Moi Drodzy,
w moim życiu dzieje się obecnie tyle doniosłych rzeczy, że na cokolwiek poza obowiązkami z tym związanymi nie pozostaje mi czasu.
Realizuję właśnie jedno z największych wyzwań, których się podjęłam, czyli szykuję się do przeprowadzki.
Cel: Bremerhaven.
Praca: plan jest taki, żeby kontynuować moją działalność i pracować dalej jako tłumacz.
Dom: już na nas czeka, Mikael zrobił co mógł, żeby wszystko było urządzone na nasz przyjazd. W związku z tym się teraz pakuję.
Mój dom: jeszcze nie pytajcie, jeśli będzie o czym pisać, to się podzielę.
Wszyscy moi znajomi wiedzieli od dawna, że przeprowadzkę planuję na listopad tego roku. Co dziwne, mimo że zapowiadałam to dawna, większość mimo tych zapowiedzi ze zdziwieniem pyta:
– to już? tak szybko? ale dlaczego?
– Przecież mówiłam, że się przeprowadzam, bo chcę wreszcie zamieszkać z moim facetem na stałe. Znudziły mi się związki na odległość.
Ze wszystkim muszę się wyrobić na koniec miesiąca, bo tak to zaplanowałam i już zamówiłam firmę przeprowadzkową.
Jak widać kicia już się zapakowała. Ale długo w tym kartonie nie wytrzymała. Resztę czasu, kiedy ja latałam między książkami, kartonami, taśmą i innymi rzeczami, ona przespała na fotelu w drugim pokoju, do którego prawie nie wchodziłam.
Piesio nie mógł mi towarzyszyć na górze, za słabo już chodzi po schodach. Ułożyłam mu jego łóżeczko pod schodami i tam sobie przedrzemał wczorajszy dzień.
A ja spakowałam w tym czasie w sumie 25 kartonów.
Bitwę zaczęłam od książek. Wśród nich znalazły się trzy kartony takich, które nie wiem, czy zabrać. Część z nich to poradniki, znam je wszystkie, więc zastanawiam się, po co mi one. Może zostaną, jeśli je ktoś ze znajomych przygarnie.
Sprawdziłam też księgarnie skupujące książki, no cóż, od 2 do 4 zł za pozycję. Niektórzy przyjeżdżają po książki dopiero powyżej 50 pozycji (chyba jest więcej, ale jak mam jeszcze siadać i liczyć, to mi się flaki wywracają – zero czasu) i kiedy im się zrobi tabelkę w excelu z całym księgozbiorem… Odechciało mi się, zadzwonię jak już pojedzie do BH to, co musi.
Dla kici już kupiłam transporter, stoi w salonie, żeby mogła się z nim oswoić i obwąchać z każdej strony.
Tym bardziej, że zanim wyjedziemy, muszę załatwić tutaj jeszcze kilka spraw firmowych, dokumentów itp. Dlatego ostatnie dni spędzimy w domu, w którym będzie dudniło i echo będzie odbijało się od pustych ścian.
Meble i rzeczy pojadą dużym samochodem/-ami przodem, my ze zwierzakami autem w ślad za nimi tuż po Wszystkich Świętych.
Na dzień wyprowadzki mebli kicia i piesio pobędą u babci, czyli u mojej mamy, żeby się nie stresowały, ale potem je przywiozę. Łóżko zostaje, więc będziemy mieli gdzie spać przez ostatnie 3-4 dni, a jakiś stary fotel czy ława posłużą do siedzenia w salonie.
Wczoraj udało mi się spakować większość książek, dziś zabieram się za kolejne rzeczy. Za moment podejmę decyzję, za co dokładnie.
Trzymajcie proszę za nas kciuki!
Wasza iw
Gdy ja się przeprowadzałam, zabrałam tylko te książki, które miałam do przeczytania oraz jedna sagę, do której lubię wracać. Przeczytane zostawiłam w domu rodzinnym, nie zginą.
Powodzenia i pamiętaj – Polski nie opuszczasz na stałe, bo będziesz ją odwiedzać, masz tu rodzinę, przyjaciół, więc zawsze będziesz mogłam dobrać sobie rzeczy, których tym razem z sobą nie weźmiesz.
