Jeśli nam tak źle w dotychczasowym życiu, że nas rozsadza czasem trzeba zaryzykować i coś zmienić.
Nie zawsze spodoba się to wszystkim. Bardzo często usłyszysz, że:
– a po co tyle zmian?
– a na co ci tyle miejsca?
– a po co ci to, przecież w starym nie było tak źle?
– a to pewnie drogo?
– a było warto?
– i w ogóle to przecież można było zostać w poprzednim, a nie ciągle zmieniać.
W poprzednim mieszkaniu nie miałam aż tak źle, ale przeszkadzały mi już ogólne warunki, cienkie drzwi, przez które do mieszkania docierał każdy głos czy krzyk dzieci z klatki schodowej. Zawsze też był problem z parkowaniem przy mojej ulicy. Znalazłam tamto mieszkanie niemal dwa lata temu na szybko, bo szybko chciałam się wyprowadzić z poprzedniego życia, które się spie…. nie sprawdziło.
Nie wiem ile razy jeszcze dokonane wybory okażą się słuszne. Które z nich poprowadzą mnie w stronę słońca. Zresztą w ciepłym deszczu też możesz się poczuć przyjemnie, jeśli tylko masz właściwe ubranie, a w środku dobry nastrój.
Wracając do zmian – tym razem mimo stanu wyjątkowego, który dotyczy nas wszystkich, nie cofnęłam się przed zmianą, którą zaplanowałam trzy miesiące temu.
Trzy miesiące – taki miałam termin wypowiedzenia poprzedniego mieszkania. I termin wejścia do nowego mieszkania.
Zupełnie przy okazji znalazłam też najemczynię, której od pierwszego razu spodobało się moje mieszkanie i sama mnie prosiła, żeby ją informować, jeśli kiedyś chciałabym się przeprowadzić. Tak na zdrowy chłopski rozum – mogłam zostać w poprzednim, ale tam zbyt wiele mi przypominało o przeszłości.
W pewnym momencie poczułam, że jeśli tam zostanę, nie będę mogła z tamtego miejsca ruszyć dalej.
To był sygnał, że trzeba zrobić krok naprzód.
Jeśli czasem ktoś mnie pyta, dlaczego robię tak a nie inaczej, odpowiadam: bo widzę w tym dalszą perspektywę.
Jeśli nie jestem zadowolona z tego, co mnie otacza: z siebie i swojego podejścia do życia, wyglądu czy miejsca do życia, z pracy, ze stosunków z rodziną, czy ze związku albo z partnera, potrafię to wprawdzie znosić jakiś czas, próbując naprawiać, ale wreszcie następuje punkt zero, z którego nie ma już odwrotu. Wtedy podejmuję decyzję i przeprowadzam ją z morderczą konsekwencją.
W związku z powyższym mam dla Was nowiny: przeprowadziłam się, choć nadal mieszkam w tym samym mieście.
Nowe miejsce nie wymagało żadnych remontów, ale za to kosztuje trochę więcej. Głównie z racji dobrej lokalizacji i jakości budynku. Jest mi tu wygodniej, mam lepszy widok z okna, spokojnych sąsiadów i bardzo dobrze wyciszone drzwi, a do tego miejsce postojowe i większą piwnicę.
To były argumenty za nowym miejscem. Więc podpisałam wtedy umowę, długo się nie zastanawiając.
A w chwilę potem nastała pandemia…
Kiedy wybuchła pandemia, próbowałam się wycofać, bo przecież wiadomo, że teraz tak naprawdę nic nie wiadomo. Nie było takiej opcji, w spółdzielni podpisałam rezygnację z tamtego mieszkania, tutaj umowę na nowe. Musiałabym zaprząc prawników, żeby wyjść z tego impasu, a to pociągnęłoby za sobą niewiadomą kwotę, problemy itp. Nie udało się znaleźć nic na szybko, bo wszystkie biura nieruchomości w tym czasie z oczywistych względów też były pozamykane.
