Pod koniec października nareszcie wybrałam i postanowiłam kupić nowy aparat fotograficzny, oszczędzałam na niego od czerwca, więc kupiłam za gotówkę. Oczywiście lustrzankę, bo lubię tę technikę, z dużą kartą pamięci, jak na moje możliwości karta 64 GB wystarczy i była w dobrej cenie, najdroższe niedługo zostaną zastąpione większymi i wtedy będzie warto kupić nową większą. Tym razem jest to Canon EOS 250D. W zestawie był już podstawowy obiektyw 18-55 mm.
Dokupiłam jeszcze jeden – taki do fotografowania z bardzo bliskich odległości, czyli makro.
Szykuję się do uzupełnienia mojego sprzętu jeszcze o teleobiektyw. Jest to dobrej klasy sprzęt dla amatora, ze średniej półki, kupowałam go w Saturnie, bo trafiłam tam na dobrego doradcę. Nie zamierzam póki co być profesjonalistką w tym zakresie i taki mi wystarczy do dobrej zabawy. Dlatego i ceny są w miarę umiarkowane. Do zakupu przygotowywałam się już od dłuższego czasu, nawet zanim mój Olympus się zepsuł, konsultowałam ten zakup ze znajomymi fotografami i dostałam zielone światło na tego Canona. 🙂
A możliwości tego małego cuda są niesamowite jak dla mnie! Skok technologiczny od mojego ostatniego aparatu (mój wspaniały Olympus E-520), który oddał ducha w czerwcu na koniec pobytu w Wielkiej Brytanii u Róży. Ten poprzedni służył mi przez jakieś 12 lat. Wcześniej przez kilka lat i równolegle z nim miałam też cyfrowy Sony Cyber Shot DSC H-5. Ale i z tym aparatem już się rozstałam, podarowałam go znajomemu, który stawia pierwsze kroki w fotografii cyfrowej.
Jako że nie piszę na forum fotograficznym i sama jestem w temacie tylko zdolną amatorką, nie będę sypać szczegółami technicznymi, które i tak dopiero odkrywam.
Powiem tylko, że największą i najważniejszą innowacją dla mnie jest ruchomy panel wyświetlacza, nie tylko można go odchylić, ale też odwrócić o 180 stopni.
Dzięki temu nie tylko można podglądać od razu efekt zdjęć, ale też na tym samym wyświetlaczu widzimy obraz odwrócony, np. wykonując selfie.
Na panelu odbywa się też całe sterowanie, a jest tego tyle, że dopiero zaczynam. Można tam ustawić mnóstwo różnych efektów (czyli są przygotowane gotowe ustawienia np. na zdjęcia obiektów ruchomych, jak dzieci w ruchu, czy portrety, albo zdjęcia nocne krajobrazów itd.).
Wybrałam się do portu, z którego wypływa prom do Nordenham. Oto jedno z pierwszych zdjęć, które zrobiłam:
Jeszcze kilka przymiarek na panoramę Bremerhaven od tej strony:
Akurat w tym momencie wypływał też prom do Nordenham. Popatrzcie.
Musiałam też wypróbować opcję selfie, a jakże.
Na te pierwsze zdjęcia w plenerze wybrałam się pod koniec października, lecąc na złamanie karku w sobotę nad morze, w przerwie między kolejnymi deszczami. Wywiało mnie wprawdzie po około pół godziny, ale kilka zdjęć udało mi się zrobić, i to na pierwszy rzut w ustawieniach automatycznych. Uważam, że aparat zdał egzamin.
Już te pierwsze zdjęcia mnie zachwyciły. A kolejne zdjęcia to wynik spaceru przed a właściwie w trakcie zachodu słońca. Zachody słońca są tutaj po prostu obłędne!
Zresztą patrzcie sami….
A tu wybrałam się do parku miejskiego, ale niestety była tam krótko, bo spotkałam się z nową koleżanką i musiałam dość szybko wracać, chcąc wypić z nią jeszcze herbatkę. Mam więc tylko parę zdjęć parkowych, a najlepsze to:
Porobiłam też kilka fotek znajomym, ale nie udostępniam portretów bez zgody zainteresowanych. W ramach zabawy sfotografowałam też obiektywem makro mój ulubiony pierścionek 🙂
Nowe profilowe, pod którym od dziś będę komentować Wasze wpisy też zostało zrobione moim aparatem, przyjaciel mi zrobił.
W takim zestawieniu nie może zabraknąć portretu Mozarta, oczywiście!
