Dziś po śniadaniu wybierałam się na ostatni rzut oka na mój plac budowy. Wsiadam więc do samochodu, a za tylnym siedzeniem chcę wstawić mój plecak…
I co tam widzę????!!!!
One sobie te moje najśliczniejsze rękawiczusie tam leżą!
Spokojnie leżą i czekają, aż je znajdę!
Przez cały dzień chodzę uchachana. Obdzwoniłam mamę i córkę, którym się wczoraj żaliłam, że już są, odzyskałam, już mi ciepło w ręce.
Muszę przyznać, że przez pół dnia zastanawiałam się i nadal nie za bardzo wiem, jak ich mogłam nie zauważyć tuż przed oczami wczoraj wieczorem.
W końcu przeszukiwałam to siedzenie i zaglądałam tam ze 4 razy!
Odrzuciłam wersję o Aniele Stróżu, bo ten mój ma naprawdę ważniejsze sprawy na głowie, niż moje rękawiczki. Chociaż nie powiem, efekt cudu wydawał się bardzo porywającą myślą, która uskrzydliła mnie nawet na jakieś pół godziny tuż po ich odnalezieniu.
Potem jednak uznałam, że aż takich cudów to chyba jednak nie ma (choć czasem by się przydały!).
Żeby jakoś wytłumaczyć sobie moje niewidzenie, zrobiłam dziś wieczorem taki eksperyment.
Było tak samo ciemno jak wczoraj, a ja zaparkowałam samochód. I zrobiłam zdjęcie siedzenia z rękawiczkami.
No i faktycznie nie widać niczego! A tam naprawdę leżą rękawiczki.
Światło jednak tak się układa, że tylko przez przypadek mogłabym je w tym miejscu dojrzeć. A ja sprawdzałam całe siedzenie, ale nie tu, najbliżej.
No nic, najważniejsze, że już są, że jest mi ciepło w ręce i że jeszcze je sobie ponoszę.
Z wrażenia chyba zresztą zostawiłam moje drugie rękawiczki w mieszkaniu, ale to już inna historia.
Przy okazji znalazłam też kolorowy woreczek samodzielnie lata temu udziergany, w którym przechowuję sobie pewne ważne dla kobiety raz w miesiącu akcesoria. Ładny jest i jedyny taki. No i też go nie mogłam znaleźć tu w mieszkaniu.
A dziś zerkam sobie do schowka w samochodzie, a tam spokojnie leży sobie ten mój woreczek. Czyli drugi cud, to znaczy kolejna zguba odnaleziona. 🙂
Także nie traćcie nadziei, czasem zdarzają się takie pozytywne rzeczy, jak odzyskanie rękawiczek.
Tak przy okazji przypomniało mi się, że kiedyś jadąc pociągiem relacji Warszawa-Berlin tak się zamyśliłam, że w jednym z przedziałów zostawiłam moją torebkę.
Fakt jej zostawienia odkryłam z przerażeniem po około piętnastu minutach i w sumie już się zastanawiałam, co ja zrobię bez dokumentów, kasy i wszystkiego, co ważne, za granicą.
Na szczęście wróciłam na miejsce i okazało się, że torebka stoi i spokojnie na mnie czeka. Nikogo nie zainteresowała.
Może jednak to robota tego Anioła Stróża, a może i nie, ale już mu parę razy podziękowałam. Tak na wszelki wypadek. 🙂
Wiesz, Iw, od pewnego wieku zaczynaja dokuczac alzheimeroza, niedowidzenie i takie tam male atrakcje. A ludzie zaraz, ze aniol stroz i inne nadprzyrodzone zjawiska. Moja wnusia nosi rekawiczki na sznurku i nigdy nie gubi. Polecam, to dobry patent. :)))
Ubawiłam się Aniu serdecznie tym Twoim komentarzem. Po cichu przyznam, że liczyłam trochę w tym przypadku na tę alzheimerozę, czyli że sama gdzieś te rękawiczki ciapnęłam i znajdę, ale nie znalazłam, więc się musiałam wypłakać na blogu. 🙂
Wizja mnie z tymi rękawiczkami na sznureczkach – boska! :)!!!