Pozostało jedno: przeprowadzić to, co rozpoczęłam, do końca.
Przeprowadzka w takich czasach to naprawdę wyzwanie, bo trzeba znaleźć firmę czy ludzi, którzy nie będą mieli obaw pracować w takim czasie, w tych warunkach.
Przeprowadzka odbyła się zatem tym razem na wariata, warunki nie sprzyjały planowaniu.
Ale udało się!
Jestem tutaj.
Mam przestrzenniej, jaśniej, miejsce na wszystko.
Stan na dziś jest taki, że nadal siedzę na kartonach, jeszcze nie dorobiłam tabliczki z nazwiskiem na skrzynkę na listy, dziś to zrobię bardzo chętnie.
Próbuję się odnaleźć w nowej dla mnie kuchni, gdzie wszystko jeszcze jest poustawiane na roboczo, ale wczoraj zrobiłam pierwszą pieczeń i wyszła pyszna!
Zmiany na blogu
A co do bloga i publikacji: pierwsza zmiana jest taka, że nie będę się dzielić zdjęciami z tego miejsca, bo tak postanowiłam. Od teraz będę przestrzegać zasady: „więcej prywatności”.
Wielu z Was zamieszcza zdjęcia tylko z plenerów – i ja mam ich dostatecznie dużo. No i może niektórymi wycinkami mieszkania, takimi, które nie wskażą, gdzie się mieści.
I niech tak zostanie. A przynajmniej do czasu, aż zmienię zdanie.
Wracając do przeprowadzki – wzięłam ze sobą wszystkie meble, może tylko jeszcze dokupię coś do biura, bo regał na segregatory poszedł póki co do kuchni, a dwa kolejne do schowka na ubrania.
Na razie cieszę się z drobnych rzeczy, na przykład że dziś dzięki pomocy właścicielki mieszkania znalazłam kranik odcinający dopływ wody i udało mi się uruchomić zmywarkę. To był pierwszy raz zmywarki, do wypróbowania została pralka, którą też zabrałam ze sobą. Póki co jestem na tyle przepracowana, że musiałam się wstrzymać z dalszymi działaniami, żeby odetchnąć i nabrać siły i dystansu.
Do teraz udało mi się rozpakować ciuchy, kartony w gabinecie nadal są pełne, komputer ani sieć nie podłączone, w nowe miejsce nie dotarła moja paczka z modemem (wszyscy zwalają opóźnienia na sytuację pandemii), więc muszę odebrać sprzęt z poczty, oby go tylko przechowali, chyba termin wynosi 6 dni).
Na szczęście właściciele udostępnili mi swoje łącze internetowe do czasu, aż uruchomię moje, bo próbują wyjść ze swojej umowy, ale operator stwarza im problemy. Mają mi też pożyczyć dekoder do tv, bo bez tego podobno nie da się oglądać tu telewizji. Nie wiem, nie sprawdzałam. Słucham dużo muzyki.
Kiedy wstawiłam już do poszczególnych pokojów większość rzeczy, trochę odkurzyłam i poczułam, że jestem w domu, wybrałam się na spacer nad morze.
To z tego spaceru pochodzi najnowsze zdjęcie na Instagramie, o to:
Pewnie pojawią się pytania i o kicię, więc spieszę donieść, że Mozart dzielnie zniosła przeprowadzkę, cały czas trzymałam ją w zamkniętym pokoju i udało nam się to wszystko przetrwać bez szkód. A teraz już przyzwyczaja się do nowego miejsca.
Chcecie jakąś puentę?
Też bym chciała, ale szczerze mówiąc nadal jestem strasznie zmęczona – przeprowadzki są jednak wyczerpujące.
Poza tym ten wpis jest już dostatecznie długi, więc na tym dziś zakończę.
Może tylko dopiszę, że jeśli macie jakieś marzenia, to róbcie wszystko, żeby je spełniać, bo nic samo się nie zrobi. A że się człowiek czasami obije, czy nie zawsze wszystko wyjdzie – to trzeba wliczyć w koszty.