Mogę tylko powiedzieć, że jestem z portretów równie zadowolona, co ze zdjęć natury. Zachwyca mnie dokładność i kolory zdjęć, pokazuję tutaj oczywiście zdjęcia ze zmniejszoną rozdzielczością, bo takie na blogu wystarczą.
Cieszę się bardzo, że kupiłam ten aparat. Oczywiście taka nowa zabawka nakręca mnie do kolejnych wycieczek bliższych i dalszych i już się cieszę, jak będę wykorzystywać jego kolejne możliwości, a szczególnie ustawienia manualne, które dopiero muszę opanować.
Kolejny plan na mojej nieoficjalnej liście celów do realizacji w roku 2019 zrealizowany: mam nowy aparat i już z niego z wielką radością korzystam. A będzie jeszcze lepiej, tego jestem pewna!
Co z planów zostało mi jeszcze na ten rok? O tym będzie kolejna notka. Albo jeszcze kolejna, bo ostatnio piszę spontanicznie, w zależności od tego, co mi w duszy gra. Czekam na Wasze oceny zdjęć, ciekawa jestem, czy się Wam spodobają.
Jako że już mamy czwartek, spodziewam się, że już w ten weekend (o ile będzie ładna pogoda) mam szansę na nowe piękne zdjęcia! Trzymajcie się cieplutko i niech się szybko zrobi ten weekend!
Gratuluję zakupu, sprzęt zacny i robi świetne zdjęcia, My tez mamy lustrzankę, to jest to, nie cierpię innych opcji. Mąż kupił mi kiedyś malutki kompakcik do torebki, ale nie lubię nim robić zdjęć, bo nie mam wpływu na jakość i kadrowanie.
Jeśli ktoś już zaczął używać lustrzanki, to nie wydaje mi się, żeby zadowolił się jakimś mniejszym aparatem, chociaż obecnie są już w sprzedaży takie kompakty cyfrowe, że nawet sama rozważam dokupienie na okazje nie wymagające aż takiej jakości.
Oglądałam podczas zakupów tego Canona takiego malutkiego Sony’ego, naprawdę porządne zdjęcia można nim zrobić. Poważnie rozważam dokupienie go na takie mniejsze spacery czy wycieczki, podczas których liczy się zmysł obserwacji bardziej niż bardzo wysoka jakość (rozdzielczość).
Pozdrowienia
Takiego soniaczka czerwonego właśnie mam, taki babski aparacik:-)
Nie chcę przesadzić w ilości kupowanego na raz sprzętu, bo to i jednak spory koszt za każdą dobrą rzecz i czas na naukę jest potrzebny, więc póki co nauczę się dobrze obsługi tego Canona, a potem pomyślę o jakimś maleństwie do kieszonki. 🙂
To ważne, że jesteś zadowolona z tego zakupu. I ładne te zdjęcia. Jak wiesz to mój kontakt ze zdjęciami polega głównie na ich oglądaniu. .Czasem coś „fotnę” komórką i to wszystko. Mozart chyba była nieco oburzona, że ją fotografujesz;)
Miłego;)
A i owszem, choć zadowolona to za małe słowo, cieszę się jak dziecko! 🙂
I z przyjemnością będę dostarczać Wam od teraz jeszcze więcej fajnych obrazków, zrobionych już nie tylko komórką, ale i nową lustrzanką. 🙂
Mozart była akurat dość spokojna. Może nie był to próg szczęśliwości 10 pkt, ale zachowywała się spokojnie. 🙂
Głaski i noski i baranki od niej dla Ciebie!
hmmm mam taki służbowy i …lezy w szufladzie. Używam/łam go do nagrywania spektakli i imprez ale coraz rzadziej, gdyż łatwiej mi wyciągnąć telefon. Aparat jest duży i ciężki. W telefonach mam zawsze bardzo dobrą kartę graficzną bo dużo zdjęć robię i nagrywam. Ale Ty się realizuj kochana i mam nadzieję, że będziesz miała czas i siły, bo zdjęcia świetne.
Mój jest zawsze pod ręką, i w sumie nie taki ciężki (lżejsze teraz naprawdę robią!), do nagrywania spektakli komórka chyba faktycznie łatwiejsza, chociaż i ten aparat ma funkcję filmowania, której jednak jeszcze nie zgłębiłam. Też muszę mieć zawsze dużą kartę w komórce, bo co wyjdę to jakiś motyw i nie lubię się ograniczać. A zdjęcia dobrym smartfonem od dawna dorównują jakością zdjęciom robionym przez większe i bardziej zaawansowane aparaty.
Dziękuję, z przyjemnością się realizuję i sprawia mi to wielką frajdę :)!
