URLOP
I nadszedł upragniony urlop! Cieszyłam się na niego jak dziecko, mimo że bardzo lubię moje studia. Ale wszystko w moim ciele i w mojej głowie od dawna wołało: ODPOCZYNKU!!!
Jakoś tak w środę dowiedziałam się, że piątek, czyli dzisiejszy dzień mamy wolny! Juhuuuuu!!!! Nie ma to jak dobre wiadomości o jeszcze dłuższym urlopie. Na szczęście znam moją rozpiskę na cały kurs od początku, w tym terminy mojego urlopu. Mój Przyjaciel wybrał więc sobie też urlop w terminach dopasowanych do mnie – ja moich zmienić póki co nie mogę, takie są reguły.
Co do zasad, reguł i tradycji. W sumie to jak każdy porządny Polak podtrzymuję starą polską tradycję i w trakcie urlopu zajmuję się …. no czym? Remontem oczywiście!
REMONT
Od rana miałam odpoczywać, ale przecież nie codziennie ma się wolny dzień i możliwość załatwienia pewnych spraw, które da się załatwić tylko w dzień roboczy. Tak więc zaczęłam dzień od wyjaśnienia sprawy mojego tarasu i tego, kiedy nareszcie zostanie wykonany jego remont. Na szczęście nie jest to moje mieszkanie, bo byłabym przerażona robotami, które są tu niezbędne do wykonania.
Zwykle nie piszę ma blogu o problemach. Raz z braku czasu, dwa – nikt z Was i tak mi raczej nie pomoże. Trzy – sama jestem dość dobra w rozwiązywaniu własnych problemów, więc po co mam zajmować wasz czas czymś, co i tak rozwiążę po swojemu.
Ale czasem i mnie przytrafiają się problemy, co gorsza bywają też takie, które niestety musi rozwiązać ktoś inny. A jak to powiedziała moja córka: „gdyby to było twoje mieszkanie, to ten problemy byłby dawno rozwiązany”.
A problem mam z moim tarasem, bo tak nazywam ten wielki balkon, który był jednym z głównym powodów wynajęcia tego właśnie mieszkania. Hasa sobie po nim też Mozart, dla której taki wybieg to szansa na przeżywanie jej pędu do wolności w warunkach niewiele różniących się od faktycznego wychodzenia na dwór. Nie będę ściemniać – taras jest świetny, wyłożony drewnopodobną deską, pozwalający na rozstawienie nie tylko małego stoliczka kawowego, ale też zestawu mebli ogrodowych, których do tej pory nie kupiłam, bo jeszcze nie wiem, dokąd trafię ostatecznie po ukończeniu kursu i znalezieniu pracy.
Ale wracając do tarasu. Jakoś w święta Bożego Narodzenia 2022, czyli pod koniec ub. roku zauważyłam, że cały daszek nad częścią tarasu od spodu iskrzy się.
Całość wyglądała w sumie dość widowiskowo w oświetleniu świątecznymi lampkami, ale niestety zwiastowała problemy, czyli wodę zbierającą się pod tymże dachem (pod spodem zamontowano płyty G-K moim zdaniem rozwiązanie trochę zbyt odważne jak na zewnątrz). Rozejrzałam się po tarasie, a tam coraz częściej spod daszku wypływa woda. W tym miejscu na początku mogłam jeszcze postawić suszarkę z praniem, teraz na całej długości po prostu leci woda z brudnymi odpadkami tynku.
Była tu w styczniu pewna firma remontowo-budowlana, zapewniała, że załata to na szybko, a jak tylko warunki atmosferyczne pozwolą, naprawi szkody już w pełni na trwale. Tymczasem pan przyszedł, położył na mokrą ścianę taśmę uszczelniającą, na to pooklejał dopiętą w tym miejscu rynnę na silikon i zadowolony pojechał sobie precz, zostawiając mnie z nierozwiązanym problemem, pleśnią w rogu sufiru i ściany w kuchni i w pokoju dziennym (po skosie woda dociera i tam, przenika przez mur i zostawia paskudną pleśń).
Tak więc niemal od razu mimo przeprowadzonych prac woda zaczęłam znów przeciekać i teraz wygląda to podobnie, tyle że woda już nie płynie pod daszek, tylko ścieka od razu na taras. Efekt? Paskudne zacieki, woda cały czas na tarasie nawet pod dachem, nadal pleśń w kuchni i w salonie.
SPÓŁDZIELNIA
Tak więc pierwszym punktem programu na urlopie były telefony ze spółdzielnią, opowiedzenie o całej sytuacji, pan fuszerka nawet nie pofatygował się poinformować spółdzielni (czyli swojego płatnika i właściciela mieszkania wynajmowanego przeze mnie) o tym, jak cała sytuacja tutaj wygląda, więc rozmawiałyśmy ze sobą z obu stron zaskoczone. Ja brakiem reakcji, pani ze spółdzielni brakiem informacji.
No ale OKejka. Oni tu są całkiem skuteczni, jak im się przedstawi sytuację i dołączy jeszcze zdjęcia poglądowe mailem.
Mam nadzieję, że zajmą się tym zaraz po moim urlopie, bo zostawać i teraz czekać aż naprawią naprawdę nie mam chęci.