Przyznam się do czegoś. Jestem teraz w miejscu, o którym marzyłam od początku, od kiedy tu się przeniosłam…
I jest mi tu zajebiście!
Wieczorem mogę już słuchać mojej muzyki i tańczyć do niej.
Do pracy wracam w poniedziałek, do tego czasu zamierzam sobie zrobić jeszcze wiele różnych przyjemności! Jak tylko przestanie padać deszcz.
Dzisiejszy wpis sponsoruje ta piosenka:
Super, że dotarłaś do kolejnego wyznaczonego przez siebie celu. Mam podobne podejście do zmiany. Nie żyje się za karę, ważne, żeby dążyć do takiego miejsca w przestrzeni, w relacjach z ludźmi, żeby było nam dobrze w życiu. Zmiany trochę nam zawsze zużywają zasobów psychicznych, ale w dłuższej perspektywie zdecydowanie warto 🙂
Gdybym nie dokonała tego teraz, pewnie jeszcze jakiś czas bym tam posiedziała, bo teraz nie czas na takie zmiany…. Ale summa summarum cieszę się, że jednak wszystko tak poszło, jak poszło. :))
Mam nadzieję, że w tym wypadku zmiana wyjdzie mi na dobre… Czas pokaże.
Iw! Jesteś cudowna ze swoją niezrównaną energią! Zawsze inspirujesz i wyrywasz mnie z leniwego marazmu odsuwajacego zmiany na potem:) Niech Ci się cudownie wiedzie w nowym miejscu! ( No ale jak to- tak bez remontu…no co Ty…( żartowałąm;) )
Chwilowo mój wskaźnik energii znajduje się jeszcze w stanie wyczerpania, ale mam nadzieję na poprawę.
Bez remontu, ale to nie koniec – jeszcze na pewno jakiś zrobię!
pozdrowienia
Oj iw… Ty babo w remoncie (przypuszczam, że jakiś będzie lub był) i na kartonach – powodzenia i niech Ci się dobrze mieszka 🙂
Wczoraj, po prawie trzech latach (zabrakło dwóch miesięcy) tymczasowego pomieszkiwania kątem u brata w NL, moja siostra wyprowadziła się do wynajętego domu, a pod koniec marca jej osiemnastoletni syn też poszedł na swoje wynajęte (od wujka z NL), tyle że w Polsce, bo mu się mieszkanie z babcią i prababcią znudziło.
Jak widać nawet w czasach pandemii ludzie podejmują różne życiowe decyzje, zmieniają miejsca, poszukują swojego. I dobrze, życie toczy się dalej. 🙂
A teraz z inne beczki – czym się kierowałaś przy wyborze roweru stacjonarnego? Bo to chyba jego cień widać na pierwszym zdjęciu.
Rower stacjonarny kiedyś miałam pożyczony od sąsiadki. To jest cień orbitreka, który kupiłam tutaj w Niemczech jeszcze do poprzedniego domu, czyli to już jego druga przeprowadzka. 🙂 Kettler – mam doskonale wyważone wszystkie elementy do ćwiczeń. Nie nabędziesz kontuzji itp. Chociaż słyszałam, że Kettler podobno zbankrutował, więc lepiej się dowiedz, czy będzie serwis ewentualnie. Mój używam już 3-ci rok i mimo małej awarii (w komentarzu do Ani O. opisałam, co się działo), nadal działa bez zarzutu, na sporo możliwości zmiany obciążenia i parę programów, z których ja wybrałam te najwłaściwsze dla mnie. Z rowerem będzie podobnie. To chyba wszystko, co… Czytaj więcej »
Dzięki 🙂
Zmiany są dobre, jeśli są dobre 😀 Skoro jesteś szczęśliwa, to pomimo niedogodności z przeprowadzką i całej tej pandemicznej (?) otoczki było warto i to jest najważniejsze.
