
Jak się to zaczęło?
Nie spałam za dobrze w ciągu ostatniego przeziębienia. Jakby mój mózg potrzebował znacznie więcej czasu, niż godziny czuwania na poukładania sobie wszystkich ostatnich wydarzeń. Czekałam cierpliwie, aż zasnę. Nie włączałam światła. Czasem Mozart przychodziła kłaść mi się na mnie, a czasem szła na swoje posłanie. Wreszcie po długimc zasie zasypiałam. Ani czytanie, ani żadna ze znanych mi metod nie pomagała. Wreszcie uznałam, że trzeba się poddać i zaakceptować to, co się dzieje, bo widać jest to do czegoś potrzebne.
Nie muszę wszystkiego rozumieć.
A potem dzień za dniem, stopniowo udało zaczęłam zasypiać koło 1 w nocy, a potem o północy. Aż któregoś dnia mój organizm powiedział: dobra. Znowu jestem, wróciłam. Rytm dobowy zaczął się porządkować sam. A mózg chyba wykonał niezbędne obliczenia, bo przestał się przegrzewać i uznał, że może resztę zrobić w stanie snu.
Zwykle kiedy nie mogę spać, uruchamia mi się jeden z programów z cyklu „zrób to sama„. Tym razem uruchomił się program „Przemeblowanie”.
Z trzech do dwóch pokojów, czyli moje obecne mieszkanie
Kiedy przeprowadzałam się z trzech pokojów do dwóch, trzeba było nagle upchnąć trzy funkcje w jednym większym pokoju. Pokój do pracy, jadalnię ze stołem i krzesłami, kanapę z kącikiem tv, czyli kąt wypoczynkowy. Da się żyć, ale zawsze czegoś jest za dużo.
Obu biurek używam: na jednym stoi komputer stacjonarny do pracy w domu (muszę mieć zapas w razie awarii laptopa). Drugie, mniejsze biurko służy do pracy z laptopem. Widać je na zdjęciu tytułowym w poprzednim wpisie „Próba mikrofonu„.
Przeprowadzka do tego mieszkania odbyła się w trudnym czasie pandemii. Ucieszyłam się wtedy, że mam takie ładne mieszkanie, gdzie z każdej strony dociera dużo światła, gdzie jest jeszcze duży w większości zadaszony taras. A dzięki temu, że dwie ściany składają się z okien balkonowych (do ziemi), nigdy nie będzie tu ponuro i ciemno.
Ale co z tego, kiedy prawie całą jedną ścianę naprzeciwko wejścia zasłania zestaw złożony z hebanowego (z koloru, niestety nie z drewna) i rząd komód(ek)… Mogłabym wprawdzie zapalać więcej światła, ale wtedy trzeba by zasłaniać te wszystkie okna i to nie jest preferowane przeze mnie rozwiązanie. Bo lubię dyskretne niskie oświetlenie.
Co, jak i dlaczego?
Z poprzedniego mieszkania zabrałam też wielką sofę, która tutaj zajęła pół salonu przedzielając część jadalną czyli stół i roboczą, czyli dwa biurka od części wypoczynkowej ze stolikiem i zestawem rtv.
Wtedy nie było sensu ani kasy, żeby wtedy kupować nową sofę. Na podobnej zasadzie umeblowana jest reszta mojego mieszkania. W końcu nie będę za każdym razem wyrzucać wszystkich mebli i kupować nowych. Te jeszcze znajdą miejsce w moim kolejnym mieszkaniu.
Impuls do zmian
Ale zawsze musi być ten bezpośredni impuls. U mnie były nim zdjęcia. Zaczęło się od tego, że zaczęłam robić zdjęcia do poprzedniego wpisu. A na zdjęciach widzimy znacznie więcej, niż czasem byśmy chcieli gołym okiem. No i zobaczyłam, że gdzie się nie ustawię, tam jakaś zawalidroga. Dla mnie to uczucie stanowi wręcz doznanie fizycznej niewygody.
