To był bardzo udany dzień. Łączył w sobie radość i zadowolenie z dobrze wykonanej pracy, zdrowe jedzenie, odpoczynek, radość ze zwierzaków, chęć do podejmowania się dalszych wyzwań.

Udało się zrealizować bardzo dobrze dzisiejsze zlecenie i to mimo trudności z dotarciem na miejsce (dzięki pani recepcjonistce udało się!) – choć moja nawigacja wyprowadziła mnie dosłownie w pole, gdzie stanęłam zdumiona szukając centrum konferencyjnego, w którym miałam tłumaczyć tego dnia w jednej z sześciu kabin.

Udało się zrealizować bardzo dobrze dzisiejsze zlecenie i to mimo trudności z dotarciem na miejsce (dzięki pani recepcjonistce udało się!) – choć moja nawigacja wyprowadziła mnie dosłownie w pole, gdzie stanęłam zdumiona szukając centrum konferencyjnego, w którym miałam tłumaczyć tego dnia w jednej z sześciu kabin.
Na szczęście współczesna technika ma szersze możliwości i na ratunek nawigacja live przez telefon komórkowy i panią z recepcji umożliwiła mi dojechanie do celu i rozpoczęcie pracy o czasie.
Co nie mniej ważne, byłam dziś z siebie i z mojej pracy bardzo zadowolona, a moje zadowolenie podzielał też najwyraźniej zleceniodawca.
Równie miłe było spotkanie z dawno nie widzianymi dwoma kolegami po fachu z kabiny angielskiej. Widzieliśmy się po raz pierwszy od – oj jak jak dawna! – i jak się okazało świetnie wszyscy pamiętaliśmy naszą niezwykle interesującą podróż autokarem z Gdańska do Warszawy, podczas której jeden z kolegów dał się ponieść fantazji i wymyślił chyba najbardziej odjechaną opowieść o swoim rzekomym życiorysie, której ze względów prawno-kryminalnych nie odważę się przedstawić na łamach bloga, ale zapewniam koleżeństwo, że mocna była to historia. Ten przejazd w związku z tym zapamiętaliśmy chyba nawet bardziej, niż samo zlecenie. Z wrażenia nie zrobiłam ani jednego zdjęcia, co u mnie jest raczej rzadkie.
Lubię wracać z takich zleceń, gdzie wszystko poszło dobrze, gdzie nam podziękowano za pracę i zaproszono na obiad (nawet jeśli nie skorzystaliśmy z zaproszenia, to liczy się sam fakt!).
Czując się niesiona pozytywnymi emocjami z radością dbam potem nawet o te najbardziej banalne domowe sprawy, jak gotowanie zupy czy zrobienie koktajlu.

