WYMIANA ENERGII
Warto mieć zawsze oczy i uszy otwarte i zauważać, co nam daje świat. Ludzie, którzy mają za sobą niedawno przeżycia bardzo trudnych wydarzeń, a za tym idzie znajdują się w huraganie trudnych do zniesienia emocji, mają skłonność do zatapiania się w nich i nie zauważania, że wokół nich właśnie powstaje zupełnie nowa rzeczywistość.
Jeżeli jesteś akurat w takim stanie, ten wpis jest dla Ciebie.
Bardzo często tak właśnie, czyli chaosem i huraganem objawia się stan, w którym dokonuje się w twoim życiu potężna wymiana energii. Mimo że z początku bardzo to przeżywasz i nawet nie zdajesz sobie sprawy, że tak naprawdę właśnie twoje życie zatoczyło koło i że właśnie wtedy wycofują się z twojego życia …
(NIE)PRZYJACIELE
a dzieje się tak po to, żeby pojawiły się w twoim życiu NOWE OSOBY, na których możesz polegać i które są, bo chcą tu z tobą być, nawet bez żadnych korzyści tylko ze zwykłej ludziej sympatii.
Zatrzymaj się na tym jeszcze na chwilę, bo dobrze jest rozumieć ten proces i akceptować swoje odczucia.
Najczęściej trudno pogodzić się z tym, że niektórzy ludzie odchodzą z twojego życia.
No dobrze. Mnie trudno. Bo ja się po ludzku przywiązuję i cenię ludzi, których poznałam na mojej drodze i którzy zostali w moim życiu. Inaczej bym nie chciała, żeby zostali.
Ba, nawet ci, którzy w moim życiu nie zawsze grali uczciwymi kartami i niekoniecznie zostali w wyłącznie życzliwej pamięci, są ważnym elementem mojej historii, zatem tych też doceniam, bo z każdej takiej relacji wyciągnęłam naukę.
Czasem jednak takie osoby od dłuższego czasu bardzo ci szkodzą, albo może i ty aktualnie z twoją zmienioną energią jesteś niekompatybilna/ -ny z tymi właśnie osobami. Who knows!?
EMOCJE
Nie wstydzę się przyznać, że zawsze pod tym względem byłam miętka (pisownia świadomie taka właśnie!) i trudno mi się było żegnać z ludźmi, których zaprosiłam do mojego życia, raczej dawałam wiele, zdecydowanie czasem zbyt wiele szans, bo każdy czasem może mieć gorszy czas i zachowywać się w tym czasie inaczej, niż zwykle.
Ale to się zdarzało, zdarza i będzie zdarzać, że niektórzy ludzie odejdą, bo nie chcą już dłużej być w twoim życiu.
Jedyne, co można wtedy zrobić, to podziękować im za to, co dała ci ta relacja i życzyć szczęścia na ich dalszej drodze.
Warto wiedzieć, że nie zawsze zrozumiesz motywy postępowania ludzi, którzy odchodzą.
Uważam nawet, że nie ma co i nie polecam zajmowania się motywacją ludzi należących do przeszłości, bo to zwyczajnie NIC NIE WNOSI.
Lepiej w tym czasie zająć się łataniem własnego skołatanego serducha, bo ono cię w tym momencie bardziej potrzebuje od ludzi, którzy jednoznacznie w słowach lub zachowaniem powiedzieli ci GOOD BYE.
MAGIA
Ale właśnie w takich chwilach warto się dobrze rozejrzeć wokół siebie.
Często niezauważalnie w miejsce tych ludzi, którzy z różnych przyczyn odeszli, pojawiają albo już dawno pojawili się nowi ludzie: lojalni, uczynni, serdeczni, wnoszący dobrą energię.
I przeważnie dłuższy czas nie mogli się do ciebie przebić, bo wakat na przyjaciela lub dobrego znajomego był zajęty przez innych, tych na których czekałaś/ -łeś. Nie przypuszczając jeszcze nawet wtedy, że te osoby często już dawno nie miały w swoim życiu miejsca dla ciebie i zwyczajnie sobie Ciebie odpuściły.
I jeszcze raz powiem: naprawdę nie warto się tym zajmować.
Bo to nie jest o tobie. To jest o nich.
I to oni z czymś się muszą uporać. Jeśli nie skrzywdziłaś / łeś tych osób, jeśli nie wyrządziłaś / łeś im żadnego świństwa czy przykrości specjalnie bądź mimochodem, to nie twoim zadaniem jest dociekać, co się stało po ich stronie. Bo to nie jest o tobie. To jest o nich.