Niech się Wam obu dobrze mieszka 🙂
Gdybym wiedziała, jak rozwinie się sytuacja na świecie, pewnie nie podjęłabym takiej decyzji, jednak biorąc pod uwagę to, że w najbliższym czasie nie za bardzo jest szansa na jakikolwiek wyjazd na urlop, to dobrze wiedzieć, że będę się przynajmniej dobrze czuła tu, gdzie mieszkam.
Mam nadzieję, że tak będzie 🙂
Mozart jest nie do zdarcia :-)))
Głaski, dużo głasków dla kici 🙂
Oczywiście przekażę! Już głaskam! :)))
To się porobiło! 🙂 No to rzeczywiście obie jesteśmy w tym samym momencie życia. Też byłam przerażona po wybuchu pandemii jak to wszystko będzie wyglądało i czy w ogóle będzie możliwe. Ale czułam, że wszystko będzie dobrze. Mam nadzieję, że będzie to Twoje miejsce na Ziemi, w którym zaznasz wszystkiego co najlepsze ma dla nas życie. Zmiany, choć męczące w realizacji, bywają dobre. Zwłaszcza te przez nas zaplanowane 😉 Jeju, aż się cieszę z Twojego spełnienia. Sama mam nastrój przeprowadzkowy, więc, myślę, tu się w pełni rozumiemy. U mnie jeszcze nie ma nawet licznika prądu, więc jest bardzo, rzekłabym, biwakowo… Czytaj więcej »
Każda zmiana miejsca zamieszkania wiąże się z olbrzymią ilością szczegółów do ogarnięcia. Spakowania, a potem rozpakowania i nadania nowego porządku. Niezależnie od tego, jakie jest to nowe miejsce, zmęczenie i wyczerpanie bywa okrutne. Dlatego tym razem skoro już musiałam, to wyprowadziłam się szybko, ale układam od nowa już we własnym wolniejszym tempie. Póki co wszystko mi się tu podoba, mimo rozgardiaszu, więc liczę na to, że dalej będzie tylko lepiej. 🙂
Życzenia oczywiście wzajemne! A za jakiś miesiąc pogadamy, na jakim jesteśmy etapie. :)))
Pozdrowienia i też ściskam Cię mocno!!!
Żadnych wspomnień z poprzedniego życia – też o tym marzyłam, ale tym razem się tak nie dało. Może gdybym zostawiała Mamę czy kogoś z rodziny, ale niestety. Poza tym zakup pełnego wyposażenia do mieszkania w obecnych trudnych czasach to byłoby dość ryzykowne posunięcie.
Pozdrowienia!
Ja się wyprowadzam z mieszkania, w którym mieszkam sama i swego czasu je wyremontowałam i wyposażyłam. Zostałam jednak zmuszona do wyprowadzki. Nic przyjemnego…tak się wychodzi z rodziną. Wszystko co tu jest zostawiam mojej matce, która tu po mnie przyjdzie. Nowe mieszkanie, z powodu niepewnych czasów, będę wyposażać stopniowo i ostrożniej niż miałam w planach. Na to miałam odłożone środki, lecz teraz wolę by część z nich została mi na czarną godzinę. Tak że podstawowe AGD, jakaś niedroga kuchnia no i trzeba mieć na czym spać, pracować, schować część rzeczy. Reszta później. Nie chcę się spieszyć. Za miesiąc już powinnam mieszkać… Czytaj więcej »
