Czy lubisz robić rzeczy regularnie?
Bo ja bardzo lubię. Regularność sprawia, że te zajęcia czy zadania idą mi dobrze, mam poczucie, że nad tym panuję i zyskuję coraz większą wprawę, a z czasem wręcz rutynę. Ale jak wiadomo wszystko, do czego trzeba konsekwencji dla większości ludzi stanowi wyzwanie i jest trudne.
A przecież nie można na każdym kroku uczyć się czegoś nowego, jeśli chce się wykonać dobrze jakieś zadanie, to większość typowych rozwiązań lepiej zautomatyzować.
Taką rutynę miałam w mojej poprzedniej pracy tłumacza, już wiedziałam, ile czasu mi zajmie, czego potrzebuję, żeby się przygotować i byłam zaopatrzona we wszelkie narzędzia.
Nowa praca
A w tej nowej dopiero się uczę. Na razie ciągle jeszcze czuję, że jestem na początku drogi i nie umiem oszacować ani czasu na wykonanie okreśłonych zadań, ani do końca stopnia ich trudności, co z kolei jeszcze wydłuża czas.
Wiem, że to przyjdzie z czasem, ale bywam niecierpliwa.
Póki co dobrze robi nauka w zorganizowanych strukturach, obok kolegów, z których niektórzy są już bardzo zaawansowani, bo mogę się od nich jeszcze wiele nauczyć.
W każdym razie codziennie 8 godzin programowania tam uczy mnie utrzymywać regularność. Zresztą tutaj nigdy nie przestanę się uczyć, bo w tym świecie ciągle coś się zmienia i przybywa coś nowego. Języki programowania się rozwijają, i ciągle ktoś wymyśla nowe języki jak i nowe algorytmy, nie mówiąc już o wszystkim wokoło, jak np. środowisko do pisania programów (framework), czyli to, czym jest np. word jako edytor do pisania tekstów.
Raczej nie będę tu za dużo pisać o programowaniu, bo uczę się go po niemiecku. Warto tu jednak wspomnieć, że przerabiam też kursy online po polsku, bo niektóre są naprawdę fajnie wyjaśnione, często lepiej niż te, do których mam tutaj bezpłatny dostęp.
Wejście w luty 2024
A z czym poza tym przychodzę do Ciebie dziś? Chcę opowiedzieć o kilku ostatnich dniach i dowiedzieć się, co u Ciebie.
Może zacznę od stycznia. Bo zwykle pod koniec stycznia orientujemy się, że właśnie dobiegł końca miesiąc próbny i właśnie zaczyna się na dobre nowy rok. A tu już 31 dni i jeszcze nie został nawet napoczęty choć jeden punkt z planów czyli obietnic dawanych sobie do realizacji na nowy rok.
Wszyscy już chyba napisali o swoich, ja nawet nie zauważyłam, że też napisałam moją listę, ale głównie jest to lista moich osobistych reguł, zasad i wartości, czyli tego, czym chcę się kierować od tego roku w moim własnym życiu.
Lista jest dość osobista, ale mogę się podzielić kilkoma punktami.
Moja lista zobowiązań iw wobec iw na rok 2024:
Obiecuję sobie w 2024 roku i wszystkich kolejnych:
1. Spisać swoje zasady i trzymać się ich
2. Każdego dnia i w każdej chwili być swoją największą zwolenniczką i najlepszą przyjaciółką
3. Nie obniżać i nie schodzić ze swoich standardów
4. Szanować swój czas i swój dobrostan
5. Pielęgnować i rozwijać w sobie to, co najlepsze
6. Nie akceptować zachowań, które mi szkodzą, mnie obrażają, umniejszają mi i sprawiają mi przykrość i ból
7. Nie liczyć na puste obietnice
8. Nie wierzyć na słowo, tylko sprawdzać
9. Wyznaczyć swoje granice i się ich trzymać
10. Nauczyć się szybko odrzucać to, co nie mieści się w granicach mojej akceptacji
11. Dbać konsekwentnie o moje zdrowie i dobre samopoczucie
Większość rzeczy na powyższej liście dotyczy tylko mnie. Bo w ogóle nie mam problemu z docenianiem innych ludzi, i najczęściej mam za co, bo mam fantastycznych przyjaciół. Najczęściej zapominaną osobą w moim gronie bywam nadal jeszcze ja sama. Dlatego ta lista jest skoncentrowana na mnie i moich potrzebach. A skoro nadal zbyt często zapominałam w rozgardiaszu życia o sobie i nie za dobrze na tym wyszłam, to znaczy, że jest nad czym pracować. Dobrze, że powoli odzyskuję z powrotem kontakt ze sobą.
