Rozważania na temat poradnika rozstaniowego i wycieczka do Dorum
Wewnątrz
Co u mnie pytacie. Parę dni nie pisałam, bo załatwiałam ostatnie formalności i zaszłości związane z moim rozwojem zawodowym. Poza tym przyzwyczajałam kota do bycia ze mną w nowym miejscu. I po zajęciach starałam się wychodzić na spacery, chociaż na godzinę dziennie.
Jestem na etapie, że myślenie o tym, co było, staje się mniej nawykowe i nie zakłóca mi już snu. Jestem tu, gdzie jestem i godzę się powoli z tym, co miało wyjść a nie wyszło. Wyciągam wnioski, przyglądam się sprawom i rzeczom z dystansu i stwierdzam… oj bardzo wiele stwierdzam.
Nadal sporo rozmawiam z przyjaciółmi, a im więcej rozmawiam, tym więcej różnych zdzwień i zaskoczeń, jak pewne zdarzenia czy sprawy wybrzmią głośno. Piszę też sama dla siebie o tych emocjach i o wspomnieniach. Jak wiadomo, pisanie ma działanie terapeutyczne.
Nawet zaczęłam się zastanawiać nad stworzeniem poradnika porozstaniowego, bo nazbierałam w moich notatkach już bardzo dużo pożytecznych sposobów radzenia sobie w tej jakby nie było *ujowej sytuacji. Nie wiem, jak to było u Ciebie, ale ja wcześniej szukałam poradników, kiedy samej kończyły mi się sposoby i metody, i nadal nie dawałam rady. I teraz piszę z poradami dla siebie, ale zdając sobie sprawę, że są one dość uniwersalne.
Jeżeli ten mój poradnik porozstaniowy miałby się przydać choćby dla 5 do 100 osób, to może warto ubrać to w ebooka. Jak sądzisz?
Na zewnątrz
Na zewnątrz natomiast mamy prawdziwe uderzenie zimy. W Bremerhaven jest dużo pozostałości śniegu, podobnie w Bremie i w okolicznych miejscowościach. W ostatnim tygodniu musiałam czyścić szyby z lodu i zmiatać śnieg z samochodu, żeby w ogóle móc wyjechać z miejsca.
Śnieg to jeszcze nie problem. Temperatury też nie są jakieś specjalnie niskie, bo od zera do 2-3 na plusie. Natomiast wiatr, który jednocześnie szaleje, a już szczególnie nad samym morzem, jest naprawdę dojmujący. W takich warunkach nawet oputana w czapkę, najcieplejszy szal i rękawiczki i ciepłą kurtkę zimową, mam wrażenie, jakby ten wiatr chciał mi odebrać resztki ciepła zmagazynowane w ciele.
Dorum Neufeld
Mimo to wczoraj wybrałam się na małą wycieczkę ze spacerem do Dorum Neufeld, zobaczyć jak się ma tamtejsza latarnia morska. Jako jedna z nielicznych, a może jedyna, jest ona w kolorze czarnym, do tego bardzo wysoka, na górę prowadzą schody do platformy widokowej, jednak ich duża część jest zamknięta dla zwiedzających.
Niedawno rozpoczęła się znów renowacja latarni. Nic dziwnego. Zdjęcia zrobione wczoraj, ale latarnia stoi w najgorszych możliwych warunkach atmosferycznych, bo po kostki albo po uda w wodzie w zależności od stanu morza (przypływu czy odpływu). Słona woda, wiatry i odchody ptaków, różnice temperatur, a w inne dni ekspozycja na dużo światła słonecznego, nie służą metalowej konstrukcji.
I dlatego już od grudnia zaczęto ją remontować, kiedy tam byłam ostatni raz, czyli w święta, już była w połowie opakowana w rusztowania i siatki ochronne. A wczoraj zastałam ją opakowaną w całości.
A skoro już jesteśmy na blogu i mam tu miejsca, ile chcę, to pokażę może jeszcze z bliska, jak wygląda konstrukcja wspierająca latarnię i schody prowadzące na górę.
Cały port bez wody wygląda dość żałośnie. Kutry rybackie spoczywają na dnie na piasku, najczęściej przechylone na którąś stronę. Albo jakoś tak się chyboczą na resztkach wody.
