nagle., miałaś znacznie mniej czasu.
Buziam;)
Rzadko zdarza mi się gubić smartfona, ale raz dziennie gdzieś tak dobrze go odłożę, że jakiś czas szukam po wszystkich pomieszczeniach. 🙂 Mój były kiedyś schował swojego do lodówki! :), tego numeru chyba nie zrobiłaś, więc nie narzekaj na sklerozę :). Gdybym ja miała kilka miesięcy przed przeprowadzką z Polski do Niemiec, a potem kilka miesięcy przed tą przeprowadzką w Niemczech, a nie działała w emocjach i bez konkretnego planu, to na pewno miałabym czas na pozbycie się nadmiaru rzeczy. A tak wygrała opcja zbierania się na szybko, która oczywiście niesie skutki za sobą do teraz. Ale nic, teraz mam… Czytaj więcej »
p.s. dodam jeszcze, że właśnie zajrzałam na ogłoszenia w grupie „oddam za darmo” znalazłam naprawdę sporo ciekawych rzeczy, i niektóre są tam zaoferowane już dłużej i wcale nikt się tak na to nie rzuca. Co wielkie miasto (Berlin), to nie moja prowincja, tutaj nie ma takiego ruchu w interesie.
Jestem na podobnym etapie, bo nawet jeśli kiedyś się przeprowadzę, to teraz zaraz muszę zrobić lifting mieszkania. zaczęłam od przeglądu rzeczy w szafach, zamówiliśmy nowe meble, bo w styczniu remont salonu i nie zamierzam śpieszyć się z dodatkami, frajdę sprawi mi kupowanie powoli dodatków do nowej kanapy i mebli.
Porządek lubię, dobrze robi mi na psychikę 🙂
Widać u Ciebie zmiany gołym okiem, fajny ten okrągły stoliczek:-)
Takie porządki chyba każdy najlepiej gdyby robił regularnie. Człowiek to jednak jest zdolna bestia i potrafi uzbierać drobiazgu czy nawet niepotrzebnych mebli z czasem. Też uwielbiam mieć pustą przestrzeń i zapełniać ją powoli i z rozwagą. Jak ty 🙂 Bo kupowanie nowych mebli i dodatków ma być przyjemnością, w końcu tyle się na to zarabia i oszczędza (to są drogie rzeczy), że potem powinno się mieć z tego naprawdę wielką radość. Wybór rzeczy w sklepach jest poza tym obecnie gigantyczny, można się poprzymierzać, powybierać, pogrzebać w sieci i w sklepach i dobrać sobie rzeczy absolutnie pasujące. 🙂 Bardzo dziękuję, też… Czytaj więcej »
Dobrze jest preferować minimalizm w urządzaniu naszego mieszkania. Głowa to nie śmietnik! Tutaj Frau Ordentlich może mieć kłopoty…Musi odwrócić kota ogonem. Emocje nie ułożą się tak łatwo w pudełku zapałek…Życzę pola do popisu nam wszystkim – na tym drugim polu!
Mikołajkowe pozdrowienia!
Taki prawdziwy minimalizm jeszcze mi jest daleki, chociaż dążę coraz bardziej w tym kierunku. Ale to wymaga czasu. Nawet u mnie budziło pewien niepokój pozbywanie się zbyt dużej ilości rzeczy, kiedy inne dziedziny wiały pustką. Teraz, kiedy emocje już w znacznie lepszym stanie (nie oczekuję ich ułożenia jak w pudełku zapałek, nie zmieszczą się zresztą :D, poczułam chęć uporządkowania zapomnianych kątów także w życiu realnym. Tak chyba wygląda naturalny proces :). A przynajmniej u mnie.
Dziękuję Ci Mokko,
Tobie też pozdrowienia na Mikołaja!
i tu ponawiam pytanie? ile blogów jest w posiadaniu Iw??
oraz ława bardzo mi się podoba. oraz właśnie się zbieram do oddania kilku przedmiotów. oddania w formie prezentów. ale ja mam problem z płytami i książkami największy. ech. nie oddam płyt które kocham. i książek które są dla mnie ważne.
