Blog

Weekend dla ludzi

7 marca 2024

PLANY

W ugbiegły weekend miałam mnóstwo planów: wypróbowanie mojego nowego sprzętu do nagrywania, spisanie szkiców moich planowanych podcastów, no i wiadomo prace domowe, których nigdy nie braknie :).
Ale jak wiadomo i jak pisze Jotka w swoim ostatnim poście, życie bywa zaskakujące i czasem nie da się inaczej, tylko trzeba dostosować plany do tych niespodzianek.

W sobotę przed południem pojechałyśmy z przyjaciółką na zakupy na targu (Wochenmarkt), bo tam rzeczy są zawsze świeże i nie długo szukać, żeby znaleźć pyszne zdrowe jedzenie. Potem postanowiłyśmy pojechać na łowy do wyprzedającego się dużego reala w okolicy, bo nikt nie pogardzi 20 % rabatu, kiedy akurat chce się czegoś szuka.

W planach od dawna miałam kupienie spieniacza do mleka. Wprawdzie mój ekspres do kawy ma ustrojstwo do spieniania mleka, ale nie jest to jakość, która mnie zwala z nóg. Znalazłam spieniacz dla mnie idealny, do mleka ciepłego i zimnego, po czym od razu do śniadania zaczęłam testować robiąc świeżutkie cappuccino.

spieniacz do mleczka

spieniacz do mleka

Zestaw z cappuccino i deseru z płatków owsianych z jogurtem, kremem bananowo-czekoladowym, jagodami i orzechami

Zestaw z cappuccino i deseru z płatków owsianych z jogurtem, kremem bananowo-czekoladowym, jagodami i orzechami

Potem wybrałam się na spacer po porcie, nasycić się trochę piękną pogodą i morskim klimatem.

Widok na morze, a właściwie na zatokę w Bremerhaven

Widok na morze, a właściwie na zatokę w Bremerhaven, od strony historycznej latarni morskiej Pingelturm

Resztę soboty spędzałam relaksując się i z myślą, że mam przed sobą wolny wieczór i całą niedzielę na resztę moich planów.

ZMIANA PLANÓW

Aż tu nagle okazało się, że przyjaciółka musi w sobotę na wieczór wrócić z Bremy do Bremerhaven i spytała, czy może u mnie przenocować, bo akurat jest w trakcie rozstania i jeszcze ze sobą mieszkają, co nie sprzyja weekendowemu wypoczynkowi.

Wiadomo, dla Przyjaciół robi się odstępstwa od planów.

Z kolei mój kumpel miał wylatywać w niedzielę rano na urlop z lotniska w Bremie, a dojechać miał tam pociągiem. Jak się okazało, nie mógł kupić biletów, bo na trasie przeprowadzane są roboty naprawcze i trakcja nie działa (nie sprawdził dokładnie, nie działała w nocy, w dzień spokojnie mógł dojechać). Wypadło na mnie, żeby zawieźć w niedzielę rano na lotnisko, w dodatku pożyczyć zwykłą komórkę, nie smartfona, żeby miał na telefon na kartę na miejscu. Wstawanie o 7 rano w niedzielę nie należy do przyjemności, ale czego się nie robi dla przyjaciół, którzy też wspierają, kiedy to ja potrzebuję.

ŚNIADANIE Z PRZYJACIÓŁKĄ

Wracając z lotniska wstąpiłam do piekarni po świeże bułki i ciasto oraz na stację benzynową po coś na śniadanie, bo podczas sobotnich zakupów nie przewidywałam gościa na śniadaniu. Potem przegadałyśmy sporo czasu o jej sytuacji, a że nie są to chwile miłe i przyjemne, zeszło się nam trochę.