A na przednim planie … to wyglądało jak jakieś płaty soli. Okazało się, że to są płaty kry, która została w takiej formie po wyrzuceniu jej na ląd.
Tutaj w stanie przypływu jest woda, morze. A wczoraj były tam nawet odciski stóp, czyli ktoś sobie spacerował po dnie :).
Ja się boję, bo nie znam terenu, ale często widuję ludzi dość głęboko zapuszczających się w chwilach odpływu w głąb osuszonego dna morza.
Widoki z wycieczki mam nadzieję się spodobały. Muszę kończyć, bo lecę jeszcze na spacer z koleżanką.
* * * * * * * * *
Byłyśmy właśnie na wspaniałym długim spacerze, a na koniec wstąpiłyśmy na kawę i ciacho.
I to tyle mojej codzienności na dziś. Mam nadzieję, że też spędziłaś/eś miły dzień 🙂
Poradnik porozstaniowy mógłby być ciekawe i zapewne znalazłby swoich czytelników. Prawda, ze latanie morskie mają cos w sobie? Tak samo jak stare wiatraki 🙂
Dzięki za opinię, ale jeszcze się zastanawiam, jak to napisać jako nie-psycholog, żeby przede wszystkim nikomu nie zaszkodzić… zatem póki co pomaga głównie mnie.
Tak, prawda, tu w okolicy wielu ludzi poluje na latarnie morskie i ma ich całe galerie. Ja w sumie też zawsze chętnie każdą z nich obfocę. Wiatraki zresztą też :)))!
Niestety, ziąb w połączeniu z silnym wiatrem i wysoką wilgotnością jest niezwykle przenikliwy i przykry.
Super, że przeprowadza się renowacje takich perełek jak ta latarnia, dzięki temu możemy je podziwiać wiele lat. U mnie w mieście też od wiosny do jesieni była zamknięta zabytkowa radiostacja, bo ją konserwowano. Raz na 10 lat muszą to robić, bo to drewniana konstrukcja. Ludzie zwykle narzekają, lecz bardziej by narzekali gdyby zabytek się całkowicie posypał 😉 Super, że spacerujesz! Pozdrawiam!
Tak, i tu pogoda była przez cały weekend wietrzna i przenikliwie zimna. Tak że przy 5 stopniach na plusie śnieg ani myśli się roztopić! Też się cieszę, że restaurują latarnie. Nie każda z nich ma jednak takie szczęście. W ubiegłym roku jedna z latarni w Bremerhaven, też taka stara perełka, zawaliła się razem z nabrzeżem. Ale było szumu, że od 20 lat ciągle się mówiło o konieczności naprawy, aż wreszcie materiał nie przeżył tych dyskusji. Na szczęście w innych miejscach wystarcza funduszy na remonty. :)) A spacer był dziś nielichy, w sumie przez cały dzień zrobiłam 11 km, czuję zadowolenie… Czytaj więcej »
Latarnia morska ma piękną symbolikę. Jej zadaniem od zawsze było oświetlanie ciemności, ostrzeżenie przed mielizną, wskazywanie drogi, a głębiej: poszukiwania prawdy, czy ocalenia. Światło latarni podczas sztormu jest zwiastunem dobrej nadziei, obietnicą bezpiecznego dotarcia do brzegu. Wcale mnie więc nie dziwi, że umieściłaś jej zdjęcia na blogu.
Ja jestem wielką fanką poradników i duchowej pomocy, a także wspierania innych w trudnych chwilach, bo w moim mniemaniu, ja taką pomoc otrzymałam, przez co teraz czuję wdzięczność. Dlatego uważam, że pomysł napisania poradnika jest wspaniały. Otwieranie się na innych
uważam za super pozytywne. Niech się niesie dobro. ❤️
Ojej, ale mi pięknie napisałaś, aż mi się serce rozgrzało :))). O tej symbolice latarni morskiej nie myślałam aż tak głęboko, ale faktycznie, wskazuje drogę i ostrzega żeglarzy o niebezpieczeństwach, pokazuje prawdę. Bardzo mnie ucieszyło, że to zdjęcie wyszło, bo przy panującym wietrze i zimnie, kiedy ledwo co dało się utrzymać aparat, naprawdę nie mogę się na nie napatrzeć. I to mimo remontu tej latarni. Też otrzymałam dużo wspomagania i pomocy od taki wielu ludzi, moich przyjaciół, ale i instytucji i ludzi ledwo co znanych, że czuję wdzięczność i mam wewnętrzne przekonanie, że mimo istnienia setek poradników akurat ten mój… Czytaj więcej »
Witaj! Mam nadzieję, że ten projekt uda Ci się zrealizować. Czy to będzie klasyczna książka, podcast, czy e-book?