Przemeblowanie
Jak więc to było z tym przemeblowaniem…
Założenie 1: Wiedziałam, że akurat podczas przeziębienia nie mogę przesadzić z wysiłkiem, bo mi się może pogorszyć choróbsko. Ale jak się chce, to się znajduje metodę.
Założenie 2: Nie mogę nosić mebli z uwagi na mój kręgosłup, muszę więc mieć zawsze jakąś alternatywę. Zatem do przesuwania mebli po mieszkaniu już od dawna mam takie kółka do podstawiania pod i przesuwania mebli. Jak się okazuje, rozwiązanie jest proste i genialne.

Kółka do przsuwania mebli po chałupie, można ciągać też meble na kocu lub ręczniku, ale ta metoda jest łatwiejsza
Założenie 3: Chciałam przestawić meble tak, żeby do mieszkania wpadało więcej światła.
Wykonanie: W sumie zmieniłam miejsce ustawienia sześciu komód. W tym jedną dodatkowo zabrałam z sypialni, teraz potrzebuję tam tylko jednej szafki nocnej, a druga świetnie pasuje jako podstawa pod lampę i kawę przy kanapie.

Mała komoda z lampką – teraz obok sofy

Mała komoda z lampą
Zamiast tej małej komódki stały tam dwie dość dłuższe komody (po 60 cm szer. każda), które przeniosłam w inne miejsce.
Tu widać jak było:

Siedzę tu na kanapie, w tle ciemne biurko i długa komoda, a raczej dwie obok siebie
Wbrew pozorom ten ciąg mebli zabierał sporo światła, szczególnie w pochmurne dni dało się to odczuć. Teraz został wyraźnie zaznaczony kąt do pracy.
A zamiast ciągu komód została tam tylko jedna: mała komoda na lampę, komórkę i coś do picia.

Lubię przestrzeń, a tu nareszcie się pojawiła
Teraz dwie komody okna stoją oddzielnie w jednej linii po lewej stronie od wejścia.
Na razie bez zmian zachowałam kąt do pracy, a dzięki temu, że komody są niskie, przy tym oknie też wyraźnie przejaśniało.

Komody otaczają kącik koci, na zewnątrz kicia ma też swoje drapaki na tarasie, niestety plac zabaw czynny na dobre dopiero od wiosny
Czego mi potrzeba do życia i pracy
Nie wiem, jak Ty, ale mnie bardzo pomaga w koncentracji harmonijnie zorganizowana przestrzeń. Tutaj od dawna mi przeszkadzał natłok rzeczy. Teraz przestrzeń jakby odetchnęła.
Przy okazji przesuwania mebli wzięłam się za uporządkowanie reszty dokumentów, czekających od początku roku na wpięcie do segregatorów. I za wyrzucenie papierów z niszczarki i kosza. Po uporządkowaniu tego wszystkiego zapanował spokój.
A w głowie zamiast chaosu zaległa cisza.
Zmiany
Jak dobrze, że sofa znalazła nową właścicielkę (wpis „Jak znaleźć sobie zajęcie„), Bo to był bezpośredni wyzwalacz i dobra okazja do zmian we wnętrzu i zyskania większej ilości miejsca. Cieszę się, że nareszcie dojrzałam do zmian i byłam w stanie zacząć je przeprowadzać. A skoro zaczęłam od skrócenia włosów, a potem porzło przemeblowanie, to najwyraźniej zwiastuje to wejście nowej energii w życie.
Czy to koniec zmian?
No prawie. Jeszcze mam pomysł na przeniesienie mniejszego biurka do sypialni, tylko tam też trzeba trochę poprzestawiać stojące komody (na brak mebli naprawdę nie mogę narzekać :). A to małe biurko jest dość ciężkie z uwagi na stalową konstrukcję. Dobrze, że mam jakby co kumpla do pomocy. Jeśli pozostanę przy tym pomyśle, to mam już uzgodnioną pomoc w najbliższy weekend. W dwie osoby z dobrym planem szybko się uwiniamy.
