A czasem zdarzają się takie dni, że wokół tyle się dzieje, że nawet na uporządkowanie podstawowej pracy zawodowej i domowej ledwo wystarcza siły, czasem nie chce mi się pisać zbyt wiele.
Wtedy najbardziej potrzebuję odreagowania – najlepiej w ruchu, jeszcze lepiej na świeżym powietrzu.
Cudownie a czasem trudno ale mimo wszystko sensownie jest wtedy wypuścić się w trasę i jeździć do późna, podziwiając widoki. A nad moim morzem (tak przywykłam od pewnego czasu o nim mówić, bo to pierwsze morze, nad którym mieszkam) widoki są zawsze. Na mnie nadal robią wrażenie.
I wtedy powstają na przykład takie zdjęcia.
Albo to: musiałam zsiąść z roweru, żeby uchwycić ten port jachtowy, jeszcze niedawno z uwagi na pandemię nie było tam ani jednej łodzi!
Pamiętam każde zdjęcie, które zrobiłam w ciągu ostatnich lat, najczęściej nawet te z poszczególnych spacerów po tej samej okolicy. A niektóre kojarzą mi się szczególnie.
Na przykład poniższa gerbera stała na stoliku w knajpce, kiedy odwiedziłam moją przyjaciółkę Kasię w Cieszynie kilka lat temu.
Pamiętam po jednym spojrzeniu, gdzie w jakim lesie w Warszawie (wiem nawet w którym miejscu) sfociłam ten wrzos:
… z kim byłam na spacerze, czyli kto mi zrobił to zdjęcie…
Oraz jaki miałam nastrój, i z kim byłam na spacerze o tutaj:
A tu jest Mozart, kiedy byłyśmy z wizytą u Anabell (kliknijcie na to, można sobie przypomnieć!).
Dokładnie pamiętam spacer na rowerze oraz w którym miejscu lasu w warszawskim Aninie złapałam w obiektyw tę ślicznotkę:
Gdyby ktoś mnie zapytał, fotografia jest moją pierwszą pasją.
Nie jedyną, a foto najlepiej kiedy wyjeżdżam gdzieś w trasę na rowerze. Uwielbiam te momenty, kiedy mogę się oderwać i skupić tylko na tych dwóch elementach. Jazda na rowerze, a w trakcie w przerwach sesje foto.
I to mi chyba tak zostanie… O innych pasjach napiszę przy innej okazji.

Te bratki rzeczywiście „ślicznościowe”. Wyglądają jak barwna makatka. No i piękne miałaś to spotkanie z sarenką,. Zapomniałam Ci powiedzieć- wreszcie ukończyli ten remontowany kawałek szkoły niedaleko mnie, Chyba strzelę fotkę z tej okazji. Oczywiście to tylko 1 „kawałek” budynku zrobiony- została ta część z wejściem i to co „za rogiem”, czyli druga polowa budynku.”Focić” to ja lubię- nie lubię tylko „być focona”.
Buziam;)
Jeszcze lepsze bratki sfotografowałam aparatem, więc kolejne zdjęcia wkrótce 🙂
Tych sarenek było trzy, ta stała na czatach. Pamiętam wszystko :)))!
Dobrze, że remonty idą dalej, mimo wirusa. Zrób fotkę i opisz ten remont, bo to dłuuuga historia!
Ściskam Cię i miło wspominam naszą wizytę w ub. roku i Ciebie.
O jaaaa… Zdjęcia tej sarenki to ja Ci gratuluję! Ciekawa sprawa, bo u mnie też kombinacja rower+fotografia to ta najulubieńsza. Teraz nie mam czasu na fotografowanie, zresztą chwilowo nie mam weny przez ten czas zamknięcia. Ale wrócę do tego. I wrócę do staruszka Canona. 😉 Tak to jest, że osoba fotografująca rzadko staje na celowniku obiektywu, jednak poukładane chronologicznie zdobycze wypraw fotograficznych malują historię takiej osoby. Odtwarzają to, co widziała i co wtedy czuła. Świetna sprawa. P. S. Pierwsze foto rewelacja!!!
W Niemczech ograniczenia z wychodzeniem oczywiście też są, ale spacery nad morzem i po lesie w dystansie od początku tu jednak nie były ani nie są ścigane. Ja sama unikam ludzi na tych spacerach, a miejsca jest dość. Dlatego jakimś cudem nie zaprzestałam fotografii, a na rowerze jeszcze łatwiej, niż na piechotę. Sarenki i mój zachwyt wówczas pamiętam do dziś. To było kilka lat temu jeszcze w Warszawie i chyba na starym Sony. 🙂 Canon mój młodzieniaszek, tym chętniej w moich rękach. Oczywiście mnie na tych zdjęciach najtrudniej znaleźć, są samojebki, ale to nie to samo. Może i ja od… Czytaj więcej »
Podobno pamiętamy więcej dzięki fotografiom właśnie. gdybyś miała te same momenty przywołać bez posiłkowania się zdjęciami byłoby trudno…
Dlatego lubię wracać w znane miejsca, bo nigdy nie jest tak samo, a data na fotografii jest dowodem na zmiany pogody, nastroju, na zmianę naszego wyglądu 🙂
Czasami w tym kronikarskim zapędzie zapominamy, by spojrzeć własnym okiem 😉
Ja na pewno pamiętam więcej, od czasu, kiedy zaczęłam uwieczniać te momenty na zdjęciach. A w niektórych przypadkach bardzo żałuję, że nie miałam wtedy aparatu albo nie sięgnęłam po niego.