Z ciekawostek, to wyczytałam, że to morze, które masz w pobliżu, a które jest częścią Morza Północnego, to Morze Wattowe . Okresowo odsłania ono swoje dno odkrywając bogactwo gatunkowe flory i fauny. Morze Wattowe to unikat pod względem przyrodniczym i z tego też powodu zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Już nawet przegadałam korektę i redakcję jakby co :)). Raczej planuję ebooka. Mam też kurs, jak się do tego zabrać :).
Trochę się muszę nauczyć edycji, ale kolejność jednak jest taka, że raczej najpierw tekst, potem edycja, korekta i wydanie.
Na Walentynki więc raczej nie zdążę.
Najwyżej jakieś fragmenty będą udostępnione. Ale jeszcze chcę sobie to popisać i spróbować, jak to wygląda.
O super! Ale ciekawostka, nie miałam pojęcia, że to morze z odsłoniętym dnem nazywa się Morze Wattowe! Dzięki za wyszukanie :)))
WOW! Jak to fajnie mieć mądrych Czytelników, którzy potrafią jeszcze uzupełnić moje wpisy. :)))
Uściski!
Jeśli czujesz taką potrzebę i masz cos do przekazania, zrób to.
Jak mówisz – jeśli pomoże to nawet jednej osobie, to warto!
Wyprawa i zdjęcia bardzo udane, każda pogoda sprzyja wędrowaniu, bo i sama droga może być przygodą.
Urokliwa ta latarnia, nietypowy kształt!
Na razie po prostu piszę, raz na kilka dni, czasem częściej. A potem popatrzę, jak to uporządkować i co wziąć jako rzeczy uniwersalne, które mogą się przydać też innym, a nad zebraniem których spędziłam sporo czasu, a może akurat ktoś nie jest w formie, żeby tyle szukać i będzie zadowolony, dostając gotową pigułkę. Co do pogody Niemcy mówią, że nie ma złej pogody, jest tylko odpowiednie ubranie :))). I tego się przeważnie trzymam! Bo każda wycieczka jakoś ubogaca i coś wnosi do życia. Tutaj naoglądam się więcej latarni morskich, niż przez całe moje życie poprzednio w Polsce, więc jeszcze niejedną… Czytaj więcej »
W pierwszej chwili myślałem, że to rakieta! Dopiero potem doczytałem, że to latarnia.
A poradnik – proponowałbym Ci, abyś napisała to w formie „Co pomogło mnie?”. Pamiętam, jak jeszcze zaledwie rok temu, w napadzie deprechy próbowałem czytywać różne poradniki i wszystkie wydały mi się stekiem banałów, w dodatku napisanych w tonie wszechwiedzącej wyższości. Wydaje mi się, że lepiej tego unikać, a napisać coś bardziej osobistego. Ktoś może pomyśli „Skoro jej pomogło, to może pomoże i mnie?”.
Tak mi się wydaje…
No faktycznie, na pierwszy rzut oka można ją wziąć za rakietę – taką spiczastą ma formę :))) a te schody obok upodabniają ją do zestawu znanego nam z ekranów w Huston :)! Trafne porównanie. Bardzo Ci dziękuję za Twoje uwagi, na pewno nie pisałabym w tonie wszechwiedzącej wyższości (to co piszę tak nie brzmi, jak sądzę, i dałabym też komuś jeszcze do przeczytania). To są bardzo silne emocje, podobnie jak przy depresji i stanach temu podobnych, więc forma musi być naprawdę przemyślana, bo mówię do człowieka w ranach, w tej chwili więc bardzo dobrze wiem, jak się ten człowiek czuje.… Czytaj więcej »
latarnia ciekawa, zaiste, a ja sobie ostatnio zwiedziłem Muzeum Iluzji w Krakowie, trochę przypadkiem tam trafiłem, bo akurat szedłem do pet shopu szukając porządnego trymera do czesania kota…
p.jzns 🙂
A patrz no, byłam wielekroć w Krakowie, ale do Muzeum Iluzji nie trafiłam.