ozdoby tez przeglądam może zaczne oddawać…
Dzień dobry Teatralna, Otóż od porządkowania blogów zaczęłam już dość dawno, czyli jakiś rok temu postanowiłam zamknąć (a raczej zamrozić) wszystkie inne dotychczasowe blogi IW i powołać do życia tylko i wyłącznie ten, na którym teraz jesteśmy. Przeniosłam tutaj też wszystkie poprzednie wpisy, chociaż te ze starszych blogów jeszcze nie do końca, bo część zdjęć pokasowałam i byłaby to bardzo mrówcza praca. Ale mam nadzieję, że kiedyś to zrobię i zbiorę wszystkie łącznie z Waszymi komentarzami tutaj. Nie udało mi się tylko dobrze przemigrować blogu z Onetu, ale to już prehistoria, no cóż. Na ławę już znalazłam chętną instytucję, napiszę… Czytaj więcej »
kochana co to choroba robi z ludźmi nooo pomyliłam cię, Was bo obieście Iwony a zdjęcie malutkie w ikonce… dobra wszystko jasne. Z ksiązkami najwięcej mam problemu…nadal kupuje choc już zdecydowanie mniej wydań papierowych a setki całe zalegają w komputerze i kindlu, który serdecznie polecam. Piękne, albumowe wydania moich ukochanych malarzy, impresjonistów, historie malarstwa….. dramat. No i słowniki, historie kina, teatru etcetera kolejny dramat.
A może się nie pomyliłaś, tylko pamiętasz mnie z poprzednich blogów: iw.kobieta.wspolczesna na onecie, potem iw-od-nowa, chyba po drodze jeszcze były iw-migawki (iw-kulinarnie też przy jakimś zapale do gotowania), a na koniec przed tym blogiem iw-motywacja. Dopiero latem rok temu zebrałam wszystko w jednym miejscu i już na tym jednym blogu zostaję. 🙂 Czasem loguje mi się obrazek z jednego konta na google, a czasem z drugiego – może stąd to zamieszanie. Chyba te obrazki ujednolicę…. Na Kindla właśnie nadchodzi czas, już niebawem go kupię. W ogóle porządki w niektórych rzeczach sprawiają mi radość. Do reszty książek też już niedługo… Czytaj więcej »
Mnie też potrzebne takie porządki, ale jakoś brak chęci i sił, dlatego w odróżnieniu od Ciebie jestem na etapie myślenia o nich. Życzę konsekwencji w działaniu i miłego mieszkania w nowym wystroju. Ukłony
Witaj Iwonko, u mnie zebranie się do tego etapu też trwało bardzo długo i jestem pewna, że jeśli nie będę dość konsekwentna, to znów zostaną z kupą niepotrzebnych rzeczy. Dlatego postanowiłam tym razem być dość radykalna i pozbyć się nawet więcej, niż mniej. 🙂
Życzę Ci, żebyś i Ty poczuła wenę do sprzątania, to robi dobrze dla duszy. 🙂
Spokój święty to zawsze był mój cel. Każdego dnia lubię go osiągać i dosłownie z nerwów mnie wyprowadza każda osoba, która postanawia mnie go pozbawić. Wtedy mówię sobie: tylko spokój może Cię uratować.
Miałam kiedyś taki przewrót, że pozbyłam się około 70% rzeczy z mieszkania w Polsce. Ulżyło mi i to na duszy. Przyjemne uczucie. Od tamtej pory niczego nie zbieram, nie magazynuję.
Postawienie sobie właściwego celu lub celów we właściwej kolejności to połowa sukcesu. Jako mój najważniejszy cel określiłam spokój już kilka lat temu, ale długo nie udawało mi się go osiągnąć, bo chyba nie byłam w tym dość konsekwentna. Ale z czasem wypracowuję sobie metody zachowania spokoju w kolejnych dziedzinach. I coraz lepiej mi z tym. 🙂 Takich porządków, żeby pozbyć się 70%, jeszcze nie udało mi się przeprowadzić, ale mam wrażenie, że właśnie teraz jestem na to gotowa i to już się zaczęło. 🙂 Absolutnie bez żalu pozbywam się każdej rzeczy, ciesząc się, że się komuś przyda, a mnie zostanie… Czytaj więcej »
Czytam i czytam, i mam wrażenie, że ktoś mi wszedł nie tylko w głowę, ale i do domu 😀 . Mam dokładnie tak samo. Z tą różnicą, że ja jestem przed przeprowadzką, lecz już się martwię, co będzie w nowym miejscu. Mam tę samą skłonność. Zostawię coś tak-sobie-o i szybko się przyzwyczajam do krajobrazu, pozostawiając to to takie bez własnego miejsca, w pudle, zupełnie nie instagramowo 😉 Póki co, w obecnym mieszkaniu panuje lekki chaos, bo uszczuplam ilość rzeczy. No bo przecież plan zakłada minimalistyczne klimaty w nowym miejscu. Przy moim tempie, skłonności do gromadzenia i „przydasię”, przywiązania do różnych… Czytaj więcej »
