
KRYZYS
Nie będę owijać w bawełnę. Dziś mam kryzys. Od wczoraj ani dłuższego spaceru, ani ćwiczeń. Wczoraj, bo wpadł do mnie mój Miły i spędziliśmy w sumie krótkie wspólne popołudnie i wieczór. A dziś z powodu niemocy. A potem deszczu. Wcześniej już mnie rozłożyła dzisiejsza pogoda, dzień, czy ciśnienie, w sumie nie mam pojęcia.
Cały wieczór myślałam (z wyjątkiem tej godziny, kiedy się przespałam na kanapie), co mam zrobić z takimi dniami, a w sumie to prawie całym tym tygodniem, kiedy tak się składało, że niestety nie udało mi się zrobić treningu, a nawet iść na spacer.
I wymyśliłam! Takie dni czy tygodnie będę doliczać do założonego 90-dniowego okresu Planu. Tak więc tym razem doliczam tydzień, bo ten mijający pod względem sportu był taki sobie.
Reszta nawyków w zasadzie się udaje, ale ten najbardziej skutecznie pomagający mi w zmianie niestety nie poszedł, więc przedłużam plan.
DOJAZDY
Nie chcę, żeby to zabrzmiało jak wymówki, ale jest coś, co daje mi popalić w ostatnim miesiącu. A mianowicie są to autobusy zastępcze podstawiane za pociągi z powodu remontu na trasie od mojego miasta do Bremy, gdzie odbywa się mój kurs IT. Niestety nie mogę wypowiedzieć abonamentu na bilety kolejowe (sprawdzałam), a kasę ściągają mi z konta. Dochodzą więc dodatkowe koszty na dojazdy samochodem i parkowanie w centrum miasta, których zupełnie nie planowałam i które mi na ten miesiąc rozwaliły budżet.
Staram się o tym nie myśleć, ale jeśli dodać do tego dwa mandaty, które muszę zapłacić, to się robi z tego miesiąc pod hasłem „prosimy do kasy”. W dodatku na trasie tuż przed Bremą od dwóch tygodni urządzili jeszcze przebudowę autostrady, co oznacza zwężenie do jedneego pasa i 20-30 km korek na dojeździe co rano. Korek wyjazdowy pomijam, bo wtedy już nigdzie się nie spieszę. Ale ten poranny to naprawdę zmora, bo nawet kiedy wyjeżdżam z wyprzedzeniem, i tak nie dojeżdżam na zajęcia na czas.
NA POWAŻNIE
Podsumowując chciałam powiedzieć, że nie zawsze układa się dobrze czy idealnie, nie zawsze są sprzyjające warunki i nie zawsze daję radę. Piszę to głównie dla siebie, trochę na pocieszenie, trochę na znak wyrozumiałości dla samej siebie. Bo często jesteśmy dla siebie najsurowszymi sędziami i krytykami. I czasem bez dążenia do ideału niewiele można zdziałać. Ale w większości przypadków trzeba też być dla siebie dobrym. Nawet wtedy, kiedy nie spełniamy na sto procent swoich oczekiwań.
NA PLUS
Na plus przemawia to, że jak na razie przez 16 dni w większości trzymałam się założeń planu. Nawet w weekend podczas ślubu, na który byliśmy zaproszeni, wytańczyłam się solidnie, przy okazji spełniając plan. Widzę już też pierwsze wyraźne efekty moich działań, co dodaje mi energii.
Muszę przyznać, że najłatwiej mi było zrezygnować ze słodyczy. W sumie i tak od lat nie jadłam ich za dużo, ale w ostatnich latach czasem sobie folgowałam. Niestety pozostawiło mi to parę kilo, które chętnie zgubię.
Codzienne masaże to moje odkrycie, które polecam teraz wszystkim koleżankom, a szczególnie tym, które ćwiczą, bo to naprawdę niesamowita, a w dodatku prosta metoda utrzymania ciała w formie.
NA MINUS
Co mi sprawia trudności?
Ano zmęczenie. Bo moje ciało nie jest jeszcze przyzwyczajone do codziennych treningów, ani do picia takich ilości wody, ani do pilnowania się i utrzymania zasad. I czasem zdarza mi się nagle w ciągu dnia odczuwać takie zmęczenie, że nie jestem w stanie przez osiem godzin utrzymać uwagi.
CO MI DODAJE SIŁ
Gdyby nie to, że widzę wyraźnie już po sylwetce i cciuchach, że moje ciało zaczęło się zmieniać i wygładzać, z pewnością byłoby o wiele trudniej. Przed oczami mam cel i jestem w stanie dużo zrobić, żeby go osiągnąć. Toteż stawiam na siebie i idę dalej z wiarą i mocnym przekonaniem, że robię dla siebie coś dobrego i że bardzo się za to doceniam.
I jeszcze jedno: ja się do niczego nie zmuszam. Ja siebie bardzo lubię i dlatego dbam o siebie i swoje zdrowie i komfort. 🙂
Czego życzę każdemu, kto odwiedza moje skromne progi.