Tyle jest ciekawych miejsc, które rzadko mamy okazję w naszym życiou zobaczyć. 🙂
Najserdeczniejsze pozdrowienia! 🙂
Poradniki są poczytne, pisane lekko i przyjemnie, pocieszające i niekonfrontujące. Ludzie je lubią. Spróbuj to wydać.
Wczoraj był ostatni dzień zimy. Koniec. Leje deszcz. 🙂
We wiatr wystarczy kurtka przeciwdeszczowa, bo ona jednocześnie nie daje się przenikać wiatrowi. Dlatego zawsze robię wrażenie chodząc w takie dni cienko ubrana. Ten patałaszek robi robotę.
Przedziwna latarnia morska. Przyzwyczajona jestem do słodkich, malowanych jasno wież.
Ma w sobie to coś. Industrial pełną gębą.
O właśnie, na koniec taka słodka, kolorowa latarnia, o to mi chodziło. 🙂 Jak lukrowany pionek szachowy.
Dziękuję za Twoją opinię, póki co pisze się dosłownie tak, jak czuję i nie zawsze jest to lekkie, bo i temat raczej z tych dość trudnych.
Można się zdecydować na formę dowcipną, ale też nie chcę umniejszać trudnym emocjom, co jest mechanizmem obronnym i czasem daje ulgę, ale nie zawsze warto się śmiać z własnych uczuć, a szczególnie w tych najgorszych momentach wręcz nie polecam. 🙂
No właśnie najczęściej latarnie bywają takie kolorowe – doskonałe porównanie do pionków!
A ta akurat jest czarna. Choć w mojej okolicy we Wremen jest i biało-czarna.
Pozdrowienia 🙂
Mam na komputerze niedokończony „Poradnik niemarudzenia” dedykowany marudnym Polakom. 😉 Fajnie się to pisało. Może kiedyś skończę. Jest bardzo żartobliwy, ale temat tego wręcz wymaga.
Wiesz co, to wyczerpująca praca i właściwie bez końca, bo zawsze znajdą się marudy, które odnajdują w tym marudzeniu sens życia :))) Dlatego pewnie niedokończony!
Na taki temat można się faktycznie powygłupiać! 🙂
Wzięłam na tapetę wszystkie najpopularniejsze tematy, które słyszę non stop od ludzi. Gdybym tylko czas na pisanie książek miała, to był z chęcią dokończyła ją. 😅
Zacznę od końca, zdjęcie portu ze statkami na mieliźnie moje ulubione a wszystkie oczywiście cudowne, bo ja uwielbiam porty i latarnie. Mnie całe moje burzliwe życie ratowały spektakle teatralne, które tworzyłam od podstawy czyli scenariusz, reżyseria, scenografia …muzyka, ruch, taniec. Upust emocji. płacz, śmiech. teraz bardzo porządkuje mi łeb pisanie a łeb i emocje joga. polecam. i spacery lubię i szlajanie sie po okolicy ale pogoda mnie odstrasza. aktualnie piździ. bojam sie przeziębic. W zasadzie to zmiana podejscia do szlajania przyszła wraz z zarazą. Nie nazywaj tego poradnikiem, proszę, jakoś mam negatywny stosunek do poradnitwa wszelakiego. Znajdź odpowiednią formę/nazwę i… Czytaj więcej »
Twoje zajęcia są bardzo terapeutyczne, bo twórcze i dające upust emocjom faktycznie. Nie każdy pewnie będzie umiał aż tyle, a raczej większość nie opracuje przedstawienia :), ale fajnie, że Ty możesz i umiesz! Uwielbiam to szlajanie się, dodaje mi sił. Ale faktycznie też nie przepadam za włóczenie się kiedy jest bardzo wietrznie. Aczkolwiek tego dnia byłam połazić i zdjęcia też wyszły fajne. Podany przeze mnie tytuł jest najwyżej tytułem roboczym, bo dokument w wordzie jakiś tytuł musi mieć, ale dziękuję, uwzględnię twoją uwagę. Aczkolwiek koniec końców każdy autor i tak napisze tak, jak sam czuje :))) Dzięki za wsparcie. Pisze… Czytaj więcej »
[…] niedawno o niej opowiadałam w TYM […]
Ale narobiłaś mi smaka na kawę i ciacho. Pozdrawiam 🙂