I wcale nie zapominam spojrzeć własnym okiem. Te zdjęcia chyba są tego najlepszym dowodem. 🙂
Lubię oglądać tutaj niebo, ciągle się zmienia i właściwie maluje codziennie inne obrazy.
pozdrowienia Jotko!
Śliczne te zdjęcia, aż się rozmarzyłam. I uśmiechnęłam do tej wody, i do tej zieleni. I do tej sarenki 🙂
Bardzo mi miło zawsze, kiedy moje zdjęcia wzbudzają takie miłe emocje… Chyba jednak nie potrafiłabym robić zdjęć okropieństw, i wzbudzać złe emocje.
pozdrowienia
„Jazda na rowerze, a w trakcie w przerwach sesje foto.” Uwielbiałam to kiedyś. Dlatego zamierzam przewieźć rower z powrotem do Polski, bo w Szwajcarii zupełnie nie ma gdzie jeździć. Nie ma przede wszystkim takie plenerów na rower. 🙂
Kiedy miałam przez pół miesiąca uszkodzony na skutek małej wywrotki rower była to najbardziej wytęskniona przyjemność. Na szczęście odzyskałam rower, w dodatku dzięki ubezpieczeniu nie musiałam płacić za naprawę.
Nie mówiąc już o zakupach, które bardzo łatwo robić na rowerze, co uskuteczniam co sobotę na tutejszym cotygodniowym jarmarku (Wochenmarkt).
Sądząc z Twojego bloga i wypraw, plenerów tam u Ciebie nie brakuje, tylko pewnie trudno by było dojechać do nich z rowerem i poruszać się w tak górzystym terenie na rowerze?
Są tacy, którzy jeżdżą po górach na rowerze, ale to są ekstremalne drogi, czasami własnym oczom nie wierzę gdzie oni wjechać potrafią. No i mają super sprzęty. Nie mam roweru nadającego się na górskie szlaki, a poza tym jakoś nie pociąga mnie ten sport. A doliny są nijakie więc rower stoi i się kurzy. Czasami do sklepu na nim pojadę
Ta zagadka „kto zrobił mi zdjęcie?” jest bardzo łatwa. Sądząc po ujęciu, zrobił je kot. Zgadłem?
Kot jest coraz lepszy w fotografii :)))
A co do plenerów, czasem mi się zdarza bardziej wyedukowane towarzystwo do robienia zdjęć, jak inni amatorzy fotografii, których poznaje się tutaj przez Instagram.
dziękować 🙂
za co?…
otóż przypomniałaś mi, że czas podjechać do Parku Skaryszewskiego odwiedzić żółwie błotne…
z tymi żółwiami było tak, że kiedyś ludzie wrzucali tam do stawu żółwie czerwonolice, które im się znudziły lub urosły za duże, gatunek inwazyjny zresztą… ale któregoś roku wszystkie odłowiono, trafiły do ZOO, a na ich miejsce introdukowano nasze rodzime błotniaki, bardzo w Polsce zagrożone zresztą… od tamtej pory tam zaglądam co jakiś czas…
p.jzns 🙂
Stwierdziłam, że największymi radościami jest właśnie krążenie po różnych miejscach w poszukiwaniu ładnych widoków i plenerów do roweru lub do zdjęć, albo do obu. 🙂
Dobrze jest mieć pasje, bo dzięki nim codzienność jest lżejsza do zniesienia. Pozdrawiam 🙂
Szczerze mówiąć bez pasji to bym się chyba pocięła czy powiesiła. 🙂 A tak mam w życiu coś przyjemnego, dla czego się staram. 🙂
Droga Iwonko, z okazji Imienin przesyłam życzenia szczęścia, zdrowia i radości oraz spełnienia marzeń i realizacji planów. Ucałowania.
Dziękuję Iwonko 🙂
Droga Iwonko, z okazji Imienin przesyłam życzenia szczęścia, zdrowia, radości oraz spełnienia marzeń i realizacji planów. Ucałowania.
I Tobie też życzę samych dobrych rzeczy 🙂 Aktualnie u Ciebie życzenia wielkanocne, więc życzę tutaj!
wspominki majowe – już to widziałem. zamiast miłością, miesiąc nasiąkł wspominkami, jakby był listopadem.
uśmiecham się niezobowiązująco. pstrykaj naprzód, na sortowanie przeszłości będzie jeszcze czas.
Jak dobrze Cię czytać, u mnie, bo u Ciebie zaglądam. 🙂
Mój maj jest dość często refleksyjny z uwagi na imieniny, które obchodzę 23.
Uśmiech oddaję. I pstrykam dalej. 🙂
Jak miło ,że dobrze się Pani miewa i niech tak zostanie-wszystkiego dobrego.
Dziękuję i najwzajem.