To główne punkty na mojej liście. O czymś jeszcze zapomniałam? Śmiało, możesz dopisać swoje obietnice dane samej lub samemu sobie.
- punkt 1
- punkt 2
- punkt 3
- …
- …
- …
Zapiski
Oczywiście dobrze byłoby pisać czy to na blogu, czy mojego ebooka codziennie…. Ale jak to w życiu bywa, czasem przerastają mnie codzienne obowiązki, szczególnie te, od których zależy tak zwane wszystko.
Teraz co kilka dni nadal zapisuję swoje najlepsze metody na ból i smutek porozstaniowy. Czy moje zapiski będą w formie poradnika, czy beletrystyki, to jeszcze zobaczę.
Co znajduje się w tym skrypcie?
- zapisuję wiele moich aktualnych emocji, co wiąże się z pełnym kontaktem z tymi czasem trudnymi emocjami. I w sumie chyba to dobrze. Bo będąc w pełnym kontakcie z emocjami, ubierając je w słowa, mamy dużo większą możliwość, żeby je przeżyć w całości i do głębi. A wtedy nie będą się za nami ciągnęły niczym nieświeży zapaszek byłych relacji i nie pozostawią tak zwanych „trupów w szafie”.
- po obejrzeniu czy wysłuchaniu warsztatów na tematy związkowe zapisuję wnioski i skojarzenia z moimi relacjami
- ubieram w słowa to, co wtedy powinnam czy raczej chciałabym usłyszeć, żeby lepiej lub szybciej coś zrozumieć, a czego zabrakło
- piszę, jak sobie radzę z różnego rodzaju emocjami i potrzebami
- układam w słowa uczucia, emocje i ten cały galimatias, który siłą rzeczy się dzieje cały czas w tle (w mojej pamięci operacyjnej cały czas coś gra, nawet jeśli jest to niewidoczne i niesłyszalne)
- gadam sobie też trochę nadal z mopimi przyjaciółmi o tym, co się wydarzyło, ale bardziej zwracając uwagę na moje aktualne emocje i potrzeby, nie analizując pobudek moich/mojego eks
- odbudowuję na nowo moje synapsy, leczę uszkodzone emocje, łatam naderwane serducho, leczę oddechami nadwerężone trudnymi emocjami ciało
Pisanie sprawie mi więc jednocześnie kontrolowany ból, ale i satysfakcję, jeżeli udaje mi się coś dobrze opisać. Czasu w sumie mało, ale na to akurat czas musi się znaleźć.
Codzienność
Poza tym obowiązków przybywa. W szkole mam teraz na tapecie projekt, który mam oddać w piątek, (aktualizacja: oho, dziś przedłużono czas oddania do poniedziałku, ale fajnie) bo ciągle jeszcze tyle roboty!
A moja codzienność to też moje codzienne spacery po okolicy, najchętniej po pobliskim parku, to stąd często zamieszczam zdjęcia na IG lub FB.
Kicia mnie ogrzewa
Przebywanie z Mozartem na tak małej powierzchni skutkuje koniecznością zamiatania i sprzątania kuwety nie dwa razy dziennie, ale właściwie za każdym razem w ciągu dnia poza ranem i wieczorem. Ostatnio nawet zdarzyła się nam pobudka o 4 rano, bo nie dało się wytrzymać z zapachem kupy w jej kuwecie :D. Dałyśmy radę, ale cóż. To są też pewne utrudnienia, ale nie narzekam. Bo jednocześnie dawno nie było tyle przytulasów i tylu przyjemnych chwil z moją kociczką.
Kicia od dawna lubi się przytulać, ale w tym naszym jednym pokoiku zrobiła się z niej jeszcze większa przylepa. Jak nie leży na jednym ze swoich łóżeczek, a ma ich w sumie trzy plus fotel, to wskakuje do mnie na łóżko i układa się najchętniej na moich nogach. A jeśli leżę na boku, to przynajmniej tak, żeby mnie dotykać ciałkiem. Bardzo mi to odpowiada, więc dopóki nie ścierpnę całkowicie, cierpliwie i z radością znoszę ten słodki mruczący ładunek puchatego szczęścia.
Imponuje mi nieodmiennie, jak się ten kot szybko i skutecznie potrafi dostosować do każdego miejsca, w którym ze mną przebywa.
