Nie da się ukryć, że także i w moim mieście mamy jesień. Najczęściej ostatnio witam mnie zachmurzone szare i deszczowe niebo, chłód i wczesne wieczory. Tym bardziej wielkim skarbem są takie dni, jak wczoraj. Wyszam z domu na wilgotny jeszcze od deszczu deptak nadmorski pogrążony w szarościach. Po niedługiej chwili doczekałam się takiego ożywienia kolorów i mogłam złapać w obiektyw tyle obiektów, że musiałam się tym aż z wami podzielić. Szczęściara ze mnie, że mieszkam w takim miejscu, gdzie inni muszą przyjeżdżać na urlop i że do deptaka mam kilka minut rowerem czy kilkanaście na piechotkę.
Początki wczorajszego spaceru nie wyglądały obiecująco.
Zajęłam się fotografowaniem jesiennej roślinności nad brzegiem.
Wraz z oddalaniem się od miasta, niebo zaczęło się rozchmurzać. Patrząc w przeciwną do miasta stronę było tak.
Szczególnie podobają mi się takie mini widoczki jak ten.
Czyż ta kałuża nie jest jedną z najpiękniejszych, które ostatnio widzieliście? Dla mnie owszem.
Ptactwo raczej nie chciało się ze mną zaprzyjaźniać, była jedna taka mewa….
… ale nie ujęłam jej wyraźnie na zdjęciu, zamiast niej panoramę, to się obraziła i poleciała…
O tu jakiś próbował się zaprzyjaźnić, ale to chyba nie ptak, jak wyszło na zbliżeniu:
Kiedy zobaczyłam, że po jednej stronie horyzontu niebo robi się tak pogodne, obejrzałam się w stronę miasta, i warto było, bo wyglądało tak.
Nie jestem pewna nazwy statku, tyle udało mi się przeczytać na burcie. Ale po raz kolejny poklepałam po tych zdjęciach pieszczotliwie mój teleobiektyw. Jest radocha!
Byłam już w drodze powrotnej, kiedy przy Instytucie Frauenhofera pokazał się iście sielski jesienny obrazek, musiałam go uwiecznić na kilku fotach.
Oglądając się za siebie, pożegnałam się jeszcze z widokami z deptaka.
Na szczęście niedaleko domu wyrasta mi taka roślinka, kolory też piękne.
I na tym się zakończył jesienny nadmorski spacer po Bremerhaven. Jeden z ostatnich przed moim urlopem.
Och, zazdroszczę Ci tych plenerów, my mamy do wyboru park lub cmentarze, bo za miasto czasem niebezpiecznie, chyba że autem.
Spacery długie czy krótkie przebieżki to życie…nie wyobrażam sobie bez nich dnia.
Nad morze mam tu bliżej, niż do parku, a tym bardziej na cmentarz, w Warszawie z rodzicami mieszkałam koło Cm. Bródnowskiego i tam często i chętnie wędrowałam z mamą. 🙂
Nie biegam, raczej spaceruję, łapię chwile w obiektyw, lub przemieszczam się na rowerze. 🙂
Fajnie masz z tą dużą wodą blisko domu. A ja dziś wylądowałam w Poczdamie, odkrywając miejsca mniej znane, czyli Belvedere Pfingstberg, potem Cecilienhof, by w końcu wylądować na „holenderskiej ” częsci starówki konsumując tam coś na wynos, bo umieraliśmy wszyscy z głodu.
Duża woda blisko domu zawsze, jak wiesz była moim marzeniem. I tu właśnie sobie je spełniłam. Mieszkając tu nie korzystać z takich widoków, plenerów i ścieżek, byłoby grzechem niewybaczalnym. U Was też piękne otoczenie, uwielbiam Poczdam, długo tam mieszkałam, a raczej pomieszkiwałam.
Uściski!
Fantastyczne są te dwa pierwsze zdjęcia. Wczorajszy dzień w Polsce (22.10) również był ciepły i słoneczny. Przyjemnie było wracać na rowerze do domu. Ale szarym porankiem następnego dnia, wcale się nie przejęłam. Włożyłam wygodne ciuchy i poszłam pobiegać po lesie. Złoty sufit dębowych liści to dla mnie rajski obraz.
Mini widoczki jak mini jeziora. Lubię taką fotografię. Jest bliska mojemu sercu.
Samolot genialnie uchwyciłaś. Zachwycające są też te różowe mokre listki. Jesień jest bajeczna.
Ty wiesz, jakie to wspaniałe uczucie, kiedy robisz takie zdjęcia i już wiesz, że wyjdą pysznie?! 🙂
Te zdjęcia są ze środy 21.10. Tak się właśnie tego dnia pogoda pięknie rozwinęła, jak widać na załączonych obrazkach. Też uwielbiam widoki leśne. Może szkoda, że nie biegam, ale za to jeżdżę po lesie chętnie rowerem, głównie w Warszawie, bo tam mam blisko do lasu.
Samolot i inne ciekawe widoczki fotografuję z teleobiektywem :), pięknie się sprawdza.
Miło słyszeć, kiedy się udaje. :)))
Widziałam też zdjęcia z twoich wędrówek, tylko nie miałam głowy komentować.
uściski!
Dziś byłam na spacerze w lesie, taki spontan, nie planowałam. Po prostu jak zobaczyłam tę gęstą mgłę, to musiałam wyjść z aparatem. Jestem dziś zadowolona z każdego zdjęcia, kocham taką tajemniczą naturę.
Ale to jeszcze nie koniec, bo właśnie pogoda nam się klaruje i po południu wybieram się na jesienne zdjęcia w słońcu. Też do lasu. 🙂
Samoloty z bliska w locie fotografowałam zawsze z gór. Miałam fajne ujęcia samolotów lecących jakby obok. Albo właśnie z profilu albo nawet od góry. Fotografowanie ze szlaków daje świetne efekty. Ciekawie byłoby pójść w góry z teleobiektywem.
Ach, norrrmalnie zazdraszczam Ci tego obiektywu <3 😉
Sporo naprawdę pięknych kadrów. No i ciekawy macie ten charakterystyczny budynek, który przypomina żagiel.
Odkąd nie mam psa na spacery nie chodzę, jakoś tak mi trudno samej się zmobilizować. Pozdrawiam 🙂