Czyli w pewnym sensie masz wersję hard… Też jestem przyzwyczajona do samodzielności, chociaż akurat w tym wypadku los czy jakaś inna siła zesłała mi pomoc. Ale o tym może innym razem. Dobry plan to taki, który uwzględnia zmiany sytuacji, teraz nie jest stabilnie i bezpieczenie, więc oczywiście część środków trzeba zachować na tzw. czarną godzinę. Ale wiesz, na tym AGD bym aż tak nie oszczędzała, to jednak są zakupy na co najmniej 15 lat, szkoda wydać mimo wszystko dużo pieniędzy i musieć się potem użerać z czymś nie w pełni zadowalającym. Ja się z uwagi na sytuację zdecydowałam wziąć ze… Czytaj więcej »
Czasem tak w życiu bywa, że się zostaje oszukanym. Najbardziej boli gdy to rodzina robi. Było mi ciężko, bolało jak diabli. Ale to spowodowało, że postanowiłam się wyprowadzić gdziekolwiek. Jednocześnie, bez przekonania, złożyłam wniosek do TBS, bo co mi szkodziło. W międzyczasie przebolałam stratę, zawód i ten dojmujący smutek. Pogodziłam się z tym. I nagle telefon z TBSu, że mi przyznano mieszkanie w nowo budowanej inwestycji. To najem, dość drogi w sumie, ale w granicach zdrowego rozsądku. Acz trzeba wpłacić partycypację i dość wysoką kaucję. U mnie partycypacja to 20% wartości mieszkania, ale jest jak kapitał bo podlega zwrotowi. Tanio… Czytaj więcej »
Kiedy czytam o rodzinnych układach, w których rozpoznaję znajome akcenty, zawsze po pierwsze jest mi bardzo przykro i smutno, że te najgorsze ciosy w serce dostaje się właśnie od tak zwanych najbliższych ludzi, po drugie przypominam sobie, ile już takich lub podobnych bolesnych historii słyszałam i czytałam, czyli niestety chociaż niepożądana, jest to nadal w dużej grupie norma… Czyli ludzie nadal lepiej wiedzą, jak się ranić, niż jak się kochać i wspierać. A z drugiej strony wykazałaś się siłą i to wszystko w jakiś sposób popchnęło Cię do zawalczenia o własne miejsce na ziemi. Wielkie wyrazy podziwu, że dałaś radę.… Czytaj więcej »
stereotyp jest taki, że koty są niechętne przeprowadzkom, ale według mnie /z moich obserwacji/ to tylko stereotyp, zaś co do Mozart to dla tak wytrawnej podróżniczki to już w ogóle /moim zdaniem/ małe miki…
p.jzns 🙂
Mozart jakoś idzie i jeździ za mną konsekwentnie i nie marudząc. Niezwykły kot mi się trafił! 🙂
Widzę, że już tu sobie wyznaczyła ulubione miejsca, z czego bardzo się cieszę. Teraz jeszcze kolej na mnie, został mi do rozpakowania najtrudniejszy pokój, czyli biuro, książki i sprzęt. Obym dała radę w tym tygodniu, to potem zacznę już wprowadzać swoje porządki w kuchni i lepsze porządki w ciuchach itd.
Pozdrowienia!
Podziwiam odwagę w realizacji marzeń i konsekwencję w działaniu. Życzę powodzenia na nowym miejscu. Pozdrawiam.
Dzięki Iwonko, jak już podjęłam decyzję, nie mogłam się wycofać, bo poniosłabym bardzo przykre konsekwencje.
A skoro jednak przeprowadziłam tę akcję, to trzeba iść dalej. Pozdrowienia i dziękuję, myślę, że będzie mi tu dobrze. 🙂
Ja już od dawna czuję potrzebę zmian, ale to takich radykalnych. Taki właśnie sygnał odebrałam jak Ty, że jeśli tu zostanę, nie ruszę naprzód. Nigdy. Tylko się szarpię z tym wszystkim.
Co poradzić, jak już się nie jest singlem.
Kiedyś to się żyło z właśnie taką „morderczą konsekwencją”, jak mówisz.