A nawet jeśli na tym skończę, to nawet już te niewielkie zmiany dobrze podziałały na mój spokój, a tym samym potencjał i twórczą energię 🙂.
A jak tam u Ciebie?
Też lubisz przeprowadzki, przemeblowania, duże lub małe zmiany otoczenia?
Ciekawa jestem, czy tylko mnie nastraja to tak pozytywnie i daje kopa energetycznego. Oczywiście zaraz potem, jak już przestają boleć plecy od tego przesuwania i noszenia :).
Mam tak samo, dyskretne oświetlenie i niezasłanianie okien. Mój mąż niestety ma odwrotnie.
Fajnie, że możesz wszystko ustawiać tak jak chcesz i kiedy tylko chcesz. W ogóle, że to mieszkanie jest takie TWOJE.
Pod tym względem często ludzie się bardzo różnią, u mnie tych niskich lampek stoi kilka, do tego jeszcze taka stojąca na podłodze z papieru, też z rozproszonym oświetleniem. Bajka! 🙂
I też się cieszę, że to mieszkanie jest MOJE (choć wynajmowane) i mogę w nim robić, co chcę.
Mnie nachodzą pomysły w wannie lub przed snem właśnie , lubię małe zmiany,a większe przy okazji remontu. Być moze czeka mnie przeprowadzka,a remont na pewno,ale na razie nie myślę o tym, bo nie lubię bałaganu.
Uporządkowana przestrzeń przynosi spokój:)
Też lepiej się czuję w uporządkowanej przestrzeni, chociaż układanie papierów zawsze sprawia mi największą trudność. Dlatego do tego przykładam się szczególnie starannie.
Nawet małe zmiany czasem pomagają odetchnąć, udoskonalają lub porządkują przestrzeń.
Żebym w ogóle mogła zacząć pracę, muszę mieć wokół siebie i przede wszystkim na biurku porządek. Inaczej zbyt dużo rzeczy mnie rozprasza.
te kółka wyglądają ciekawie… u mnie akurat meble przy urządzaniu same chodziły, techniką moai z Wyspy Wielkanocnej, na pomysł kółek wpadłem później, zamontowałem je na stałe do jednej szafy… ta szafa w ciągu lata musi być zdecydowanie mobilna, stąd takie właśnie rozwiązanie…
p.jzns 🙂
A to mnie zaskoczyłeś, bo nie wiem, jaka jest technika maoi z Wysp Wielkanocnych, chociaż maoi znam i podziwiam za kulturę ;), ale że meble same chodziły?! Albo nie pojęłam żartu :).
Kółka to jest doskonałe rozwiązanie dla ludzi, którzy lubią zmieniać coś często w domu.
Pozdrowienia!!!
https://youtu.be/YpNuh-J5IgE?si=lNRh7nCj-_m7xa2k
i wszystko jasne 🙂
U mnie na to było za mało luda i za mało przestrzeni, ale warto wiedzieć 😀
tu rzecz nie w ludach, czy przestrzeniach, chodzi o samą mechanikę ruchu, ona się sprawdza jeśli chodzi o meble także wtedy, gdy nie ma ani jednego, ani drugiego…
Doceniam wszelką mechanikę, ale w przypadku mebli, które mają kanty taka mechanika raczej by je mogła mocno uszkodzić, więc wybieram moje kółka :)))
powiem tak: taka wtedy była sytuacja, że ani kółek, ani niczego w ogóle w zasięgu, więc meble nie miały wyboru i musiały stąpać subtelnie, delikatnie, niczym ninja po trzeszczącym podłożu 🙂
I to były zupełnie inne meble, zapewne bez tak ostrych i wyraźnych kantów, jak te nasze teraz 😀
A tak w ogóle dzięki za ten filmik, w sumie uruchomił we mnie pewien proces dotyczący potencjału współpracy międzyludzkiej 🙂