Rowerowy sezon 2024 uważam za otwarty
Czy ty też masz tak, że nie lecisz w jakiś projekt na ślepo, tylko zawsze musisz się przygotować?
Jeśli tak, to witamy w klubie. Żeby wiedzieć, ile minut mi zajmuje dojazd z mieszkania do szkoły, przygotowałam sobie rzeczy i włączyłam stoper po zejściu na dół, żeby uwzględnić wszystkie niezbędne czynności (zdjęcie plandeki, odpięcie zamka, przypięcie torby, założenie lampy, założenie rękawiczek, włączenie lampek i wyjazd z posesji), po czym czynności w odwrotnej kolejności po przyjeździe na miejsce. 🙂
Trasa w jedną stronę wynosi 5.5 km. Próbny przejazd w poniedziałek wieczorem był świetnym pomysłem, bo wyszło na przykład, że jedne światła konieczne do przemieszczenia się dalej z mojego pierwszego skrzyżowania nie włączyły się chyba przez 3 minuty, potem już zrezygnowałam i pojechałam skrzyżowaniem w odwrotną stronę, ale przynajmniej mogłam wyjechać z niego w ogóle.
Okazało się, że trasę pokonuję w max. 25 minut, co zależy mojej formy.
Następnego dnia rano wstałam więc odpowiednio wcześnie i wszystko przygotowałam sobie na czas…. Ale zawsze coś się w takich sytuacjach dzieje: w ostatniej chwili okazało się, że zapomniałam zabrać komórki z pokoju…. No tak. Pięć minut w plecy. Ale nic to. Pojechałam dość szybko i spóźnienie było minimalne, nawet nie wpisane do dziennika. 🙂 Za to zadyszkę uspokajałam kolejne 15 minut i byłam przez jeszcze około godzinę spocona jak mysz.
Na szczęście w ostatnich dniach pogoda dopisuje czyli nie pada. Odpada mi dzięki temu nakładanie ciuchów przeciwdeszczowych. W każdym razie o ile tylko będzie w miarę dobra pogoda, a ja w formie, zamierzam jeździć codziennie rowerem. W drodze powrotnej mam nawet bardzo uroczą trasę przez park.
Relaks
Weekend spędziłam cudownie z córcią u niej w Lüneburgu. Bardzo było nam potrzebne tak sobie pochodzić i odprężyć się i obgadać to wszystko, co się na bieżąco dzieje.
P.S. Poprawiłam oczywistą literówkę czyli oczywiście, że to styczeń a nie luty jest miesiącem próbnym, ale z lutym to już nie przesadzajmy, no!
są rzeczy, które robię regularnie, są rzeczy, które robię nieregularnie…
regularność jest bardzo pomocna, ale to tylko narzędzie, na pewno nie jestem wyznawcą regularności dla samej regularności….
ale z kolei spontan, randomowość różnych działań tak dla samego spontanu, dla udowodnienia sobie i światu „jaka/iż to ja jestem spontaniczna/y” też nie ma żadnego sensu, bywa to czasem wręcz szkodliwe…
kluczem jest równowaga między jednym i drugim, a jak ją osiągnąć i utrzymać najlepiej uczyć się od kotów, one są mistrzami, niedoścignionym wręcz wzorcem…
p.jzns 🙂
A wg mnie jest dobra regularność, pewne ramy, w których trzeba i warto się poruszać, żeby zachować równowagę. Ale też są momenty, kiedy trzeba spontaniczności, żeby się nie zadusić tą rutyną.
Raczej muszę uważać, żeby z zachwytu nad życiem czasem nie wpadać za często w ten spontan. Od lat uczę się tworzenia własnego dobrego systemu, który daje mi oparcie. 🙂
Koty są mistrzami w niejednej dziedzinie! :)))
Jak zwykle miło Cię widzieć, dodajesz energii największym leniom.
Postanowień nie robię, ale staram się cieszyć każdym dniem i nie marudzić.
Dbać o swój dobrostan czasami jest trudno, ale musimy, bo jak nie my, to kto?
Zawsze po wizycie na twoim blogu energii mi przybywa, zaraz idę na dłuuuugi spacer!