Na szczęście zaraz potem jeszcze w niedzielę zabrałam się nareszcie do sprzątania tarasu z zebranych na nim w czasie zimy liści i wszystko udało mi się sprzątnąć i wynieść. Zostało jeszcze mycie tarasu i okien, ale to następnym razem. Nie jest łatwo prowadzić poukładany i czysty dom, kiedy się w nim teraz specjalnie nie mieszka.

Nie wiem, jak pogoda u Ciebie, ale u mnie w ubiegłuy weekend było już między 12 a 15 stopni i można było nawet wypić kawę na tarasie, co też po tym sprzątaniu z przyjemnością zrobiłam.

Cappuccina na tarasie z uciekającym kotkiem

Cappuccino na tarasie z uciekającym kotkiem

I tak mi minęła sobota i pół niedzieli.

WIECZÓR FILMOWY

Wiedząc, że wieczorem muszę się jeszcze zabrać z kotkiem do Bremy, dałam sobie spokój z szeroko zakrojonymi planami i postanowiłam obejrzeć sobie trzymający w napięciu thriller na Netflix: Prawo zemsty. Nie dość, że mocny, to mający też przesłanki polityczne.

Po tak intensywnych dwóch dniach nie dałam rady zająć się już niczym więcej, nauczyłam się, że odpoczynek w moim czasie wolnym musi mieć priorytet, żebym dała radę przyswajać nowe wiadomości w kolejnym tygodniu.

W tym tygodniu na jutro mam jeszcze przygotować prezentację na zajęcia, więc też nie miałam wolnego popołudnia na przyjemności. W dodatku dojeżdżam teraz prawie codziennie rowerem, a moje ciało jeszcze nie jest przyzwyczajone do tej dawki ruchu, więc po południu robię maksymalnie coś do jedzenia, zjadam i padam. Ewentualnie odsypiam, bo coś ostatnio znów mi się zdarza spać w nocy tylko po 4 godziny. Jakoś tak ostatnio jestem dla siebie łagodna i akceptuję, kiedy ciało daje mi sygnały, żeby zwolnić czy odpocząć.

Podsumowując miniony weekend uważam za udany. Czasem drobny prezent dla samej siebie, porządki i realna możliwość pomocy komuś w potrzebie daje więcej radości, niż inne wielkie rzeczy.

Jachty w porcie Bremerhaven

Jachty w porcie Bremerhaven

Ostatnie zdjęcie uważam za jedno z najlepszych od początku roku, a żeby takie zrobić, wystarczyło po prostu iść na spacer. Czasem nie mam nic przeciwko takim zwykłym a nie tylko szczególnie wystrzałowym weekendom i jestem wdzięczna, że mimo wielu zajęć dodatkowych odhaczyłam większość planów porządkowych na liście i mam się z czego cieszyć na następny weekend.

Subscribe
Powiadom o
guest
20 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
MaB

W słoneczne dni wychodzą właśnie takie piękne zdjęcia. Tyle w nich koloru i radości. Pozdrawiam serdecznie i życzę Ci Iwonko pięknego Dnia Kobiet!

Jael

Zaznacz linki na inny kolor, bo nie widać, że to są linki. Wiem, że ich używasz w tekście, więc przejechałam myszą tam gdzie trzeba. Niemniej inny kolor zrobiłby robotę. Cappuccino robię sobie w ręcznym shaker’ze. Wychodzi ten sam efekt. XD Pogoda za granicą Polski zawsze była inna, śmielej pojawiały się kolejne pory roku. Pamiętam, że w Szwajcarii robiłam zdjęcia pierwszych kwiatów już w lutym właśnie, kiedy w Polsce przyroda jeszcze o tym nawet nie myślała. A dziś to już się dzieje, bo pierwsze zdjęcia kwiatków mam już za sobą. Jest zimno jednak. Ale za tydzień ma spaść śnieg. Na razie… Czytaj więcej »