Wbrew powyższemu komentarzowi uważam, że rękawiczki "diabeł ogonem nakrył", a Anioł Stróż czarta przegonił, więc się odnalazły. W nowym roku życzę żebyś odnajdywała nie tylko zguby ale także radość, fortunę i zdrowie. Pozdrawiam.
Też uważam, że miały tu wpływ wyraźnie diabelskie siły, a Anioł Stróż, śmiejąc się pewnie do rozpuku, pomógł mi odnaleźć moją drogą zgubę :).
Bardzo Ci dziękuję Iwonko, tego roku czuję, że idzie dużo tej radości, fortuny i zdrowia. Tobie oczywiście też samych dobroci!
Pozdrowienia serdeczne!
Koleżanka zgubiła dokumenty – znalazły się w samochodzie. Tobie zginęły rękawiczki – znalazły się w samochodzie. Mnie zginęły ważne notatki służbowe, ale nie mam samochodu, więc pewnie już się nie znajdą…
Bo w samochodzie bardzo często rzeczy się gubią, po to żeby się potem odnaleźć. Widocznie powinnaś mieć samochód :).
Uściski!
Wiem, że powinnam – bardzo bym chciała.
W takim razie tego Ci życzę na ten rok. ☺
Cieszę sie z Tobą:) Znam to uczucie z autopsji! ja proszę św Antoniego…dośc stanowczo:Antek, nie wygłupiaj się! Oddawaj! dostaniesz ( tu suma zalezna od wartości emocjonalnej zguby)…No i zawsze sie połakomi na te parę złotych:) a ja słowa dotrzymuję:) Pozdrawiam ciepło! Jedź ostrożnie!
Do świętych rzadko się zgłaszam, toteż nie robię zadymy, żeby nie wyglądało, że tylko wtedy przychodzę, kiedy coś chcę. Staram się za to dziękować, kiedy faktycznie coś się uda. Wczoraj bardzo intensywnie dziękowałam :). Mojemu Stróżowi, spisał się chłopak!
Nie diabel ogonem nakryl, tylko Ty bylas przemeczona, chora i nieszczesliwa 🙂
Dobrze ze sie zguby znalazly 🙂
Może i tak, zmęczona na pewno i mam trochę dość też na pewno.
Dobrze, oj bardzo, bardzo dobrze!!! :)))
Też bym sie ucieszyła jak nie wiem co.
Ja swoje tak pinuję od 20 lat, taka jestem zadowolona z nich 🙂
Nie wiedziałam, że je aż tak lubię do tego momentu. Teraz też będę pilnować niczym oczka w głowie!!! 🙂
Buziaki
Iw raduję się z Tobą, że znalazłaś. Super, że teraz ciepło będziesz miała w dłonie. Przeważnie znajduję swoje 'zaginione rzeczy' kiedy przestaję o nich myśleć i w danym momencie nie są mi już potrzebne.
Powodzenia.
Obawiałam się też i tym razem, że znajdę rękawiczki jakoś latem. Ale one mi się potrzebne teraz. Chwała więc, że słońce zaświeciło w odpowiedniej chwili! 🙂
pozdrowienia i także powodzenia Sikoreczko!
Klik dobry:)
To robota Aniosła Stróża. Najpierw diabeł ogonem nakrył, a potem anioł rooświetlił.
Pozdrawiam serdecznie.
Skoro już dwie osoby tak twierdzą, to pewnie tak właśnie było, a nie tak, że już mnie słabość pamięci dopada itepe. :)))
I nawzajem serdeczności
Cudowne uczucie odnalezc cos co sie bardzo lubilo a nagle zgubilo, probujac sie pogodzic z ta strata, przeplakac, przetlumaczyc i nagle jest, mialam tak juz troche razy i zawsze bardzo sie ciesze jak znajduje.