Buziaki, Iwonko:-)
Bardzo mi miło było dziś rano przeczytać tak miłe słowa skierowane do mnie :D. Faktycznie warto przede wszystkim nie marudzić, bo to działanie nie tylko zbędne, ale często wręcz szkodliwe. No właśnie, dbanie o siebie i swój dobrostan to przede wszystkim nasze własne zadanie. Tylko dlaczego tego nas nie uczą w domu, w szkole? Zamiast tego od razu uczą nas poświęcania się dla innych, rezygnacji z siebie itp. Nic dziwnego, że potem tych podstawowych rzeczy i własnych potrzeb uczą się dopiero dorośli ludzie. Mam nadzieję, że spacer był udany, ja też dziś byłam na długim spacerze nad Wezerą 🙂 Buziaki… Czytaj więcej »
Regularnośc jest niezbędna, jeśli chce się osiągać cele. Rutyna jest bardzo ważna. Dobra rutyna, taka, która pasjonuje.
Styczeń to miesiąc próbny nowego roku – dobre!
A mnie się umajtał tylni błotnik gdzieś w lesie, więc w dni deszczowe dojazd do pracy odpada, bo musiałabym wziąć prysznic. (przeciwdeszczowe rzeczy na rower są trochę zapacające, bo jest teraz ciepło).
Ano właśnie, bez regularności i rutyny nie da się osiągać celów, bo tylko wytrwała praca dzień w dzień przynosi efekty. Nikt się nie rodzi z umiejętnościami, te trzeba wypracować, to znaczy poświęcić na nie czas i uwagę, żeby wzrastały. Współczuję uszkodzonego błotnika, mój rower w Bremerhaven też ma problem z błotkiniem, który czasem się odczepia i wtedy mi blokuje koło. Muszę to jakoś zamocować, a na wiosnę do warsztatu albo coś. Tak, niestety dojazdy do pracy kończą się zapoceniem. nawet bez przeciwdeszczowych rzeczy. Na razie nie mam na to patentu, ale skutecznie od dojazdów samochodem chociaż blisko, odstręcza mnie codzienna… Czytaj więcej »
Mój patent jest taki, że zakładam termoaktywną odzież odprowadzającą pot. To polega na tym, że po zapoceniu się jeszcze chwilę jest wszystko mokre, ale nie ziębi ciała. Potem bardzo szybko wysycha i można w tym chodzić. Drugim patentem, (gdy np. te szmaty mam w praniu i muszę włożyć coś innego) jest przebranie się. Zmieniam tylko górę.
Faktycznie chyba kupię sobie bieliznę termoaktywną, którą będę miała pod spodem albo się będę przebierać. Dzięki za tip!
Doświadczenia ze szlaków górskich. Niegdyś na każdym postoju musiałam się przebierać, żeby mnie nie przewiało w mokrej koszulce, a potem już ten problem odszedł. Patent przydaje się w codziennym życiu. I wtedy nie muszę tylu ciuchów na zmianę wozić.
A ludzie się śmieją, że przychodzę do pracy jakbym szła na trekking. I niech się śmieją. Ja jedna tam nie marznę, zawsze mi komfortowo (u nas w sklepie jest zimno, bo to wielka hala z blachy).
P.S. Nowy post przeczytam jutro, bo zaraz wychodzę do pracy. 😉
No widzisz, do tej pory nie chodziłam za bardzo po górach, ani nie jeździłam do pracy rowerem, więc nie było takiej konieczności. Ale teraz mam dobry powód, żeby taką dobrą bieliznę kupić i wreszcie czuć się komfortowo.
Ciekawa jestem, jak jutro pogoda, bo dziś wieczorem podczas mojego przyjazdu do Bremen, padało.
Jakby co mogę też jechać tramwajem :))
Uściski i dobranocki!
Ciesz się, że masz ten tramwaj. Ja do pracy mogę wyłącznie albo autem albo na rowerze. Autobus dojeżdża, ale droga jest taka: 30 minut pieszo do przystanku, przejazd autobusem 10 minut do skrzyżowania, przejście na drugą stronę, czekanie 30 minut na przesiadkę, przejazd 20 minut, potem 15 minut pieszo do sklepu. Prawie dwie godziny.
Rowerem dojeżdżam 25 minut, samochodem 15 minut.
OMG! To w takim razie żaden dojazd, też bym wybierała samochód lub rower. Ja mam od przystanku w centrum przy dworcu jakieś 12/15 minut pieszo do miejsca przeznaczenia.
A z domu do przystanku 10 min. Plus dojazd ok. 15 min. Biorąc pod uwagę zapas potrzeba jakichś 30 minut na całość.
Ale dziś lało, a mnie trochę rozbolało gardło, więc się zdecydowałam na samochód, bo wolę być zdrowa niż się obawiać przeziębienia.
