Tego lata będę ciągle w podróży, w tym będę sporo jeździć do Polski. Tak się jakoś składa i zawodowo, i prywatnie, że ciągle mam tam coś do załatwienia. Chciałabym, żeby to wyglądało tak, że wrzucam do samochodu walizkę, torbę z komputerem i jadę. Ale niestety nie tak to wygląda.
Za każdym razem mam jakieś gigantyczne pakowanie, przekładanie z jednej kupki na drugą, a potem przewożę jakieś wielkogabarytowe rzeczy, a to dla mamy, a to dla córci, a to coś dla siebie, nie będę wchodzić w szczegóły.
Wczoraj po południu razem z Moim zapakowałam auto dużymi rzeczami.
Miałam szczere chęci, żeby w sobotę spakować wszystko, a w niedzielę już tylko zjeść i ruszyć w trasę. A potem szybko wracać, bo tu mi dobrze i już się najeździłam.
Ale po spakowaniu wielkogabarytów moje plecy powiedziały dość i musiałam się położyć i odpocząć.
I ja cała się tak tym wszystkim zmęczyłam, że potem padłam i absolutnie nie miałam siły, żeby potem usiąść i zacząć pakować drobnicę.
Muszę wstać wcześniej i spakować resztę jutro rano.
A przy takiej pogodzie naprawdę aż żal wyjeżdżać.
Ledwo co poczułam się trochę lepiej i odrobinę odpoczęłam, posiedziałam w naszym pięknym ogrodzie, a tu już się muszę znów wyruszać w drogę.
Tym razem wcale, a wcale mi się nie chce ruszyć. Ale zlecenie i parę innych spraw wzywają.
I tylko tego pakowania już powoli mam dość.
Za każdym razem spędzam nad tym co najmniej dwa – trzy dni. Do portu dziś już nie mieliśmy siły jechać, ta wczorajsza wyprawa jednak trochę mi się dała we znaki. Pojechałam więc na zakupy i zrobiłam TO:
Kupiłam też los lotto, bo było do wygrania 22 miliony.
Niestety tym razem nie mieliśmy szczęścia.
A takie plany już snuliśmy! 🙂 Nic to.
Pozostało nam nacieszyć się tym, co mieliśmy.
Żeby przygotować taki deser z rabarbaru, którego teraz pełno w sklepach, warto zajrzeć na mojego bloga kulinarnego iw-kulinarnie, którego pisanie wznowiłam po dłuższej przerwie.
Kiedy rano będziecie czytać tego posta, ja pewnie za jakiś czas będę w podróży.
Pomyślcie o mnie wtedy ciepło i życzcie szerokości.
Szcześliwej podróży…
A miałaś oszczędzać się…
A życie swoje…
Dzięki wielkie. Mam wrażenie, że Wasze życzenia szczęśliwej podróży mnie trzymały, bo podróż była długa i intensywna, a jakoś dobrze mi się pojechało. 🙂
I jak mówisz – a życie swoje…
Z rabarbaru, to pijałam kompot, który gotowała moja babcia.Mama czasami piekła ciasto z nim, ale ja nie lubię wypieków z owocami. "Murzynek" natomiast wygląda smakowicie. Przyjdzie kiedyś taki czas, że nie będziesz musiała wozić dużych gabarytów, a tylko drobiazgi. Podróże będą samą rozkoszą i przyjemnością-tego życząc pozdrawiam serdecznie.
Kompot z rabarbaru mieliśmy w przedszkolu i na wczasach. 🙂
Już czekam na taki czas, kiedy wszystkie duże rzeczy będą przewiezione, bo szczerze mówiąc mam tego trochę dosyć. I wszyscy, którzy mi pomagają też powoli…
Dzięki, na pewno wszystko się poukłada 🙂
moje plecy podczas przygotowan do 4 miesięcznego remontu i podczas sprzątania po, mnie namówiły na wyeliminowanie połowy klamotów z domu. Dbaj o siebie. cmok
Kiedy plecy mówią dość, lepiej ich posłuchać, gdybym posłuchała wcześniej, nie rozwinęłoby się to tak tragicznie. A tak dochodzę do siebie już 3-ci miesiąc. Ale na szczęście dochodzę. Nie przeforsuj się i Ty!
Klik dobry:)
Rozumiem podróż, szczególnie tę konieczną. Ale czy musi być takie wielkie pakowanie? Przecież dzisiaj wszędzie wszystko jest. Wsiadam więc z jedną torebką do atobusu czy pociągu i czytam książkę bez męczenia się prowadzeniem auta. Już minęły czasy, że jakiś karnisz do firanki, komplet garnków a nawet telewizor przywoziłam z innego kraju.
Pozdrawiam serdecznie.
Niby masz rację, ale jeśli w jednym domu mam stół ogrodowy z kompletem krzeseł, stolik, łóżko polowe, pufę do siedzenia i stołek, których już nie potrzebuję, a w drugim musiałabym to wszystko kupić, wydałabym na to dość sporo. A tak jeszcze trochę i naprawdę nie będę musiała niczego nigdzie przewozić.