Pozdrowienia!
no…
ta galeria bez fotki Mozart byłaby jak gala boksu bez walki wieczoru albo koncert rockowy bez main event 😀
p.jzns 🙂
Właściwie to dobre zdjęcie Mozarta udało mi się zrobić dopiero w trakcie pisania tego posta, ale wiedziałam, że wypomniałbyś mi taki okropny brak (i słusznie!). Chwyciłam więc za aparat i udało mi się uchwycić kocie spojrzenie na wprost! 🙂
Pozdrowienia najserdeczniejsze!
nie można zaprzeczyć, że jestem dość przewidywalnym bywalcem Twojego bloga… zawsze znajdę pretekst, by zapytać „a gdzie jest Mozart?”, nawet gdy post jest na jakiś temat kompletnie bez związku 🙂
Jak wiesz, nie jestem typową opiekunką kota i nie wytrząsam się nad kocim niewątpliwym pięknem za każdym razem, co nie znaczy, że Mozart nie robi ze mną dokładnie tego samego, co każdy kot ze swoim personelem. Tak więc zawsze chętnie opowiadam o tej małej ale niesamowitej psocie 🙂
I na pewno nie zgadniesz, jakie było pierwsze zdjęcie zrobione tym Canonem, no nie zgadniesz na pewno!!!! 🙂
Witaj w klubie Canonowiczów. 😀 Myślałam też o teleobiektywie, ale na moje potrzeby ten co mam, wystarczy mi, a nie chcę potem targać czegoś większego i cięższego. Muszę patrzyć na rozmiar i wagę sprzętu, który ze sobą zabieram. Już teraz lekko nie jest. Morze fajnie Ci wyszło. Fale rtęci dosłownie i wszystkie żyłki widać. Tylko jeszcze pokombinować z ostrością musisz, bo zdjęcia są niesfokusowane. I jest ten mój ukochany efekt, który cyfrówką jest nie do powtórzenia: słońce-gwiazda. Cudowne zdjęcie zachodu. I potem ta delikatna mgiełka na horyzoncie na trzecim i kolejnym… bajeczne. Makro – żyleta. Możesz iść na robaki. Trenowanie… Czytaj więcej »
Jak miło, kiedy ktoś popatrzy na zdjęcia okiem fotografa! :D!!! Faktycznie przy Twoich wędrówkach dźwiganie teleobiektywu musiałoby mieć głębokie uzasadnienie. Ja też nadal się zastanawiam, ale korci mnie przeokropnie, miałam taki nie za duży w poprzednim aparacie i naprawdę fajne efekty dzięki niemu można było osiągnąć. Morze, czyli te pierwsze dzienne zdjęcia zatoki, robiłam na automacie, bo jeszcze kompletnie nie wiedziałam, co i jak z ustawieniami. 🙂 Pewnie dlatego nie wszystkie są dobrze sfokusowane, natomiast już te zachody są na manualu, z ustawieniem priorytetu Przesłony (P) – chyba dobrze napisałam. To słońce odbijające się w morzu było tak zachwycające, że… Czytaj więcej »
Domorosłego fotografa. Mnie nikt tego nie uczył. Dlatego coraz więcej wędrowców górskich decyduje się na kupno cyfrówki z górnej półki. Bo jednak każda, najmniejsza lustrzanka, sprawia, że plecak jest odczuwalnie cięższy. Obserwuję w internecie poczynania Łukasza Supergana, to człowiek, który utrzymuje się z długodystansowych wędrówek. Można powiedzieć, że dobre zdjęcia to mus u niego. Zawsze nosił ze sobą lustrzankę, aż pewnego dnia przekonał się do cyfrówki, która mu w niczym nie wadzi, jest lekka i mała. A zdjęcia też robi piękne. Może dla oka spostrzegawczego fotografa nie, bo gdzie ta głębia, gdzie ostrość detali itd, ale swoją pracę ów aparacik… Czytaj więcej »
Moja wcześniejsza lustrzanka Olympus E-520 była faktycznie dość ciężka i zawsze ją czułam na sobie, co nie zmieniało faktu, że zabierałam ją na każdą ważniejszą wycieczkę. 🙂 Jednak i ja powoli mierzę się z tematem lżejszego aparatu kompaktowego na wycieczki na rolkach (bo zamierzam wznowić jazdę na rolkach) czy na rowerze. I prędzej czy później na tę okoliczność pewnie też kupię sobie mniejszą cyfrówkę. Ostatnio w tym samym sklepie oglądałam taki mały kompaktowy Sony, podobno robi niesamowite zdjęcia, więc w tym kierunku chyba pójdę. A póki co ucieszyłby mnie teleobiektyw, bo mam ochotę porobić też zdjęcia zwierzakom, tutaj wokół mnie… Czytaj więcej »
No wypasiony ten aparat!! Wspaniałe zdjęcia. To jest coś, czego zawsze ludziom zazdroszczę. Że potrafią ustawiać te wszystkie przesłony, zmieniają obiektywy, widzą do czego służą wszystkie przyciski w aparacie:)) No i potem cieszą się pięknymi zdjęciami. Ja sobie dorabiam teorię, że robię zdjęcia z zasady tylko komórką ;-))
Dzięki, robienie zdjęć taką maszynką to naprawdę wielka przyjemność, ale i ja muszę jeszcze trochę opanować jego mnogość funkcji. 🙂
Komórką też czasem można zrobić ładne zdjęcia, ale nie ma to jak dobry aparat. Tu są po prostu lepsze obiektywy. :))
Zamierzam się nim cieszyć dłuuuugo!