Napisałam pod poprzednim postem koment :-0 O dobry bobrze, nienawidzę przeprowadzek, a miałam ich już w pip. Miałam też nadzieję, że do naszej chałupy to już ostatnia…ale nie mam już takiego przekonania 😉 Przemeblowania za to bardzo lubie i lubie robić sama meble. Kółka do mebli i pod meble – no cóż w teatrze takie rozwiązania są podstawą, i kółka przyspawane do specjalnych małych metalowych platformek, którymi przewoziliśmy podesty sceniczne zbudowane przez nas samych z desek, ze starej sceny otóż datuje na 1995 rok ;-)))))nie wiem, czy ikea nie podprowadziła naszego pomysłu? No i Przestrzeń, Iw, jak wiesz LUBIĘ ale… Czytaj więcej »
Pod poprzednim postem już byłam oczywiście! :))) Jeszcze raz dzięki za ocenę, pomoże mi popracować dalej nad jakością nagrań! Przeprowadzek też już nie lubię, chociaż jeśli bym była na sto procent przekonana, że to będzie lepsze miejsce, to byłabym gotowa jeszcze raz się przeprowadzić i chyba tak właśnie będzie :). No fakt! Kółka to u Ciebie element pracy scenicznej :))), komu ja o kółkach opowiadam! :))) IKEA na pewno podprowadziła wiele pomysłów :)! Też uwielbiam przestrzeń i miałam ją w moich dotychczasowych mieszkaniach zawsze. Zakomponować – podoba mi się to słowo! Minimalistką jest moja córka i jej raczej nie dorównam,… Czytaj więcej »
Iwonko, mnie się wydaje, że właśnie najważniejsze, żeby się dobrze w danej przestrzeni czuć. ja lubię natłok mebli, no po prostu tak mam, wtedy czuję się… przytulnie? A z kolei u kogoś podobają mi się właśnie minimalistyczne przestrzenie… Nie lubię zasłoniętych okien, firanek. Ale przemeblowanie to mnie impuls, moment i już jest wszystko inaczej. Teraz myślę o zmianie kolorystyki w moim pokoju i w kuchni.Uściski!
Ale zaskoczenie! Czyli są osoby, które lepiej czują się, kiedy mają więcej przestrzeni (jak ja) i takie, które lubią przytulne wnętrza z dużą ilością mebli.
Jeśli zasłonki czy firanki, to najprostsze, od lat stosuję tę zasadę.
Zmiana kolorystyki to już remont, bo wszystkie meble trzeba zabezpieczyć i poodstawiać od ścian co najmniej…
Trzymam kciuki!
A na jaki kolor czy kolory?
Przestrzeni mam dużo (130 m2), jednak mam też mnóstwo książek, których za nic nie umiem się pozbyć, chociaż już i tak mnóstwo oddałam do biblioteki miejskiej.
Pokój chce zrobić na taki modny, pudrowy róż, ale tylko na ścianie okiennej i do niej równoległej, ponieważ mam w tym kolorze wersalkę, pufy i krzesła oraz fotel, a kuchnię chcę wybielić gdzie się da, czyli poza kaflami.
Generalnie uważam, że życie to jest jedną, wielką zmianą i lubię i zmiany i życie. Dobrego!
Też mam taką słabość, książki według mnie powinny iść z nami przez życie. Części byłabym w stanie się pozbyć, ale technicznie jakoś do tego nie doszłam, mimo że kilka pudeł mam nierozpakowanych nawet przez dwa ostatnie mieszkania.
Pudrowy róż jest mniam! Bardzo mi się podoba, mam takie poduszki na szarej kanapie 🙂 I świecę. Tę, co nią zapaskudziłam kanapę, haha, ale dało się oczyścić.
Bardzo pięknie będzie u Ciebie!
To prawda, życie jest jedną wielką zmianą i też lubię zmiany, najczęściej są na lepsze. 🙂
Uściski!!!