Po pracy dokupiłam więc żarcie dla zwierzaków, bo psi i koci kącik jadalniany świeciły już pustkami.
Potem mieliśmy udany spacer z Piesiem, a poza tym odbyłam kilka przyjemnych popołudniowych rozmów z przyjaciółmi.
Na koniec wpadłam wreszcie na pomysł upieczenia swojego własnego chleba, za którym tęskniłam od dawna, a którego dotychczas z braku czasu od dawna nie robiłam.
Mój najnowszy pomysł na chleb z mąki orkiszowej połączonej z mąką z ciecierzycy okazał się wspaniały. Chleb ma z wierzchu chrupiącą skórkę, a w środku smakuje znacznie lepiej, niż chleb z samej mąki orkiszowej. Za kilka dni zamieszczę przepis.
Nie ma się co dziwić, że takie pyszności jadłam jeszcze na ciepło. Na kanapce ser kozi, przyprawy którymi doprawiałam chleb na koniec przed upieczeniem. Zresztą nie mogłam jeść kolacji jeszcze później.
To był super dzień:) Oby takich więcej.
Grunt, to nastawić się od rana na same pozytywy, a jeśli jeszcze i pogoda sprzyja- czegóż chcieć więcej.
Ja mam dziś zupę z pieczonej Hokkaido z imbirem i ziołami z ogrodu , oraz sałatkę owocową i – jakże by inaczej- koktajl……
pozdrawiam!!!
Kochana Elu, to właśnie te małe sprawy dostarczają nam zadowolenia, bo one są na co dzień. A ja wczoraj też kupiłam dynię, jutro pewnie sobie zrobię, jak również obiecałam sobie sok z buraków, marchwi i jabłek! 🙂 Noi koktajle every day :))!
To życzę wszystkich kolejnych równie pięknych!
Dzięki :)!
Oj kusi ten chlebek, kusi. I ta zupa wygląda przebosko! Głodna jestem, ale i bez tego ślina by mi ciekła po brodzie.
Na zajęciach z translatologii podziwiałam kolegów, którzy gładko, z palca wręcz, tłumaczyli puszczane przez babeczkę wiadomości. Z obcego na nasz łatwiej niż w drugą stronę (przynajmniej dla mnie), ale nie znaczy, że łatwo. Podziwiam takich tłumaczy – mnie taka praca zajmuje sporo czasu i wymaga dużego skupienia.
Ostatnio znów mam fazę na zupy jarzynowe z wkładką mięsną, są sycące, aromatyczne dzięki przyprawom i wewnętrznie rozgrzewają.Wiadomości jest trudno tłumaczyć, bo pada bardzo wiele faktów i liczb, nazwisk, nazw własnych, teksty są przygotowane i przemyślane. I w dużym tempie, bo czas antenowy jest drogi. W życiu ludzie przygotowani mówią na konferencjach najczęściej trochę wolniej, żeby było "pod tłumaczy". Od razu widać, kiedy ktoś tego doświadczenia nie ma, taki mówca goni, żeby powiedzieć jak najszybciej, jak najwięcej i w sumie najwięcej umyka właśnie z jego wystąpienia, bo to trzeba pomijać, nie da się przetłumaczyć wszystkiego.Ale ja i tak ciągle od… Czytaj więcej »
Niesamowicie bogaty dzien, rozumiem po pracy spacer musi byc, ale mozna Cie podziwiac ze masz jeszcze sile, checi na rozmowy z przyjaciolmi, a upieczony chleb to cudo, masz mnostwo energii. Masz racje ze wlasnie takie codzienne, niby male wydarzenia daja nam duzo radosci. Oczywiscie Twoj dzien byl zupelnie udany, bo zadowolenie z pracy i fajne spotkanie ze znajomy. Teresa
Takie dni napełniają mnie dobrą energią na długo. 🙂
Na te dni, kiedy energii mi brakuje.
Pozdrowienia Teresko!
ekh muszę Cię zalinkować…i zrobić porządek ale nie mam na razie kiedy…zazdroszczę takich dni )))i umiejętności pieczenia chleba )))
może podaj ten przepis to ja sie wreszcie nauczę ;)) ściskam
Ano zalinkuj, to będzie łatwiej do mnie trafić :).
A chleba jeszcze się uczę, kolejny stopień wtajemniczenia: to chleb na zakwasie. Nauczę się jeszcze w tym roku. 🙂
Też ściskam!
Zasiadłam do czytania, co słychać u innych blogowiczów, żeby poprawić sobie humor. No i udało się, dzięki Twojemu opisowi "wspaniałego dnia" pomyślałam, że może i dla mnie nadchodzący tydzień będzie pomyślniejszy niż miniony miesiąc. Pozdrawiam i życzę dalszej tak wielkiej energii.
Cieszy mnie zawsze, kiedy mogę poprawić Wam humor moim pisaniem :).
Też jej sobie życzę, bo czeka mnie sporo wyzwań jeszcze w tym tygodniu!
pozdrowienia!
Jak najwięcej takich dni Ci życzę 🙂
I ja sobie też! 🙂
I nawzajem oczywiście!
nie sądzę, bym chciał wspominać ów piątek… no, może poza jednym momentem, którego skutki mogą mi naprawdę sporo pozytywnego wnieść…
czyli potwierdza się stara chińska mądrość, że nie ma nic doskonale czarnego /lub białego, bo to działa w obie strony/…
pozdrawiać jzns :)…
Gdybym nie spojrzała na to wszystko od tej pozytywnej strony, to też mogłabym w tym dniu znaleźć sporo negatywów, jak choćby to lekkie spóźnienie do pracy. Ale udało się, więc w pamięci zachowam tylko to, co dobre!
pozdrawiać!
p.s. a co znaczy jzns?
"jak zwykle niezwykle serdecznie"…
zgapiłem kiedyś od red. Marka Szenborna /RIP/…
Chciałabym mieć super dzień.
A ja taki ciepły chlebek na śniadanie 😉
Eko – ty nie masz daleko, wpadnij następnym razem na śniadanie, teraz akurat na soczek się załapiesz na pewno! 🙂
Frau Be – w takim razie go sobie zrób 🙂