Miałam dziś jednak też przyjemność – mogłam się wyspać do 7:30! I miałam czas zrobić sobie świeżo wyciskany sok z pomarańczy z grejfrutem z dodatkiem imbiru i cytryny! I pycha jajecznicę na warzywach na brunch! I nie musiałam się nigdzie spieszyć, a już najmniej na pociąg do Bremy o 7:23!
WYCZERPANIE
Jestem już prawie po załatwieniu wszystkich formalności i od teraz zajmuję się głównie przyjemnościami.
Tyle że nie za bardzo cokolwiek do mnie dociera. Czuję się tak zmęczona, że nie docierają do mnie czytane książki, po prostu nie umiem wejść w świat książki. Próbowałam z dwiema, ni cholery! Siedzę, przelatuję wiersze ale zero zrozumienia.
Wstawiłam więc chociaż pranie, żeby nie zostać na urlop z koszem pełnym brudnego prania. Zmywarkę też wstawiłam, bo była pełna.
Miałam ambitne plany, żeby się dziś przejechać na rolkach, ale od rana pada deszcz, albo po prostu jest mokro. A to żadna przyjemność i przede wszystkim dość ryzykowna zabawa – jazda po mokrym asfalcie. Jak to stwierdziłam ostatnio – bardzo łatwo się poślizgnąć na liściach albo na mazi spoczywającej zawsze na dnie kałuży, szczególnie, kiedy pada przez kilka dni, a tu pada od początku marca prawie codziennie.
Tak więc póki co chyba odczekam. Może pooglądam sobie jakiś serial. Albo dokończę prace domowe. To kiedyś też w końcu trzeba zrobić.
W przerwach przeglądam sobie stare zdjęcia i wybieram te, które chcę opublikować na Instagramie albo po prostu popatrzeć. Na przykład zdjęcia z Zoo am Meer w Bremerhaven. Sami zobaczcie 🙂
Takie zajęcia to ja rozumiem. Ale jutro jeszcze czeka nas powtórzenie podstaw programowania w Java – dla ochotników, ale kto by odmówił, jak docent sam udostępnia nam takie zajęcia online w swoim wolnym czasie! Tak więc bardzo ciekawy czas przede mną.
A potem nareszcie urlop!!! I wyjazd do Warszawy!!! Tak się cieszę 🙂 Jedziemy we dwoje z kicią, więc nie będę sama prowadzić przez całą trasę i nie przyjadę tak wypluta jak zwykle.
P.S. O wrażeniach ze sztuki, na której ostatnio byliśmy napiszę może innym razem. Naprawdę trudno mi pisać na bieżąco, ale staram się, żeby kompletnie nie wypaść z wprawy i z Waszej pamięci 🙂
Na pożegnanie mewa>
Zdjęcia bajeczne. Wygląda na to, że zwierzęta same Tobie pozują. 🙂
Fachowiec musi to naprawić jak najszybciej, bo pleśń jest szkodliwa.
Zasyłąm serdeczności
Dziękuję 🙂
Prawda, że pięknie pozują? Mnie się aż oczy same śmieją do takich zwierzęcych pysiaków.
A co do remontu – naprawdę mam nadzieję, że to tym razem potraktują poważnie. Szkoda, że będę pewnie musiała z tego powodu przez dłuższy czas zostać w domu. Zobaczymy, oby się ułożyło jak najlepiej. Też posyłam serdeczności! :)))
No tak, łudzimy się, że w urlopie nadrobimy wszystkie zaległości, a tu organizm domaga się odpoczynku…
piękne fotki!
No niestety nie da się niczego nadrobić na urlopie. Wystarczy, że i tak musiałam wcisnąć znów wizytę u dentysty i wymianę kół na letnie w warsztacie (tak, kiedyś te koła wezmę do Niemiec, ale póki co wygodniej mi póki co tak jak do tej pory).
Za to znów z Nowym Człowiekiem odwiedzam te miejsca w Warszawie, które lubię. Wczoraj zaczęliśmy od Starego Miasta. Dziś połaziliśmy póki co po mojej okolicy, a na popołudnie jedziemy znów w miasto 🙂
Czyli pomimo mocnego zgermanienia, coś z Polki w Tobie zostało – remonty w czasie urlopu 😉
A zdjęć nie widzę – tylko białe ramki. Ale wierzę, że fajne.
Drogi Nitagerze!
Oczywiście sporo nawet ze mnie zostało tradycji polskich! A ta z remontem to przecież standard :)))
Tak mi przykro, że nie możesz zobaczyć zdjęć zwierzaków! To ja już będę zamieszczać normalnie te zdjęcia, a nie z Instagrama. Dzięki za informację.
Dobrze się odpoczywa w swoim mieście, kiedy nie jest to przymus, tylko przyjemność 🙂
o rany Iw jak ja ciebie rozumiem, oczywiście też mamy do roboty taras, bo nam wichura poliwęglanowy daszek zerwała. Czekamy na specjalistę. ale nasz taras w prównaniu z Twoim, lekki i drewniany. Wszyscy nam podpowiadają jakieś wylewki, betony, płytki…a my nie chcemy. no ale żeby urlop marnowac na remonty? pani, kto to widział.
Córka ma rację, bo przecież kto, jak nie Ty? Bardzo skuteczna baba w remoncie. Pozdrawiam 🙂