Masz to samo, co Koleżanka Małżonka. Bardzo boję się tych momentów, gdy ona nie może spać – bo wtedy właśnie wymyśla, co „trzeba zmienić”. Na moje „jest dobrze” reaguje alergicznie. A potem przez miesiąc, albo i dwa muszę wyrywać sobie rękawy, marnować każdą wolną chwilę życia i jeszcze żywić się kanapkami z gipsem szpachlowym i pić kawę z wiórami, które są dosłownie wszędzie. A ona tylko siedzi i narzeka, że hałasuję i bałagan robię – no szlag człowieka trafia na miejscu!
No bo czasem trzeba coś zmienić! To prawda i w pełni się zgadzam z Twoją Koleżanką Małżonką :).
Mimo tych wszystkich ale i bo trudno.
Ale sam dla siebie to feśka sobie zrobiłeś i też leciały wióry, prawda? No właśnie!
Tak więc i Małżonce się coś należy :))))
Pozdrowienia i serdeczności dla Was!
Podoba mi się idea porządkowania przestrzeni, minimalizmu i w związku z nim pozbywania się zbędnych rzeczy. Ten minimalizm był już modny w latach 90-tych, ale dopiero książka Marie Kondo „Magia sprzątania” rozpoczęła prawdziwą lawinę i wysyp nowych treści o tej tematyce, np. szafy z ubraniami, które można miksowqć do woli i wszystkie do siebie pasują. Dla mnie minimalizm to ciekawa ścieżka, pod warunkiem, że nie wyrzuca się wszystkiego, aby kupić nowe. Czasem mam jednak z tym problem, gdyż mam naturę zbieracza i kolekcjonera, no więc mam problem z pozbywaniem się rzeczy. 🙂 Mimo to naprawdę doceniam, jeśli ktoś ma taki… Czytaj więcej »
Aż zajrzałam na stronę Empiku, żeby coś przeczytać o tej książce Marie Kondo „Magia sprzątania”, bo nie słyszałam o niej do tej pory, a wydaje się, że warto ją przeczytać. Idea i zamysł słuszne, ale faktycznie nie każdy umie tak od razu się wszystkiego pozbyć. Aczkolwiek nawet te niewielkie zmiany sprawiły, że mam ochotę na kolejne. Czasem coś sprawia, że rusza lawina nie do zatrzymania. Ja wierzę w wielką rolę organizacji własnej przestrzeni, działam na tej zasadzie od lat. I zauważam zawsze wpływ tych moich zmian otoczenia na inne z obszarów życia. 🙂 Mam jednak problem z pozbywaniem się np.… Czytaj więcej »
To fascynujące, jak zmiany w otoczeniu mogą wpływać na naszą percepcję i samopoczucie. Twój opis procesu przemeblowania jest pełen refleksji i obserwacji, które ukazują, jak ważna jest harmonijna przestrzeń dla naszego dobrostanu. Sama lubie takie zmiany i na wiosnę planuje taka troche poważniejszą
🙂 Cieszę się, że udało Ci się przeprowadzić te zmiany z takim pozytywnym nastawieniem i że widzisz ich pozytywne efekty 🙂 Oczywiście, podobne przemeblowania i ulepszanie otoczenia mogą być inspirujące i energetyzujące dla wielu osób. Dziękuję za dzielenie się Twoimi doświadczeniami i inspiracją dla innych 🙂
No własnie, wydaje mi się, i chyba nawet zmienię motto mojego bloga na „w poszukiwaniu harmonii” :))
Uwielbiam zmiany, które dodają energii i sprawiają, że chce się nam w takiej odświeżonej przestrzeni żyć, odpoczywać i tworzyć, cieszyć się otoczeniem i innymi aspektami życia.
Bardzo mi miło, że podzieliłaś się tymi refleksjami!
uściski!!!
[…] Przemeblowanie zaczęłam już w lutym, jak pewnie pamiętasz. Na początku kwietnia kanapa wyjechała do mojej przyjaciółki, od tego czasu co weekend przestawiam coś na nowo. […]
Podobnie jak Ty lubię porządek wokół siebie i małe lampki. Pozdrawiam 🙂