Na fotografii się nie znam, więc nie będę oceniać, choć te zdjęcia zachodu słońca i Twoje nowe profilowe jak dla mnie laika za ciemne nieco, ale Morze Północne zachwycające 🙂
Nie sądzę, że oceniać zdjęcia może tylko fachowiec od fotografii, dziękuję Ci za uwagę. Może faktycznie powinnam powtórzyć to zdjęcie (bo ono mi się samo w sobie podoba), doświetlając twarz. 🙂 Pomyślę o tym, dziękuję 🙂
Morze Północne faktycznie jest niesamowite….
Ach, Canon 🙂 Używałam EOS 550D z kit-owym obiektywem 18-55mm z ogromną przyjemnością, aż po jakichś 8 latach zaczął mieć problem z autofocusem i „ostrzyć” od humoru 😉 Staruszek już miał prawo, ze mną miał ciężki żywot :D. Kupiłam go jakoś w 2010 roku jako półprofesjonalny. W zeszłym roku nabyłam Nikona D5300 z obiektywem 18-105mm w miejsce wysłużonego Canona, zachęcona przez znajomych fotografów. Rzeczywiście, Nikon co prawda ma kilka takich obszarów, w jakich radzi sobie dużo lepiej niż Canon, ALE. No właśnie ALE – coś nie umiem się z tym Nikonem polubić. Na zdjęciach z Canona mogłam uzyskiwać klimat, który… Czytaj więcej »
Och, widzę, że masz dłuższe doświadczenie z Canonem… Ja miałam jako pierwszy taki mały cyfrowy Canon Cybershot, jak one tylko weszły na rynek. I masz rację! Już nawet tamten robił fantastyczny klimat. Szkoda, że nie przetrwał, bo mechanika mu się po paru latach zepsuła, przestała się zamykać migawka. Wtedy najpierw kupiłam i przez kilka lat z powodzeniem używałam Sony Alfa (model chyba podałam we wpisie wyżej, nie chce mi się teraz sprawdzać :). Potem jakoś tak pod wpływem chwili kupiłam właśnie ten poprzedni Olumpus E520, który miał naprawdę dużo zalet i służył mi długo, ALE… To samo. Brakowało tej magii,… Czytaj więcej »
Ojejku jak dobrze się przekonać, że nie jestem sama z tym moim zachwytem nad klimatem z Canona 😀 Już jest nas dwie 😉
To prawda, a im więcej zdjęć nim robię, tym zachwyt większy. 🙂
Ja mam Canon EOS 100 D z obiektywem 56 mm drugi ma 75 mm nie był oryginalny, robi ładne zdjęcia.
Pierwsze test tego aparatu widzę ci wyszły bardzo fajne zdjęcia
Bardzo dziękuję Agnieszko, faktycznie pierwsze testy aparatu wyszły bardzo dobrze. Czekam tu na trochę lepszą pogodę i więcej czasu, żeby pobawić się więcej. 🙂 A skoro masz Canona, to wiesz, że tego aparatu trzeba się najpierw nauczyć, co właśnie robię. 🙂
powodzenia i w Twoich wyprawach i zdjęciach
Witaj w klubie 🙂 Też mam canona, jedyną jego wadą jest cena obiektywów, no ale mówi się trudno i kocha się dalej:) Dobrej zabawy życzę 🙂
Zdecydowanie pokochałam Canona od chwili mojego pierwszego Cyber Shota. A ten nowy to już w ogóle kilka generacji do przodu :))) Dzięki, zamierzam właśnie niedługo dokupić teleobiektyw. I bawić się dobrze!