A tymczasem nagle mrugniemy okiem, a tuż obok wyrastają:
NOWI LUDZIE
Ale te nowe relacje przecież dojrzewały często od miesięcy. I trzeba tylko było im dać szansę i przestrzeń, żeby znajomość się rozwinęła.
Jedną z takich osób, która ostatnio bardzo dużo wniosła do mojego życia, i okazała się także niespodziewaną pomocą przy kotku, jest moja sąsiadka. Margaret ma już swoje lata, około 2.5 roku temu zmarł jej mąż i wtedy postanowiła przeprowadzić się z domu do mieszkania piętro niżej w moim budynku. Od początku zdarzało się, że ze sobą rozmawiałyśmy, bo było sporo wspólnych tematów, ale głównie przeze mnie były to rozmowy dość krótkie, bo ja ciągle w biegu jak nie na zajęcia, to do byłego chłopa.
W pewnym momencie wyszło, że trzeba było przejechać się do Warszawy dosłownie na 4 dni w tym dwa dni na przejazdy. Żal mi było ciągnąć koteczkę i skazywać maleństwo na tak długą podróż w ciasnym koszyku, więc poprosiłam sąsiadkę o pomoc. Okazała się bardzo życzliwa, wręcz z radością przyjęła na siebie tę opiekę, miała też kiedyś kotka, więc tylko pokazałam jej, co gdzie stoi i reszta poszła już sama.
WSPARCIE
W moich kategoriach jest to zwyczajnie ludzkie, ale niestety zwykłe ludzkie cechy często przełączają się w tryb „urządzenie nieznane” lub też w tryb „wieczny standby”, czasem niezauważalnie dla użytkownika. Nieważne zresztą. Zostawmy to.
O czym to ja chciałam. Aha, o PRZYJACIOŁACH.
Margaret była jedną z osób, które w tym niełatwym dla mnie ostatnio czasie wykazała się dużym wyczuciem i wsparciem dla mnie. Od pierwszej chwili, kiedy się dowiedziała o moich ostatnich problemach, powiedziała mi, że jest i że w każdej chwili mogę się do niej zwrócić.
Często w pierwszych dniach nie miałam nawet siły zejść do niej na dół, bo całe siły pochłaniała nauka i przetrwanie. Mimo to ona się nie poddawała, czasem wpadała pogadać na chwilę, czasem zapytać, co u mnie. Czasem to ja do niej na chwilę i jakoś tak się rozgadałyśmy, że okazało się, że gładko nam się rozmawia i mamy wiele wspólnego.
WYCIECZKA: WREMEN i DORUM
Już tydzień temu chciała mnie zabrać na wycieczkę w swoje stare kąty. Wtedy nie mogłam, więc wycieczka odbyła się w ubiegły weekend. A tak w ogóle to tego dnia prawie się nie odbyła, bo rano Margaret wpadła powiedzieć, że nieoczekiwanie przyjeżdża jej rodzina…. Po czym po godzinie wpadła jeszcze raz z informacją, że jednak rodzina przeniosła odwiedziny na za jakiś czas i mamy wolne. I czy w takim razie jedziemy. Entuzjastycznie się zgodziłam i tak oto pojechałyśmy na piękną wycieczkę, pospacerować po okolicznych małych portach rybackich.
Dzięki temu, że jechałyśmy jej autem, mogłam się całkowicie odprężyć i zająć podziwianiem okolicy, robieniem zdjęć i naszymi rozmowami. Dowiedziałam się, gdzie jej mąż miał pochówek morski i jak się to odbywa w tej okolicy.
Pierwszym miejscem, gdzie pojechałyśmy było oddalone jakieś piętnaście km od domu Wremen, jeden z licznych portów dla kutrów rybackich w tej okolicy z ciekawą biało-czarną latarnią morską (jeszcze nigdy nie byłam w środku, kiedyś trzeba to będzie nadrobić). Chyba zresztą już o nim kiedyś opowiadałam.
Po obejściu okolicy wybrałyśmy się do kolejnego portu, tym razem położonego w Dorum, też związanego mocno z rodziną sąsiadki. Nawet spotkałyśmy dwie osoby z jej rodziny na rowerach.
Zresztą niedawno o niej opowiadałam w TYM wpisie.