Peace & love
Na dobranoc pare obrazkow z IG. Wszystkie zrobiłam niedawno w moich okolicach 🙂
A dla tych, którzy nie mają Instagrama i być może będą mieli trudności z otwarciem powyższych wpisów, dodaję jeszcze kwiatki dla oka.

Maki są cudownymi kwiatami, nareszcie nadszedł czas na nie 🙂

Od zawsze uwielbiam róże. Tę spotkałam w cienistym miejscu w Westerstede.
Faktycznie, fotki obejrzała te na dole tylko, ale i tak piękne.
Nie rób sobie wyrzutów, organizm jest mądry, sam się upomni, gdy mu za ciężkie rekordy wyśrubujemy i dobrze, że ulegasz, bo mogłoby być gorzej.
Dbaj o siebie!
U mnie wpisy z Instagrama wyświetlają się automatycznie, być może dlatego, że mam tu konto. Ale w razie czego na dole strony bloga jest slider, gdzie widać aktualne zdjęcia :). Dziękuję – bardzo lubię chwytać piękno na zdjęciach. A organizmu słucham, bo to w końcu jest projekt, który wziął się właśnie ze słuchania ciała, to ono mi mówi, co dla mnie dobre, a co nie bardzo. Czasem warto się zmusić do wysiłku, a czasem organizm woła o regenerację. Wychodzi na to, że te ostatnie dni to taki czas na regenerację. Trochę niestety wymuszony, jeden dzień by wystarczył, ale cóż. Czasem… Czytaj więcej »
z wykonywaniem swojego limitu zajęć mam troche swoich doświadczeń. podobno potrzeba miesiąc coś robić, żeby to stało się nawykiem, ale jednak nie zawsze się tak dzieje. u mnie aktualnie wszystko jest stabilne i codzienne zajęcia mi w miarę wychodzą. akurat się złożyło tak, że od dnia dzisiejszego piszę codziennie bloga mojego, więc do Ciebie pewnie jeszcze zajrzę.
Witaj zatem Kacper w moich progach, i przepraszam, że tak długo czekałeś na odpowiedź. Tak się jednak złożyło, że ostatnie dni były bardzo intensywne i nadrabianie moich zaległości postawiłam sobie jako priorytet przed wszelkimi innymi zaległościami :). Dobrze jest żyć stabilnie, aczkolwiek dobrze jest też czasem wyjść poza własną strefę komfortu. Biorąc pod uwagę, że moja polegała w dużym stopniu na ciągle nowych zdarzeniach i wyzwaniach, to właśnie codzienna rutyna jest dla mnie czymś nowym. :)) Codzienne (prawie) pisanie przez miesiąc postanowiłam wypróbować jakiś rok temu, nie do końca mi wyszło, bo miałam w trakcie wyjazd i zwiedzanie nowych miejsc.… Czytaj więcej »
dobra sytuacja to dobra sytuacja…
zła sytuacja to zła sytuacja…
ale…
dobra sytuacja to zła sytuacja…
zła sytuacja to dobra sytuacja…
nie ma tu żadnej sprzeczności…
p.jzns 🙂
Są momenty, że jestem aż tak zen
są chwile, kiedy nie jestem aż tak zen
I nie ma tu żadnej sprzeczności 🙂
pozdrowienia najserdeczniejsze!
Najważniejsze, to się nie poddawać. Pozdrawiam 🙂
Tak, ale nie pojedzie się daleko tylko na sile woli.
Doszłam już w sobie do takiego miejsca, że realizuję swoje cele nie dlatego, że mam tylko silną wolę, ale głównie dlatego, że przede wszystkim życzę samej sobie dobrze i wiem, że pracuję dla samej siebie, robiąc rzeczy dla siebie i wywiązując się z zobowiązań wobec siebie.
Z czułością 🙂
A nie z nienawiścią i wyrzutami
Uściski!
Iw i ja siebie lubię ale …Bardzo ciężko, Bardzo dzie mi naprawa, tego co spaprałam ostatnimi czasy, laty… no i ciągle jestem zmęczona, nawet gdy teraz planuję małymi krokami. jakoś nie umiem trzymać się w ryzach chyba. Wiem, że musża być efekty, to podstawa. Trzym się i nie odpuszczaj. Uściskuję
Moja kochana, bardzo dobrze wiem, o czym piszesz, bo i u mnie ostatnimi czasy spaprane zostało całkiem sporo. A odbudowywanie zawsze jest trudne. Sama nie wiem, ale chyba utrzymanie osiągniętych efektów jeszcze trudniejsze. No i czasem, jeśli nie często życie zwyczajnie nie sprzyja osiąganiu celów, albo bardzo utr udnia wprowadzanie zmian. I się trzeba nad tym naprawdę pochylić, żeby nie dostarczać sobie tym sposobem jeszcze więcej stresu, bo to jest kontraproduktywne i samo w sobie (produkcja kortyzolu!) przyczynia się do wielu chorób, w tym do przyrostu tkanki tłuszczowej na człowieku. 🙂 W każdym wieku działało u mnie coś innego. Jestem… Czytaj więcej »
Kociu – jakoś mnie nie dziwi owo „zmęczenie materiału”- już same dojazdy mogą człowieka wykończyć, a Ty do tego musisz „spożyć i przetrawić” multum wiedzy, która nie jest związana z kierunkiem który ukończyłaś i w którym masz już b. duże doświadczenie. Jesteś po prostu bardzo dzielną osobą i…..chwała Ci za to!. A ja, jak zawsze jestem pełna podziwu dla Ciebie!!!