Uściski!
Dzień dobry Mili, na wszystkie komentarze odpowiem dziś wieczorkiem, teraz piszę na szybko z łazienki, hihi. 🙂 Życzę miłego piątku i weekendu!
😆
No sama wiesz, człowiek robi, co może :)))
Ja lubi rutynę. Dużo planuję, ale daję też sobie margines błędu, że jak nie dzisiaj, to jutro. Są też momenty, które są absolutnie spontaniczne i na takie dni czekam i cieszę się nimi.
Odnośnie pracy, to tak się złożyło, że nadal uczysz się i pracujesz w językach obcych, które swoją drogą przez ich naukę przestają już takimi być.
Pod tymi Twoimi planami mogłabym się podpisać obiema rękami. Dbaj o siebie. Dbajmy o siebie. Otaczajmy się życzliwymi osobami oraz kociakami (Mozart :)). Siła tkwi w dobrych relacjach.
Poza tym idzie ku lepszemu, czuć już wiosnę. Pozdrawiam serdecznie i życzę udanego weekendu!
Cieszę się, że nie zostałam uznana za nudziarę z powodu lubienia rutyny i regularności i że wielu z Was, także Ty też tak masz i cenisz jej plusy.
Fakt, kiedy codziennie rozmawiasz i uczysz się w języku, to już od dawna nie jest obcy :).
I zdecydowanie też wolę otaczać się osobami życzliwymi, takimi które sprawiają, że po każdej rozmowie czuję się zbudowana i zmotywowana, albo wysłuchana i zrozumiana.
Mozart jest moim skarbeczkiem, fajnie jest wiedzieć, że zawsze taka mrucząca istotka na ciebie czeka :).
Dziękuję Ci bardzo i nawzajem, też ładnego weekendu!
Jedyne co robię regularnie to łykam leki. I tu koniec mojej regularności. I jest mi naprawdę cudownie, że to jedyna obowiązująca mnie regularność. Nawet w kwestii snu jestem „wolny strzelec” – czasem wcale nie śpię całą dobę,( bo mam super lekturę i nie widzę powodu dla którego mam ją przerwać) czasem sypiam po 12 godzin, a czasem tak jak z racji wieku powinnam, czyli 8 godzin. Jadam też bardzo nieregularnie – po prostu jeśli nie czuję głodu- nie jem. Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że wreszcie nic nie muszę a sporo mogę, jeśli tylko chcę. Wiem, wiem, świry tak mają.… Czytaj więcej »
To są te plusy wieku dojrzałego, że masz pełną wolność i nic nie musisz. W sumie też wiem, że nic nie muszę, ale z racji zobowiązań życiowych jednak wybieram pewną rutynę i regularne działania z niej wynikające. Ale jestem pewna, że później dam się ponieść i będę działać dokładnie tak jak ty. 😀 Na taką dojrzałość warto czekać. Też czasem żałuję, że nie mogę znów czytać do białego rana, bo inaczej będę jak widmo i kolejny dzień będzie do kitu, a ja się będę słaniać na nogach. Tak więc budujące to w sumie, co napisałaś :))) Uściski i też olbrzymie… Czytaj więcej »
Nie wiem, co napisać, żeby nie zostać źle zrozumianą? Bardzo szanuję i podziwiam ludzi, którzy robią plany, działają rutynowo. Szczerze podziwiam.
Piękne kobiety – mam i córka – też podziwiam. I również wspaniale czuję się w towarzystwie mojej Jowity Sylwii.