*żeby obejrzeć zdjęcia w większym formacie, klinkij w zdjęcia:
Po wycieczce czułam się tak szczęśliwa, jak Piesek sąsiadki, czyli japa mi się śmiała od ucha do ucha.
Jestem pewna, że to nie ostatnia taka wycieczka i na pewno o kolejnych też opowiem.
PODSUMOWANIE
Czasem zmiany są konieczne, a nawet w większości z czasem okazują się korzystne.
Tylko trzeba im dać szansę, żeby rozwinęły skrzydła i wysilić się, żeby dostrzec, ile dobrego wniosły w twoje życie.
I że to nie były tylko kłopoty i chwilowe zawirowania, ale też mnóstwo dobrego.
Moja propozycja jest więc taka:
Daj szansę zmianom, a jeszcze cię zaskoczą!
P.S. nie ma obowiązku i zupełnie nie zachęcam do nieodczuwania smutku z powodu tych, którzy odeszli. Jest nawet wskazane, żeby sobie ulżyć łzami, smutkiem, odczuwaniem na bieżąco tych wszystkich emocji, które w tym momencie są jak najwłaściwsze i to teraz właśnie jest dla nich czas i miejsce. Niech przepłyną, niech zajmą miejsce na jakiś czas, a potem niech odejdą. A kiedy przetrzesz oczy, niech napłyną łzy – ale tym razem wzruszenia i radości z nowych szans, które właśnie się otworzyły.
Bądź dla siebie czuła / czuły i traktuj się z miłością. Tylko tyle i aż tyle 🙂
Bardzo wnikliwe obserwacje i dobre wnioski, pospisuje się!
Sami przecież tez się zmieniamy i z niektórymi zaczyna nam być nie po drodze.
Rodziny nie zmienimy, ale przyjaciół możemy.
Czasami tez trzeba innym dać przestrzeń, nie trzymać ich na siłę.
To chyba zdrowsze, niż relacje pro forma.
Podobnie bywa na blogach czy innych mediach, cos wygasa, co innego się pojawia, płyńmy z prądem zmian:-)
Dziękuję Joteczko,
sporo ostatnio miałam przemyśleń na ten temat, cieszę się, że mamy zbieżne zdanie.
Nawet z rodziną bywa czasem nie po drodze i wtedy jedynym rozwiązaniem jest rozluźnienie kontaktów.
Nikogo nie da się zatrzymać na siłę, ani mnie, ani ciebie, ani pozostałych osób o wolnej woli. Nie stosując przemocy czy środków policyjnych 🙂
Także zdecydowanie lepiej mi wśród tych, którzy mnie wybierają, a innym nie stoję na drodze, wręcz przeciwnie, schodzę z drogi.
Mnie też się zdarzało kończyć pewne relacje, bo to czasem jest konieczne.
Pozdrowienia!
Mnie grozi to, że będę obserwowała nową rzeczywistość z daleka jak przez szybę.
Dowiaduję się o mnóstwie fajnych wydarzeń, w których chciałabym brać udział, ale nie mogę. Zastanawiam się, czy nie odpuścić pracy dla miasta, bo nie mam na to czasu i nie zanosi się, bym miała. Przestałam „bywać”.
Mam kryzys.
Odejścia kogokolwiek przyjmuję z ulgą. Jeszcze nie odeszła ode mnie taka osoba, której na mnie zależy i odwzajemnia. Pozostałe odejścia wychodzą mi na zdrowie. Na niektóre nawet czekam.
Jak to nie da się do końca wyprostować w obróbce? O_O
Kiedy większość życia kręci się tylko wokół obowiązków i tego co musisz, trudno nie mieć kryzysu. Mnie w takich momentach też zalewa frustracja i staram się wymyślać rozwiązania. Tyle że nie zawsze się da. Przytulam cię, z twoim wolnym duchem, który aż się wyrywa na rower, na eventy, do lasu i w góry, tkwić w tylu przymusach to musi być bardzo trudne. Co masz na myśli pisząc „czy nie odpuścić pracy dla miasta„? Nie do końca zrozumiałam, więc poczekam aż wyjaśnisz. Faktycznie przeważnie z odejściem większości tych odchodzących czułam ulgę, że już nie będę się musiała do niczego naginać, zmuszać… Czytaj więcej »
Mam na myśli to, że samozwańczo tworzę wirtualny przewodnik turystyczny po Łodzi. Mam coraz więcej zainteresowanych moim blogiem o Łodzi i moim profilem na FB. Coraz więcej osób z tego korzysta, zaczynam wypływać, pojawiły się znajomości, wszystko powoli rusza, a ja nie mam czasu, by się tym zajmować i tego nie utracić, a powinnam się rozwijać. W momencie, w którym jest jakaś szansa na sukces i może w przyszłości współpracę, ja odpadam.