Genialne wieści, czuję przez Twoje słowa spełnienie, super się stało! 🙂 Słonko na ścianie sympatyczne (jak nie oglądasz TV to nie będzie przeszkadzać). Cień maszyny do ćwiczeń – rozczulający. 😀
Faktycznie jako singiel łatwiej jest dokonywać takich zmian. Decyzję podjęłam jako taki, a tutaj może coś się zmieni i w tym zakresie. 🙂 Na razie nie czułam jeszcze potrzeby włączania TV, a orbitrek to mi wyciął niezły numer! Wziął i się rozmigotał po wstawieniu w nowym mieszkaniu… Wyłączyłam go na dobę i włączyłam ponownie (próbowałam na krócej, nic nie pomagało) i jednak na szczęście się naprawił. Tak więc już od jutra wracam do ćwiczeń. Póki co porobiłam kilometry nosząc i układając rzeczy. Może i u Ciebie coś się da zrobić. Może trzeba negocjować z mężem… Albo chociaż zmienić coś istotnego.… Czytaj więcej »
W kwestii męża to jest tak, że namówić by się dał, bo argumenty mam mocne i on rozumie moją sytuację. Wybór miejsca zamieszkania był uzależniony od pracy, więc to dość istotna sprawa. Ale powstał pewien plan zmian. Zobaczymy, na razie obserwuję tok wydarzeń, bo już zrobić więcej nie mogę.
Sytuacja ogólna teraz faktycznie nie sprzyja zmianom, ale jeśli czegoś się bardzo chce i człowiek próbuje, to jest duża szansa, że się uda. Trzymam kciuki, żeby poszło po Twojej myśli. Dobrze, że mąż współpracuje. 🙂
Uściski Aniu!
Wyliczyłaś tyle pozytywnych rzeczy związanych z nową sytuacja, że na pewno zrobiłaś dobrze.
Niechaj więc wszystko układa się zgodnie z Twoimi marzeniami…do marzycieli świat należy!
Jak widać miałam dużo argumentów ZA, te PRZECIW pojawiły się dopiero po rozpoczęciu pandemii. Ale przecież i każdy wirus kiedyś musi wykitować. Liczę na to, że nie przeszkodzi mi on w tym, co tu zaczęłam. 🙂
Dziękuję za życzenia! Uściski!
No i super…Również wychodzę z założenia, że jak kamyk w bucie uwiera to należy go usunąć. Każdy ma swoje marzenia większe i imniejsze . Nie wolno ich ignorować. Bardzo dobrze, że zmieniasz otoczenie jak Ci coś nie pasuje. Mi też się po głowie kołacze, ale na razie koronawirus przystopował
Ano z kamykiem można przejść i kilka kilometrów, ale też czasem ma się po nim bardzo dotkliwe i trudno gojące się rany.
Wiesz, dawno nie szłam za marzeniami, a to kiełkowało we mnie od chwili wprowadzenia się do poprzedniego mieszkania. Póki co w czasach zarazy każdy raczej będzie przeczekiwał. Mam nadzieję, że skutecznie dotrwamy do czasu opracowania albo skutecznej szczepionki albo opanowania jego rozprzestrzeniania się. Życzę Ci powodzenia i w Twoich planach, jak tylko korona przystopuje! Uściski!
tego sie jednak nie spodziewałam … masz siłę i masz jednak charakter. co zawsze wiedziałam.
cieszę się Twoją radością. I oczywiście święte słowa, ze szczęście i marzenia same się nie spełnią.
pozdrawiam ciepło.
Gdybym nie podjęła pewnych decyzji przed pandemią, to bym ich nie podjęła. Ale skoro już tak się stało, to się cieszę, że jestem już po tej stronie lustra. A charakter – ćwiczony od dawna, od lat w sporcie, poprzez lata na swoim, na wolnym rynku i kształtowany w różnych trudnych sytuacjach. Dzięki temu wszystkiemu jestem tu i teraz. I znów w pewien sposób zaczynam od nowa. A co do marzeń – rzadko jest tak, że ich spełnianie przychodzi łatwo i bez wysiłku, najczęściej jednak trzeba się liczyć z dużymi kosztami nie tylko finansowymi, ale i w innych dziedzinach. Ale gdyby… Czytaj więcej »
Widzę, że zmiana się dokonała 🙂 Brawo! I znowu jest lepiej 🙂
Oj tak, jest o wiele lepiej! 🙂
I cieszę się, że zmiana już za mną, a teraz wprowadzam moje struktury i porządki!