Jael

Podgrzewam mleko w rondelku i wstrząsam w shakerze. I zawsze mam grubą pianę, idealne cappuccino każdego poranka. 🙂 Jak się nie ma bogatych rodziców albo jak się nie wyjdzie bogato za mąż, to się tyra od poniedziałku do soboty. Ale szczerze mówiąc, nawet jakby mąż był obżydliwie bogaty, to i tak nie wysiedziałabym w domu. Wiem, bo próbowałam, jak mieszkaliśmy w Szwajcarii. Psychicznie tego nie zniosłam, czułam się jak pasożyt. Jak pracowałam na popołudnia, miałam każdego dnia przed pracą czas dla siebie, bo mąż pracuje wyłącznie na rano. W przyszłym tygodniu mam na rano w tych samych godzinach co on… Czytaj więcej »

Jael

Najlepiej bym sie czuła pracując na 3/4 etatu albo nawet na pół. Ale budżet wyszedłby bardzo słabo.
Miałam nawet taki plan, że przejdę na 3/4 etatu, a do pensji dorobię swoją twórczością, ale niestety nie udało się. Nie udało się rozpowszechnić mojego nazwiska, krótko mówiąc, bo sztuka inaczej się nie sprzeda.

Jael

Ta, jeszcze trzeba umieć to wydać. Wysłałam w końcu skończone dzieło do wydawnictwa, nie byli zainteresowani nowym autorem.
Jakbym się powołała na jakiegoś milionera, to pewnie przyjęliby z pocałowaniem ręki.

Jael

Patrzyłam co mają. Mają autorów wydających podobne przewodniki o podobnym tytule. Może dlatego. Bo ja te przewodniki chciałam wydawać jako wędrujące małżeństwo, pt. „Dwoje na szlaku”.
I jak dobrze poszukasz, takich par jest na pęczki. Nic nowego, nic zachęcającego im nie pokazałam. Ale nie mam kiedy się tym zająć niestety. Mają tylko wolne niedziele, a nuż wpadną jeszcze soboty wolne, to z mężem mogę popisać najwyżej kredą na asfalcie. Żadnej pracy nie wykonam.
Rozmawiałam już z szefem, mogę zapomnieć o dniach wolnych w tygodniu, nie zatrudni nowej osoby, bo sklep za mało zarabia.

Jael

Jak zajrzysz do środka ich książek i mojej, zobaczysz różnice. Moje zdjęcia są bardziej artystyczne, zupełnie inny styl. Tekst też nie jest typowo przewodnikowy. Jest głębszy, prosto z serca.
Ja widzę różnice. Oni nie dostrzegli. Być może ocenili po okładce.
Nic to, może samodzielne wydawanie w Internecie nie jest najgorszym pomysłem.

jotka

Piękne masz tam widoki, aż żal siedzieć w domu, ale kiedyś trzeba zrobić porządki.
Ja też posprzątałam balkon i wyprałam firanki i jakoś mi lżej na duszy.
Często musiałam zmieniać plany weekendowe , bo wnuk zachorował i jechałam pomóc synowej, ale w każdej sytuacji można znaleźć plusy!
Kawka z deserem super, mniam!!!

teatralna

muz mam dośc domu, łóżka, uwazania na siebie i chcę wyjśc. były takie piekne dni w zeszły łikend tak jak u ciebie a ja domu z kaszlem tylko ewentualnie na taras. kurcze. Dzis wychodze w ogród choc na chwilke popracować delikatnie. wycinam suchości. a wieczorem jedziemy na Diunę. jutro dobra kolacja w knajpie. Na dobry przyszły tydzień. bo powroty do roboty na 10 -12 godzin, po takim leżeniu i nicnierobieniu bywaja trudne 🙂 Spieniacz mam w domu od lat i jestem zadowolona. w teatrze kupiłam wersję ze spieniaczem i już jest całe ustrojstwo do wywalenia, bo wygląda okropnie. po kilku… Czytaj więcej »

Annette ;-)

Pozdrawiam 🙂

20
0
Would love your thoughts, please comment.x