Czyli to jest twoje pięć minut, a nie masz czasu się w to wstrzelić.
Rozumiem ten ból, czasem tak jest. Też parę okazji w życiu przegapiłam, bo były sprawy bardziej priorytetowe czy pilniejsze.
Właśnie o tym rozmawiałam wczoraj.
Może da się to robić na tyle, na ile ci pozwala teraz Twój czas.
Bo często jeśli coś się nie udaje w danej formie, to znaczy, że miało wyjść inaczej.
Uściski i powodzenia!!!
Potrzebuję bywać. Fotki Łodzi to nie wszystko. A nie mogę bywać na żadnych wydarzeniach i nie mogę robić reportaży razem z kimś, kto – powiedzmy – jest popularniejszy, bo w tym czasie jestem w pracy.
I kółko się zamyka, a te znajomości stracą wkrótce termin ważności.
No tak, bywanie należy do budowania marki…
Rozumiem i ściskam mocno, bo tylko tyle mogę zrobić.
🙂 ja mam z odchodzeniem ludzi duży problem i muszę przejść żałobę. a w niej kilka etapów. w tym wkurwienie. i często kończy sie wkurwieniem na siebie. ze byłam ślepa, że ludzi mi mówili, że były symptomy…i myślę tu o wszystkich odejściach, a może głównie właśnie przyjaciół. nie mężów, chłopaków. tez się przywiazuję. też mam emocje na wierzchu. no ale napisałam bardzo mądre zdanie: Jedyne, co można wtedy zrobić, to podziękować im za to, co dała ci ta relacja i życzyć szczęścia na ich dalszej drodze.
I IŚĆ DALEJ nie oglądając się.
bo już ktoś czeka…
fajne.
Dobrze jest spotkać kogoś, kto czuje podobnie. Przez lata rzadko przyznawałam się do swoich słabości, uznając je za wady. Z czasem zaakceptowałam, a teraz myślę, że są istotną częścią mnie i nie warto ich się wstydzić czy zawsze chować przed światem. Odchodzenie, czy odpuszczenie kogoś, kto odszedł, to zawsze jest proces. Nie wiem ile by się mądrych książek przeczytało, czy mądrych filmów obejrzało, to emocji nie da się ubrać w ładne piórka i wstawić w ramki. Bo one są jakie są, często intensywne i to jedno z niewielu rzeczy, która po prostu jest jaka jest – naturalna. Trzeba oczywiście pamiętać,… Czytaj więcej »
jak wiesz kocham małe rybackie porciki Iw, więc dla mnie zdjęć z takich wypraw nigdy za dużo 🙂
dobrego dnia.
Wiem, wiem, w takim razie będę częściej zamieszczaała zdjęcia a może i filmiki z portów. Bywam tu w nich dość często :))))
Tobie też dobrego dnia!!!
Iwonko, masz bardzo dojrzałe i zdrowe przemyślenia i obserwacje. Zmiany to szanse na rozwój i nowe spotkania. Nie wszyscy tak to odbierają, dla niektórych „lepsze znane piekło niż nieznany raj”. Wygląda na to, że Twoje idą ku lepszemu.
Serdecznie pozdrawiam.
W końcu wiek do czegoś zobowiązuje 😀 hihihi, ale żarty na bok, przynajmniej na chwilę.
Sporo się ostatnio nad tym zastanawiałam i wyszło, że warto to sobie poukładać w głowie. Wcześniej zresztą to ja sama wcześniej odchodziłam, dopiero od jakiegoś czasu daję szansę, żeby ktoś się wykazał, żeby nie stracić szans na coś, co może da się naprawić.
To może bardziej bolesne, ale moim zdaniem wtedy naprawdę mogę powiedzieć, że spróbowałam wszystkiego.
W piekle już byłam i nie zamierzam tam wracać.
Uściski i serdeczności! 🙂
Pozdrawiam 🙂
Miło widzieć, że nadrabiasz czytanie, a gdzie byłaś, kiedy Cię nie było?