I jeszcze jedno arcyważne – przedmioty to przedmioty. Nie ma rzeczy nie do zastąpienia.
Tyle że moja mama nie ma tak dużego mieszkania, jak ten dom. Nie zmieści się u niej wszystko. 🙂
Iw, wspieram Cię mentalnie:) i posyłam dużo mojej dobrej energii.
Nie dziękuj, żeby nie zapeszyć, i nie odpowiadaj teraz, bo nie masz czasu.
:):):)
Elka
Dzisiejsza szychta dobiega końca, kolejne 13 kartonów i biuro – rzeczy najważniejsze i tzw. drobnica. Zostało przejrzenie i przesegregowanie papierów po poszczególnych kartonach.
Nabieram nadziei, że chyba to realne. Buziaki Elu! 🙂
Wreszcie!!! Będzie dobrze, zadbaj tylko byś się nie przedzwigała przy tym pakowaniu. Trzymam kciuki.Czekam na kolejne wieści.
Najlepszego;)
Już się chyba trochę przedźwigałam, zaczyna mnie boleć każdy mięsień, mam też różne inne dolegliwości, muszę się jakoś trzymać, ale to nie jest łatwe. Dziś zapakowałam 13 kartonów z mojego biura, to było ważne i trudne, tyle drobnicy! 🙂
To trzymam te kciuki.
Z wyrazami zazdrości po raz kolejny.
Nie zawiści, a zazdrości, żebyś mnie źle nie zrozumiała, bo ja Ci jak najlepiej życzę i kibicuję…
Tylko tak mi w duszy łka pytanie, jak to jest, że jedni otrzymują od życia tak wiele, że prawie wszystko, a inni tak bardzo mało, że prawie nic…
Nie podejrzewaj w tym komentarzu żadnych niecności, po prostu mam tak zły czas w życiu, że nie widzę przed sobą już nic.
Frau Be, gdybym mogła, wymyśliłabym Ci jakieś rozwiązanie, ale nie potrafię, życzę Ci jednak, abyś wyszła z tego dołka, w którym najwyraźniej teraz jesteś. Taka osoba jak Ty zasługuje na bardzo wiele, życzę Ci tego!
Uściski!
Cieszę się, że nareszcie będziecie blisko siebie i zwierzaki 🙂
A jak ja się cieszę!!! 🙂
Przeprowadzka to nie lada wyzwanie, a taka zagraniczna to juz w ogole wyzwanie kosmiczne. Mniej wiecej takie samo urwanie glowy, jakbys wyprowadzala sie na ksiezyc.
Trzymam te kciukasy i juz wspolczuje zwierzaczkom. 🙂
Faktycznie czuję się, jakbym się przeprowadzała na księżyc. Pewnych rzeczy nie odtworzę, albo zabrałoby mi to bardzo dużo czasu, który wolę poświęcić na rozwój zawodowy, dlatego biorę to wszystko, co mi będzie niezbędne lub potrzebne w tej dziedzinie życia.
A zwierzaki – przyzwyczają się, jestem pewna 🙂
Jesteś bardzo zorganizowana. Będzie dobrze! Wspieram!
Jestem nieźle zorganizowana, ale czasu jest mało, a jeszcze te różne dokumenty załatwiam. Mimo wszystko jeszcze nie jestem pewna, że wszystko mi się uda zdążyć zrobić… Ale staram się i codziennie coś dochodzi do mojej listy rzeczy zrobionych.
Kciuki mile widziane 🙂
I właśnie dlatego nie kupuję książek, bo w razie przeprowadzki czy np. śmierci właściciela jest z nimi problem. Można oczywiście przekazać w darze do biblioteki, nie powinni odmówić przyjęcia, tyle że biblioteki nie są z gumy, a dary nie zawsze pasują do profilu gromadzonego w nich księgozbioru, albo są najnormalniej w świecie nieaktualne.
Kciuki trzymam, powodzenia 🙂
Część księgozbioru na razie mogłam umieścić u mamy, nie miałam teraz czasu na rozsądną segregację, ale będę przyjeżdżać, to wtedy o tym pomyślę. 🙂
Mimo wszystko ja lubię książki, uwielbiam czytać te papierowe.
Ale mam ochotę nakupić sobie nowych. Buziaki!