Tym razem rzecz była i wartościowa i dość cenna, szczególnie z uwagi na sezon i fakt, że dopiero zaczęłam je nosić. Tym większa radość ze znalezienia! 🙂
Czasami jest tak, że patrzymy na rzeczy i ich nie widzimy. Ważne, że się odnalazły rzeczy, które zapodziałaś :* miej dobry czas.
Też tak myślę, nawzajem Małgosiu 🙂
ja się bardzo przywiązuję do rzeczy, i stracie mi smutno – tak więc to byłoby cudowne, takie odnalezienie, dla mnie. Widze, że dla Ciebie tez 🙂
Mam podobnie, lubię rzeczy, które sobie wybrałam i niezbyt dobrze znoszę, kiedy mi się psują, chociaż to jeszcze bywa, ale jak gubię to już naprawdę masakra.
Z uporem maniaka zawsze wytkam rękawiczki do kieszeni kurtki.
Kieszenie duże jak to w wojskowej kurtce
Pozdrawiam
Ja zwykle też. A czasem kładę w samochodzie, bo uznaję, że nie będą potrzebne. A potem nie mogę znaleźć 🙂
Pozdrowienia
Gdybym Ci napisała ile rzeczy gubiłam i potem odnajdywałam w samochodzie to byłaby z tego zapewne niezła litania, a byłam wtedy młodsza niż Ty teraz. A mój to miał zwyczaj zatrzaskiwania sobie kluczyków samochodowych w bagażniku, bo otwierał bagażnik, potem trzymał kluczyki w łapsku a na koniec wrzucał je do bagażnika bo mu przeszkadzały w wyciąganiu czegoś, wyciągał "to coś" i….zatrzaskiwał bagażnik a w nim kluczyki.
Dobrze, że się znalazły te rękawiczki, skoro takie dobre.
Na szczęście nigdy nie miałam samochodu, w którym mogłabym zatrzasnąć kluczyki w bagażniku. Każdy musiałam zamknąć na zamek centralny, a pilot do zamka był przy kluczykach. 🙂 Bo inaczej pewnie takich historii miałabym więcej. 🙂
Też się cieszę, że je odzyskałam!
uf, odetchnęłam 🙂 super, że je znalazłaś! normalnie przykro mi było, że je zgubiłaś, bo to niby taki drobiazg, a boli; ale super, że znalezione i nawet mniej ważne jak i gdzie oraz za czyją sprawką 😉 pozdrowienia!
Okazuje się, że znalazłam wśród wielu spośród Was zrozumienie i też się przywiązujecie do rzeczy. 🙂 Ulżyło mi, że je znów mam!
Historia dobrze się układa. Masz wielkiego farta względem tamtej torebki w pociągu.
Znikające rękawiczki chyba są usprawiedliwione, bo ich na prawdę nie było widać. Przypuszczam, że przed lampką wewnętrzną też doskonale by się ukryły w cieniu fotela.
Też do dziś wspominam tę torebkę jako jeden z moich największych fartów. Była zapalona lampka w samochodzie, ale nic to nie pomogło, akurat tam padał cień, a ja nie wyczułam ich pod rękami.
p.s. póki co zgubiłam drugie, na szczęście dużo tańsze i pewnie się znajdą w moim remontowanym mieszkaniu, ale póki co majster nie może sprawdzić, bo u siebie w domu ma awarię, rury mu zamarzły, bo zima przyszła nagle, a on zostawił okno w piwnicy otwarte i teraz nie ma wody, zanim nie zreperuje tej katastrofy.
Chciałam napisać, że diabeł rękawiczki ogonem nakrył, ale widzę, że kilka osób już mnie ubiegło 🙂 Moja mama zostawiła kiedyś torebkę w WC w pociągu – wróciła do przedziału, usiadła, chciała coś z niej wyjąć, a torebki nie ma. Na szczęście znalazła ją w nienaruszonym stanie, tam gdzie zostawiła.