Napisałaś najmilej, jak potrafiłaś, co bardzo doceniam. Nawet jeśli plany i rutyna nie są twoimi wartościami. 🙂 Dziękuję
Planowania w życiu prywatnym nie lubię, w pracy bez planowania nie dałabym rady – tak że jest jakaś przeciwwaga 🙂 Za to lubię niektóre rytuały, zwłaszcza te, które mam przy mojej piesi. Postanowień noworocznych zero, od lat nie praktykuję, bo od lat jestem w stałym procesie zmian na lepsze. Za to Twoje sprawdzanie ile czasu Ci zajmie dojazd wraz ze wszystkimi czynnościami po drodze – mam dość podobnie, bo lubię być punktualna i wolę robić rezerwę czasową niż się spóźnić, albo co gorsza być w pośpiechu. Mam awersję do pośpiechu, bo wtedy jest się mniej uważnym i bardziej zestresowanym –… Czytaj więcej »
Nie wiem dokładnie, jaki zakres życia prywatnego masz na myśli, ale tam też czasem lubię coś zaplanować, jakąś wycieczkę, czy spotkanie, czy rozmowę video z kimś, z kim inaczej bym się nie spotkała bardzo długo 🙂 To wszystko zapisuję najczęściej w kalendarzu, bo zdarzyło mi się już wielokrotnie zapomnieć. Życie zawodowe ewidentnie wymaga planowania. Podobnie jak wyjazdy, wszystkie: i te zawodowe i te prywatne. Rytuały bardzo lubię, nie tylko te związane z kicią, ale te szczególnie :). Ale mam i takie z córką, nawet mamy własne słowa. Staram się wypracowywać dla siebie pewne pożyteczne rytuały, na które się cieszę i… Czytaj więcej »
No tak, życie prywatne to szerokie pojęcie a ja poleciałam skrótem myślowym jak zwykle 😀 Najbardziej dotyczy to planów towarzyskich, umawiania się z kimś na jakąś aktywność. Jakoś często miałam do czynienia z osobami, które albo ciągle zmieniały plany, mieszały, tworzyły problemy tam gdzie ich nie ma, spóźniały się, nie docierały (i to nie że siła wyższa tylko „się” zapomniało o czymś innym ultra ważnym) słowem – robiły dużo zamieszania i niewiele z tego wychodziło poza moim bezsensownym czekaniem i ostatecznie wnerwem albo zniechęceniem do podjęcia umówionej aktywności. A ja…lubię upraszczać sobie życie maksymalnie, nie komplikować go 🙂 Sporo lat… Czytaj więcej »
Och, jak ja cię dobrze rozumiem! W liceum chyba po raz ostatni umawiałam się z kolegą na bieganie. Raz jeden i ostatni. A potem już zawsze biegałam itp. samodzielnie. No chyba, że czasem dzieliłam te aktywności z partnerem. Z jednym byłym np. czasem chodziliśmy na siłownię. Czasem na rower i spacery. A czasem na wystawy oldtimerów 🙂 Jak się lubi podobne rzeczy, to nawet po latach, kiedy wygaśnie uczucie, da się zaprzyjaźnić :). Co do koncertów nie miałam jakoś do tej pory chyba jaj, czy tam odwagi, żeby sama się wybrać. I na niewielu w związku z tym byłam. Częściej… Czytaj więcej »
Co za inspirujący artykuł o styczniowym miesiącu próbnym! 🌟✨ Twoje podejście do regularności w wykonywaniu zadań jest naprawdę godne podziwu. 📆💪 Opis nowych wyzwań w pracy, zwłaszcza w nauce programowania, ukazuje Twoją determinację i zapał do rozwoju. 🖥️🚀 Cieszę się, że dzielisz się również swoimi refleksjami na temat listy zobowiązań na rok 2024. To piękne, jak dbasz o swoje wartości i zasady, a lista obietnic to naprawdę inspirujący sposób na kierowanie własnym życiem. 📝💖 A relacje z kotem i codzienne spacery dodają życiu dodatkowego uroku. 🐾🚶♀️ Gratuluję także rozpoczęcia rowerowego sezonu 2024 – to świetny sposób na utrzymanie kondycji fizycznej… Czytaj więcej »
Cieszę się bardzo że tak Ci się podoba, skąd Ty bierzesz tyle emotikonek!
Wybacz, że spytam, ale twój komentarz brzmi, jakbyś się wspierał CHAT GPT. ? Bardzo elegancko, nie powiem :)))
Pozdrowienia i miłego wieczoru!
Żaden CHAT GPT mnie nie wspiera 🙂 emotikony pobieram z tej strony https://www.emotikonyznaczenie.pl/
nadrabiam zaległości 🙂 wszędzie. po powrocie jeszcze ciężko mi sie ogarnąć.
no cóż, ja mam kłopot z systematycznością a samej sobie nie za bardzo umiem narzucić rytm, dlatego ćwiczę w grupie, musze się zmuszać…do wielu rzeczy. a nie lubie. w moim przypadku bycie dla siebie dobrą oznacza kłopoty :-))
idę do nastepnego posta.
Miło, że nadrabiasz też u mnie :).
Mam problemy z większością rzeczy, a ostatnio kiedy mam słabszy czas, jeszcze większe.
Niestety też nie za dobrze mi idzie bycie dla mnie dobrą.
W sumie też oznacza kłopoty. Trafnie to ujęłaś 🙂
Pozdrawiam 🙂