Dlatego te rzeczy przywiozłam napiszę pewnie jeszcze dziś.
Pozdrowienia
p.s. co nie znaczy, że nie tęsknię za taką podróżą z jedną torbą, torebką i książką. Już za jakiś czas!
Mialas sie przeciez oszczedzac, mam na mysli plecy, a tu takie wielkie pakowanie.
Szerokiej drogi zycze, niech Ci podroz szybko minie.
Na szczęście ciężkie rzeczy pakował do samochodu Mikael, a rozpakowała i wniosła moja kochana córka.
Podróż się udała, tylko końcówka była trudna. Ale dałam radę 🙂
Kiedyś lubiłam życie na walizkach i wieczne podróże. Jakoś mi przeszło.
Ściskam!
Akularku, ja już od dość dawna chciałabym wreszcie usiąść na czterech literach i tak też podróżować. Mam nadzieję, że z końcem tego roku skończę to pielgrzymowanie. A potem podróże będą już tylko przyjemnością 🙂
Bezpiecznej , spokojnej podrózy.
A ogród masz przecudowny!!
Bratki są śliczne i inne kwiatki też. a paprotka super!!
pozdrawiam
Podróż się udała, ogród – sama nie mogę się nim ciągle jeszcze nacieszyć! Dlatego chcę szybciutko wracać!
Niektórzy tak mają- moja też ciągle w drodze, ale korzysta z komunikacji publicznej. Jeżeli jest jeden cały tydzień na miejscu to można taki tydzień zaliczyć z tego powodu do wyjątkowych. Czy znów ciągniesz ze sobą Kicię?
Pięknie macie w ogrodzie, też wolałabym w nim zostać niż się gdzieś przemieszczać.
Miłego,:)
Ano taka karma. Mogę korzystać z komunikacji publicznej, jak już się trochę lepiej poczuję, ale tu przejazd z jednej dzielnicy do drugiej to czasem 40 km i trzy przesiadki. Przyznam, że nie uśmiecha mi się taka męczarnia. To już wolę się przemęczyć samochodem tę trasę, ale mieć tu potem środek lokomocji.
Buziaki!
To szerokiej drogi, wróć bezpiecznie, Iw 🙂
Udało się, dojechałam, córka pomogła mi się wypakować, a potem jeszcze dzień się nie skończył. Ale o tym zaraz napiszę. 🙂
tym razem bez kocurnicy, chyba się napodróżowała?…ostatnio kursuję jak wahadło: Wawa – Krak… niby mam rutynowy schemat zbierania się do jazdy, niemniej jednak…arcykluczowych rzeczy nie zapominam nigdy… ale z tych kluczowych, choć już nie arcy zawsze coś muszę zapomnieć… dociera to do mnie zwykle tak już wtedy, gdy nie ma odwrotu…tacy Pigmeje w lasach tropikalnych to mają jednak fajnie… nic nie mają, więc nic ze sobą nie zabierają w podróż… nawet kija, bo jakiś kij zawsze jest potrzebny, ale wszędzie sobie można tego kija ogarnąć, ułamać, wystarczy ręką sięgnąć… za to galotów zapasowych na pewno nie zabierają, bo nie noszą… Czytaj więcej »
Kociulka cała szczęśliwa w domku z ogródkiem, Mikael o nią dobrze dba, kiedy mnie nie ma i podsyła mi zdjęcia i filmiki, jaki kotek szczęśliwy :).A kocurnica spędza większość dnia w naszym ogrodzie, chyba się nauczyła, że tu jej nic nie grozi. Wszyscy na tym korzystamy.Podróżowanie między Warszawą i Krakowem uskutecznia też mój kumpel Konrad (ten, co przygarnął Koteczkę). Ale na dłuższą metę dobrze jednak mieszkać bliżej z kimś, na kim nam zależy :))Strój Pigmejów jest bardzo ciekawy, nawet ostatnio poseł Papui Nowej Gwinei na szczyt (nie dokładnie wiem czy światowy, czy europejski) ubrał się w swój strój narodowy, było… Czytaj więcej »
I weź tu się oszczędzaj, prawda? Dobrej podróży 🙂
No właśnie, czasem nie da się! Dziękuję, jakoś nieźle mi poszło 😉
Ogród rzeczywiście masz piękny, jak tu nie chcieć wracać, szczególnie jak Ci tu dobrze.
A może byś tak przewartościowała potrzeby jednak? Żeby mniej tego pakowania było, mniej dla innych a więcej dla siebie? Kręgosłup masz tylko jeden przecież…
Ogród w dodatku dla mnie służy głównie do siedzenia, to mój mężczyzna wokół niego chodzi i pielęgnuje. 🙂
Dawno przewartościowałam sobie sprawy, ale część rzeczy, które tu przewiozłam, tam bym po prostu wyrzuciła. I tak dwa razy wydane i wyrzucone pieniądze. Mimo wszystko wolę się wysilić, tym bardziej przy wydatnej pomocy Mikaela, i zabrać to, co tu jest mi teraz potrzebne.
pozdrowienia