U mnie głównie przez zmęczenie moim polem po bitwie tak długo trwało to zbieranie się do sprzątania. Poprzednio wystarczyło mi, że był ogólny ład, bo jednak jakiś tam był. Plac zabaw dla kota psuł naturalnie to wrażenie :), ale ogólnie dało się wytrzymać. No ale kiedy poczułam, że mi brakuje czegoś na ścianach, a potem mojej muzyki, to się ruszyło wszystko po kolei. Czyli z niezaspokojonej potrzeby – słuchania muzyki i patrzenia na ładne rzeczy. Wydawało mi się, że nie zbieram przydasiów, ale jednak trochę się tego nazbierało. A one wyjątkowo utrudniają przeprowadzki, ale to sama już wiesz. Zdecydowanie warto… Czytaj więcej »
moja polityka kontroli populacji grzmotów i przydasiek opiera się na bazowej zasadzie „show no mercy”… jest jednak wyjątek od tej zasady, zaiste weteran, który przetrwał wszelkie czystki i remanenty: zestaw kaset ( ❗ ) /plus zeszyty w skoroszycie/ do nauki francuskiego, „ESKK – kurs dla początkujących”… nie próbuj mnie pytać, dlaczego do tej pory nic z tym nie zrobiłem – ja sam siebie nie próbuję o to pytać i pojąć, o co w tym chodzi 😆
p.jzns 🙂
Twój zestaw weteran jest rzeczywiście zagadkowy, ciekawe, co Cię tak przy nim trzyma, czyżby wyjątkowo miłe wspomnienia? 🙂
Nie pytam, bo pewnie sam nie znasz na to odpowiedzi. 🙂
Moje kasety u mnie zostały już dawno pożegnane, chyba pozbyłam się ich razem z domem w Warszawie…
No mercy to dobre podejście, właśnie chyba wchodzę w ten tryb. Powiem po weekendzie, czego mi się udało pozbyć. 🙂
Mam mocne przekonanie, że kiedy tylko zrobię czystki, to stworzę miejsce na nową energię.
Pozdrowienia najserdeczniejsze!
Przebiję Cię. latem 2017 dokonałam wewnątrzmieszkaniowej przeprowadzki z małego pokoju do dużego. Przeprowadzka ta wiązała się z zamianą pojemnego segmentu, na nowoczesne meble dla krasnoludków (cztery komody), które swoją pojemnością nie dorównują nawet połowie pojemności starego segmentu i to, co się w nich nie zmieściło (głównie stare dokumenty do przejrzenia i zniszczenia), stoi w kilku kartonach, bo jakoś za nie zabrać się nie mogę, choć mi to przeszkadza, zwłaszcza że jak wiadomo, jeden bałagan przyciąga drugi i nie długo zabraknie dla mnie miejsca w pokoju, albo zgubię się w bałaganie. Ja – panna porządnicka, która w takich warunkach wytrzymywała najwyżej… Czytaj więcej »
No to jeszcze pół rok i będziesz mogła obchodzić trzecią rocznicę. :))) No niestety te stare meble były taktycznie gigantyczne i pojemne, a nowym daleko do tych gabarytów. Z drugiej strony przez pół lub przez całe życie ciągniemy za sobą tak wiele niepotrzebnych tak naprawdę rzeczy, gubiąc się z tego powodu w sprawach bieżących. Zaczęłam mieć tego dosyć, dlatego między innymi te zmiany. Życzę Ci, żebyś dojrzała do przejrzenia i wyrzucenia nadmiaru dokumentów. I wiesz, nieważne kiedy, ale jak już zaczniesz, to zapewniam Cię, że już dalej pójdzie. Życzę powodzenia i pochwal się koniecznie, jeśli uda Ci się zrobić chociaż… Czytaj więcej »
Dziękuję 🙂 Prawdę mówiąc, dojrzałam już w momencie przeprowadzki i wtedy zaczęłam akcję unicestwiania tych papierów, ale brutalnie mi ją przerwano nieplanowanym wyjazdem do NL, co skutecznie wybiło mnie z trybu działania w tej kwestii. Pozdrawiam 🙂
[…] udała się długo planowana akcja: wywóz niepotrzebnych mebli. W nowe ręce poszły w sumie trzy komody, jedna szafka nocna i ława (z poprzedniego posta). Poustawiałam na szybko pozostałe meble w tej nowej przestrzeni i taaaak, […]