Anabell – jak zawsze czekam na komentarze od Ciebie, bo wnoszą bardzo dużo ciepła i troski, w połączeniu z wyrozumiałością. Także od Ciebie uczę się tej wyrozumiałości i traktowania siebie dobrze. Bo ja sama tego kiedyś zupełnie nie umiałam. A i teraz bywa, że się zapędzę i chcę być znów 100% perfekcjonistką! Ale tak się składa, że ani życie, ani ludzie nie są perfekcyjni i że zawsze jest opcja, żeby coś osiągnąć we własnym tempie i własnymi metodami. U mnie w tej chwili są one dość powolne, ale jednak osiągam. 🙂 I jak sama wiesz, bo dzwonię do Ciebie, czuję… Czytaj więcej »
Witaj! Nie wiem jak to się stało, ale nie zauważyłam nowego wpisu. Cóż mogę powiedzieć (w znaczeniu napisać)? Słabszy dzień zdarza się najlepszym, ale to nie jest powód, by rezygnować. Bardzo fajnym rozwiązaniem na chmurne dni byłaby bieżnia lub elliptical. Może jakiś trening z trenerem online? Ja się jakoś trzymam i prócz weekendów przynajmnie godzinkę rano ćwiczę. Myślę, że to trochę z wyrachowania, chcę być zdrowa i sprawna jak najdłużej. A Tobie bardzo kibicuję.
Ps’ Ładnie tam u Ciebie, do tej pory Bremerhaven kojarzyłam jako miasto portowe.
Trzymaj się, pozdrawiam, miłego dnia na każdy dzień!🌞
Gorsze dni a nawet tygodnie się zdarzają, wybaczyłam już sobie, idę dalej. Niestety w obecnym mieszkaniu nie mam miejsca na sprzęty treningowe. Może to się kiedyś zmieni :). Póki co jeszcze trochę zweryfikowałam moje możliwości, ale jedno jest pewne: zawsze wracam na właściwe tory. Uściski i fajnie, że udaje Ci się trenować rano. U mnie są jeszcze dojazdy, a wstanie o jeszcze jedną godzinę wcześniej, niż o 6 wydaje mi się już zbyt dużym przeciążeniem organizmu. Niedługo napiszę coś nowego, może tym razem uda Ci się wpaść na nowy wpis! :)) Jak widzisz, ja ostatnio piszę nieczęsto. Uściski i miło… Czytaj więcej »
Cukier nie jest człowiekowi do niczego potrzebny. Ale przyjemny…
Czasem jadam i słodkie rzeczy, ale są jego lepsze formy, niż ta powodująca raka i mnóstwo innych obciążeń organizmu :))
Pozdrowienia Nitagerze!
Niby mam plan i założenia sportowe, ale nie zawsze realne. Bywają takie tygodnie, że 2x jestem w stanie zrobić trening i to jest maximum. Spróbowałam zaoszczędzić czas i wstawać przed 5 rano na trening, ale potem w pracy ziewam makabrycznie i nic mi się nie chce. A następnego dnia zamiast wstać na trening, to nie mogę wstać z łóżka. Więc te 2x w tygodniu musi mi wystarczyć. Wyżej dupy nie podskoczysz. U mnie szykują się problemy z dojazdem, bo chcą remontować jedyną drogę prowadzącą do mojej pracy. Normalnie jadę max 10-15 minut, ale jeżeli będę musiała jechać na około, zajmie… Czytaj więcej »
Po uczynieniu tego wpisu zabierałam się od dawna do napisania weryfikacji tego planu, ale nadal do tego nie doszłam. Mam nadzieję, że to zrobię niedługo. Ale masz rację – życie pokazuje, że najczęściej trening 2x w tygodniu to już jest dobra średnia! A u mnie ostatnio codziennie deszcze, więc rower nie bardzo wchodzi w grę. Też miałam dwie imprezy, jedno wesele, po czym urodziny taty mojego S., a tydzień temu urodziny córki. No oczywiście, że zawsze się od tego nadmiaru jedzenia wtedy przytyje. Ja wprawdzie tańczę, ale wszystkiego nie wytańczysz. Plus siedzenie na 4 literach codziennie po 10 godz., bo… Czytaj więcej »
Zależy jeszcze od formy treningu, dla mnie np. to jest siłownia, reszta to dodatki kardio, czyli właśnie rower, bieganie i basen. Na siłowni jestem 2x w tygodniu. A reszta jak wpadnie, czyli rzadko, ale się staram. ;]
Codzienne treningi wchodzą w grę, kiedy myślisz o splitach, czyli trenowanie każdego dnia jednej innej partii ciała. Wtedy tak, ale dzień albo dwa w tygodniu muszą być wolne na regenerację.
Idę czytać dalej. 🙂